[4]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zdjęła czarną gumkę z nadgarstka, związała nią włosy w koka, po czym otworzyła wielkie drzwi prowadzące do jadalni. Niczym huragan przemknęła się przez korytarz i już po chwili znalazła się w sali głównej. Rozejrzała się dookoła, a gdy dostrzegła kątem oka swojego ojca, ruszyła w jego stronę.

- Możemy pogadać? - Zapytała, gdy stojąca obok kobieta odeszła od mężczyzny. Ten kiwnął głową, a River podała mu trzymającą w dłoni kartę z planami budowy następnego animatrona - To twoje? - Dodała, siadając na scenie obok taty.

- River - Zaczął, gdy w tym samym momencie masa dzieci zleciała się do sali - Wiesz, pogadamy o tym w domu, bo jak widzisz teraz nie mam za bardzo czasu - Zaśmiał się, a brunetka westchnęła głośno, po czym ruszyła do drzwi.

Kiedy wyszła z budynku, oparła głowę o chropowatą ścianę i na chwilę zamknęła oczy. Wtedy poczuła lekki wiatr uderzający o jej delikatną twarz i rozwiewający jej ciemne włosy, które kilka minut temu rozpuściła. Nie czuła już ciepłych promieni słońca na swojej skórze, było tylko zimne powietrze. Gdy, w końcu otworzyła lekko powieki dostrzegła piątkę dzieci stojącą przed budynkiem. Były one nie wyraźne i prawie nie widoczne. Tak jak szybko się pojawiły, tak szybko zniknęły, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Dziewczyna otworzyła szerzej oczy, po czym szybko przetarła je dłonią. Może jej się tylko zdawało? Może to ze zmęczenia? A może to już paranoja...?

***

- Co się tamtego dnia wydarzyło? - Zapytała, siadając po turecku na białej kanapie w salonie.

- Za długo nad nim siedziałem River. Dnie i noce ciężkiej pracy, ale to wszystko poszło na marne. Po kilku miesiącach straciłem nadzieję, że cokolwiek uda mi się z niego stworzyć - Westchnął jej ojciec, spoglądając na starą kartkę z planami budowy - To już nie miało sensu.

- To dlaczego nie rozbierzesz go całkowicie, skoro i tak nie masz w planach go dokańczać?

- To tylko dodatkowa robota. Przecież leżąc tam nikomu nie wadzi, więc nie widzę potrzeby niszczenia go doszczętnie - Oznajmił, podając swojej córce kartkę - Możesz z nim zrobić co chcesz. Jeżeli uważasz, że lepiej go rozwalić, to to zrób - Uśmiechnął się, po czym ruszył w stronę swojego pokoju.

Dziewczyna spojrzała smutnym wzrokiem na plany. Dobrze wiedziała, że skoro jej ojciec nie dał rady ze złożeniem robota to nikt inny sobie z tym nie poradzi. Bolało ją to, że lis leżał w tak fatalnym stanie, a ona nic nie mogła z tym zrobić... Chociaż było to dla niej coś nowego. Po części nie rozumiała dlaczego użala się nad zwykłym kawałkiem metalu i kilkoma przewodami elektrycznymi.

- Wszystko jest takie... - Szepnęła sama do siebie, zgniatając kartkę - Takie... - Dodała, skupiając cała swoją uwagę na planie budowy lisa - Skomplikowane - Westchnęła, ostatecznie chowając kawałek papieru do kieszeni.

River weszła po schodach i skierowała się w stronę swojego pokoju. Gdy dotarła do pomieszczenia znajdującego się na końcu korytarza, otworzyła drzwi i będąc już w pokoju, rzuciła się na łóżko. Dziewczyna nawet nie poczuła, kiedy powieki same się jej zamykają. Przez chwilę nawet próbowała powstrzymać się od zaśnięcia, ale nie dała rady i już po kilku minutach zapadła w sen...

- Widziałaś już go? jest niesamowity - Głos małej dziewczynki, rozniósł się po całej sali - Musisz podejść bliżej inaczej go nie zobaczysz - Mała, złapała jakąś starszą kobietę za rękę, po czym zaczęła ciągnąć ją w stronę sceny. Wysoka postać miała zamazaną twarz, dlatego trudno było stwierdzić kim ona może być - Chodź szybciej - Odrzekła wesoło, przyspieszając kroku.

River przez chwilę stała w miejscu, przyglądając się pomieszczeniu, w którym się znajduje. Ciemne ściany zaklejone plakatami, które w teorii miały być radosne, zabawki walające się po zabrudzonej podłodze i zapach pizzy unoszący się w powietrzu. Brunetka dopiero po chwili ruszyła przed siebie, a dokładniej za małą dziewczynką, która stała już przy scenie. Obok niej znajdowały się także inne dzieci, które tak jak ona wpatrywały się w jeszcze pustą scenę. Nagle zza kurtyny zaczął wynurzać się czyiś pyszczek. Zaciekawiona River zrobiła jeszcze kilka kroków do przodu i zatrzymała się dopiero wtedy, kiedy postać całkowicie się pokazała. Ten długi czerwony ogon, dziury na ciele, hak zamiast dłoni i podłużny pyszczek.

Animatron stał spokojnie ze spuszczoną głową, a wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku. Kiedy robot zaczął powoli się poruszać, dziewczyna cofnęła się, w obawie, że coś zaraz się stanie. Jednak lis pomachał tylko kilka razy swoim hakiem, a dzieci stojące obok sceny zaczęły się śmiać i wesoło skakać wokół podwyższenia. River uśmiechnęła się do robota, a ten w odpowiedzi kilka razy zawarczał tak jak pirat...

I wtedy dziewczyna się obudziła. Nie wiedząc czemu spodziewała się, że znowu obudzi się z krzykiem lub drgawkami, ale tym razem było inaczej. Brunetka usiadła na łóżku, po czym wyjęła z kieszeni pogniecioną kartkę i ponownie się jej przyjrzała.

- Nie dam cię tak łatwo zniszczyć - Szepnęła do narysowanego lisa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro