Rozdział 7 - Życie jest niesprawiedliwe

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gabriel otworzył gwałtownie oczy i niemal od razu zerwał się z łóżka, zauważając, że Julia zniknęła. Nie, przecież dopiero tu byłaś, nie zostawiaj mnie, pomyślał i wybiegł z sypialni.

— Julia! — zawołał, mimo że doskonale wiedział, że żona mu nie odpowie.

Na drżących nogach zbiegł po schodach i przeszukiwał kolejne pokoje, lecz bezskutecznie. Kobieta po raz kolejny zniknęła, a Gabriel, cały czas mając w głowie swój sen, powoli odchodził od zmysłów. Ogród, pomyślał i wyjrzał przez okno, przekonując się, że miał rację. Julia stała przy różach, wpatrując się w kwiaty jak zahipnotyzowana.

Dziurzyński wyszedł z domu i ruszył w kierunku żony, która odwróciła się do niego, ukazując swoją rozkładającą się twarz. Gabriel zamarł, a Julia uśmiechnęła się łagodnie, unosząc kruchą, chudą dłoń, aby pogładzić męża po policzku. Przymknął oczy. Nie, to tylko moja wyobraźnia, Julia tak nie wygląda, przypomniał sobie i kiedy spojrzał ponownie na kobietę, jej trupia wizja zniknęła.

Przez moment w Gabrielu szalały skrajne emocje — jednocześnie pragnął uścisnąć Julię, szczęśliwy, że w rzeczywistości wcale go nie opuściła, a z drugiej strony czuł, jakby celowo chciała go zaniepokoić. Prosił, żeby nie znikała w ten sposób, wyznał, jak bardzo wystraszył się wczorajszego dnia, a ona i tak zrobiła to ponownie, uśmiechając się niewinnie.

— Prosiłem, żebyś tak nie znikała — wymamrotał, marszcząc brwi. — Ja się naprawdę boję, że... — westchnął, spoglądając na żonę, która wciąż wpatrywała się w mężczyznę ze słabym uśmiechem. — Proszę, nie rób tak.

Julia skinęła głową i wróciła razem z Gabrielem do domu, lecz tym razem mąż potrafił jej zaufać. Tego dnia bał się opuścić ukochaną, z którą postanowił spędzić kilka następnych godzin. Wcześniej korzystałby z takich chwil do oporu, jedynie rozkoszując się towarzystwem żony, jednak teraz nie potrafił. Przed oczami ciągle miał wizję ze snu, która wdzierała się do serca i umysłu, zupełnie jakby próbowała przekonać go do istnienia innej, przerażającej rzeczywistości, w jakiej zdążył już pochować Julię. Nie mógł wyrzucić z głowy tej nasilającej się obawy, jednocześnie gardząc samym sobą, że nie był w stanie w pełni docenić starań Julii, która wciąż walczyła ze śmiercią, trwając u jego boku.

W końcu przypomniał sobie, że umówił się z Arianną i zaklął w myślach. Nie chciał ponownie spławić córki, ale nie mógł też wyznać prawdy. Dziewczyna czułaby się jeszcze bardziej zagubiona, a przecież nie tego pragnął.

Znienawidził się za to, ale przed wyjściem do pracy, pod pretekstem podania Julii elektrolitów, namówił kobietę do wypicia środka nasennego. Nie zniósłby myśli, że mogłaby gdzieś wyjść, a on już nigdy by jej nie odnalazł. Straciłby ją na zawsze, a do tego nie mógł dopuścić.

* * *

— No rano to nie jest, ale powiedzmy, że wybaczam ci to spóźnienie. — Arianna zmrużyła oczy, wpatrując się w siadającego naprzeciwko ojca. — Znowu.

Gabriel uśmiechnął się przepraszająco i rozejrzał się po okolicy, unikając wzroku córki. Arianna miała rację, było już kilka minut po szesnastej, aleją biegały dzieci w różnym wieku, nastolatkowie już od co najmniej godziny zajadali się goframi i pizzą, a rodziny stały w kolejkach po lody w lokalu obok.

— Przepraszam, w zamian za to postaram się nie narzekać na hawajską — odpowiedział, posyłając dziewczynie słaby uśmiech.

Arianna zlustrowała ojca wzrokiem i złagodniała. Było wiele słów, które chciała powiedzieć, wiele spraw, jakich pragnęła z nim omówić, ale mimo wszystko się nie odważyła. Gabriel nie wyglądał najlepiej. Wydawał się przemęczony, jakoś dziwnie zaniepokojony, a w podkrążonych oczach czaił się ból pomieszany ze strachem.

Nastolatka nigdy nie należała do odważnych, ani nie specjalizowała się w rozmowach o emocjach. Zachowywała się wtedy jak mała, zagubiona dziewczynka, która nie miała pojęcia o otaczającym ją życiu. W dzieciństwie to dzięki Marcelinie otworzyła się na ludzi i uczucia, od których wcześniej starała się uciekać. Mimo to nadal nie czuła się w tym swobodnie.

— Tato — wymamrotała w końcu, przygryzając wargę.

Gabriel spojrzał córce prosto w oczy i wykrzywił usta w półuśmiechu. Arianna zacisnęła dłonie, wpatrując się w wyraźnie rozbawionego jej niepewnością ojca, i westchnęła ciężko.

— Widzę, że nie czujesz się najlepiej...— zaczęła, nerwowo pocierając nadgarstki. — Po drodze zadzwoniłam też do cioci i podobno ani razu od niej nie odebrałeś...

Gabriel rozłożył ręce, zerkając na przynoszącego pizzę kelnera.

— Wiesz, że za nią nie przepadam...

— Ale właśnie teraz jest czas, żebyście się dogadali! Przecież wiesz, że mama... — urwała, rozproszona przez dzwonek telefonu.

Popatrzyła na ojca, który uśmiechnął się, słysząc utwór Avy Max i kiwnął głową, zachęcając dziewczynę do odebrania. Arianna wstała od stolika i odeszła kilka kroków, a na jej twarzy zakwitł wesoły uśmiech. Gabriel natomiast ponownie rozejrzał się po okolicy i stłumił westchnięcie. Wszędzie otaczały go roześmiane rodziny z dziećmi, które szaleńczo biegały po alei z lodami w dłoniach, a także jeżdżąca na deskorolkach młodzież.

W pewnym momencie przypatrzył się młodej parze ze spacerówką. Kobieta usiadła na ławce, machinalnie poruszając wózkiem, a obok niej stanął niewysoki blondyn. Ich spojrzenia się spotkały, zamienili ze sobą co najwyżej pięć zdań i wybuchnęli radosnym śmiechem. Mężczyzna dosiadł się do partnerki i objął ją czule, by niecałą minutę później gorąco pocałować.

— Na co patrzysz? — odezwała się nagle Arianna, podążając wzrokiem za ojcem. — No wiesz? Dałbyś im trochę prywatności — roześmiała się, biorąc do ręki kawałek pizzy.

Gabriel uśmiechnął się i wzruszył ramionami, również zaczynając jeść.

— A właśnie, dzwoniła Marcelina — ciągnęła dalej dziewczyna. — Nie obrazisz się, jak do nas dołączy? — zapytała, spoglądając na Gabriela, który przewrócił oczami.

— Nie, skądże, niech tu przyjdzie i zacznie opowiadać głupoty...

Arianna wybuchnęła śmiechem i pokręciła głową.

— Nigdy jej nie lubiłeś, prawda?

— Nie to, że jej nie lubię... Po prostu zawsze miałem wrażenie, że namawiała cię do rzeczy, których nie chciałaś robić.

Nastolatka uśmiechnęła się niepewnie, szurając butami, a kiedy zauważyła rozbawioną reakcję Gabriela, odpowiedziała na jednym wydechu:

— Marcelina dodawała mi sił i odwagi. Sprawiała i dalej sprawia, że wierzę w siebie i własne możliwości. Chyba tylko dzięki niej jeszcze jakoś się trzymam... No i nigdy nie poszłabym na medycynę, gdyby nie jej wsparcie.

— Halo, a rodzice to co, nie wspierali cię? — Uniósł brwi, spoglądając dziewczynie w oczy. — Niewdzięczna — prychnął z udawanym gniewem.

— Wiesz, że jak przyjaciółka coś powie, to jest to bardziej wiarygodne niż słowa rodzica. — Uśmiechnęła się szerzej, z trudem powstrzymując śmiech.

— Bez sensu. To po co mam się starać, skoro i tak tylko słowa Marceliny mają realne znaczenie?

— Bo jesteś moim ukochanym tatą, który poświęca się, jedząc znienawidzoną pizzę? — podsunęła, wzruszając ramionami.

— Yhm, teraz ukochanym tatą — westchnął teatralnie, dostrzegając zmierzającą do nich, uśmiechniętą Marcelinę Kaczmarek.

Arianna wstała i uściskała przyjaciółkę, która usiadła przy stoliku i następne kilka minut opowiadała o tym, jak ktoś wymusił pierwszeństwo na znienawidzonym przez kierowców skrzyżowaniu, prowadzącym do miasta.

— Czasem mam ochotę wyjść do takich ludzi i osobiście odebrać im prawo jazdy — stwierdziła w końcu z pogardą, wzdychając ciężko. — Jeszcze wszyscy mówią, że to kobiety źle jeżdżą... Cholera, nieważna płeć, ważne umiejętności, a spotykam zarówno kretynki, jak i kretynów!

— Zjedz pizzę, polepszy ci się — roześmiała się Arianna, przysuwając talerz w stronę Marceliny.

— Uch, pewnie już zimna... Ale hawajska, szanuję. — Uśmiechnęła się wesoło, biorąc do ręki kawałek. — To teraz pana kolej — powiedziała, spoglądając na zdziwionego Gabriela. — Niech pan coś opowie — dodała, wykrzywiając usta w zachęcającym uśmiechu.

Gabriel zerknął na rozbawioną córkę i westchnął, posyłając jej znużone spojrzenie.

— Chyba nie mam żadnej ciekawej historii — oznajmił powoli, wzruszając ramionami.

— A Fijewska? — zapytała Marcelina, ale zaraz przygryzła wargę. — A, no tak, pewnie pan nie może za wiele mówić... — Zamyśliła się i nagle rozpromieniła, wyciągając z kieszeni telefon. — Ale poplotkować możemy, prawda? Nie musi pan nic potwierdzać ani negować...

Dziurzyński ponownie wzruszył ramionami, a nastolatka uznała to za zgodę i położyła smartfon na stoliku.

— No to co, najpierw Instagram? — Przesunęła palcem po ekranie i weszła w profil Julii Fijewskiej. — O Jezu, nigdy nie patrzyłam jej konta... Widać, że "artystka" — powiedziała, akcentując ostatnie słowo.

Podała telefon najpierw Ariannie, która szeroko otworzyła oczy, a potem przybliżyła smartfon do Gabriela. Profil Fijewskiej tworzyła biało-czerwona mozaika zdjęć, składająca się z ekspresyjnych obrazów w barwach krwi i umieszczonych w ich centrum róż. Prace Julii cechowało to, że ciężko było oderwać od nich wzrok, bynajmniej jednak nie z zachwytu, a przerażenia, jakie wywoływały w podświadomości człowieka. Gabrielowi niemal od razu skojarzyły się z bólem i cierpieniem.

— Sprawdź komentarze pod najnowszym postem — poprosiła Arianna, stając za przyjaciółką. — Zaraz, kogo ona tam oznaczyła?

— Szymona, tego swojego kuzyna — oznajmiła Marcelina, wzdychając z irytacją. — Aż dziwne, że to on tak bardzo ją zmienił, zabierając na te imprezy... Przecież on nie ogarnia życia, a Julia się praktycznie nie odzywała! — zawołała. Spojrzała na wpatrującego się w nią ze skupieniem Gabriela i kontynuowała: — Kiedyś chciałam się z nią zapoznać, szkoda mi było, że zawsze siedzi sama... Ale po wielu próbach dałam sobie spokój. — Zmarszczyła brwi, zaciskając palce na Huawei'u. — Tymczasem trochę później spotkałyśmy się na osiemnastce Siwczyka...

— Często chodziła na imprezy? — podjął nagle Gabriel. — Poznała tam kogoś konkretnego?

— Głównie trzymała się z Szymonem — wtrąciła się z krzywym uśmiechem Arianna. — Byłam na tej osiemnastce, wyglądała raczej na przerażoną. Nie chciała z nimi pić, ani palić, ale nie odeszła od towarzystwa kuzyna.

— Zaraz, a co ty robiłaś na tych urodzinach? — Gabriel uniósł brwi, wpatrując się w córkę, która uśmiechnęła się szeroko.

— Marcelina dostała zaproszenie dla pary, to poszłam z nią.

Mężczyzna zerknął przelotnie na tłumiącą śmiech Marcelinę, a potem ponownie zawiesił wzrok na Ariannie.

— Nie skomentuję tego — powiedział w końcu, kręcąc głową. — Mogłaś mi jednak powiedzieć, że idziesz na imprezę, gdzie palą i piją na umór. Wiedziałbym, w jakim miejscu szukać twojego wyniszczonego alkoholem ciała.

— Gdybym zaliczyła zgona, byłbyś pierwszą osobą, która zostałaby powiadomiona — roześmiała się dziewczyna. — Może się przejdziemy? — zaproponowała po chwili, odwracając się w stronę alei.

Gabriel, mimo sprzeciwu Marceliny, zapłacił całą sumę za jedzenie i ruszył za nastolatkami w stronę uwielbianego przez ludzi skateparku. Przeważającą część krótkiej przechadzki dziewczyny szeptały pomiędzy sobą, tłumiąc śmiechy, podczas gdy on przypatrywał się mijanym, w większości znanym mu osobom. W sierpniowe niedziele znajomi i rodziny najczęściej spotykali się właśnie tutaj, na pięknej, spacerowej alei, albo od razu na skateparku.

Odkąd tylko zbudowano to miejsce, zrobiło furorę zarówno wśród młodzieży, jak i małych dzieci. Przedszkolaki bawiły się na huśtawkach, w domkach lub trampolinach, uczniowie szkół podstawowych grali w piłkę lub korzystali z ramp dla deskorolek, a nastolatkowie popisywali się swoimi mięśniami na specjalnej części do ćwiczeń. Na ławkach natomiast siedzieli rozmawiający ze sobą rodzice albo bawiące się telefonami dziewczyny.

— Czy to Wiktoria? — odezwała się nagle Marcelina, wskazując ruchem głowy niewysoką szatynkę. — Słyszałam, że zaszła w ciążę z tym Kubą, czy jak mu tam...

— Co? — roześmiała się Arianna, zerkając na przyjaciółkę. — Przecież ona wzięła ślub z Rafałem!

— Co? — powtórzyła Marcelina, otwierając szeroko oczy. — Musimy z nią porozmawiać! Nic mi nie mówiła o Rafale...

Arianna spojrzała przez ramię na ojca, który uśmiechnął się krzywo. Kiwnął głową, dając znać, że nie ma nic przeciwko, jeśli się rozdzielą i przysiadł na ławce, przenosząc wzrok na rampy, gdzie coraz więcej dzieci jeździło na hulajnogach lub deskorolkach. Nastolatki odeszły od niego, a chwilę później Gabriel usłyszał znajomy głos:

— Spacer z rodziną?

Odwrócił się i uśmiechnął w kierunku stojącej przed nim Kingi.

— To twoja córka, prawda? — zapytała, spoglądając na wesoło rozmawiającą Ariannę. — Macie podobne rysy.

— Tak, przyjechała wczoraj — odpowiedział, wstając, żeby się przywitać. Cały czas odnosił wrażenie, że Zielińska dziwnie mu się przyglądała, więc ciągnął dalej: — Spieszysz się, czy może chcesz się przejść?

Cokolwiek, bylebyś nie patrzyła mi w oczy, dodał w myślach.

— Jasne, tylko nie odchodźmy daleko. — Uśmiechnęła się, pokazując ręką na kilkuletniego chłopca. — Muszę mieć oko na syna.

Gabriel skinął głową, przypatrując się zjeżdżającemu na rampach brunetowi.

— Niezły jest — skomentował, zauważając, że Kinga się rozpogodziła.

Chwilę szli w milczeniu, okrążając centrum skateparku, aż w końcu Kinga przerwała ciszę:

— Jak się czuje Julia? — zapytała powoli.

Gabriel przystanął, czując, że cały sztywnieje. Nie miał pojęcia, co czuła i w jakim stanie była teraz Julia. Zostawił ją, robiąc coś, czego nigdy nie powinien, ale przecież nie mógł o tym powiedzieć ani Ariannie, ani Kindze, czy nawet Filipowi. Nie zrozumieliby. On sam ledwo rozumiał to, co go spotykało.

Kinga wpatrywała się w mężczyznę, żałując, że w ogóle zadała jakiekolwiek pytanie. Wiedziała, jak trudnymi tematami mogą być choroby bliskich, a jednak uważała, że Gabriel powinien z kimś porozmawiać. Znała wzrok, którym nieustannie błądził, byleby nie spojrzeć jej w oczy. Czaił się w nim ukryty ból i strata, lecz także wyparcie. Zbyt dobrze kojarzyła te uczucia, żeby być w stanie je zignorować.

— Nie najlepiej — odpowiedział w końcu Gabriel. — Została w domu.

— Na twoim miejscu nie opuszczałabym jej nawet na chwilę... — westchnęła ciężko. — Nigdy nie wiesz, który raz będzie tym ostatnim.

Gabriel zerknął na Zielińską. Czyżby wiedziała?, pomyślał, a Kinga uśmiechnęła się słabo.

— Wiem, że trudno jest patrzeć na to, jak przestaje być sobą... Ale gorszym jest w ogóle przy niej nie być — wyznała, wpatrując się w Gabriela, który głośno wypuścił powietrze i spojrzał w bok. — Przepraszam, nie powinnam zmuszać cię do tej rozmowy... — wymamrotała, spuszczając głowę.

— Nie, w porządku. — Gabriel odwrócił się i, kiedy kobieta uniosła wzrok, spojrzał prosto w jej jasne oczy. — Źle robię, ale nie potrafię inaczej. — Zawahał się, ale widząc łagodny wzrok Kingi, kontynuował: — Wiem, że Julia kiedyś odejdzie... Chciałbym z nią spędzać każdą chwilę, ale czasem mam wrażenie, że przez to zatracam się we wspomnieniach i... — Uśmiechnął się krzywo. — Nie pozwolę jej odejść samej.

Kinga otworzyła usta, jednak zaraz potem je zamknęła, spoglądając na Gabriela, który wzruszył ramionami, mówiąc:

— Zmieńmy temat. Odnaleziono telefon Fijewskiej, udało ci się coś znaleźć?

Kobieta przez chwilę milczała, bijąc się z myślami, ale w końcu kiwnęła głową.

— Telefon był wyłączony i zablokowany, ale udało nam się złamać hasło i odzyskać historię z jej konta Google — oświadczyła, posyłając mu słaby uśmiech. — Miała zsynchronizowane kontakty, notatki i zdjęcia, a w laptopie zrobiony backup telefonu.

— Jak dawno go robiła? Co udało się odzyskać?

— Niewiele, właściwie to większość galerii i tak była udostępniona na Instagramie dziewczyny. — Wzruszyła ramionami. — Nie robiła sobie zdjęć, a backup przywrócił jedynie kilka kretyńskich zdjęć autorstwa jej kuzyna.

— Czyli jednak byli blisko...

— Mamo, możemy już wracać? — wtrącił się dziwnie poważny, lecz dziecięcy głos.

Gabriel odwrócił się w prawo i spojrzał na bladego chłopca, który zaledwie na sekundę odwzajemnił spojrzenie, by po chwili znowu wpatrzyć się w matkę.

— Stało się coś? — zapytała łagodnie Kinga, podchodząc do syna. — Uderzyłeś się gdzieś? — dodała z troską, uważnie oglądając dziecko.

— Nie, po prostu chcę już wracać — odpowiedział, mocniej ściskając ramę hulajnogi.

Kinga spojrzała ośmiolatkowi w oczy i kiwnęła głową, uśmiechając się lekko.

— Odprowadzić was? — odezwał się Gabriel, do tej pory jedynie przyglądający się Zielińskiej i jej synowi.

Kobieta już miała po raz kolejny wspomnieć o Julii, ale tym razem ugryzła się w język i zerknęła na chłopaka.

— Łukasz, co o tym myślisz? — zapytała, a kiedy zobaczyła wzruszenie ramionami, skinęła na Gabriela.

Powoli ruszając w kierunku osiedla Zielińskiej, Gabriel rozejrzał się w poszukiwaniu Arianny. Dziewczyna zniknęła gdzieś razem z Marceliną i Wiktorią, więc wyciągnął telefon i napisał córce wiadomość.

— To, do której klasy teraz będziesz szedł? — zagadnął, spoglądając na idącego ze zwieszoną głową Łukasza.

— Do trzeciej.

— Niedawno się wprowadziliście, prawda? — zapytał, a Kinga potwierdziła, uśmiechając się przyjaźnie. — Cieszysz się, że poznasz nowych kolegów?

Odpowiedziało mu jedynie wzruszenie ramion chłopaka i ciche westchnienie Kingi.

— Hej, chyba się nie boisz? — Zatrzymał się na chwilę, wpatrując się w Łukasza, który uniósł wzrok. — Widziałem cię na rampach — zaczął poważnym tonem. — Każdy będzie chciał się zaprzyjaźnić z takim mistrzem hulajnogi.

Usta Łukasza najpierw drgnęły delikatnie, a w końcu wykrzywiły się w szerokim, pełnym dziecięcej radości uśmiechu. Gabriel poczuł, że robi mu się ciepło na sercu i niemal automatycznie odwzajemnił uśmiech.

— Naprawdę pan tak myśli?

— No, a jak inaczej? Wiem, co widziałem! — oświadczył zdecydowanie, ale chłopak ponownie posmutniał.

— To dlaczego dzisiaj nikt nie chciał się ze mną przywitać? — wymamrotał, unosząc głowę, chcąc spojrzeć Gabrielowi w oczy.

Mężczyzna wyczuł na sobie zestresowany wzrok Kingi, która w duchu modliła się, żeby odpowiedź Dziurzyńskiego ukoiła ból i stres Łukasza. Gabriel poszerzył uśmiech.

— Na pewno czuli się zawstydzeni, widząc, jak świetnie jeździsz! — stwierdził, kątem oka spoglądając na Kingę. — Mogę się założyć o stówę, że gdybyś to ty do nich podszedł, traktowaliby cię jak przywódcę!

— Serio? O stówę? — Łukasz otworzył szerzej oczy, przypatrując się Gabrielowi swoimi jasnymi, identycznymi jak Kingi oczami.

— Zakład? — Gabriel wyciągnął rękę w kierunku chłopaka.

Łukasz przez chwilę stał w bezruchu, ale w końcu uściskał mu dłoń.

— Zakład — powiedział, zerkając na matkę, która pokręciła głową, powstrzymując śmiech.

Kilka minut później dotarli pod blok Zielińskiej.

— Wracasz do domu? — zapytała Kinga, a Gabriel jedynie wzruszył ramionami. — Julia...

— Napisałaby, gdyby się obudziła — wyjaśnił, uśmiechając się krzywo. — Trochę się pokłóciliśmy i poszła spać.

— To może wejdziesz na chwilę? — zaproponowała, nie przestając mu się przyglądać. — Zgram ci wszystko z telefonu Fijewskiej na jakiegoś pendrive'a.

— Jasne, dzięki.

Kinga posłała mu lekki uśmiech i weszła do klatki, kierując się do mieszkania na trzecim piętrze. Łukasz już stał pod drzwiami, a widząc Gabriela, oparł się o ścianę i przechylił głowę.

— Zostaje pan?

— Pracujemy razem — odpowiedziała Zielińska, wkładając klucz do zamka. — Muszę przekazać panu Gabrielowi pewne dane.

Łukasz wpatrzył się w dorosłych, ale w końcu wzruszył ramionami i wszedł do mieszkania, znikając w jednym z pokoi.

— Napijesz się czegoś?

— Nie, dzięki. — Uśmiechnął się, a Kinga skinęła, żeby szedł za nią.

Mieszkanie urządzono w starym stylu, jednak nie było zaniedbane. Przeważało drewno i jasne, ciepłe kolory, a w wejściu wciąż jeszcze znajdowała się boazeria, ale każdy kąt wręcz lśnił czystością i dobrym stanem.

— To twoje mieszkanie? — zapytał, rozglądając się po salonie, kiedy Zielińska kopiowała dane.

— Dostałam w spadku po ojcu — wyznała, siląc się na uśmiech. — Zmarł dość niedawno na raka.

— Przykro mi — wymamrotał, przenosząc wzrok na Kingę, której wzrok wyrażał jedynie ból. — Nie powinienem pytać...

— W porządku, nie ma sensu tego wypierać — oświadczyła, wstając. Podeszła do komody i wzięła do ręki ramkę, przynosząc ją Gabrielowi. — To mój tata, Łukasz Zieliński. — Wskazała pogodnego, siwiejącego już mężczyznę z iskrą w jasnych, błękitnych oczach. — Może to głupie, że nazwałam po nim syna, ale Łukasz jest dumny, że może nosić imię po jedynym, ulubionym dziadku...

— Jest bardzo do niego podobny — przyznał, zauważając, że poprawił tym Kindze humor.

Kobieta uśmiechnęła się i wróciła do laptopa, wybierając kolejne pliki do przekopiowania. Gabriel tymczasem wciąż wpatrywał się w fotografię, dostrzegając następne podobieństwa pomiędzy Kingą a jej ojcem. Życie jest niesprawiedliwe, pomyślał, odkładając ramkę na miejsce.

* * *

Jakiś czas później Gabriel wrócił do domu, wpuszczając do salonu Bellę. Uradowana suczka rozłożyła się koło niego, wesoło merdając ogonem, on tymczasem podłączył pendrive do laptopa i westchnął, czekając aż ten się włączy.

Myśli mężczyzny powędrowały w kierunku Kingi i jej ojca, którego straciła. Kobieta została praktycznie sama, wychowując syna, pomimo bólu, jaki musiała odczuwać. Jakim cudem możesz być taka silna?, zastanawiał się Gabriel. Straciłaś jedyne oparcie, a i tak potrafisz się uśmiechać...

Potarł czoło i jęknął, czując, że Bella zasnęła, leżąc na jego stopach.

— Ty to wiesz, jak zatrzymać mnie w jednym miejscu — wymamrotał, przysuwając laptop.

Przeglądanie danych z telefonu Fijewskiej zaczął od kontaktów. Pierwsze, co rzuciło mu w oczy, to porządek. Wszystko było w kolejności alfabetycznej, łącznie z numerami rodziców Julii, które były opatrzone imieniem i nazwiskiem.

Następnie sprawdził zdjęcia, jednak i tam nie znalazł nic ciekawego, oprócz kilku selfie Szymona Olendra. W końcu dotarł do notatek. Oczom Gabriela ukazało się kilkanaście krótkich, ale wypełnionymi emocjami tekstów.

Zerknął na pierwsze z nich i poczuł, że coś ściska go za serce. Dziewczyna cierpiała i nie potrafiła poradzić sobie z przemocą, jaką stosowali na niej rodzice. Nie chciała prosić o pomoc, Gabriel podejrzewał, że nawet sądziła, iż na nią nie zasługiwała.

Następnie notatki dotyczyły chłopaka i nadziei, którą sprowadził. Jednak jedna wyróżniała się, nawiązując bezpośrednio do miłości:

"Chciałabym móc uciec i skryć się w twoich szerokich, mocnych ramionach. Usłyszeć, jak mówisz, że we wszystkim mi pomożesz, i że dla ciebie nie ma niemożliwego. Chcę znowu poczuć twoje namiętne, wyciszające umysł pocałunki. Chcę być już na zawsze z tobą. "

Gabriel wpatrzył się w tekst i zamyślił. Julia nie mówiłaby tak o swoim kuzynie, pomyślał. O kim więc pisze? Co pominąłem?

Przez następną godzinę starał się dokładniej przeanalizować dane z telefonu Fijewskiej, jednak na próżno. Nie dowiedział się zbyt wiele, oprócz tego, że Julia miała emocjonalnego wybawiciela.

Wyłączywszy laptop, odłożył go na stolik i westchnął, spoglądając na spokojnie oddychającą Bellę. Ostrożnie wysunął spod psa nogi i wstał, zmierzając do kuchni. Dwudziesta trzecia, zauważył, zerkając na zegarek. Za późno na kawę, stwierdził i podszedł do szafek, z których wyciągnął szklankę. Nalał sobie soku i wrócił do salonu, siadając na kanapie.

Od wizyty u Kingi nie opuszczało go dziwne, wzbudzające niepokój uczucie. Wkradało się powoli, niczym najcichszy złodziej, zwiedzając najgłębsze zakamarki umysłu i serca Gabriela, który doskonale zdawał sobie sprawę z niechcianego gościa, wyczuwając przerażającą, przyprawiającą o gęsią skórkę obecność niechcianej emocji.

Wyciągnął Samsunga i wszedł w ostatnie połączenia. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w numery Arianny oraz Kingi i już miał zadzwonić do córki, ale powstrzymało go to, co zawsze. Spojrzał na wiszące na ścianie zdjęcia ze ślubu z Julią i westchnął, ukrywając twarz w dłoniach. Dlaczego to musi być takie trudne?, pomyślał, czując, że do oczu napływają mu łzy. Nie chcę, żebyś odeszła. Nie chcę.

Skulił się, próbując powstrzymać łzy i trwał w tej pozycji do momentu, w którym Bella uniosła głowę, spoglądając na niego swoimi ciemnymi, mądrymi oczami. Zaskamlała, wyczuwając smutek właściciela. Gabriel uśmiechnął się gorzko i pogłaskał psa, a potem popatrzył przed siebie. Reakcja zajęła mu dłużej niż ostatnio, ale w końcu oprzytomniał i poszerzył uśmiech, ocierając łzy. W wejściu do salonu stała pogodna, wpatrująca się w niego Julia. Gabriel rozpromienił się na jej widok i podszedł, aby ją przytulić. Julia rozciągnęła usta w półuśmiechu i delikatnie złapała go za dłoń, prowadząc na piętro.

Dziurzyński ruszył za żoną, śledzony przez zdziwiony wzrok Belli. Wchodząc do sypialni, doszedł do wniosku, że znowu wygrał. Wyparł to niepokojące, pożerające od środka uczucie, którym zaraziła go rozmowa z Kingą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro