[15]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nadal nie dowierzając wpatrywała się w czarno-białe zdjęcie. Im dłużej na nie spoglądała, tym bardziej była przekonana, że dziewczynka wygląda tak samo jak tamta, którą spotkała kilka miesięcy temu.

- Z którego roku pochodzi to zdjęcie? - zapytała odkładając fotografię na scenę.

- Nie potrafię sobie przypomnieć dokładniej daty, ale wiem, że było to coś koło siedemdziesiątego siódmego, lub ósmego - odpowiedział szybko Bonnie, po czym schylił się po zdjęcie i zszedł ze sceny. Robot podszedł do ściany, znajdującej się na przeciwko Pirate Cove i kilka razy w nią zapukał - Wiesz dlaczego twój ojciec nie zdecydował się na wyburzenie ścian i totalnej odnowy budynku? - dodał po chwili, a River w odpowiedzi przechyliła tylko lekko głowę.

- Bo wiedział, że zburzenie budynku nic nie da. Wszystko co wydarzyło się w tym miejscu na zawsze tu pozostanie - dokończyła Chica.

- Mój tata nie zgodził się na zrównanie budynku z ziemią, ponieważ uważał, że to za dużo pracy i ogromny wydatek... Przynajmniej tak mi mówił. Zresztą on i tak nie miał o niczym pojęcia.

- Sądzisz, że to co się tutaj stało to normalne? Sądzisz, że nie zrobili z tego afery? Po kilku dniach każdy już wiedział i dam sobie głowę uciąć, że twój ojciec też.

- Freddy, gdyby faktycznie o wszystkim wiedział, nigdy by nie odnowił tego miejsca - sprzeciwiła się River, jednocześnie siadając przy stole.

- Pamiętasz jak tutaj po raz pierwszy trafiłaś? Zobaczyłaś to miejsce i zapragnęłaś, by odżyło. Twój tata na pewno starał ci się wybić ten pomysł z głowy. Byłaś zbyt mała, żeby zrozumieć co się tutaj wydarzyło, dlatego ciężko było cię przekonać do rezygnacji z pomysłu. W końcu się zgodził, ale wiedział, że jeżeli zburzy budynek zakłóci spokój tego miejsca - Freddy opowiadając historię, przez cały czas wpatrywał się w napis "happy birthday" powieszony nad jednym ze stolików. River nie zdążyła jeszcze uprzątnąć tego miejsca po urodzinach Tony'ego.

- Nie ważne, czy mój tata wiedział o wszystkim, czy też nie. Interesuje mnie tylko jedno. Wy żyjecie... jak? Może zginęły tu jakiejś dzieci, ale kim wy jesteście, gdzie są te dwa złote animatroniki, jak do tego wszystkiego doszło. Nie mogę uwierzyć w to, że tuż pod moim nosem działy się tutaj takie rzeczy - podniosła głos, wypowiadając ostatnie zdanie.

Nagle poczuła jak ktoś ciągnie ją za skrawek sukienki. Podniosła wzrok, po czym spojrzała za siebie. Poczuła się tak samo jak pewnego dnia, słonecznego dnia, kiedy jeszcze wszystko było na swoim miejscu. Ta mała dziewczynka, która nie mogła do sięgnąć zabawki, teraz stała przed dziewczyną, trzymając w jednej ręce tego samego misia. Na szyi miała naszyjnik, który podarowała jej dziewczyna. Mała dziewczynka przetarła dłonią oczy, z których poleciało kilka łez. Nagle dziewczynka straciła kolory, tak jakby coś lub ktoś zabrał jej wszystkie barwy. Stała się przezroczysta niczym duch, a miś którego mocno trzymała upadł na podłogę. Dziecko uniosło się delikatnie w powietrzu i szybko przeleciało River przed oczami. Blondynka podleciała do wielkiego żółtego robota i przeniknęła przez niego. River zrobiła kilka kroków do tyłu, jednak szybko się zatrzymała, kiedy poczuła, że w kogoś uderza. Tym razem był to rudy chłopiec, którego również spotkała w jadalni. Pamiętała, że stał obok Foxiego i może to głupie, ale był do niego tak bardzo podobny. I nie chodziło tutaj o kolor włosów, który był prawie identyczny jak animatronika, po prostu ten chłopiec był tym animatronikiem...

- Mój ojciec was zbudował kilka lat temu, w-więc to po prostu nie m-możliwe - odpowiedziała River, przełykając łzy - Nic mi się tutaj nie zgadza, więc kurwa darujcie sobie te wasze sztuczki - krzyknęła i poczuła jak ręce zaczynają się jej trząść.

Wtedy Freddy podszedł do dziewczyny i delikatnie złapał ją za twarz. Czarno włosa spojrzała w oczy niedźwiedzia, w których po chwili pokazały się jeszcze jedne gałki oczne. Były one małe i na pewno należały do jakiegoś dziecka. Dziewczyna odsunęła się ze strachu o mało co nie przewracając się.

- Bo widzisz nasze dusze przez bardzo długi czas były tak jakby wolne. Niestety to wiązało się również z tym, że z nikim się nie skontaktujemy. Byliśmy, ale nas nie było. Wiem, że to skomplikowane, ale zanim coś powiesz postaraj się to zrozumieć - zaczął Bonnie, klękając obok River - Pewnego dnia, jeszcze przed całym tym morderstwem, twój tata razem z jakąś kobietą przyszli tutaj. Jadalnia była otwarta i nikt się nawet nie spodziewał tego co może zaraz się wydarzyć. Ta kobieta po chwili opuściła twojego tatę, a mężczyzna podszedł do nas. Staliśmy tam w piątkę, zajadając pizze. On był bardzo miły, opowiadał, że ma córkę w podobnym wieku i kiedyś na pewno ją tutaj przyprowadzi. Tego dnia zrobił sobie z nami zdjęcie, ostatnie zdjęcie. Wtedy nie zobaczył już ani nas, ani tej kobiety...

- Tej kobiety - krzyknęła River, łapiąc się za głowę - To była moja mama, on mówił, że była chora. Okłamał mnie. Zginęła tak samo jak wy - Dziewczyna nie powstrzymała łez. Upadła na podłogę, jednocześnie wyrywając sobie włosy z głowy - Nie, błagam, nie - szepnęła sama do siebie.

- Kiedy postanowiliście odbudować jadalnię, twój tata postanowił zbudować te roboty dla nas. Wiedział, że dusze, które zostały tak zranione na zawsze tutaj zostaną - dokończył, jednak River już dawno go nie słuchała. Wszystko było jednym wielkim kłamstwem. Całe jej życie zostało zniszczone przez jedno durne miejsce.

Nagle dziewczyna poczuła chłód i dźwięk otwieranych drzwi. Zobaczyła, że animatroniki stanęły nieruchomo, a to wszystko dlatego, że do jadalni wszedł ktoś jeszcze.

- Jesteś - krzyknął Luke, łapiąc zrozpaczoną dziewczynę za ramiona - Co się dzieje? - zapytał, jednak River nie odpowiedziała. Ze zwieszoną głową szlochała cicho - River.

- Zostaw mnie - wykrztusiła, cała się trzęsąc - Oni wszyscy umarli, wszyscy rozumiesz. Spędziłam kilka pieprzonych lat w miejscu, gdzie jakiś psychopata pozabijał bezbronne dzieci. A mój ojciec nic mi nie powiedział. Siedział przez cały ten czas cicho i nawet nie raczył mnie o tym poinformować - zaczęła krzyczeć na cały głos, strasznie się przy tym szarpiąc.

- Wiesz - szepnął, przytulając dziewczynę do siebie - nic z tego nie rozumiem. Po prostu stąd chodźmy, od początku to miejsce mi się nie podobało, a ty nie powinnaś tutaj przychodzić. Powinniśmy zburzyć ten budynek.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała na jego słowa, tylko delikatnie skinęła głową.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro