Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Delikatnie stąpając po ciemnozielonej trawie z wiklinowym koszykiem w prawej ręce, błąkała wzrokiem po ponurym lesie. Co jakiś czas zatrzymywała się, by zerwać kilka kolorowych kwiatów, które później wręczała swojemu tacie. Kiedy zerwała już ostatniego, złapała mężczyznę za rękę i tanecznym krokiem pobiegła przed siebie. Po chwili obydwoje jednak zwolnili. Ośmioletnia dziewczynka usiadła na niewysokim pniu ściętego drzewa i wymachując nogami zaczęła wyjmować z koszyka kwiatki.

- Jeden... Dwa... Trzy... - Liczyła na głos, by sprawdzić ile tym razem udało się ich nazbierać - Cztery... Pięć... Sześć - Dalej liczyła, nie zwracając uwagi na otaczający ją las, w którym mogło czaić się niebezpieczeństwo. I wtedy przestała liczyć. Spojrzała swoim wzrokiem na żółtego kwiatka, którego trzymała w malutkiej dłoni, po czym go zgniotła - Pięć - Odrzekła i wzięła do ręki kolejną roślinę, ponownie ją zgniatając - Cztery... Trzy... Dwa - Wtedy w jej dłoni został ostatni kwiat - Tatusiu, czy one umarły? - Zapytała, unosząc swój wzrok.

- Nie skarbie - Odpowiedział spokojnym głosem, podchodząc do córki - Teraz są tam gdzie mama - Dodał siadając obok niej i głaszcząc ją po głowie. River uśmiechnęła się do ojca, jednocześnie zgniatając ostatniego kwiatka.

- Niech ten też będzie szczęśliwy - Odpowiedziała, po czym zeskoczyła z pnia, biorącą do ręki koszyk - Mogę iść pozbierać - Zapytała robiąc słodką minkę.

- Tylko nie odchodź daleko - Odrzekł troskliwym głosem.

Dziewczynka przytuliła się do ojca, po czym w mgnieniu oka zniknęła z jego pola widzenia. Mimo tak młodego wieku bardzo dobrze znała ten las. Przychodziła tu w każdą sobotę, po śmierci swojej mamy. River po jej śmieci nie poczuła smutku, a pustkę, którą starał się wypełnić jej ojciec. Ośmiolatka nigdy sama z siebie nie wspominała o zmarłej matce. To zawsze on zaczynał niepotrzebnie temat.

Brunetka zaczęła zrywać kwiaty i coraz bardziej oddalać się od miejsca gdzie znajdował się jej ojciec. Z każdym to kolejnym krokiem wchodziła w głąb ciemnego lasu, w pogoni za nowymi roślinami z których mogłaby zrobić wianek, czy bukiet. Im dalej szła, tym bardziej zapominała o czekającym na nią ojcu, który na pewno teraz się martwił. River zatrzymała się dopiero wtedy, gdy przed nią pojawiła się wąska dróżka. Dziewczynka odwróciła na chwilę głowę, by zobaczyć jak daleko jest od taty, po czym znowu ją odwróciła tym razem kierując wzrok na drogę. Nie musiała się długo zastanawiać, by stwierdzić, że chce iść wąską ścieżką. Ruszyła przed siebie, tym razem wolnym krokiem, rozglądając się dookoła. Jako dziecko była bardzo ciekawska, a widok nieznajomej drogi sprawił, że dziewczynka na chwilę zapomniała o całym świecie. Musiała sprawdzić co znajduję się na końcu.

Szła... Szła... Szła, wydawać by się mogło, że końca nie było widać. Zniecierpliwiona ośmiolatka, stwierdziła, że lepiej będzie się zawrócić, jednak tego nie zrobiła. Wykonała jeszcze kilka kroków, aż w końcu dotarła do celu. Znalazła się na przeciwko opuszczonego, bardzo starego budynku. Całe te miejsce okrywał półmrok, ponieważ w tej części lasu słońce niestety nie docierało. Budynek był bardzo duży z pozabijanymi szybami oraz drzwiami. Ściany pokryte były brudem, a drzewa i krzewy rosnące obok, wchodziły na budynek, tym samym lekko go zasłaniając.

River odstawiła wiklinowy koszyczek na ziemię, nie odrywając wzroku od budynku. Dziewczynka podeszła bliżej, a gdy znalazła się przed zabitym deskami oknem, swoimi małymi dłońmi przejechała po ścianie. Spojrzała w małą szparę w szybie, a jej oczom ukazały się zniszczone stoły, krzesła, dekoracje. Na przeciwko znajdowało się podwyższenie, robiące za scenę, na której stał ktoś wysoki z opuszczoną głową, jednocześnie trzymając w wielkiej dłoni mikrofon. Obok postaci znajdował się jeszcze ktoś inny. Ten również miał opuszczoną głowę, a w dłoniach trzymał starą gitarę. Przerażona cofnęła się kilka kroków i nagle poczuła, że ktoś łapie ją za ramię. Na całe szczęście był to tylko jej zmartwiony ojciec.

- Mówiłem ci, żebyś nie odchodziła za daleko - Wetchnął, łapiąc dziewczynkę za rękę i prowadząc w stronę domu. Ta jednak jeszcze na chwilę odwróciła się w stronę opuszczonego budynku na którym widniał napis Freddy Family Dinner.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro