Rozdział 013

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Hej półperełki!

Jeśli ktoś tu w ogóle bywa i czyta całe opowiadanie zapraszam serdecznie do komentarzy.

Ja wiem, że cała historia wygląda zupełnie inaczej niż te, które pisze obecnie. Pisałam owe historie mając jakieś 16, 17 lat. Całe wieki temu. Dzisiaj jestem kimś innym. Bogatsza o doświadczenia, pewniejsza siebie. Jednak postanowiłam wam pokazać coś całkiem innego oraz nowego. Życzę przyjemnej lektury!

***

Tego poranka, gdy podnosił się z łóżka nie przeczuwał nic złego.

To miał być dla niego kolejny udany dzień. Nocował u Kacpra w mieszkaniu w Wilanowie, co ostatnio zdarzało mu się coraz częściej. Ostatnie sytuacje tylko przybliżyły ich do siebie i sprawiły, że inaczej patrzył na ich związek. Nie spodziewał się, że tak bardzo będzie zaangażowany.

Na początku bał się swojej inności. Bywały takie momenty, że spotykał się z dziewczynami tylko po to, aby udowodnić swoją męskość. Za każdym razem to były nieudane próby a seks nie sprawiał mu żadnej przyjemności. Dopiero, gdy przypadkiem odkrył swoją prawdziwą naturę wszystko okazało się zupełnie inne niż z początku myślał.

Jego pierwszym mężczyzną był dużo starszy od niego kolonista. Miał wtedy siedemnaście lat i po raz pierwszy pojechał na samotne kolonie bez nikogo z rodziny. To był dla niego cudowny czas wolności i zabawy, ale i też pewnego rodzaju samotności. Bez któregoś z braci kręcących się wokół niego nie czuł się do końca sobą. Dwudziestopięcioletni Dawid stał się jego powiernikiem i opiekunem. Nie zauważył kiedy zbliżyli się do siebie. Pierwszy pocałunek był dla niego szokiem. Długo wmawiał sobie, że nie jest taki i próbował z tym walczyć. Doszło nawet do tego, że prawie nie zgwałciłby swojej koleżanki. Dawid przyszedł mu z pomocą i pokazał mu kim jest. Nie żałował tego nigdy. Ich związek trwał rok nim Dawid wyjechał do Anglii. Później miewał drobne przygody aż w jego życiu pojawił się Kacper i gościł w nim już dwa lata.

- O czym tak myślisz? – Spytał w pewnym momencie Kacper, od dłuższego czasu obserwując ukochanego mężczyznę.

Tej nocy nie spał za wiele przez dręczące go koszmary. Kilka razy budził się w środku nocy przerażony. Niestety nie umiał sobie przypomnieć, co mu się śniło, chociaż próbował. Najgorszy był też niepokój ściskający go w żołądku. Nigdy wcześniej nie miał podobnych przeczuć i nie krył swego niepokoju. Starał się jednak udawać przed Kamilem, że wszystko jest w porządku, co nie zawsze było łatwe. Jego chłopak był niezwykle spostrzegawczy i czujny. Nawet najdrobniejszy gest nie umknął jego uwadze.

- O dzisiejszym dniu. – przyznał Kamil niechętnie szukając porozrzucanych po pokoju ubrań.

Już od dawna nie czuł się tak kiepsko jak dzisiaj. Jakieś dziwne uczucie kazało mu zostać w domu i nie wychodzić z domu. Niestety nie mógł sobie na to pozwolić. Koło ósmej rano otrzymał dziwnego esemesa od Sebastiana Łajeckiego, który zapraszał go na prywatne spotkanie.

Osobiście nie przepadał za Łajeckim i nigdy nie rozumiał, co Marta w nim widziała. Niestety nie mógł odmówić, bo, gdy próbował ten nie dał się zwieść. Ostatecznie stanęło na tym, że umówili się na trzynastą. Gdy w końcu udało mu się odnaleźć wszystkie części garderoby krytycznie rozejrzał się po pokoju.

- Przydałoby się tu posprzątać. – mruknął rzuciwszy ponure spojrzenie Kacprowi.

Ten zachichotał pod nosem unosząc brwi z rozbawieniem. Kamil zawsze był pedantem jeśli chodziło o porządki w przeciwieństwie do niego. Bardzo często kłócili się głównie o to, ale nie były to poważne kłótnie.

- Obiecuje zrobić porządek. – odparł nie do końca przekonany czy uda mu się dotrzymać słowa.

Nie był do końca przekonany czy mu się uda dotrzymać słowa, ale obiecał sobie, że to zrobi. Chwilami Kamil miał racje wypominając mu ten bałagan.

Sam Kamil nie chciał za bardzo rozstawać się z ukochanym mężczyzną. Po solidnym posiłku składającym się z pysznej jajecznicy przyrządzonej przez Kacpra z duszą na ramieniu ruszył w miasto. Patryka nie było w kancelarii, gdy się pojawił. Sebastian powiedział mu, że ma jakąś bardzo trudną rozprawę i wyszedł wcześniej.

- Napijesz się czegoś? – zaproponował z uwagą obserwując najmłodszego Wernera.

Nigdy za nim nie przepadał a teraz, gdy wyszła na jaw prawda o jego odmienności starał się trzymać od niego z daleka. Nie przepadał za gejami i uważał ich za najgorszy typ mężczyzny. Z niechęcią spotykał się z Kamilem, ale uznał, że z nim lepiej porozmawia się o sytuacji z Martą. Miał zamiar dopilnować aby ta mała suka zapłaciła za wszystko.

Miał idealny plan, który ona zepsuła. Już od dawna myślał o małżeństwie z nią i nie ukrywał swoich zamiarów. Nie spodziewał się tylko, że pojawi się wtedy Marta i nakryje go na romansie z Arletą. Do tej pory trzymał na boku wszystkie swoje miłostki i nigdy się z nimi nie ujawniał. Teraz tracąc grunt pod nogami musiał działać w inny sposób ujawniając swój prawdziwy charakter. Nie ukrywał niezadowolenia z tego powodu.

- Nie. – Kamil pokręcił głową i skrzywił się widząc jak Sebastian nalewa sobie sporą porcje brandy do szklanki.

Sam nie przepadał za alkoholem i nigdy nie rozumiał tej obsesji ludzi na jego punkcie. Nawet Kacper lubił sobie wypić, ale na szczęście zawsze w granicach rozsądku. W całej jego rodzinie tylko on odziedziczył te antypatię do trunku, którym zachwycali się wszyscy. – Powiedz od razu po, co zdecydowałeś się spotkać.

- Panie Sebastianie przyszedł gość. – Już miał odpowiedzieć na pytanie Wernera, gdy przerwało mu wtargnięcie czarnowłosej piękności.

Trzydziestoletnia Julia Radomska została zatrudniona na miejsce Zuzki, którą zwolnił Patryk. Oczywiście nie posłuchał go, co do wyboru sekretarki i wybrał najbardziej seksowną, która pojawiła się na castingu. Już pierwszego dnia miał okazje poznać inne jej zalety.

- Wprowadź go. – zarządził z zadowoleniem.

Po chwili w drzwiach pojawił się nieco zdezorientowany Filip. O zaproszeniu od Sebastiana dowiedział się przez Adama. Nie spodziewał się rozwinięcia takiej sytuacji tuż po tym, gdy Marta powiedziała mu jego reakcji na wieść ich ślubie. Gdy pojawił się w drzwiach na widok młodego Wernera nie ukrywał swego zaskoczenia i przez małą chwilę chciał się wycofać.

- Co to za jakaś chora gra? – spytał zajmując wskazane miejsce.

Kamil obrzucił go ponurym spojrzeniem, ale nic nie powiedział, gdy siadał we wskazanym miejscu. On również odmówił alkoholu i zażądał przejścia do rzeczy. Nie podobało mu się to wszystko i wyczuwał podstęp. Obserwował Sebastiana jak usiadł naprzeciwko nich i z szuflady wyciągnął jakieś zdjęcia.

- Co to ma być do diabła? – warknął zaskoczony Kamil, gdy zobaczył, co one przedstawiają.

Z pierwszej chwili nie rozumiał o co w tym wszystkim chodzi. Wyraźnie widział na zdjęciach swoją siostrę w objęciach tego młodego Chojnackiego przed nim i wyglądali na zakochanych w sobie. Skrzywił się na samo wyobrażenie tego. – Jakiś fotomontaż?

Sebastian zaśmiał się słysząc słowa Kamila. Dokładnie takiej reakcji się spodziewał. Nie chciał zbyt wielkiego rozlewu krwi a z Patrykiem na pewno, by do tego doszło. To on miał być panem sytuacji, którą zaaranżował. Spojrzał na znajdujący się w szufladzie pistolet i uśmiechnął się. To była jego chwila i nie pozwoli aby ktokolwiek mu ją zmarnował.

- To, co widzisz. – odpowiedział spokojnie Sebastian. – Twoja kochana siostrzyczka puszcza się z Wernerem. Zamiast mnie wolała zostać jego prywatną dziwką.

-Ty sukinsynu. – W Filipie wszystko się zagotowało.

Nie mógł siedzieć spokojnie i słuchać jak ten łajdak obrażał jego żonę. Poderwał się gwałtownie z zamiarem rzucenia się na niego, ale pistolet w jego ręku sprawił, że zamarł bez ruchu. W jednej chwili wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej.

***

Sebastian wyciągnął broń, by postraszyć Filipa.

Z pierwszej chwili nie miał zamiaru wcale jej używać. Jego plan polegał na tym aby narobić kłopotu Marcie i wywołać nieco zamieszania. Myśl o pozbyciu się rywala przyszła do niego znienacka. No i pozostawał jeszcze Kamil, który posiadał pakiet udziałów w kancelarii. Patryk sprzedał mu tylko część swoich a to było niewiele aby mógł przejąć władzę. Potrzebował zdecydowanie więcej. Nagła myśl zaświtała w jego głowie. Działając rozważnie mógłby upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu.

- Odbiło ci człowieku? Odłóż pistolet i porozmawiajmy. – zdenerwowany głos Kamila wyrwał go z zamyślenia.

Nawet na niego nie spojrzał. W myślach analizował wszystko od początku. Gdy uda mu się przeprowadzić pierwszą część planu będzie musiał przekonać jakoś Martę do siebie a po tym, co zrobił to może okazać się trudniejsze. No i był jeszcze Patryk, ale w tym momencie się nim nie przejmował. W razie, czego załatwi to w inny sposób.

- Obawiam się, że wyczerpał nam się temat rozmów. – rzucił kpiąco.

W jego oczach było widać wyraźnie błysk triumfu. – Teraz ja będę mówił a wy mnie posłuchacie. Jeden fałszywy ruch a strzelę.

- Myślisz, że nikt Cię nie usłyszy? – Filip wątpił w słowa chłopaka.

Nie spodziewał się, że może okazać się tak bardzo szalony i nieprzewidywalny. Musiał wydostać się z tej pułapki i ostrzec Martę. Ona nie mogła spotykać się więcej z tym szaleńcem, gdyż mógł ją skrzywdzić w każdej chwili.

- Nikogo nie ma po za nami. – stwierdził pewny siebie chłopak nie opuszczając broni.

Nie pozwoli się wystraszyć ani zlekceważyć. Do tej pory posłusznie ukrywał się w cieniu gotowy na każde skinienie Wernerów. Dawno temu jego dziadek wykonał pierwszy krok a teraz nadeszła jego kolej. Musiał kontynuować to, co nie udało się jego dziadkowi wcześniej. – A cały gabinet jest dźwiękoszczelny a wszystko zawdzięczamy twemu ojcu. – Tu z wyższością spojrzał na Kamila, który stłumił irytacje. Żałował, że nie brał pilniejszych lekcji boksu, gdy mu proponowano, ale z drugiej strony wiedział też, że atakowanie uzbrojonego człowieka było głupotą.

- Co w takim razie zamierzasz? – Filip starał się zachować jakąś cierpliwość, ale nie było to łatwe. Miał dziwne wrażenie, że odgrywał rolę w jakiejś parodii przedstawienia i nie podobało mu się to.

- Sprawić, że znikniesz mi z drogi. – odpowiedział spokojnie bawiąc się pistoletem w ręku. Nigdy nie był jeszcze tak opanowany jak właśnie teraz. – Widzisz Marta może mieć tylko jednego mężczyznę w swoim życiu a z racji pierwszeństwa jestem nim ja. Ty nigdy nie zostaniesz zaakceptowany jako prawdziwy członek rodziny. Sama obrączka i nazwisko nie wystarczy aby to zrobić.

- O czym ty mówisz? – Kamil zerwał się na równe nogi. Nie mógł uwierzyć w słowa Łajeckiego. Nie wyobrażał sobie aby siostra popełniła taki wielki błąd. To prawda przyznał, że młody Filip nie odpowiada za grzechy swojego brata, ale mimo wszystko był Chojnackim a oni nienawidzili się od lat. – Jaki ślub? Jakie małżeństwo? - W jego głowie huczało od natłoku niespodziewanych informacji.

- Wyglądasz na zaskoczonego. – zakpił z niego Sebastian nie przestając bawić się bronią.

Zdawał sobie sprawę, że nawet bez niej pokonałby Wernera. Wyróżniał się od swoich braci i nie był dość lotny a fakt, że jest gejem nie ułatwiała mu życia. W sumie dziwił się sobie, że do tej pory się nie zorientował. Wszystko, co sobą reprezentował młody Werner mówiło o jego gejostwie. Pocieszeniem był fakt, że nie tylko on o niczym nie wiedział. - To nie jest żaden dowcip. – kontynuował. – Twoja siostra Marta kilka dni temu została szczęśliwą panią Chojecką a ten przed Tobą to szczęśliwy pan młody. – Dalsze słowa upłynęły w głośnym uderzeniu pięścią.

Kamil zareagował błyskawicznie. Sebastian nie robił nic aby ich powstrzymać. Zaskoczony Filip nie oddawał żadnych ciosów. Po chwili z jego nosa i ust pociekła krew. Nikt nie spodziewał się, że chłopak może mieć w sobie taką siłę. Jego ciosy były niezwykle celne i precyzyjne a napędzany przez wściekłość był podwójnie niebezpieczny.

- To moja młodsza siostra łajdaku. – krzyczał wściekle. Dodatkowo był zły, że Filip nie bronił się wcale. Zachowywał się tak jakby zasłużył na zadawane mu razy. – Jak śmiałeś zrobić jej coś takiego? Czym ją otumaniłeś? Jakich sztuczek użyłeś, że zdecydowała się wyjść za ciebie? A może zmusiłeś ją do tego ślubu? – Rzucane oskarżenia były dość absurdalne, ale nie przejmował się tym zbytnio. Liczyły się odpowiedzi, których w tej chwili żądał.

- Dość! – Niespodziewany strzał przerwał kolejne zadawane pytania. Zaskoczony Kami z pierwszej chwili nie poczuł żadnego bólu. Dopiero po jakiejś minucie zdał sobie sprawę, że z jego ramienia leci krew. Zakręciło mu się w głowie i upadłby gdyby w ostatniej chwili nie złapał go. Ostry ból niemal rozerwał mu ramię. – Następnym razem trafię, gdzie indziej. – dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Najgorsze było to, że stało się dokładnie to, co przewidywał Sebastian. Nikt nie zareagował na wystrzał. – A teraz usiądźcie obaj grzecznie.

- Jemu potrzebna jest karetka. – zaprotestował nieco przerażony już Filip.

Rana postrzałowa była poważna. Nie zwracając uwagi na dyrygującego nimi Sebastiana porwał materiał koszuli, którą miał na sobie i próbował zatamować krwawienie. Zdawał sobie sprawę, że jeśli nie zostanie udzielona natychmiastowa pomoc chłopak może wykrwawić się na śmierć.

- Już nie będzie mu potrzebna. – Zanim chłopak zdążył sięgnąć po trzymany w kieszeni telefon rozległ się drugi strzał.

Tym razem trafił w samo serce. Kamil zdołał wykrztusić tylko kilka słów zanim upadł bezwładnie na ziemię brocząc krwią dywan. Nawet próba niesienia pomocy nie przyniosła żadnego efektu. Chłopak wydał z siebie ostatnie tchnienie i umarł. Gdy Filip odwrócił się w stronę Sebastiana tylko cud powstrzymywał go przed rzuceniem się na niego. I pistolet trzymany przez niego w ręku.

- Dlaczego to zrobiłeś? – wykrztusił w oszołomieniu. – Pomyślałeś w ogóle o Marcie w akcie swojej zemsty? Ona ci nigdy nie wybaczy tego, co zrobiłeś. Jeśli chciałeś ją odzyskać nie najlepiej się do tego zabrałeś.

- Naprawdę nic z tego nie rozumiesz? – roześmiał się i obchodząc stół zbliżył się do martwego chłopaka.

Upewniwszy się, że na pewno nie żyje sięgnął po telefon i wezwał rozmowę z policją. Bardzo dokładnie podał całe zdarzenie i opisał miejsce, gdzie się znajdują. Filip spoglądał na niego w zdumieniu. Nic nie rozumiał z rozgrywającej się przed nim sytuacji. Dopiero po chwili zorientował się, że trzymając broń miał na sobie rękawiczki. Zmroziło go to całkiem i cofnął się odruchowo. Było jednak za późno. Działając błyskawicznie Sebastian znalazł się tuż przy nim i chwycił go gwałtownie za gardło przystawiając broń do skroni. – Nie miałem pojęcia, że się tu spotkaliście. Kamil przypadkowo pojawił się w kancelarii. Gdy otworzyłem drzwi chłopak leżał martwy a ty stałeś nad nim z bronią w ręku. Zabiłeś go z zimną krwią.

- Nikt ci w to nie uwierzy. – próbował się bronić w jakiś sposób, ale zdawał sobie sprawy z przegranej.

To Sebastian górował nad nim w tej chwili. Gdy uderzony kolbą pistoletu tracił przytomność towarzyszył mu zwycięski śmiech. Reszta potoczyła się zbyt szybko. Pojawiła się policja. Nadal zamroczony nie był wstanie złożyć odpowiednich zeznań. Gdy odprowadzano go do aresztu myślami był przy Marcie. Modlił się aby uwierzyła mu, że nie mógł być mordercą. To była jedyna myśl, która go pokrzepiała.

***

Zajęcia prowadzone przez starą panią Konarską były piekielnie nudne.

Żałowała, że nie zna żadnego sposobu jak się z nich wymiksować, ale niestety wszelkie nieobecności oznaczały obniżoną ocenę a na to nie mogła sobie pozwolić. Z trudem zniosła jakoś trzy godziny bawiąc się obrączką zawieszoną na szyi. Od kiedy Filip poinformował ją o spotkaniu z Sebastianem minęło już trochę czasu. Od tamtej pory nie odezwał się do niej ani słowem a nią targało dziwne złe przeczucie.

- Pani Werner. – Niespodziewanie do sali wtargnęła młoda sekretarka. Odszukała ją wzrokiem i podeszła. – Właśnie dzwonili od pani z domu. Podobno to bardzo pilne i musisz się natychmiast zwolnić z lekcji. – W głosie sekretarki było coś, co wzbudziło w niej jeszcze większy niepokój.

Odprowadzana przez zaskoczone spojrzenia zebranych wokół niej koleżanek pozbierała swoje rzeczy i pospiesznie opuściła salę. Do domu zajechała w ekspresowym tępię. Przez cały czas usiłowała dodzwonić się do kogoś z rodziny, ale nikt nie odbierał telefonu. Gdy przekraczała próg salonu jej niepokój sięgał zenitu a karetka odjeżdżająca przed domem nie wróżyła nic dobrego.

- Co się stało? – spytała widząc zapłakaną matkę, która była pocieszana przez nianię. Druga z kobiet również miała łzy w oczach.

- O Boże! Marta tak bardzo mi przykro. – Niespodziewanie Magda rzuciła się jej w ramiona i przytuliła mocno do siebie.
Dziewczyna była strasznie zdezorientowana i nie rozumiała nic z tego, co się działo wokół niej. Delikatnie odsunęła od siebie szlochającą Magdę.

- Co się stało? – powtórzyła pytanie, chociaż chyba w głębi duszy wolała nie znać odpowiedzi.

Nie zaprotestowała kiedy niania podeszła do niej i podała kieliszek wódki. Zupełnie jakby kobieta wyczuwała, że może być jej w tym momencie potrzebna. W chwilę później nie panowała już płaczu. Atak histerii w jaki wpadła był trudny do opanowania. Niania musiała wezwać na pomoc Patryka i Sebastiana, którzy znajdowali się w pokoju chłopaka. Z trudem ją uspokojono. Wezwano nawet lekarza, który podał jej jakieś środki.

Magda siedziała przy przyjaciółce cały czas starając się zapomnieć o bliskości Patryka. Ona nie była teraz ważna. Wieść o śmierci Kamila wstrząsnęła nimi wszystkimi. Sebastian, któremu nie do końca ufała dokładnie zrelacjonował całe wydarzenie. Przyznał na wstępie, że był umówiony z Filipem, gdyż chciał wyjaśnić jakąś sprawę, która tyczyła Chojnackich. Filip miał czekać na niego w gabinecie. Nie spodziewał się, że pojawi się również i Kamil. Reszta potoczyła się bardzo szybko.

- Obudziłaś się. – odezwała się, gdy Marta z jękiem otworzyła oczy.

Z początku myślała, że to, co się wydarzyło było tylko koszmarnym snem. Niestety Magda wszystko jej powtórzyła. Wciąż nie mogła w to uwierzyć. Ściskając w ręku obrączkę miała mieszane uczucia. W głębi duszy nie wierzyła w ani jedno słowo Sebastiana. Zbyt dobrze zdążyła poznać Filipa. Nie wyobrażała sobie aby mógł zabić jej brata. Był całkiem inny niż Adam. Wyróżniał się na tle swojej rodziny.

- Nie wiem w jaką sztuczkę pogrywasz tym razem. – odezwała się chłodnym tonem do Sebastiana, który przyszedł sprawdzić jak ona się czuje. – Nie wierzę w ani jedno swoje słowo. Cokolwiek stało się w twoim gabinecie Filip nie pociągnął za spust. Nie zabiłby chłopaka swojego przyjaciela.

- Taka jesteś pewna swojego męża? – zakpił z niej.

Żałował, że nie byli tu sami. Teraz mógłby śmiało ją zaszantażować swoimi informacjami. Zmusić do uległości grożąc równocześnie dożywociem jej ukochanego. Niestety nie byli sami w domu i musiał znów zachowywać pozory. – Są wyraźne ślady na broni. Ślady należące do Filipa Chojnackiego. Nikt wcześniej jej nie dotykał. Twój kochanek znalazł się w gównie po same uszy i obawiam się, że tym razem nie wystarczy pieniędzy aby go uwolnić. – Nie mógł zareagować, gdy wymierzyła mu siarczysty policzek, bo w tym momencie pojawił się Patryk.

Od tamtej feralnej sytuacji w domu czuwał aby Marta nie była sam na sam z Sebastianem. Nie ufał mu już jak dawniej jeśli chodziło o jego siostrę.

- Wszystko w porządku? – spytał z uwagą spoglądając na tych dwoje.

Był zamroczony alkoholem i z trudem utrzymywał się na nogach. Dla niego to i było za mało jak na dzisiejszy wieczór.

- Tak. – przytaknęła i odwróciwszy się na pięcie odeszła z dumnie uniesioną głową.

Długo trwało zanim udało jej się zobaczyć z Filipem. Najpierw odbył się pogrzeb i trudna rozmowa z Kacprem. Chłopak był wstrząśnięty i przerażony tym wszystkim. Obwiniał się o to, że w ogóle wypuścił go z domu. Przyznał Marcie, że Kamil powiedział mu o planowanym spotkaniu z Sebastianem. Niestety wśród przekazanych rzeczy nie było jego komórki. Podobno sam aresztowany nie miał jej również przy sobie. Zupełnie jakby ktoś ją zabrał celowo. Marcie coraz mniej podobała się ta sytuacja i wietrzyła podstęp.

- Ma pani pół godziny. – oznajmił wyniosłym głosem strażnik wprowadzając ją do pomieszczenia widzeń w areszcie śledczym przy ulicy Rakowieckiej.

To właśnie tam tymczasowo zamknięto Filipa. Gdy go zobaczyła poczuła jak szybciej zabiło jej serce. Był w strasznym stanie i cały poobijany. Nie przejmując się znajdującymi się w pomieszczeniu kamerami podbiegła do niego i przytuliła się z całej siły.

- Nie myślałem, że przyjdziesz. – odparł szczerze.

Czekał na nią kilka dni, ale nie dawała znaku życia. Nie mógł się również z nią skontaktować, gdyż zaraz zaczęłyby się jakieś podejrzenia. Próbował wmówić sobie jakieś pocieszenie, ale niezbyt mu to wychodziło. Jednak z każdym upływającym dniem bez wieści od niej zaczynał wierzyć, że nie uwierzyła w jego niewinność. Jej pojawienie się wywołało w nim radość, ale i czujność. To drugie odczucie zniknęło w chwili, gdy rzuciła mu się w ramiona.

- Przepraszam, że czekałeś na mnie. – wyznała szczerze nieco zakłopotana. – Dopiero teraz udało mi się załatwić widzenie z tobą. Naczelnik jest przyjacielem mojego ojca, ale też wyrozumiałym człowiekiem. Nigdy nie popierał całej tej wojny z naszymi rodzinami.

- Zauważyłem. – przyznał jej Filip.

Nie chcieli zajmować dwóch krzeseł naprzeciwko siebie. Nie dbając o obecność strażników Marta usiadła chłopakowi na kolana i wtuliła się w niego. Tak bardzo pragnęła jego bliskości. Wiedziała również, że jeśli nie udowodnią jego niewinności to ich rozstanie może potrwać dłużej niż kilka dni.

Na szczęście jego rozmowa z naczelnikiem przebiegała bardzo pozytywnie. Starszy mężczyzna po pięćdziesiątce miał uczciwe podejście do sprawy i bystre oko. Osobiście przeprowadził rozmowę z nim i z Sebastianem. Dokładnie przejrzał miejsce zbrodni. Nie musiał się tym zajmować, ale ze względu na przyjaźń rodziny i fakt, że był chrzestnym Kamila osobiście zajął się śledztwem. Na szczęście wyraźnie dał do zrozumienia Filipowi, że nie wierzy w jego winę. O wszystkim opowiedział Marcie, która na moment mogła odetchnąć z ulgą. Przynajmniej nie będzie musiała przekonywać wuja o jego niewinności.

- To Sebastian zabił Kamila. – Gdy padło to wyzwanie nie mogła w to uwierzyć.

Nigdy nie pomyślałaby, że jest zdolny do jakiejkolwiek zbrodni. Wydawało jej się, że zna go całe życie. Od zawsze trzymał się razem z jej braćmi. Bardzo często też stawał w obronie Kamila, gdy Patryka nie było w pobliżu. – Chciał się mnie pozbyć a jednocześnie wspominał o przejęciu kancelarii. Zdawał sobie sprawę o udziałach chłopaka w firmie.

Marta wciąż nie dowierzała. Nawet, gdy opuściła ukochanego w drodze do domu próbowała sobie wszystko poukładać. Wszystko jej powiedział. O planowanym spotkaniu i powiedzeniu prawdy. To jak wyciągnął broń i najpierw postrzelił Kamila, gdy próbował się postawić a potem zabił go z zimną krwią. Na samą myśl o tym zrobiło jej się nie dobrze. Musiała mieć jednak dowody inaczej groziło mu dożywocie. Sfabrykowane dowody były niepodważalne i świadczyły przeciwko niemu.

- Czy jest Patryk w gabinecie? – spytała niechętnie młodą stażystkę, która niespodziewanie zajęła miejsce kolejnej poprzedniczki.

Tym razem podobno wybierał Patryk i było to niepodobne do niego. Dziewczyna była ładna, ale skromna. Stażystka skinęła głową i gestem nakazała jej wejście. Wchodząc do gabinetu minęła pokój Sebastiana, który wciąż był oklejony taśmą. Wzdrygnęła się omijając go szerokim łukiem. Wciąż nie mogła się pogodzić z kolejną śmiercią brata. Najpierw straciła Radka a teraz Kamila, którego uwielbiała. Zbyt dużo na raz w zbyt krótkim czasie. Nie tak wyobrażała sobie ten rok.

-Marta? – Patryk nie krył zaskoczenia, gdy zobaczył siostrę przekraczającą jego gabinet.

Ostatnio starał się schodzić jej z drogi. Widział wyraźnie jak cierpiała, ale nie tylko ona. Śmierć Kamila była ostatnią rzeczą jakieś się spodziewał. W głowie wciąż szumiało mu od wypitego alkoholu. Siedział w kancelarii, ale nie przyjmował żadnych spraw. Nie mógł usiedzieć w domu i wysłuchiwać lamentów matki, która codziennie jeździła do ojca. Jego stan zdrowia był coraz poważniejszy i nic nie wskazywało na to czy mężczyzna przeżyje. Ich rodzina coraz bardziej chyliła się ku upadkowi.

- Filip Chojnacki nie zabił Kamila. – odparła starając się aby nie zdradzać własnych uczuć.

Z jakiś powodów Sebastian nie powiedział nikomu o jej małżeństwie a ona sama uznała, że nie jest to odpowiednia chwila. Musiała najpierw wyjaśnić się cała sytuacja związana z morderstwem i dopiero później będą mogli się ujawnić. Nie mogła się doczekać tej chwili. – Jestem niemal przekonana, że zrobił to Sebastian.

Patryk nie krył swego zaskoczenia, gdy mu to powiedziała. On sam również to podejrzewał, ale nie mógł znaleźć konkretnego motywu. Marta naprowadziła go na odpowiedni trop. Nie myślał wcześniej o tym w ten sposób, ale kancelaria mogła być dobrym motywem. Niestety wciąż mieli za mało dowodów na potwierdzenie swoich słów.

- Czy w każdym pomieszczeniu są kamery? – spytała w pewnym momencie Marta.

Do tej pory nie pomyślała nawet o tym. Kamerę zauważyła przypadkiem starając się nie zwracać uwagi na Patryka. Był tak pijany, że żal było na niego patrzeć. Dodatkowo zdała sobie sprawę, że pierwszy raz tu była. Nigdy wcześniej nie zajmowała się rodzinną kancelarią. W ogóle nie dbała o to miejsce. Dziwnie się czuła przychodząc tu po raz pierwszy.

- Tak. – przytaknął zaskoczony jej spostrzeżeniem.

Musiała minąć dłuższa chwila zanim zorientował się o, co jej chodziło. Kamera w gabinecie Sebastiana. Nie był pewien czy wspólnik o niej wiedział. Nigdy nie rozmawiali o systemie zabezpieczeń w firmie. Jego ojciec zamontował kamery tuż po tym jak tylko weszły na rynek. Od kiedy zostali okradnięci przez Chojnackich zachowywał wszelką ostrożność nie tylko względem klientów, ale także potencjalnych współpracowników. To była rodzinna tajemnica, która dawała Wernerom pewną władzę na wypadek jakiś problemów. – Myślę, że nadal może tam być.

Zgodnie ruszyli w stronę gabinetu. Niestety, gdy odtworzyli kamerę dane zostały wykasowane a taśma zniknęła. Sebastian ich wyprzedził. Marta wściekle zaklęła pod nosem. Bez kamery nie będzie miała szans udowodnić niewinności męża. Zacisnęła dłonie w bezsilnej złości. Wiedziała gdzie się znajduje płyta i musiała ją zdobyć. To już nie była żadna gra a życie. Nie była do końca była pewna swego działania, ale nie miała wyjścia. Do tego potrzebowała pomocy.

Ksiądz Michorowski, który był również zdolnym zielarzem nie zawiódł jej. Godzinę później wręczył jej potrzebną ampułkę. Powiedziała mu o całym swoim szalonym planie, ale na szczęście nie zniechęcał ją. Dobrze wiedział dlaczego to robiła.

- Bądź ostrożna dziecko. – powiedział jej na koniec, gdy ściskając fiołkę żegnała się z księdzem. – To już nie jest zabawa. Kto igra z ogniem ten może się sparzyć.

Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co mówił, ale była na to gotowa. I nie wycofa się. Teraz nadeszła jej kolej aby coś zrobiła. Plan był może szalony i niebezpieczny, ale to jedyny realny pomysł jaki przyszedł jej do głowy. Zależało jej tylko na tym aby uratować ukochanego chłopaka. To był jej jedyny cel. Reszta nie miała żadnego znaczenia.

***

Na zakończenie:

Kochani dziękuje za uwagę. Życzę miłego tygodnia. Aby ten świat wrócił w końcu do normalności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro