sylwester

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Hallo Deutschland - usłyszałem - Dziś sylwester, ale niestety mam jakiś problem z autem i nie będę w stanie po ciebie przyjechać. Dopiero po nowym roku oddam do naprawy.

-Naprawdę? - spytałem się zawiedziony

-Baw się dobrze!

I rozłączył się.

-I jak? - spytał się Polska, jedząc swoje płatki śniadaniowe. Na obiad.

-I nic - odpowiedziałem - zepsuło mu się auto, a więc spędzamy sylwester tutaj.

Na twarzy Polski było widać wyraz ulgi.

-Okej - odpowiedział - a więc co będziemy robić?

-Nie wiem. Może obejrzymy coś razem?

-Dobra - odpowiedział, wstając. Po tym wyszedł z kuchni i wszedł do swojego pokoju. Następnie szybko pobiegł do łazienki i zwymiotował.

Coś było nie tak z mlekiem, czy co?

Nie ważne.

Ja również musiałem skorzystać z łazienki, a więc nie pozostało mi nic innego, jak poczekać.

Gdy chłopak skończył, spłukał po sobie wodę i wyszedł.

W łazience poprawiłem swoje włosy, które dziś jakoś nie chciały się ułożyć i wyrzuciłem płatek kwiatu leżący na ziemi. Później skorzystałem z łazienki tak, jak musiałem.

Wypadałoby w sumie jeszcze napić się szampana, nawet bezalkoholowy byłby git.

-Ej, idziesz ze mną do sklepu po szampana? - spytałem się, gdy znalazłem się na korytarzu

-Tak, czekaj - odpowiedział

Hmm. A jeszcze niedawno bał się wychodzić na zewnątrz.

-Chodź - powiedziałem już ubrany w buty itp i z reklamówką w ręku.

Gdy wyszliśmy, na dworzu wciąż był ten śnieg. Było go dość sporo, a na chodniku był lód. Trzeba było uważać, by się nie poślizgnąć.

-Mam pytanie, obejrzymy dziś film Kevin sam w Nowym Jorku? Ja co roku go oglądam - spytał się

-Jasne - zgodziłem się. Niedługo po tym weszliśmy do sklepu.

Poza rozglądaniem się za szampanem musiałem też patrzeć, czy Polska nie bierze czegoś ze sklepu.

-Niczego nie bierz - powiedziałem - nie ważne, jak bardzo by cię to kusiło. Jak coś chcesz, masz pieniądze.

-Tak... - odpowiedział, rozglądając się.

Z półki wziąłem szampan piccolo o smaku kiwi. Był jeszcze truskawkowy, ale nienawidzę truskawkowego aromatu, który zwykle tam dodają.

-Chodź do kasy - powiedziałem, wciąż go obserwując.

Stanęliśmy w niedużej kolejce i niedługo po tym zapłaciłem.

Pov. Polska

Dziś jest już sylwester. Jak co roku będziemy żegnać stary rok i witać nowy.

Gdyby tylko Ron mógłby być tu ze mną...

Ale mam Niemca.

Już dawno zdążyłem przyzwyczaić się do jego obecności. W sumie nawet polubiłem z nim przebywać. Mimo, iż nie zawsze wiem, jak się zachować. Mimo, że on i tak wolałby być u siebie w domu niż ze mną...

Wyszliśmy  ze sklepu i poszliśmy do domu. Tym razem jakoś powstrzymałem się od kradzieży. Może to dlatego, że Niemiec wciąż mnie obserwował.

Jak zwykłe miał nieułożone włosy i swoje nieduże okulary.

Mimo, iż jesteśmy tyle czasu razem, to on jest wciąż taki zimny w stosunku do mnie. Mimo jego wszelkich starań, by to ukryć również widać, że wcale nie chciał tu być ze mną.

Nagle poczułem, że coś drapie mnie w gardle. Tylko nie znowu...

Złapałem Niemca za rękę przez co ten był trochę zmieszany i zacząłem kasłać. Jak ja się cieszę, że mam tą maseczkę...

Jakoś doszliśmy do domu, jednak drapanie w gardle wciąż nie ustało.

-Płatki kwiatów? Polska, co ci jest? - Niemcy spanikował

-Nic mi nie jest! - resztkami sił krzyknąłem i zamknąłem się w łazience. On nie może się dowiedzieć.

Gdy drapanie w gardle przeszło, otworzyłem drzwi i wyszedłem z łazienki. Wcześniej oczywiście upewniłem się, że żadne płatki nie zostały na ziemi.

Ja nie wiem co się ze mną dzieje, ale wiem, dlaczego.

Czy gdybym mu to powiedział, to by mi przeszło? Trudno powiedzieć. 

Ale lepiej nie ryzykować.

-Już lepiej? - spytał się

-Tak - odpowiedziałem, pijąc sok pomarańczowy.

Jeszcze jest dość wcześnie.

Dopiero 15:03.

-Co zamierzasz teraz robić? - spytałem się

-Nie wiem - odpowiedział - a co?

-Nic, po prostu nudzi mi się, więc może porobilibyśmy coś razem?

Chłopak zamyślił się na chwilę.

-Przypomniało mi się, że muszę porozmawiać o czymś z ojcem i coś jeszcze załatwić. Później.

-Aha, dobra - odparłem zrezygnowany. ehh...

Postanowiłem u siebie w pokoju porysować. Albo nie! Przeczytam mangę, którą dostałem w prezencie od Niemca.

tytuł tej mangi to "Co jest, michael?" i opowiada ona o przygodach jakiegoś rudego kota. Zapowiada się ciekawie.

Czytać skończyłem w jakieś 50 minut. Po tym zabrałem się do rysowania paru kocich postaci z mangi, i tak jakoś minął czas do 20:27.

Wstałem i zapukałem do pokoju Niemca, oczekując odpowiedzi. 

-Już wpół do dziewiątej! - krzyknąłem

-Jasne, czekaj - odpowiedział. Po chwili otworzył drzwi i wyszedł, biorąc ze sobą bezalkoholowy szampan.

-Umiesz to otworzyć? - spytał się, gdy byliśmy w kuchni.

-Nie - przyznałem szczerze.

-To czekaj... - zaczął grzebać w szufladach, aż znalazł korkociąg - Napijemy się bliżej 12. Teraz chodź do salonu, zaraz się zacznie film.

Zrobiłem tak, jak kazał i poszedłem do salonu, zajmując miejsce na kanapie obok niego. Niemcy włączył Polsat na telewizji, i film się zaczął.

Niemiec wydawał się być dość skupiony na filmie, lecz nie można powiedzieć tego samego o mnie. To, co mnie rozpraszało to był sam Niemcy. Po prostu  wyglądał tak niesamowicie jak zawsze. Jego twarz, wiecznie nieułożone włosy, piękne oczy, usta...

Niespodziewanie Chłopak odwrócił się w moją stronę, dając mi niezrozumiałe spojrzenie. Szybko odwróciłem się i zakryłem twarz czując, jak się rumienię. Uhh, dlaczego musi mnie to spotykać? 

Ukradkiem znów na niego spojrzałem i po raz kolejny ujrzałem jego szczery, słodki uśmiech...

i pomyśleć, że nigdy nie będę mógł mu tego powiedzieć...

Poczułem, że po moim policzku przepłynęła pojedyncza łza. Wytarłem ją ręką,  jednak było ich coraz więcej...

Po pewnym czasie Niemcy musiał to zauważyć.

-Polska?! - spytał się zdezorientowany - co się stało?

Nie odpowiedziałem.

-Polska?

-Mógłbyś się uśmiechnąć? - spytałem się jednocześnie w myślach modląc się, by niczego nie podejrzewał - chciałbym zobaczyć twój uśmiech.

-Polska?

Po chwili chłopak spróbował się uśmiechnąć, co wyglądało dość słodko. Chciałem więcej, a więc objąłem go i przytuliłem, napawając się jego przyjemnym zapachem.

Nigdy nie będziemy razem, co?

Nie, Polska. Nie myśl o tym, pogorszy ci się...

Nie myśl o tym...

Cholera.  

-Czekaj, pójdę do toalety - oznajmiłem, szybko biegnąc i wymiotując do kibla. Znowu płatki kwiatów, które sprawiły, że jednocześnie trudniej było mi oddychać.

Czułem, że to nie był jeszcze koniec.  Zacząłem kaszleć, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. 

-Polska, wszystko w porządku? - Niemcy stanął pod drzwiami

Martwi się? ale to nie to...

Gdy wreszcie ochłonąłem, posprzątałem bałagan, którym narobiłem i wyszedłem z łazienki.

-Jest dobrze - oznajmiłem -która godzina?

-11:47.

-Idziemy obejrzeć fajerwerki? - spytałem się 

-Jasne, dawaj.

Odpowiednio się ubraliśmy i wyszliśmy na dwór. 

Czekaj, żeby tylko Niemcy nie powiedział o tych atakach Rzeszy.

-Niemcy? - spytałem się

-no?

-Nie mów Rzeszy o tym, co mi się dzieje.

-Polska... Ja muszę mówić mu o tym, co się z tobą dzieje. on jest tutaj po to, aby ci pomóc.

-Ty mi wystarczysz - odpowiedziałem - a poza tym ja wiem, jak to wyleczyć.

-W jaki sposób? - spytał się

To pytanie wyprowadziło mnie z równowagi.

-N-nie możesz się dowiedzieć! - krzyknąłem, oddalając się

-Ale dlaczego? Polska, o co chodzi? - złapał mnie za ręce i spojrzał mi się w oczy.

W tym momencie z sąsiednich domów zaczęły lecieć różnorodne fajerwerki. Zapewne jest już nowy rok.

A my tutaj stoimy, patrząc się na siebie.

-Polska? Wiesz, że możesz mi zaufać... 

-Ja... - chciałem coś powiedzieć, jednak na moją twarz wleciał rumieniec. Spuściłem wzrok i chciałem wyrwać się z uścisku jego rąk, jednak coś mnie powstrzymało. 

Szczery uśmiech Niemca. 

Ponownie spojrzałem się w jego oczy. Wydawały się piękniejsze niż zwykle, zdawały się magicznie błyszczeć w świetle księżyca. Poczułem, jak na mojej twarzy pojawia się lekki rumieniec, jednak zignorowałem go. Nie mogłem oderwać oczu od twarzy chłopaka.

Idealny moment na pocałunek, huh?

Zamknąłem oczy i ścisnąłem mocniej jego ręce, aby następnie niespodziewanie wyrwać się i pobiec do domu. Następnie zamknąłem się w swoim pokoju i puściłem jakąś powolną muzykę, Lovely od Boywithuke.

"We kissed under the stars so far away
We could see mars
I felt like maybe it was now I had a purpose
You held me close, said it was cold
I said I know, I told you I was nervous
And you will always be
So flawed and imperfect
But I can only see your eyes..."

To mogłem być ja i Niemcy.

Ale nie, życie to nie bajka. 

Nawet nie wiem, czy w ogóle możemy nazwać się przyjaciółmi, gdyż jego zachowanie w moim towarzystwie nieraz jest dziwne.  

Tylko ja muszę być jakimś dziadowym, antyspołecznym gejem w tej rodzinie. I w dodatku zawsze wszystko muszę zjebać, przez co jestem wiecznie sam.

-Wszystko okej? - usłyszałem.

nie odpowiedziałem, zamiast tego zmieniłem piosenkę na inną. Już nie o miłości.

***
Napisane 18.12.2023
Opublikowane 04.01.2024

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro