Rozdział 006

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Za wszelką cenę starał się uniknąć myślenia o niej.

Potraktował ją oschle i z brutalną szczerością dla jej własnego dobra. Magda Miłosz musiała w końcu zrozumieć, że nie był idealnym kandydatem na chłopaka dla niej. Niestety najwyraźniej jego pragnienia myślały inaczej. Wciąż pojawiała się w jego obrazie, nawiedzała go w snach. Czuł, że zaczyna wariować na jej punkcie. Nigdy jeszcze żadna dziewczyna nie zrobiła na nim takiego wrażenia. A była to przecież skromna przyjaciółka jego siostry. Znał ją od dziecka i nigdy nie reagował tak na jej widok. Tym razem wiele się zmieniło. Gdy nie odwiedzała Marty od kilku dni sam postanowił do niej pojechać. Chociażby pod pretekstem, że martwił się o siostrę. Ostatnio była pogrążona w smutku. Zniknęła gdzieś dawna radość dziewczyny. Nie wiele również jadła. Praktycznie omijała wspólne posiłki. Stara kucharka powiedziała mu, że jej porcje zostają prawie nietknięte. Miał nadzieje, że Magda czegoś się dowie więcej od niego. Jemu nie ufała na tyle aby się zwierzać. Nie dziwił się wcale. Nigdy nie był dla niej za dobry. Miał całkiem inny charakter niż Radek czy Kamil. Często mówił zanim pomyślał i to prowadziło do licznych kłótni między nimi. Idąc tak zamyślony nie zauważył kiedy dotarł pod dom Magdy. Mieszkała kilka przecznic dalej od nich bliżej niedużego marketu Tesco. Wahał się tylko chwilę, gdy postanowił ją odwiedzić. Nie krył swego zaskoczenia widokiem zaparkowanej eleganckiej hondy przed domem. Nie widział jej wcześniej. Nie krył zaskoczenia, gdy zobaczył mięśniaka, którego rozpoznał z miejsca. To był Dawid Korzyński ochroniarz z dyskoteki na Śródmieściu, gdzie bardzo często bywali. Poczuł jak ogarnia go wściekłość. Nie spodziewał się, że ona jest tak głupia. Dawid nie miał najlepszej opinii wśród kobiet. Był podobno jeszcze gorszym podrywaczem od niego. Mówiono nawet, że był oskarżony o gwałt, ale nigdy mu tego nie udowodniono. Gniewnie zacisnął dłonie w pięści i ruszył w ich stronę. Właśnie zarumieniona Magda przyjmowała komplement od niego gdy się pojawił. Zaskoczona dziewczyna spojrzała na niego i gwałtownie odsunęła się od chłopaka. Nie spodziewała się Patryka i jego widok był dla niej prawdziwą niespodzianką. Wpatrywał się w nią z taką gniewną miną, że aż się cofnęła. W takim stanie jeszcze go nie widziała.

- Nie pomyliłeś adresów Korzyński? – rzucił gniewnie w stronę zaskoczonego i zmieszanego Dawida. Magda mu się podobała i myślał aby się z nią umówić.

Nie spodziewał się tylko, że wtrąci się w to wszystko Werner. Spojrzał gniewnie na chłopaka, ale wiedział, że nie może zacząć. Wszyscy zbyt dobrze znali jego reputacje. Nie było osoby, która by z nim zadarła. I on też nie chciał. Postanowił odpuścić sobie dziewczynę. Nie była warta tego aby wszystko stracił z jej powodu.

- Masz racje chyba jednak pomyliłem. – mruknął niechętnie po czym wsiadł do samochodu i wyjechał z piskiem opon. Magda wściekła spojrzała na niego. Miała wielką chęć go zamordować.

- Zjeść nie dasz, ale sam się nie najesz. – warknęła na niego groźnie mierząc wzrokiem. Cieszyła się, że byli sami. Przynajmniej nikt nie usłyszy awantury jaka wybuchnie a była tego pewna, że wybuchnie. Atmosfera między nimi robiła się coraz bardziej napięta.

- Nie jestem psem a Ty nie jesteś kiełbasą. – odparował niebezpiecznie się do niej zbliżając. Zadrżała czując jak napięte jest jej ciało. Zawsze tak reagowało na jego bliskość. Była zła na siebie za to. Powinna wyrzucić go wyrzucić ze swoich myśli po tym jak ją potraktował, ale nie umiała. Był dla niej zbyt ważny. Cieszyła się, że pojawił się u niej.

- Więc, czego chcesz? Co tu robisz? – spytała patrząc na niego z wyzwaniem w oczach.

Patryk zaklął w duchu i przyciągnął do siebie dziewczynę. Nie broniła się przed nim a wręcz przeciwnie. Taka bliskość była dla niej darem losu. Mimo wszystko obawiała się.

Ostatnim razem zrobił wszystko aby ją zrazić do siebie. Nie miała pojęcia, czego chciał tym razem. Musiała zachować wszelką ostrożność. Ukryć przed nim swoje uczucia zanim nie wykona pierwszego kroku.

- Sam nie wiem. – powiedział cicho.

Właśnie stawiał na jedną kartę. Wiedział, że jeśli zrani Magdę to Marta znienawidzi go do końca życia, ale chciał spróbować. Coś przyciągało go do tej dziewczyny i to nie było zwykłe pożądanie. Jeżeli ktokolwiek miał go zmienić w uczciwego faceta to właśnie tylko ona. Miał wielką nadzieje, że jej się uda. Nudziły go związki na krótką metę i seks ze spotykanymi dziewczynami. Potrzebował trwałości i ona mogła mu to zapewnić. Dlatego musiał być całkowicie szczery. Już raz ją zraził i odsunął od siebie. Jeśli znowu mu zaufa to będzie cud. – Czułem, że muszę się pojawić. Próbowałem robić wszystko aby o Tobie zapomnieć. Do tej pory byłaś dla mnie tylko przyjaciółką młodszej siostry. Nie widziałem w Tobie kobiety. – starała się nie dać po sobie znać jak bardzo zabolała ją ta uwaga, ale wiedziała, że tak było.

Widziała kobiety z którymi się spotykał, gdyż kilka z nich przyprowadził do domu. Były piękne i wyrafinowane. Umiały się zachować w towarzystwie. Ona była całkiem inna. Zdawała sobie sprawę, że nie pasuje do chłopaka. On miał przed sobą przyszłość i wielką karierę. Ona wybrała całkiem inną drogę. Na jej twarzy zagościł smutek.

- Powinieneś zapomnieć o mnie. – powiedziała cicho z trudem walcząc ze łzami. W końcu, gdy Patryk znalazł się tak blisko to ona uciekała. I robiła to dla jego własnego dobra. Czuła, że w ten sposób go uchroni przed błędem. Prędzej czy później sam by doszedł do wniosku, że do niego nie pasuje. – Ja... ja nie jestem dla Ciebie. Wcześniej myślałam, że jest inaczej, ale to nie prawda. Pasujesz do światowej kobiety a ja nią nie jestem. Jestem zbyt zwykła i prostacka.

- Nigdy tak o sobie nie mów. – próbowała się cofnąć przed jego uściskiem, ale nie pozwolił jej na to. Nie chciał aby oddalała się od niego. Skoro postanowił przyznać przed sobą, że jej pragnął ona też musiała zagrać w otwarte karty. Już dość było uników z jej strony. Zasługiwali na coś znacznie więcej. – Jesteś wspaniałą i niesamowitą dziewczyną. Do tej pory tego nie zauważałem, ale teraz widzę to wyraźnie. – Opuszkami palców dotknął jej zapłakanej twarzy. Nie wierzyła własnym uszom. Nawet w marzeniach nie podejrzewała podobnej sytuacji. Właśnie spełniał się jej największy sen. – Nie wiem jakim okaże się facetem. Znasz mnie i wiesz, że jestem draniem. Życie ze mną nie będzie łatwe, ale przysięgam, że postaram się zrobić wszystko aby Cię nie zranić. Daj mi tylko szansę. – spoglądał na nią w taki sposób, że nie mogła mu odmówić. Może popełniała największy błąd swojego życia, ale to nie było ważne.

W chwili, gdy usta Patryka dotknęły jej ust wszystko inne przestało się liczyć. Chłopak objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Poczuła jak przyjemny żar rozlewa jej ciało. Do tej pory śniła tylko o jego pocałunku. Teraz spełniał się na jawie. Nie mogła w to uwierzyć. To działo się naprawdę. Zatraceni w sobie nie zauważyli kiedy spadł deszcz. Liczyła się tylko ta chwila i to, co czuli w tej chwili.

- Kocham Cię. – wyszeptała poruszona dziewczyna, gdy biorąc ją na ręce zaciągnął w stronę domu. Poruszony chłopak zamknął jej usta pocałunkiem.

Wierzył, że może być szczęśliwy. I tylko z tą wyjątkową dziewczyną u boku.

***

To był dla niej bardzo trudny okres.

Nie mogła skupić się na nauce i nic jej nie wychodziło. Nawet nauka. Uwielbiała zwierzęta i cieszyła się ze studiów. W szkole miała okazje wiele się nauczyć i dowiedzieć. Wykłady były naprawdę ciekawe. W dodatku zapisała się jako wolontariusz do jednego ze szpitali weterynaryjnych prowadzonych przez przyjaciela jej ojca. Zgodził się bez wahania widząc jej entuzjazm i opiekę. Na początek miała się zajmować rannymi zwierzętami. Zmieniać im opatrunki i karmić je. To było niewiele, ale dla niej znaczyło dużo. Niestety nie sprawiało jej żadnej radości. Całym ciałem i duszą tęskniła za Filipem. Chłopak wciąż szukał do niej kontaktu. Zdawała sobie sprawę, że nie przyjedzie do niej otwarcie. Po ostatniej konferencji w wykonaniu starszego Chojnackiego, gdy ogłoszono wyrok uniewinniający Adama oficjalnie przedstawił Filipa, jako swojego młodszego syna. Chłopak był również na rozprawie towarzysząc rodzinie, gdy składała zeznania. Próbował się z nią spotkać, ale odmówiła mu. Nie chciała rozdrapywać starych ran. Dla ich dobra zakończyła ten związek. Ich życie miało jeszcze szanse wrócić do normalności. Sebastian wciąż próbował się do niej zbliżyć a ona na poważnie myślała o powrocie. Upokorzył ją i zdradził, ale podał słuszne przyczyny swego zachowania. Była zimna i niedostępna. Obiecała, że teraz tak nie będzie. Musiała chociaż spróbować wszystko naprawić, ale nie wyobrażała sobie, by mogła robić z Sebastianem to, co robiła z Filipem. Na samo wspomnienie o ukochanym zbierało się jej na płacz. Żałowała, że nie pochodził z innej rodziny. Wówczas o wiele łatwiej by im było. Niestety na nic takiego się nie zachodziło. Coraz więcej rzeczy robiła z mniejszym entuzjazmem. Tego popołudnia do kuchni zwabił ją aromatyczny zapach pieczonego ciasta. W kuchni dostrzegła dwie kobiety, które dobrze znała. Jedną z nich była jej niania, która opiekowała się nią od dziecka. Mariola Lewińska. Wspaniała kobieta i w cudowny sposób zastępowała jej babcię. Nie wyobrażała sobie życia bez tej cudownej kobiety.

- Co to za wielkie pieczenie? – spytała nie kryjąc swego zainteresowania.

Gdy tylko się pojawiła kucharka pani Eugenia natychmiast postawiła przed nią talerz aromatycznego spagethii. To była druga urocza kobieta zajmująca się ich domem. Pani Mariola i pani Eugenia były samotnymi kobietami, ale nie narzekały na swój los. W ich domu miały dobre warunki i pensje, które zapewniały im bezpieczną przyszłość.

- Już zapomniałaś o wielkim balu na wieczór Halloveen? – spytała z dezaprobatą starsza pani uśmiechając się ciepło. – Twoja mama długo konsultowała z nami czy powinna go wydać. Ostatecznie nasza rodzina nadal jest w żałobie a Twój ojciec nie doszedł jeszcze po tym wszystkim. – pokiwała głową.

Widywała ojca bardzo rzadko, ale wyglądał naprawdę kiepsko. Bardzo często też zamykał się w swoim gabinecie i nie wychodził z niego do późnych godzin nocnych. Opiekę nad kancelarią całkowicie przejął Patryk. Bardzo często pomagał mu Sebastian przejmując większość spraw. Okazywał się bardzo pomocny jeśli tego chciał.

- Przyznam szczerze, że zapomniałam. – przyznała ze wstydem. Ostatnio pochłonięta własnym bólem nie zwracała uwagi na to, co dzieje się z jej rodziną. Nie pamiętała kiedy ostatnio poświęciła czas mamie bądź chłopakom. Zupełnie jakby sama się od nich odcięła. – Czy będzie wydawała bal jak w zeszłym roku?

- Naturalnie, że tak. – pani Mariola uśmiechnęła się do dziewczyny widząc jej wyraźne zainteresowanie. Widziała jak nieswoja wróciła i że coś złego się z nią działo. Nie nalegała na rozmowę. Wierzyła, że jak będzie chciała sama przyjdzie się zwierzyć. Musiała tylko zachować odrobinę cierpliwości. Dzięki temu właśnie zyskała zaufanie tych dzieciaków. – Przyda się wam odrobina rozrywki na ten dzień. Wiem, że będzie trudno, ale z czasem wszystko się ułoży. – Marta uśmiechnęła się. Kobieta mówiła zupełnie jak ksiądz Michorowski, ale oboje mieli racje. Nie mogli wiecznie poddawać się bólowi.

- Powiedzcie mi w takim razie w czym mogę pomóc. – Po raz pierwszy w jej głosie słychać było entuzjazm. Z głośnika poleciała melodia piosenki Seweryna Krajewskiego, którego obie panie uwielbiały, gdy dołączyła do nich.

Dawno nie czuła się tak cudownie jak w tej chwili. W czasie świąt zawsze pomagała w kuchni i czuła się wówczas taka zbliżona do rodziny. Teraz znów miała okazje to poczuć. Na jeden moment zapomniała o Filipie. Po raz pierwszy od dawna czuła się naprawdę odprężona i jakaś taka szczęśliwa. Gdy wieczorem jej matka powiedziała o planowanej imprezie nie tylko ona podeszła do tego entuzjastycznie. Kamil i Patryk również wyglądali na zadowolonych z powodu zbliżającej się imprezy. Przypomniała sobie ze smutkiem, że zawsze przebierali się w postacie z Gwiezdnych Wojen i wygłupiali z dzieciakami ganiając po całym domu. W tym roku zabraknie Radka, który wcieli się w postać lorda Vadera.

- Wymyślimy coś ekstra. – Na twarzy Patryka był widoczny szczery uśmiech. Marta obserwowała z ukosa brata.

Po raz pierwszy od dawna widziała go w takim stanie. Była ciekawa co się stało, ale nie miała śmiałości go pytać. Ostatnio odkryła, że ich relacje jakby ociepliły się a chłopak zaczął bardziej hamować swoje słowa wobec niej. Ostatecznie pogodził się z tym, że nie będzie studiować prawa. Czasami nawet pytał jak radzi sobie na studiach i w czasie praktyk. – Może w końcu kogoś przyprowadzisz do domu. – uśmiechnął się łobuzersko do Kamila na co chłopak gwałtownie poczerwieniał na twarzy. Kamil bardzo długo się wahał. Wiedział, że nie powinien tego ukrywać przed rodziną, ale nie czuł się gotowy aby im powiedzieć wprost. To wszystko wydawało mu się naprawdę bardzo trudne. Nigdy nie spodziewał się, że jego życie tak bardzo się zmieni. Jedynie Radek poznał prawdę. Powiedział mu o tym jeden dzień przed śmiercią. Jego brat nie pokazał po sobie żadnej reakcji. Do końca życia będzie się głowił o czym myślał. Najbardziej obawiał się reakcji Patryka i ojca. Nie spodziewał się, że któryś z nich zaakceptuje jego inność. Teraz okazja była idealna.

- Ja... - zawahał się niepewnie rozglądając się po twarzy obecnych. Jedynie ojciec nie zwracał na nich uwagi. Westchnął ciężko. Nie chciał całe życie wstydzić się swego związku. Musiał być bardziej otwarty. – Mam kogoś. – przyznał w końcu. Cały czas czuł jak łomocze mu serce.

- Naprawdę? – Marta nie kryła swego zaskoczenia.

Kamil nie sprawiał wrażenia zakochanego chłopaka. Nie widziała też żadnej dziewczyny kręcącej się w jego pobliżu. Mimo, że był młodym chłopakiem nie widziała aby umawiał się na randki. Sprawiał wrażenie typowego samotnika. Myślała nawet kilka razy aby umówić go z Magdą. Jej zdaniem oboje nawet pasowaliby do siebie.

- To nie jest żadna dziewczyna. – Widać było wyraźnie, że mówienie przychodzi mu z trudem. Na twarzach swoich bliskich widział zaskoczenie. Nie spodziewał się niczego innego, ale nie umiał dłużej ukrywać tego kim jest. – To chłopak. Nazywa się Kacper Gniadosz. – Marta omal się nie zadławiła.

Znała tylko jednego chłopaka o takich danych i był to najlepszy przyjaciel Filipa. Wpatrywała się z niedowierzaniem w Kamila.

- Jesteś cholernym gejem? – wszyscy drgnęli, gdy ojciec wstał gwałtownie i gniewnie spojrzał na syna. Starszy Werner był konserwatystą. Nie tolerował żadnych słabości ani odmienności. Dla niego wszystko musiało mieć swoje znaczenie i cel. Było czarne lub białe. – Jak mogłeś to zrobić. Nie tak Ciebie wychowywaliśmy.

- To nie kwestia wychowania. – Kamil próbował się bronić. Mimo tego iż spodziewał się podobnej reakcji na twarzy chłopaka widoczny był ból. Słowa ojca raniły jego serce. – To kwestia wyboru. Po prostu zakochałem się czy to takie złe?

- Tato daj spokój. – Ku zaskoczeniu wszystkich wtrącił się Patryk. Wiadomość Kamila zszokowała go. Teraz zaczął lepiej rozumieć swojego młodszego brata. Owszem był wytrącony z równowagi i zszokowany, ale nie odsunie się od brata. Przecież miał wśród swoich kumpli co najmniej jednego geja i nie traktował go inaczej. Miłość była miłością i można było kochać na różny sposób. Zaśmiał się pod nosem z własnych myśli. Magda zmieniała go w całkowicie innego człowieka. – Jeśli chcesz przyprowadź go na imprezę. Z przyjemnością go poznam. – Marta z matką spojrzały zaskoczone na syna. Nie spodziewały się takiej dojrzałości po jego ostatnich wyskokach. Nawet sam Kamil był wstrząśnięty.

- A róbcie do diabła co chcecie! – warknął pan Werner i rzucając widelcem odszedł od stołu. Kobieta podążyła za nim mając nadzieje, że po raz kolejny uda się jej wpłynąć na męża. Gdy wyszła między trójką rodzeństwa zapadła cisza.

- Marta powiedz coś. – poprosił cicho Kamil zdając sobie sprawę, że jedynie ona się nie odzywała.

Wyglądała na kompletnie zaskoczoną i zdezorientowaną. I tak się czuła. Nie zaskoczył jej fakt, że brat jest gejem ani też nie odrzucił. Zaskoczyła ją jedynie świadomość, że spotyka się właśnie z przyjacielem Filipa. To było jakieś paskudne fatum.

- Wszystko w porządku. – powiedziała ciepło widząc, że brat oczekuje reakcji i jest spięty. Domyślała się jak musiało mu być ciepło. – Patryk ma racje. Powinieneś go przyprowadzić. Długo jesteście razem? – odprężyła się nieco. To, że Kamil był z Kacprem nic nie znaczyło. Nie musiała przecież spotykać się z Filipem. Nie wiedziała czy zniosłaby jego widok w pobliżu. I nie miała pojęcia jak on by się zachował. – Jestem ciekawa jaki on jest. Opowiesz nam o nim?

Przez ramię Patryk posłał siostrze szczery uśmiech. Była nad wiek naprawdę dojrzała i zaskoczyła go swoim zachowaniem. Był jednak pewien, że zaakceptuje odmienność brata tak samo jak on to zrobi. Teraz wszystko się zmieni. Rodzina Wernerów nie będzie już taka sama. Podczas, gdy Marta zamknęła się z Kamilem w pokoju on wyszedł na zewnątrz aby zapalić. Od kiedy przejął kancelarię zdarzało mu się to coraz częściej. Na szczęście od kiedy poznał Magdę nie był już taki spięty i coraz lepiej patrzył w przyszłość. Uśmiechnął się, gdy zabrzęczała jego komórka. Magda skończyła lekcje i była wolna. Nie wiele myśląc zgasił niedopałek i ruszył w stronę furtki. Na samą myśl o spotkaniu z Magdą poczuł podniecenie. Nie przestawał pragnąć tej dziewczyny, chociaż chwilami chciał ją zamordować. Był jednak naprawdę zadowolony. I miał nadzieje, że resztę problemów uda się rozwiązać równie łatwo. Wszystko teraz zależało od nich.

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro