IV. Nowy Towar, cz. 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Łaźnia znajdowała się w osobnym budynku kompleksu pałacowego, do którego prowadziły dwa schodki. Była to prostokątna budowla opleciona łukowato zwieńczonymi arkadami, zaś jej wnętrze wypełniał rozległy zimny basen i kilka stanowisk z wannami, pod którymi można było napalić, by podgrzać wodę. Jej ściany wyłożono kolorowymi płytkami azulejo, układającymi się w wymyślne motywy roślinne z dominacją róż i winorośli. Po całym pomieszczeniu pełzał poszum pomp wymieniających wodę w basenie, a powietrze było ciepłe i wilgotne.

- Rozpal ogień pod wanną - polecił Anieli Zahir. - Potem się odwróć, żebym mógł się rozebrać, i jak będę już w wodzie, podaj mi mydło i olejki.

- Jasne - odparła dziewczyna przez zaciśnięte zęby. Żałowała, że nie wzięła szpili ze sobą, łatwo byłoby jej zabić przeciwnika siedzącego w wannie.

Chwilowo w łaźni nie było nikogo oprócz Zahira i Anieli. Książę usiadł na ławeczce opodal wanny i melancholijnie przypatrywał się niewolnicy, która krzątała się wokół paleniska. Napełniła wannę wodą z pompy na końcu pomieszczenia, po czym rozpaliła ogień. Niedługo później woda stała się przyjemnie ciepła.

Zahir podniósł się z ławeczki i zaczął się rozbierać. Z ulgą zrzucił z siebie przepoconą galabiję i turban, po czym wskoczył do wody. Przymknął oczy z rozkoszą, czując, jak ciepło rozluźnia jego mięśnie i zmywa z niego zmęczenie z całego dnia.

Aniela podała mu mydło i olejek zapachowy z pomarańczy, unikając jego spojrzenia. Zahir uśmiechnął się w podziękowaniu i zaczął się szorować, przy okazji dolewając do wody aromatyczną substancję. W pewnej chwili spojrzał na swoją służącą, chcąc zacząć rozmowę, ale zobaczył, że stoi obrócona tyłem do niego. Wpatrywała się intensywnie w północną ścianę, jakby chciała przejrzeć ją na wylot. Zahir ze zdziwieniem zrozumiał, że patrzy w stronę Mekki - dopiero po chwili uświadomił sobie, że myśli dziewczyny popłynęły prawdopodobnie jeszcze dalej na północ, aż do stepów Ukrainy. Wiele by oddał za to, by się dowiedzieć, co kłębiło się pod burzą jej rudych loków.

Chwilę później drzwi do łaźni otworzyły się i weszła przez nie Aisha. Miała na sobie lekką suknię kąpielową i czerwony nikab z prześwitującym kwefem, a za nią szły dwie służące w białych hidżabach.

- Przygotujcie mi kąpiel - zażądała. Zahaczyła spojrzeniem o niezasłoniętą wannę Zahira i skinęła mu głową na powitanie. - Miłego wieczora, Effendi.

- Tobie również, Aisho - odpowiedział książę.

Podczas gdy służące przygotowywały kąpiel, żona Karima podeszła do Zahira i Anieli i oparła się nonszalancko o ścianę.

- Ty musisz być tą dziewczyną, którą emir kupił dla Zahira - stwierdziła, patrząc na Anielę. Zahir pospiesznie przetłumaczył jej słowa na polski.

- Owszem - przytaknęła Polka, a Zahir znów posłużył za tłumacza.

- Nowa niewolnica Karima zna cię bardzo dobrze. Przyjaźniłyście się, prawda?

- Zgadza się - odparła dziewczyna ostrożnie.

- Więc niech tak pozostanie - oznajmiła Aisha. - Masz wstęp do komnat moich i Karima o każdej porze dnia i nocy. Nie chcę utrudniać ci kontaktów z przyjaciółką.

Aniela była zbyt zdezorientowana, by coś odpowiedzieć. Zamiast niej odezwał się zatem książę:

- Dziękuję, Aisho. Jesteś łaskawa. Przekaż Nasirze, że ona również jest zawsze mile widziana w moich komnatach.

Aisha skinęła głową, a następnie przeszła za zasłonę, ponieważ służące zawołały do niej, że kąpiel gotowa. Aniela odprowadziła ją zaszokowanym spojrzeniem.

- Šukran* - zawołała za nią słabo, mając nadzieję, że jej akcent nie jest zbyt ciężki, żeby się ją dało zrozumieć.

- Afwan** - odpowiedziała Aisha, nie obracając się za siebie.

Wkrótce później Zahir zakończył kąpiel. Aniela podała mu ręcznik i znów się odwróciła, by mógł się wytrzeć i przebrać w świeżą koszulę nocną. Następnie zgasiła ogień i wylała wodę, po czym wyszła w ślad za swoim właścicielem na dziedziniec.

Słońce właśnie zachodziło i jego pomarańczowa poświata tańczyła na wodzie szemrzącej w fontannie na środku dziedzińca, zmieniając ją w płynne złoto. Po jego południowej stronie ciemnozielony zmrok oplatał niczym mgła swoimi mackami gąszcz cyprysów, za którym zaczynał się pałacowy ogród. Słowiczy Pałac błyszczał ciepłym pomarańczem, sprawiając niezwykle przyjazne wrażenie. Obie osoby idące przez dziedziniec wiedziały jednak, że to tylko ułuda.

- A ja gdzie mam się umyć? - zapytała Aniela.

- Na sąsiednim dziedzińcu jest pompa - odparł książę. - Z niej korzysta służba. Leć, odśwież się. W sąsiednim budynku, długim i parterowym, poproś o świeże ciuchy. Dostaniesz coś na przebranie.

- Pompa - powtórzyła dziewczyna bez przekonania. - No nic, w takim razie do zobaczenia.

Rozdzielili się, Zahir ruszył w stronę mieszkalnej części pałacu, a Aniela - do wskazanej pompy. Miło było się odświeżyć, ale kiedy tryskała na nią lodowata woda, nie potrafiła nie wspominać gorących kąpieli, jakich zażywała w Ostrogach. Tam miała służących i status, tu zaś sama stała się poniewieraną służką... Od kolejnego ataku histerii powstrzymała ją tylko świadomość, że już tego wieczora heretycki książę zginie.

Odebrała świeży nikab i abayę ze wskazanego budynku, który okazał się magazynem, po czym wróciła do komnat Zahira. Zastała go siedzącego przy księdze i stawiającego kolejne znaczki na jej stronach - mimo blokady twórczej udało mu się napisać kolejną strofę Sagi o Amirze. Na jej widok uśmiechnął się, odłożył pióro i zamknął księgę.

- Poprawiłem trochę twoje posłanie, mam nadzieję, że będzie ci wygodnie - powiedział. Aniela zbladła; czy to znaczyło, że podniósł jej nikab? I wyczuł schowaną w nim szpilę? Ale wtedy chyba by się tak nie uśmiechał.

- Dziękuję, Zahir - odpowiedziała. Książę wstał z poduszki i podszedł do niej łagodnym krokiem.

- Będziesz musiała nauczyć się arabskiego, żeby tu przetrwać - powiedział. - Wiem, że nie chcesz, ale to jedyny sposób.

- Język niewiernych - wyszeptała z odrazą.

- Słyszałaś kiedyś o tym, że powinno się znać język wroga? Potraktuj to w ten sposób. Jeśli kiedyś coś mi się stanie albo mnie nie będzie, a ty będziesz potrzebowała pomocy, musisz umieć się dogadać.

- Uniknęłam splugawienia waszymi ciałami i religią. Nie zamierzam dać splugawić mojego umysłu waszym językiem.

Książę westchnął i opuścił ramiona z rezygnacją. Znał ten rodzaj uporu - tym samym odznaczał się jego ojciec względem wszelkich inności, czy to niewiernych, czy Turków, czy niższych warstw społecznych.

- Twoja dusza jest już splugawiona czymś o wiele gorszym - mruknął.

- Co takiego?

- Wszyscy muzułmanie, którzy zapamiętale mordują niewiernych i łapią w niewolę ich kobiety, myślą dokładnie tak samo, jak ty. Tylko że ty jesteś po drugiej stronie barykady.

Twarz Anieli eksplodowała czerwienią, a usta zacisnęły się z wściekłości.

- Jak śmiesz mnie do nich porównywać!

- Założę się, że gdybyś dostała broń do ręki, mogłabyś zabić muzułmanina bez żadnych skrupułów, nawet takiego, który nic ci nie zrobił. Tylko dlatego, że jest innego wyznania.

Dziewczyna gwałtownie odwróciła wzrok i zamilkła. Zahir delikatnie położył dłoń na jej ramieniu, najwyraźniej nieświadom jej zamiarów.

- Wcale nie musi tak być - szepnął. - Możesz nauczyć się miłosierdzia, którego tak bardzo pragnął twój Bóg. Tak samo, jak ja się nauczyłem.

- Nauczyłeś się miłosierdzia? To niby dlaczego jestem twoją niewolnicą? Miłosierni nie kupują ludzi!

- Już mówiłem, dostałem cię za karę.

- Też mi kara!

- Uwierz mi, że tak! - Zahir uniósł lekko głos. - Nie podobał mi się sposób, w jaki mój ojciec i bracia traktowali niewolników. Widziałem w nich ludzi, oni widzieli narzędzia. Maltretowali ich za najmniejsze przewinienia. Nie życzyłem sobie nikogo posiadać, ale mój ojciec postanowił, jak to ujął, pokazać mi, jak to jest mieć na własność człowieka i znosić z jego strony nieposłuszeństwo. Dlatego kazał Hassanowi dać mi najbardziej nieposłuszną dziewczynę.

Aniela zaniosła się piskliwym chichotem, gdy zrozumiała, że została uznana za najbardziej nieposłuszną.

- Mówisz prawdę? - spytała.

- Absolutnie. Nigdy nie miałem i nie chciałem żadnego osobistego niewolnika.

Dziewczyna przyjrzała mu się nieco zmienionym wzrokiem. Książę odpowiedział jej lekkim uśmiechem.

- Późno już, pora iść do spania - stwierdził. Aniela pokiwała głową na znak zgody. - Pomodlę się, ty pogaś świece oprócz tej koło mojego łóżka.

Aniela spełniła polecenie, po czym po omacku doszła do swojego posłania. Znalazła na nim nieruszony nikab - wewnątrz wciąż znajdowała się szpila ze złotym guzem.

Książę tymczasem wszedł do swojej alkowy i rozłożył dywanik modlitewny. Dziewczyna spojrzała na niego z zainteresowaniem. Klęcząc, bił pokłony i wymawiał niezrozumiałe słowa. Rozpoczął modlitwę od znanego jej "Bismillah al Rahman al Rahim", później skłonił się i, szepcząc, obrócił głowę w prawo, następnie w lewo. Wykonał gest obmycia twarzy rękami, następnie wystawił otwarte dłonie przed siebie, jakby podtrzymywał nimi niewidzialną tacę na wysokości swojej piersi, i wygłosił nieco głośniejszą modlitwę po arabsku. Gdy skończył, znów wykonał gest obmycia twarzy, po czym wstał i złożył dywanik. Aniela śledziła wzrokiem jego ciemną sylwetkę, gdy kładł się na łożu i gasił samotną świecę.

Zahir opadł na miękką pościel i przykrył się kocem po szyję. Lubił ciepło, a noce w pustynnym mieście bywały wyjątkowo zimne. Przymknął oczy, ale nie mógł zasnąć. Nie zamierzał zresztą; nasłuchiwał uważnie wszelkich dźwięków otoczenia. Poprawiając koce przeznaczone dla niewolnicy, zauważył fragment złotej szpili wystający spod nikabu. Doskonale wiedział, co go czeka. Umiał się obronić, dlatego postanowił nie robić nic, póki Aniela go nie zaatakuje. Chciał jej bowiem dać szansę zrezygnować.

Sekundy upływały powoli, jakby brodziły w gęstym bagnie ciszy. Gdzieś w oddali krzyknął jakiś paw, prawdopodobnie w ogrodzie pałacowym. Wreszcie, twarz Zahira owionął podmuch powietrza, którego jedynym źródłem mogło być poruszenie zasłony oddzielającej alkowę od reszty pokoju sypialnego. Uchylił nieznacznie powieki; Aniela stała nad nim, odrobinę tylko ciemniejsza od mroku za jej plecami.

Zahir oddychał głęboko, udając, że śpi. Nie poruszył się, choć jego umysł krzyczał, że musi natychmiast interweniować, inaczej zginie. Zmusił sam siebie, by trwać w całkowitym bezruchu, rozluźniony. Czas, który wcześniej zdawał się mijać niesamowicie powoli, teraz niemal zupełnie stanął w miejscu.

A ona wciąż stała, przez jedną i następną wieczność. Uniosła rękę ze szpilą, ale nie wykonała ciosu. Tkwiła tak jeszcze przez kilkanaście sekund, aż wreszcie opuściła rękę i odwróciła się. Powoli, z opuszczoną głową, wyszła z alkowy, zasunęła za sobą zasłonę i położyła się spać. Zahir uśmiechnął się znów i przewrócił na drugi bok, tyłem do swojej niewolnicy. Po kilku sekundach zapadł w sen.

***

- Allahu akbar! Ashadu ana la ilaha illa'llah! Ashadu ana la ilaha illa'llah! Ashadu ana Muhammadan rasulu'llah! Ashada ana Muhammadan rasulu'llah! Hajja 'ala'-l-salat! Hajja 'ala'-l-salat! Hajja 'ala'-l-falah! Hajja 'ala'-l-falah! Allahu akbar, Allahu akbar! La ilaha illa'llah!

Hałaśliwe wezwanie dobiegające z minaretu przy pałacowym meczecie wyrwało Anielę ze snu. Dziewczyna ziewnęła i przesunęła zaspanym spojrzeniem po zasłonie alkowy - przez szparę pomiędzy materiałem a futryną dostrzegła Zahira, który znów modlił się na dywaniku. Był wczesny ranek, ptaki śpiewały jak szalone, akompaniując pieśni muezzina.

"To bardzo rozmodlony naród" pomyślała Aniela. W następnej chwili zreflektowała się - kiedy ona sama ostatnio zmawiała pacierz? U Tatarów modły do chrześcijańskiego Boga były zabronione, z czego ona i Aldona nic sobie nie robiły, regularnie zbierając baty za odmawianie "Pater Noster". Przestały się modlić, kiedy zaczęły planować ucieczkę, bowiem chciały zmylić przeciwników. Ucieczka nie udała się, Aldona zmieniła wiarę, a Aniela... Aniela nie wróciła do modlitwy. Miała na głowie zbyt wiele rzeczy, by jeszcze do tego dbać o swój rozwój duchowy.

Pospiesznie wygrzebała się z kocy i uklękła na podłodze. Przeżegnała się z namaszczeniem, zmówiła kilka typowych modlitw i poprosiła Boga, aby dał jej siłę i możliwość powrotu do domu. Jak zwykle, nie było odpowiedzi - teraz jednak bolało ją to o wiele bardziej niż wtedy, kiedy modliła się w swoim pokoju w Ostrogach. Czasem wydawało jej się, że dostaje jakieś odpowiedzi na coniedzielnej mszy w kościele, ale te czasy wydawały się tak odległe, jakby należały do innego życia. Tu, gdzie była teraz, nie było kościołów. I być może już nigdy miała żadnego nie zobaczyć.

Przeżegnała się, kończąc modlitwę, i spojrzała na alkowę. Cofnęła się lekko z zaskoczenia, gdy zobaczyła, że książę jej się przygląda.

- O co prosiłaś swojego Boga? - zapytał.

- O siłę i możliwość powrotu do domu. A ty?

- O to, co zwykle. O pomyślność dla mnie i mojej rodziny. Oraz o miłosierdzie dla mojego ojca.

Aniela pokiwała głową.

- Jesteś dobrym człowiekiem - wykrztusiła.

- To dlatego mnie nie zabiłaś?

Cofnęła się o krok z przerażeniem. Oblicze Zahira było wciąż łagodne i uśmiechnięte, ale w oczach czaił się pewien chłodny smutek.

- Wiedziałeś?

- Znalazłem szpilę, kiedy poprawiałem ci posłanie.

- Więc czemu nic nie zrobiłeś?

- Chciałem dać ci szansę. Zobaczyć, co zrobisz, kiedy się dowiesz, dlaczego zostałaś kupiona.

Aniela zacisnęła zęby; czuła się upokorzona. Sądziła, że odstąpienie od zamiaru zabicia księcia było jej własną decyzją, tymczasem okazało się, że Zahir poddał ją próbie.

- Nie bałeś się? - spytała.

- Bałem. Ale sądziłem, że mogę się obronić. W końcu jesteś kobietą.

- Zdziwiłbyś się - odparła. - Zostałam wychowana jak chłopak.

- Wiem. Ale wciąż jesteś kobietą, do tego osłabioną po długiej podróży. Tak czy inaczej, cieszę się, że tego nie zrobiłaś. Być może jeszcze jest dla ciebie szansa.

- Nie zamierzam przyjmować twojej religii - warknęła.

- Nie każę ci - odpowiedział Zahir. - Chcę tylko, żebyś nie zniszczyła sama siebie. Skoro jesteś ostatnią ze swojego rodu, szkoda by było, żebyś skończyła w haremie jakiegoś starca. A to by cię czekało, gdybyś mnie zabiła.

Dziewczyna spuściła głowę.

- Przepraszam - powiedziała cicho, niemalże wbrew sobie.

- Przyjmuję. Teraz podaj mi ubrania z garderoby.

Aniela przyniosła Zahirowi świeżą galabiję, pas i turban, po czym wyszła do czytelni, żeby mógł się przebrać. Znów siadła nad otwartą księgą z niedokończonym poematem. Ciekawiło ją, co takiego pisał jej właściciel, ale nie umiała tego odczytać.

- Jeśli chcesz poznać treść tej sagi, będziesz musiała nauczyć się arabskiego - powiedział książę, wchodząc do pokoju.

- Nauczysz mnie?

- Z wielką chęcią. Kiedy tylko wrócę ze śniadania, możemy zacząć pierwszą lekcję.

Aniela skinęła głową. Przyjęła już do wiadomości, że w końcu będzie musiała poznać arabski. Równie dobrze mogła się zacząć go uczyć już teraz.

Po chwili do drzwi wejściowych do komnat zapukał Mehmet, aby wezwać księcia na śniadanie. Tym razem zrobił to na czas, dzięki czemu mógł uniknąć chłosty.

- Idę - oznajmił Zahir. - Ty zjedz coś w stołówce dla służby. I postaraj się tym razem nie zaplanować żadnej zbrodni, kiedy zostawię cię samą!

*Dziękuję

**Nie ma za co

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro