Pół-dramat o Wenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pół-dramat o Wenie
Kapryśna, wymyślna, okropna
Wena przychodzi
Ach, Pani to słucha?!
Proszę mi wybaczyć te słowa lekkoducha
Spotkać się z Panią — czysta uciecha.
Wena odchodzi
Jak szybko ucieka!
(Na stronie)
To jakaś psychopatka, silna, nieprzewidywalna
Mogłaby być bardziej regularna!
Wena wraca i patrzy srogim wzrokiem na liryczne ja
Och, wróciła! Oj, Pani ma miła, przemiła!
Wenę to nie przekonuje, rzuca jeszcze sroższym-surowszym spojrzeniem
Pani Wielka, nie kłamię, Pani mi nudę zabiła!
Bardzo cichutko:
Morderczyni
Nieco głośniej, ale wciąż cicho:
Nosi się jak jakaś Zbawczyni
Ach, co ja powiedziałem?
Największa!
„Nosić ją, to nasza Zbawczyni!"
Ot, co powiedziałem.
Nic złego na myśli nie miałem
Przysięgam
(Z tyłu krzyżuje palce)
Do siebie:
Tyle moja przysięga warta, co Twoje zapewnienie
Że zmienisz moje życie i zalśnię na wielkiej scenie!
Wena, niczym nocna mara-drapieżnik przybliża się do podmiotu, który trzęsię się jak ofiara, oj trzęsie
Błagam, nie rób mi krzywdy!
Dobrze, już dobrze:
Możesz sobie przychodzić kiedy chcesz
Odchodzić kiedy chcesz
Przeszkadzać ile wlezie
Krzyżować plany
I wyjeżdżać na wakacje
Plus dodatkowe trzy dni urlopu
Wena patrzy groźnym wzrokiem
Cztery?
...
A dobra, bierz ile chcesz!
Nie, nie jestem zły
Widzę jak ostrzysz kły
I daj mi już spokój precz
Wena spokojnym, niezależnym krokiem odchodzi
Cichutkim, nieco roztrzęsionym głosem:
Lecz wróć do mnie jeszcze i mnie lecz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro