Rozdział 005

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


***

-Kiedy mi w końcu przedstawisz swojego ukochanego?

Magda Miłosz siedziała wygodnie na łóżku u Marty i obserwowała szykującą się na randkę przyjaciółkę. Od kiedy Marta zaczęła spotykać się z tajemniczym chłopakiem zrobiła się bardzo tajemnicza i nie wiele mówiła.

Magda doceniała sekrety przyjaciółki, ale było jej również przykro. Dawniej dzieliły ze sobą wszystkie sekrety i tajemnice, chociaż ona sama miała przed nią sekrety. Kilka razy próbowała porozmawiać z przyjaciółką o Patryku, ale nie miała do tej pory odwagi. Nie wiedziała jak zareaguje jej przyjaciółka na jej uczucia. Po za tym Patryk od dłuższego czasu unikał jej towarzystwa.

- Może niedługo będzie dobra okazja. – Marta uśmiechnęła się tajemniczo wybierając tym razem czarną sukienkę. Lubiła się stroić dla Filipa. Wiedziała, że podoba mu się w tych ubraniach, które wybierała dla siebie. Nie chciała też wyglądać zbyt wyzywająco aby sobie czegoś nie pomyślał. – Nie wiele wiem o nim. – przyznała jej cicho. – Filip jest strasznie tajemniczy. Nie wiele o sobie mówi a ja nie naciskam. – przysiadła się na łóżku obok przyjaciółki i szczotką zaczęła rozczesywać długie włosy. Wydawała się kompletnie nieobecna. – Wiesz jacy są moi bracia. O Kamila się nie martwię, ale gorzej jest z Patrykiem. Może nie zaakceptować Filipa. Sebastian był ich przyjacielem i łatwiej im było przymknąć oko na fakt, że jesteśmy razem. Teraz może być gorzej. – Niestety Magda wiedziała, że Marta mówiła prawdę. Zbyt dobrze znała Patryka aby myśleć, że mogłoby być inaczej a po śmierci Radka zmienił się na gorsze. Nie rozumiała tego i martwiła się. Czuła, że celowo oddala się od niej a to bolało.

- Masz racje. – przytaknęła jej w końcu.

Wiedziała, że jeszcze przyjdzie czas na szczerą rozmowę. Na razie postanowiła pozwolić cieszyć się prywatnym szczęściem przyjaciółki. Po przejściach z Sebastianem o których jej opowiedziała zasłużyła na to. Najgorsze było to, że Łajecki się nie poddawał. Usilnie próbował zmusić ją do powrotu. Na szczęście Marta się nie poddawała i nie miała zamiaru wybaczyć chłopakowi. Najwyraźniej tajemniczy Filip pojawił się w odpowiednim momencie. – Spotkamy się jutro wieczorem? – spytała widząc, że przyjaciółka była już gotowa do wyjścia. Zabrała jeszcze torebkę i telefon.

- Filip napisał, że chwilę się spóźni gdyż zgubił gdzieś telefon. Dla mnie to lepiej. Przygotuje mu niespodziankę. – Marta uśmiechnęła się na samą myśl o dzisiejszym spotkaniu.

Obie przyjaciółki pożegnały się przed domem. Dziewczyna niczego złego się nie spodziewała. Zanim jeszcze dojechała na Pragę Filip zadzwonił do niej z telefonu mamy i przyznał, że wciąż poszukuje telefonu, ale jeśli go nie znajdzie to przyjedzie bez niego. Marta zapewniła, że nie musi się nigdzie spieszyć. Mieli przed sobą całą noc. Pierwsze zajęcia zaczynała dopiero w przyszłym tygodniu i miała na razie dużo wolnego. Mogła go zatem wykorzystać spotykając się z Filipem. On również wspominał coś o powrocie na studia, które musiał rzucić przez chorobę. Nie wiele jednak jej o tym mówił. Pomyślała, że przyjdzie jeszcze czas na zwierzenia. Dopiero się poznawali i mieli przed sobą mnóstwo czasu a przynajmniej miała taką nadzieje. Na miejsce zajechała bez żadnego problemu. Niestety uliczka była trochę zatłoczona i wolne miejsce znalazła dopiero parę przecznic dalej. Nie narzekała. Pogoda była przyjemna i spacer jej się przydał. Wciąż nie mogła uwierzyć, że miała klucze do domu Filipa. Sebastian nawet nie chciał o tym myśleć. Bardzo cenił swoją prywatność, ale w końcu odkryła dlaczego. Wciąż nie mogła ochłonąć przez to, że ją zdradzał. Na szczęście Filip był całkiem inny. Jemu mogła zaufać. Gdyby było inaczej nie oddałaby mu swojego dziewictwa. Łączyła ich coś więcej niż zwykła rządza. Uśmiechnęła się do własnych myśli i przekroczyła próg do skromnego mieszkanka Filipa. W chwili, gdy zrobiła pierwszy krok poczuła dreszcz ogarniającego ją niepokoju. Nie rozumiała tych przeczuć. Nie powinna się przecież obawiać. To był dom Filipa. Tu powinna czuć się bezpiecznie. Zapaliła światło w przedpokoju i rozejrzała się dookoła. Mieszkanie składało się z dwóch niewielkich pokoików i saloniku połączonego aneksem kuchennym. Do tego była jeszcze łazienka z oddzielną ubikacją. Wszystko urządzone w bardzo gustownym acz trochę staroświeckim sposobie. Podejrzewała, że chłopak musiał odziedziczyć po kimś mieszkanie i nie miał kiedy go urządzić. Nie rozumiała tego, ale coś ją niepokoiło. Jakiś szept w głowie nakazywał jej aby opuściła to mieszkanie. Zignorowała go i ruszyła w stronę kuchni po drodze ściągając z siebie kurtkę.

Ledwie się w niej znalazła a poczuła jak czyjaś ręka zakrywa jej usta. Próbowała się szarpnąć, ale jej własne ręce zostały boleśnie unieruchomione. Poczuła kajdanki zapinające się na jej nadgarstkach. Chciała krzyknąć ale ręka uniemożliwiała jej to. Była całkowicie bez szans na wydostanie się stąd. Napastnik zaprowadził ją do sypialni, gdzie z Filipem spędzali upojne chwile. Z niedowierzaniem wpatrywała się w jego brata. Takiego ciosu się nie spodziewała.

- Witaj piękna. – Adam Chojnacki uśmiechnął się lubieżnie przeciągając na łóżku. W ręku trzymał papierosa z którego unosił się niezbyt przyjemny dym. Brutalnie usadzono ją na krześle naprzeciw niego. – Nie sądziłem, że mój brat dobrze zabawia się w Twoim towarzystwie. Gdybym wcześniej wiedział to poprosiłbym go o przysługę. Zawsze sobie pomagamy. – Poczuła jak zalewa ją fala wstrząsu.

Filip był bratem Adama. Nie mogła w to uwierzyć. Wpatrywała się w Chojnackiego jakby widziała go po raz pierwszy w życiu.

- Jesteś bratem Filipa? – wykrztusiła z niedowierzaniem wpatrując się w niego. Z trudem hamowała łzy rozczarowania.

To dlatego chłopak nie mówił jej o sobie. Gdy tylko ją poznał wiedział, kim była. Poczuła się oszukana i rozczarowana.

- Naturalnie, że tak. – Adam uśmiechnął się chytrze. Zadrżała, gdy do niej podszedł. Szrama na jego policzku zagoiła się, ale on nie wybaczył jej zniewagi. Widziała to w jego oczach. Przez przypadek zrobiła sobie całkiem potężnego wroga z którym sama w pojedynkę nie miała szans walczyć. Z własnej głupoty po raz kolejny znalazła się na jego łasce. – Wyzdrowiał i stał się pełnoprawnym członkiem naszej rodziny. Gdy powiedział mi, że się z Tobą spotyka pomyślałem, że to dobry pomysł. Mam nadzieje, że dał Ci dużo satysfakcji. Filip to młokos, ale z tego co wiem szybko się uczy. Kobiety zawsze do niego lgnęły. – zadrżała, gdy ręką dotknął jej włosów. To wszystko było ukartowane. Cały ten związek z Filipem. Jej ucieczka. Gdyby Adam nie pozwolił jej na to nie udałoby się wyjść jej cało. Jak mogła być tak ślepa i naiwna. Dlatego wtedy nie odwieźli jej do szpitala tylko zawieźli do domu. On wszystkim dyrygował a ona mu się tak po prostu dała prowadzić. Patryk miał racje. Chwilami była prawdziwą idiotką.

- Co zamierzasz ze mną zrobić? – spytała starając się aby jej głos nie drżał.

Za kilka dni miała zeznawać w sprawie śmierci Radka i była bardzo ważnym świadkiem w sprawie. Oboje o tym wiedzieli. I wiedziała też, że Adam za wszelką cenę nie chce iść do więzienia.

- Dokładnie to samo, co zamierzałem na samym początku. – Na jego twarzy znów pojawił się ten sam uśmiech. – Jednak najpierw postanowiłem podzielić się z moim bratem. Jestem pewien, że Filip będzie zachwycony niespodzianką. Z pewnością znudziła mu się już zabawa z Tobą. – Zachowywanie godności w obecnej sytuacji przychodziło jej z wielkim trudem. Adam doskonale o tym wiedział i wspaniale bawił się w upokarzanie dziewczyny. Nie mogła dać mu tej satysfakcji, ale nie umiała inaczej. Łzy bólu z powodu całej sytuacji same spływały jej po twarzy.

Zgrzyt w zamku uświadomił im pojawienie się Filipa. Niczego nie spodziewający się chłopak przemierzał przedpokój i kierował się prosto w stronę sypialni. Był nieco zły z powodu zagubionego telefonu, ale na szczęście miał zapasowy.

- Marta jesteś? – zawołał dziewczynę w momencie, gdy Adam sam zatkał jej ręką usta. Próbowała krzyknąć, ale ścisnął ją mocno.

Gdy tylko wszedł do sypialni zatrzymał się z zaskoczeniem wpatrując w nich z niedowierzaniem.

- Niespodzianka. – zawołał Adam wciąż podtrzymując dziewczynę w której oczach widoczna była pogarda i strach.

Filip zaklął wściekle. Nie spodziewał się tego. Wszystko zrozumiał, gdy zobaczył Jakuba Rodaka stojącego obok. Prócz niego było jeszcze dwóch chłopaków, których nie znał.

- Do diabła! Wypuść ją. – zagrzmiał z trudem panując nad własną wściekłością. Zakłuło go w sercu, ale starał się nie dać tego po sobie znać. Bezpieczeństwo Marty było dla niego najważniejsze. Musiał wyciągnąć ją z rąk brata zanim stanie się jej coś złego. Nie wybaczyłby sobie tego. Zależało mu na tej dziewczynie bardzo.

- Och braciszku to mały prezent dla Ciebie. – Adam rzucił Martę w jego objęcia. Złapał ją zanim zdołała się przewrócić. Drżącą dziewczynę przytulił do siebie mocno. – Słyszałem, że harda z niej sztuka a Tobie przyda się taka kobieta. Gdy już z nią skończysz my czekamy w kolejce. – odsunął się aby zrobić dostęp do łóżka. Filip poczuł jak targa nim wściekłość. Z trudem opanował się aby nie rzucić się na brata. Nie był tak silny i wiedział, że przypłaciłby to drogo.

- Powiedziałeś, że jest moim prezentem? – wycedził przez zaciśnięte zęby ściskając Martę tak aby nie próbowała się mu wyrwać. Dziewczyna wciąż z nim walczyła a on nie chciał jej krzywdzić. – W takim razie wynoście się stąd a ja zdecyduje sam, co z nim zrobić. W końcu to moja zabawka. – był zły na siebie za te słowa. Zdawał sobie sprawę, że ją rani, ale w obecnej sytuacji nie umiał inaczej. Obiecał sobie potem, że wszystko jej wyjaśni. Miał nadzieje, że nie jest jeszcze za późno.

- Obiecałem chłopakom, że się zabawią. – Adam wskazał ręką na chłopaków, którzy nie ukrywali swojego podniecenia. Jeden z nich umięśniony mulat szczególnie nie spodobał się Filipowi. Patrzył na Martę jakby była jakimś łakomym kąskiem do zjedzenia. Intuicyjnie schował dziewczynę za siebie, chcąc ją uchronić. – Sam również nie chciałbym pozbawić się tej przyjemności.

- A więc do morderstwa chcesz jeszcze zaliczyć gwałt? – spytał chłodno Filip zatykając Marcie usta żeby nie powiedziała nic głupiego.

Adam nie był w nastroju do dyskutowania. Wyczuwał to dość wyraźnie i sam sporo ryzykował robiąc to. – Jeśli tak bardzo chcesz się z nią zabawić zagrajmy o nią. Jeśli wygram zostawiacie mi dziewczynę i wynosicie się stąd. To ja będę decydował o jej losie. Jeśli przegram... jest wasza. – z trudem wypowiedział ostatnie słowa. Nie miał pojęcia czy też dobrze postąpił. W obecnej chwili nie miał innego wyjścia.
Spoglądał na brata spod oka zastanawiając się jego intencji. Chłopak wydawał się zbyt pewny siebie, ale propozycja była uczciwa.

- W porządku. – zgodził się ostatecznie. – Zagramy w pokera. Jednak mam jedno słowo. Jeśli wygram dołączysz do nas w tej zabawie. – Filip nerwowo przełknął ślinę. Adam dobrze wiedział, co robi grając na jego uczuciach. Mimo wszystko zgodził się. Nie miał wyjścia.

- Zaufaj mi. – Zdążył wyszeptać do ucha dziewczyny, gdy Jakub Rodak kneblując jej usta zaciągnął ją do drugiego pokoju.

W sypialni ustawiono stół. Usiadł na postawionym krześle naprzeciw brata. Właśnie rozgrywał najważniejszą partię w życiu. I wiedział, że nie może przegrać.

Dzięki chorobie nie spędzał za wiele czasu uprawiając sport a znalazł inną rozrywkę.

Wraz z Kacprem spędzali długie godziny w domu grając w karty nim odkryli muzykę. Teraz ta umiejętność musiała mu się przydać. Słyszał, że jego brat był zawodowym graczem i musiał okazać się lepszy. Nie przegra tej stawki. Chodziło o dziewczynę, którą kochał. Ta myśl była dla niego wielkim, ale miłym zaskoczeniem. Znał ją od niedawna, ale zakochał się bez pamięci. Miał nadzieje, że wybaczy mu dzisiejszy incydent i wszystko, co przed nią ukrywał. Uważnie obserwował brata żałując, że nie może czytać mu w myślach. Adam zawodowo rozdawał karty z pokerową twarzą. Wydawał się też przy tym rozbawiony. Kuba włączył do tego jakąś relaksacyjną muzykę, która w rzeczywistości jeszcze bardziej podniosła atmosferę.

- Tylko nie przegraj Adam. – ostrzegł go dosiadając się do dwóch pozostałych kompanów na łóżku. – Mam zamiar zabawić się z tą dziewczyną i jeśli przegrasz nie będzie to możliwe.

- Nigdy nie przegrywam. – Zaśmiał się rozbawiony tak słabą wiarą przyjaciela. Miał teraz swoje pięć minut i miał zamiar udowodnić bratu, kto tu rządzi. Do niego należało ostatnie słowo.

***

Marta była przerażona sytuacją jaka rozgrywała się na jej oczach.

Nie spodziewała się tego wszystkiego. To miała być niewinna randka, która zakończyła się w tak dramatyczny sposób. W pokoju obok jej chłopak grał o nią w karty z własnym bratem. Nie wiedziała, co będzie lepsze. Czy świadomość, że czeka ją gwałt zbiorowy jeśli Filip przegra czy też to, co on sam miał zamiar z nią zrobić jeśli wygra. Przez cały czas drżała z niepokoju analizując sytuacje w której się znalazła. Czuła się jak bohaterka jakiegoś kiepskiego romansidła. Z pokoju dobiegały ją mocno podniesione głosy. Nie wiedziała ile czasu minęło, ale słyszała wyraźne protesty. Nie miała pojęcia ile minęło czasu. Jej całe ciało było zdrętwiałe ze strachu. Drgnęła na ruch klamki a drzwi lekko się uchyliły. Zrozpaczona przymknęła oczy nie wiedząc, czego może się spodziewać.

- Już po wszystkim. – delikatny głos Filipa wyrwał ją z otępienia. – Uwolnię Cię jak tylko mój brat stąd wyjdzie. – pokiwała głową oszołomiona wydarzeniami.

- Miałeś wiele szczęścia braciszku. – mruknął niechętnie Adam zaglądając do pokoju. Nie spodziewał się, że brat jest tak dobrym graczem. Na trzy rozdania dwa razy z rzędu padł poker. To było coś niezwykłego. Niestety dał słowo i nie należał do osób, które je łamią. Młoda Wernerowa miała dzisiaj wiele szczęścia. – Skończ z nią zabawę a gdy pojawisz się w domu porozmawiamy. – dodał na odchodnym i wyszedł zabierając ze sobą kumpli.

Dopiero wówczas została uwolniona. Nie pozwoliła mu się dotknąć. Sama rozmasowywała sobie nadgarstki. Najchętniej od razu opuściłaby mieszkanie, ale zdawała sobie sprawę, że nie pozwoli jej tak łatwo odejść.

- Okłamałeś mnie! – wykrzyknęła, gdy odzyskała dawny rezon. Zniknął gdzieś strach i pojawiła się wściekłość. Miała chęć zamordować chłopaka gołymi rękami. – Jak mogłeś zrobić mi coś takiego? – Była wściekła za własne łzy. Okazywanie słabości nie należało do jej ulubionych rzeczy, ale to był Filip. Ufała mu się. Oddała mu swoje dziewictwo a tymczasem okazał się zwykłym zdrajcą. Należał do wrogiego obozu.

- Martuś wysłuchaj mnie. – przemawiał niezwykle miękko wiedząc, że każde jego słowo może ją tylko rozdrażnić. Chciał ją objąć i przytulić, ale nie pozwoliła mu na to. Była zbyt wściekła i poruszona.

– Zabawiłeś się moim kosztem. Myślałeś, że znalazłeś sobie młodą naiwniaczkę Wernerównę, którą można wykorzystać. Od początku to planowałeś? Czy może chciałeś się podzielić ze mną ze swoim bratem i stąd ta cała gra? – Jej słowa raniły go, ale nie wiedział, że mówiła to specjalnie. Widziała jak reaguje i celowo je mówiła chcąc zranić go jak najgłębiej. Zasłużył sobie na to. Po tym wszystkim, co jej zgotował to i tak było mało. Dawno nie czuła takiej rządzy mordu jak teraz. Z trudem panowała nad sobą. Filip wyczuwał jej nastrój i był wściekły. Nie spodziewał się jednak, że zareaguje w ten sposób. Było mu bardzo ciężko. W duchu przeklinał brata za całą te chorą sytuacje w którą go wpakował. To nie było w porządku. Niestety Adam zawsze robił to, co chciał. – Po za tym Twój brat zabił mojego.

- Nie odpowiadam za czyny Adama. – westchnął zrezygnowany patrząc na nią. Czuł, że czeka go długa walka o nią, ale nie zamierzał się poddać. Po raz pierwszy zależało mu na kimś naprawdę i nie zamierzał się poddać. Marta była jego przyszłością. – Nie wiedziałem o niczym bez względu na to, co Ci powiedział. Błagam musisz mi uwierzyć. Zależy mi na Tobie i kocham Cię. To, że się wtedy spotkaliśmy było czystym przypadkiem. Nie miałem pojęcia kim jesteś dopóki mi sama nie powiedziałaś. – dodał zanim ugryzł się w język.

- Wiedziałeś kim jestem prawda? – wykrzyknęła groźnie.

Nie ruszyła się ze swojego miejsca. Stała a jej spojrzenia rzucały gromy w jego stronę. Gdyby wzrok mógł zabijać z pewnością już by leżał martwy. – Od początku to wszystko sobie zaplanowałeś. Nawet wtedy, gdy zaciągnąłeś mnie do łóżka. – ruszyła w jego stronę i próbowała go uderzyć. Podchwycił ją za nadgarstki i próbował uspokoić. Wyrywała się i szarpała. Poczuł jak znów zakłuło mu serce, ale nie poddawał się.

- Tak wiedziałem. – mówił coraz słabiej. Z trudem oddychał. Nie spodziewał się, że wydarzenia dzisiejszego dnia tak odbiją się na nim. Zdążył oprzeć się o ścianę zanim zakręciło mu się w głowie. – Jednak nie zrobiłem nic żeby Cię wykorzystać. Bałem się przyznać kim jestem, gdyż wiedziałem, że mnie zaakceptujesz. Chciałem Ci pokazać, że jestem inny niż moja rodzina. Myślałem, że zrozumiesz. – Znów zakręciło mu się głowie. Nie będąc wstanie utrzymać się na nogach osunął się na ziemię. Gniew Marty gwałtownie się zmienił. Gdy zobaczyła jego bladą twarz wiedziała, że chłopak niczego nie udaje.

- Filip... - wykrzyknęła zrozpaczona. – Filipie, co się dzieje? – drżącymi rękami sięgała po swój telefon aby zadzwonić po karetkę, ale chłopak jej nie pozwolił. Zamiast tego wręczył jej telefon, który miał zapasowy.

- Zadzwoń do doktor Wachowicz. – poprosił cichym urywanym głosem. – Powiedz jej, że czuje ukłucia w sercu. Niech przyjeżdża. – Marta posłusznie skinęła głową. Bojąc się o stan chłopaka pospiesznie wykręciła numer jego lekarki.

Sympatyczna doktorowa z uwagą wysłuchała zaleceń Marty po czym powiedziała dziewczynie jak powinna się zachować. Na szczęście Filip miał odpowiednie lekarstwa, które mu zaaplikowała. Ostrożnie przeniosła go na łóżko. Lekarka przyjechała bardzo szybko. Marta była zaskoczona jej ciepłem i serdecznością.

- Opiekuje się Filipem od dziecka. – wyjaśniła dziewczynie, gdy pół godziny później chłopak wypoczywał po dawce środków uspokajających. – Od małego miał problemy z sercem. Nie wiadomo było czy przeżyje. Nowe serce, które otrzymał bardzo dobrze się przyjęło, ale istnieje szansa, że w każdej chwili może coś pójść nie tak.

- Dzisiaj miał trochę stresów. – przyznała niechętnie rozumiejąc jak ta cała sytuacja mogła się na nim odbić. Żałowała, że nigdy jej nie powiedział o chorobie i o tym przez, co przeszedł. Domyślała się, że musiało być mu ciężko. To jednak nie zmieniało faktu kim był. Nie mogła z nim być w ten sposób. Zbudowali swój związek na kłamstwie i to by nie przeszło. A ona nie chciała żyć w ten sposób.

Wiedząc, że Filip długo się nie obudzi napisała do niego list. Wiedziała, że to nie wystarczy, ale nie zniosłaby otwartego pożegnania. Miał racje mówiąc, że był inny niż Adam, ale był Chojnackim a ona Wernerem. Ich rodziny zostały na zawsze podzielone. Nie było szans aby przetrwali razem. Wbrew temu, co mówiła nie żałowała tego, co zrobiła. Te kilka dni z Filipem odbudowały jej własne poczucie wartości. Miała nadzieje, że Filip to zrozumie. Nie chciała aby miał do niej żal. Całe szczęście, że nie rozmawiali o miłości. Wówczas z pewnością trudniej byłoby jej go opuścić. Zostawiła list i odeszła z bólem w sercu. Miała nadzieje, że czas zagoi rany. Bez Filipa u boku myślenie o przyszłości robiło się dla niej trudniejsze.

***

Dziękuje wszystkim za odwiedziny! Zapraszam do komentowania i wyrażania swoich opinii. Jestem ciekawa, co myślicie o całym opowiadaniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro