BO WARTO ROZUMIEĆ CZYM MOŻNA SIĘ CIESZYĆ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Hania umawiając się na wizytę dentystyczną czuła lekkie skrępowanie. Nie rozmawiała z Piotrkiem już tak długo, że zapomniała jak rozczulający ma ton głosu.

- Co się stało, że dzwonisz? – zapytał chłopak zaskoczony jej telefonem.

- Cześć! – przywitała się. – Wiem, że to nieładnie z mojej strony, że dzwonię akurat w takim temacie, ale czy jest możliwość abyś przyjął mnie jutro późnym popołudniem w gabinecie?

- Nie będę ukrywał, że wolałbym abyś dzwoniła z zaproszeniem na kawę. – powiedział całkiem poważnie.

- Piotrek, bardzo Cię przepraszam, ale nie bardzo jest mi do śmiechu. Wiesz dobrze, że bardzo chętnie napiję się z Tobą kawy, ale naprawdę potrzebuję Twojej zawodowej pomocy.

- Coś z zębem, który będziemy kończyć? – dopytał. – Odczuwasz ból?

- Nie mam problemu z zębem, który ostatnio leczyłeś. Ułamała mi się dolna piątka i tak ją poszarpało, że rani mi dziąsło. Będziesz w stanie przyjąć mnie jutro? – użyła błagalnego tonu. – Obiecuję, że jak tylko ogarniemy moje wredne uzębienie, od razu zabieram Cię na kolację.

- Z Twoją reakcją na znieczulenie nie masz na to najmniejszych szans. Nie zamierzam jeść kiedy Ty będziesz się we mnie wpatrywała tymi pięknymi oczkami. Kolacja liczona jest wtedy kiedy jedzą dwie strony.

- Piotruś, zgodzę się na wszystko. Tylko znajdź dla mnie jutro czas.

- Czyli gdyby nie Twój ząb, nie mógłbym liczyć na zaproszenie. Troszkę mi przykro. – przekomarzał się z nią.

- Mam już takiego stracha przed jutrem, że nie myślę logicznie. Nie chwytaj mnie za słówka, proszę. Zaprosiłabym Cię na kolację i bez konieczności grzebania w kolejnym z moich zębów. Uwierz, że wolałabym aby tak było. Połamane zęby są daleko na mojej liście wymarzonych powodów do randki. – kontynuowała.

- A więc będzie to randka. Zaczyna mi się podobać, to co pleciesz. Nie przestawaj. Założysz tą ładną fuksjową kieckę? – nie przestawał korzystać z okazji do droczenia się z nią.

- Na wizytę dentystyczną czy na kolację? Bo się troszkę pogubiłam w ilości Twoich wymagań. – nie dawała mu za wygraną.

- Sprawdzam dostępność w kalendarzu. Daj mi moment. – na chwilkę ucichł a Hania słyszała w tle dźwięk klikania w klawiaturę. – Dasz radę dojechać na 18:30? Mam ostatniego pacjenta umówionego na 18, więc mógłbym Cię przyjąć. Ogarniemy oba ząbki przy jednej wizycie. Mniej stresu dla Ciebie, mniej przyjemności bycia blisko Ciebie dla mnie, ale nadrobię przy innej okazji. – wrócił jego pewny siebie głos. – Jutro chętnie zobaczyłbym Cię w fuksji, a na randce chciałbym zobaczyć Cię w czymś w czym jeszcze nie miałem przyjemności Cię oglądać. Lubię różnorodność. – dodał na końcu.

- Specjalnie dla Ciebie ubiorę się jutro w sukienkę. – zaśmiała się. – Widzimy się jutro wieczorkiem. Dziękuję i do zobaczenia. – rozłączyła się całkiem rozbawiona.

- Czy ja dobrze usłyszałem, że idziesz na wizytę dentystyczną w sukience? – dopytał z zainteresowaniem Marek.

- Nawet nie pytaj o nic więcej. – Hania wzniosła oczy ku niebu śmiejąc się do siebie i spoglądając w stronę Alicji.

- Kurczę, Koleś ma u mnie mistrza. Nie odpuszcza nawet wtedy, gdy idziesz do niego do roboty na wizytę. Zajebisty jest. Musisz mi go przedstawić, może nauczę się czegoś ciekawego. Wymusić na lasce wypindrzenie się, kiedy jest się dentystą, trzeba umieć. Brawo Panie Ząbek! – brat miał jeszcze większą radość z planowanej wizyty siostry niż ona sama. – Dobrze moje Gwiazdy. A teraz ja posprzątam, Wy się wyszukujcie i skoczymy sobie dziś na Halę Ornak, co? Trzeba zakończyć tą wyprawę pysznym jabłecznikiem.

- W końcu zaczynasz mówić ludzkim głosem. – skomentowała Alicja i dopiwszy swoją kawę, wstała od stołu. Hania spojrzała na nią z uśmiechem. Ala także dochodziła do siebie, bo zaczynała rozmawiać z Markiem, tak jak miała to w zwyczaju. Była uroczo złośliwa.

- Jaka śliczna, taka wredna. – odburknął jej chłopak tak cicho, że nie miała szansy go usłyszeć. Hanka jednak stała tuż obok niego i doskonale słyszała co powiedział.

- Poważnie? – zapytała.

- Ala to piękna dziewczyna. Nie rozumiem co Cię tak dziwi. – odpowiedział poważnie a po chwili dodał w swoim stylu - Przecież z pasztetem byś się nie zadawała. – Hania tylko pokręciła głową i pomogła bratu pozabierać naczynia ze stołu.

- Przygotuję kawę na drogę. – dodała, kiedy Marek zaczął zmywać naczynia.

- No jakby, że inaczej. Może nie zabrać skarpet na zmianę, ale termos z kawą na wyposażeniu podstawowym. – zaśmiał się do siostry.

- Trzeba mieć priorytety. - wtrąciła się Ala kucając przy swoim plecaku. – Bez kawy życie traci smaczek. – dorzuciła do swojego ekwipunku paczkę ciastek z czekoladą, a do plecaka Hani wsunęła słoiczek z masłem orzechowym. Takim małym gestem chciała podziękować jej za przygotowanie zdrowego śniadania. Wiedziała, że ta mała przyjemność poprawi jej jeszcze bardziej dzień, przypominając kolor oczu Pana Ząbka. Alicja dostrzegła w oczach przyjaciółki, tak dawno nie widziany blask w oczach. Wystarczyła chwila rozmowy z Piotrkiem, a pojawił się w niej żar – ta chęć życia, która na jakiś czas wycofała się z serca Hanki. Do tej pory wegetowała, teraz rozwijała skrzydła. Była jak larwa przeistaczająca się w motyla, który dopiero w chwili przemiany, zacznie żyć pełnią życia. Ala chciała każdego dnia oglądać ją, taką jak w tym momencie.

- Gotowi? – Hania zapytała kiedy każdy z nich poświęcił kilka minut na przygotowanie się do wyjścia w góry. – Pogoda zapowiada się piękna, więc może przejdziemy się gdzieś wyżej niż tylko na halę. – zaproponowała wesoło, po czym i Marek i Ala spojrzeli na nią krzywo.

- Kobieto, ja mam kaca giganta a Ty rozważasz wejście ponad halę. – Alicja odezwała się pierwsza.

- Zabrałam dużo wody. – odparła Hanka. – Poza tym, spacer dobrze Wam zrobi. A jak dojdziemy na halę, może okazać się, że szarlotka odkryje w Was niezużyte jeszcze pokłady energii i postanowicie wejść na sam Ornak.

- Marzenie ściętej głowy. – skwitował Marek. – Zacznijmy od wyjścia z pokoju, bo bez tego nie dojdziemy nawet na polanę. – Wstał i jako pierwszy zaczął zawiązywać sznurowadła w zakładanych butach. Dziewczyny szybko do niego dołączyły i już po chwili maszerowali w obranym kierunku. Całą drogę rozmawiali o ilości wypitego wcześniejszego wieczora, alkoholu. Nie mogli uwierzyć, że w tak szybkim tempie byli w stanie opróżnić 4 butelki wina.

- Najwidoczniej bawiliśmy się razem lepiej, niż mogliśmy się tego spodziewać. – powiedział Marek, stwierdzając oczywisty fakt.

- Na to wygląda. – zareagowała na to siostra, cały czas mając przed oczami scenę, której była świadkiem. – Jak to się mówi, kiedy nie pamiętamy, znaczy się było dobrze. Zwykle pamięta się to, co sprawia nam przykrość. – dodała, spoglądając na Alę.

- Święta prawda. – zgodziła się z przedmówczynią dziewczyna. – Zaskakująco dużo ludzi jak na środek tygodnia. – skomentowała zmieniając temat, a rodzeństwo rozejrzało się dookoła i przyznało jej rację. Rzeczywiście jak na po- majówkowy weekend, dolina pełna była turystów, zarówno tych idących w dużych grupach jak i pojedynczych osób. – Pomysł wejścia w stronę Ornaku nagle wydaje się dużo ciekawszy niż był wcześniej. Nie uśmiecha mi się siedzieć w tym tłumie na hali.

- No to jest nas dwoje. – dołączył do niej Marek.

- Nie chciałabym robić za piąte koło u wozu, ale pomysł był mój i ja też idę. – powiedziała niby żartem Hania, a jednak dając im do myślenia. Zauważyła jak spojrzeli na siebie. Niby ukradkiem, a jednak. Nie pamiętali co się działo w nocy, ale coś ich do siebie ciągnęło. Hanka nie wiedziała czy ją to cieszy, czy wręcz przeciwnie. Pozostało jej czekać, na to co przyniesie przyszłość. Była ciekawa czy zaćmienie alkoholowe odpuści i przypomną sobie upojność swoich pocałunków. Nie była tylko pewna, czy chciałaby być tego świadkiem. Zaśmiała się głośno na tą myśl, co przykuło uwagę nie tylko Marka i Ali, ale i kilku innych osób, idących w tą samą stronę co oni.

- Jesteś zbyt wesoła jak na perspektywę jutrzejszego wiercenia w zębach. – skomentował tylko Marek ale nie dodał nic więcej.

- Jaką sukienkę założysz na kolację, na którą zabierzesz Pana Ząbka – zapytania Alicja zupełnie zmieniając temat, na co Marek wyciągnął z kieszeni słuchawki i włożył je w uszy.

- Są tematy, których ja dziś nie ogarnę. – powiedział tylko. – Wasze kobiece szmatki przodują na tej liście. – dodając, poruszał już głową w rytm muzyki, czym kompletnie odciął się od rozmowy, a one skupiły się na wyborze odpowiedniej garderoby na przyszłe spotkanie Hani i Piotrka. Ala podpowiedziała jej parę pomysłów przy czym robiła mnóstwo zdjęć, aby podzielić się ostatnimi górskimi chwilami ze swoimi followersami. Na wielu z nich była i Hania, której uśmiech nie znikał z twarzy. Cieszyła się każdym zrobionym krokiem a kiedy doszli do hali, jako pierwsza zaproponowała zakup szarlotki.

- Fajnie, że w tym tłumie znalazła się jeszcze jakaś wolna ławeczka. – powiedziała stawiając przed Alą i Markiem tacę z trzema porcjami pysznego ciasta.

- Oto cel numer jeden tego południa. – Alicja od razu zabrała się za swój kawałek a Hania zrobiła jej zdjęcie. Mina, jaką dziewczyna miała w momencie uwieczniania jej na karcie pamięci telefonu, świadczyła o wielkim rozsmakowaniu się w pochłanianej słodyczy. Przesłała fotę na Ali konto a ta od razu wrzuciła je do sieci. Nie minęła chwila a Marek dorzucił komentarz do zdjęcia: „Miała być najsłodsza postać w całym Podhalu i rzeczywiście była. Jednak na szarlotkę też się skusiłem." Hania wybuchła gromkim śmiechem a Ala tylko pokręciła głową.

- Musiałeś? – zapytała nawet na niego nie patrząc.

- Sama się prosiłaś. To tylko nawiązanie do Twojego wpisu z dnia mojego przyjazdu. – uniósł łyżeczkę z kawałkiem jabłka w jej stronę. – Zdrówko Słodkości! – był dumny z siebie, a Hanka spoglądała na niego podejrzliwie. Zaczynała wątpić czy Marek na pewno ma takie luki w pamięci jak twierdził. Nie chciała zaprzątać tym sobie głowy w tych pięknych okolicznościach przyrody, ale zaplanowała zapytać go wprost o to, podczas kolejnego pizzowego piątku. – To jak Gwiazdki? Idziemy wyżej? Pożegnamy Tatry z wyższego pułapu? – odezwał się chłopak kiedy opróżnili talerze.

- Naładowaliśmy baterie, zatankowaliśmy kalorie, więc nic nie stoi na przeszkodzie. Wejdziemy ile damy radę na tym kacyku, a potem się zobaczy. – Alicja wstała jako pierwsza, a Hania zebrała naczynia na tackę.

- Odniosę. – zaproponował Marek, zabierając naczynia od siostry. Po chwili wspinali się już szlakiem prowadzącym pod Ornak. Szło im się bardzo dobrze. Pogoda dopisała więc po prawie 3,5 godzinach weszli na sam szczyt. Zmęczeni ale szczęśliwi usiedli na masywie i spoglądali w dół. Hania podała każdemu z nich kubek i wlała do niego kawy, która była jeszcze ciepła.

- Warto było się tu wtoczyć. – zagadnęła, fotografując panoramę przed sobą. – Co prawda jak zejdziemy na dół, będzie już późno, ale ten widok wynagradza wszystkie trudy tej wędrówki. – powiedziała oglądając zdjęcia, które właśnie zrobiła.

- Mieliśmy odpoczywać dziś, ale ten wysiłek zdecydowanie się opłacił. – dodała Ala chłonąc niezwykłe piękno gór. Wokoło nie było ani jednej chmurki. Powiewał chłodny wietrzyk, ale ciepłe ubranie chroniło ich przed zimnem. – Wiecie, że nie możemy tutaj długo zostać. – uprzedziła rodzeństwo. – W dół zejdą nam z cztery godziny i jeszcze czas jaki zajmie nam powrót doliną. Będzie już się ściemniało.

- Spokojnie, przygotowałam się i na to. W plecakach macie czołówki. – uspokoiła ją Hania.

- Pomyślisz o wszystkim. – przytuliła ją dziewczyna.

- Tak jak i Ty. – Hanka wyciągnęła z plecaka słoik z masłem orzechowym, który skierowała w stronę Ali.

- A wiesz, że chętnie wciągnę bułkę z tym paskudztwem. Dziś mam ochotę na dziwne smaki, których w normalnych okolicznościach bym nawet nie ruszyła. – chwyciła słoik i wyciągnąwszy bułkę z chlebaczka posmarowała ją grubą warstwą masła. Hania zrobiła to samo i zapytała ruchem brwi brata czy miałby ochotę. Wziął od niej gotową kanapkę i wgryzł się w nią.

- To nawet dobre. – skomentował, zajadając pieczywo. – Albo jestem taki głodny. – zaśmiał się.

- A co Ty myślałeś? Ja wiem co dobre. I nie bądź złośliwy. Zrzekłam się jednej bułki na Twoją rzecz. Lepiej żeby Ci smakowało. – szturchnęła go delikatnie, a Ala zrobiła im w tym momencie zdjęcie. „Wspaniale mieć rodzeństwo, w którym ma się oparcie bez względu na wszystko. Spójrzcie tylko na nich i pochwalcie się swoimi siostrami i braćmi." – podpisała fotkę, na której oznaczyła i Hanię i Marka i opublikowała na swojej tablicy. Hanka chwilę później usłyszała dźwięk swojego telefonu. „I to powinno wywoływać uśmiech na Twojej buźce zawsze i wszędzie." – napisał jej Piotrek dołączając zrzut ekranu ze zdjęciem, które chwilę wcześniej pojawiło się w sieci. „I właśnie tak jest." – odpisała mu niemalże natychmiast, dołączając jako dowód selfie z jej rozradowaną buzią. Czuła się doskonale. Pobyt w górach zawsze dobrze na nią wpływał. Tak jakby wyjątkowość miejsca, w którym się znalazła, sprawiała, że wszystko poza górami, przestawało mieć znaczenie. Tu na wysokości ponad 1600 mnpm postrzegała siebie jako element całości świata. Majestat gór i ich ogrom przyczyniał się do minimalizacji wszelkich problemów dookoła. Tutaj rozumiała, że wszystko, cokolwiek się wydarzy, znajdzie swoje rozwiązanie. Wiedziała też, że nic nie jest tak stałe jak to, na co patrzyły jej oczy. Zmiany były naturalną koleją rzeczy i każdy zdawał sobie z tego sprawę, jednak tak trudno było się czasem z tym pogodzić. Jednak w górach, zmiany przestawały być ważne. Hania była pewna, że siedząc w tym samym miejscu za kilka lat, zobaczy te same szczyty naprzeciw i będzie tak samo zachwycona. Ten widok nigdy nie mógł się znudzić. Góry pokazywały swoją dominację nad dolinami, były stałym elementem tego kawałka świata, w którym teraz stała i dawały siłę. Każdy zdobyty szczyt, każda ścieżka, po której się kroczyło ładowały energię, której potrzebował każdy z nas. Tak jakby przesuwane granice własnych możliwości, udowadniały, że wszystko jest możliwe, a my, chodzący po szlakach, mamy nieopisane pokłady pozytywnego nastawienia w sobie i jedynym naszym wyzwaniem, jest po nie sięgnąć i umieć z nich korzystać w najlepszy możliwy sposób. Góry pomagały odkrywać samych siebie, gwarantowały spokój i harmonię z samym sobą, wyciszały, jednocześnie napełniając wiarą we wszystko, o czym tylko pomyślimy.

- Zamyśliłaś się. – powiedziała do niej Ala, kładąc jej głowę na kolana.

- Chłonę tą cudowność, którą widzimy.

- Znowu stajesz się sentymentalna, ale w ten swój słodki i uroczy sposób. Brakowało mi tego. – patrzyła na nią. – Chociażby dla tego, warto było przyjechać tu na te kilka dni i wspiąć się tu na kacu. – zrobiła jej zdjęcie z pozycji, w której leżała i z komentarzem: „Zawsze warto szukać swojej drogi." Udało jej się uchwycić tą specyficzną dla Hani minę, którą miała tylko wtedy, gdy coś przykuwało całkowicie jej uwagę. Niemalże natychmiast zawibrował telefon Hanki: „<Cel podróży to nie miejsce do którego zmierzasz, a nowa perspektywa z jaką patrzysz na świat.> Patrzysz dokładnie tak samo jak wtedy nad stawem. Mam nadzieję, że dostrzegasz nowszą, lepszą dla siebie perspektywę – że w końcu widzisz sens." – Ala nie byłaby sobą, gdyby nie spojrzała na treść wiadomości, która pojawiła się na ekranie.

- Pan Ząbek rozsadza system za każdym razem gdy coś prześle. On w trakcie normalnej rozmowy też jest taki twórczy? – dopytała wpatrując się cały czas w tekst.

- On wszystko mówi tak, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Nic go nie dziwi i zachowuje się tak, jakby nic go nie zaskakiwało. Wydaje się, że przyjmuje wszystko takim jakie jest, ale można odnieść wrażenie, że jeśli coś mu nie pasuje, odwraca się od tego i skupia tylko na tych aspektach, które mają dla niego znaczenie. – powiedziała patrząc cały czas w stronę gór.

- Możesz się dużo od niego nauczyć. – odezwał się Marek. Spojrzał na siostrę i uśmiechając się dodał – Może uczeń przerośnie mistrza. – mrugnął. – A tymczasem moje Drogie Kobietki, ruszmy się, bo czas goni, a przed nami jeszcze troszkę tuptania. – powiedział wstając i chowając swój kubek do plecaka. Zareagowały od razu. Mimo pięknych widoków, musieli zejść niżej, aby przed zmrokiem dojść do pokoju.

- Wejście na szczyt było naprawdę dobrym pomysłem. – podsumowała Ala, kiedy byli już na szlaku w dół. Minęli kilka osób wchodzących tam, skąd oni właśnie schodzili. Szli w ciszy, skupiając się na każdym kroku. Hania zawsze powtarzała, że niebezpieczniej jest iść w dół niż w górę, bo chwila nieuwagi i można się potknąć, co może źle się skończyć. – Jak sobie pomyślę, o czekającym nas jeszcze pakowaniu, to nie bardzo mam ochotę znaleźć się z powrotem w pokoju. – odezwała się po jakimś czasie Alicja.

- A co Ty niby masz do spakowania? Przecież wszystko co tylko można, zostawiłaś w torbie. – zaśmiała się Hanka. – Chyba, że chcesz mi powkładać ubrania do bagażu. Każda pomoc jest mile widziana. – mrugnęła do przyjaciółki. Szły ramię w ramię, co chwila wspominając wydarzenia z kończącego się wyjazdu, a Marek wsłuchiwał się w ich słowa. Był ciekawy wszystkiego o czym mówiły. Zupełnie jak nie on. Nie założył słuchawek ani na moment.

- Co Ty taki spokojny? – zapytała Ala, kiedy byli tuż nad halą Ornak.

- Ja jestem zawsze spokojny. Tylko Tobie się wydaje, że jest inaczej. – miał zaczepny ton, na który Alicja nauczyła się nie reagować.

- Oczywiście, jesteś prawdziwą ostoją spokoju i ciszy. – wyminęła go śmiejąc się.

- Widzisz Siostra? To zawsze Ala mnie zaczepia, a Ty całość winy zwalasz na mnie.

- Oj nieładnie tak skarżyć. – powiedziała do niego żartując. – Przecież widzę ile Ci to sprawia radochy. Cieszysz się każdą udaną irytacją jak dziecko, nową zabawką. Mnie nie oszukasz. – dodała ciszej, upewniając się aby Ala nie słyszała ich wymiany zdań. – Proszę, daj jej spokój.

- Zupełnie nie wiem o czym mówisz. – odrzekł jej na co ona pokiwała tylko głową.

- Zatrzymujemy się na herbatę czy zjemy coś w karczmie przy wyjściu z doliny? – zapytała Ala.

- Wolałabym nie zatrzymywać się teraz. Za niedługo będzie już zupełnie ciemno. Lepiej idźmy póki jeszcze nam się chce. Jak już się rozsiądziemy, nie będziemy mieli ochoty wstać. – stwierdziła Hanka.

- W sumie masz rację. – Alicja zgodziła się z nią i przyspieszyła kroku.

Następnego dnia kiedy już dojeżdżali do granic swojego miasta, Marek prowadząc samochód spojrzał we wstecznym lusterku na śpiącą siostrę. Uśmiechnął się sam do siebie. Alicja siedziała na fotelu obok kierowcy, wpatrzona w świat za oknem.

- To była fajna wycieczka. – powiedział.

- Tak. Nieczęsto się z Tobą zgadzam, ale myślę, że to najlepsze co mogliśmy zrobić dla Hanki. Jej ten wyjazd był najbardziej potrzebny. Nie była nigdzie od rozstania z tym kretynem. Nic mnie tak nie cieszy jak widok jej uśmiechu.

- A powiedz mi ten cały Pan Ząbek to powód do jakiś zmartwień? –zapytał cicho, cały czas patrząc w lusterko.

- To kolejna sprawa, za którą powinniśmy być wdzięczni. Nie wiem jak koleś to robi, ale działa dokładnie tak, jak Hanka tego potrzebuje. Dotarł do niej tak, jak nam się nie udało przez ostatnie miesiące. Sam dobrze wiesz ile razy próbowaliśmy z nią porozmawiać, namówić na cokolwiek. Na nic się zdawały nasze próby. A tu, chłopak pojawia się znikąd, wyskakuje jak Filip z konopi i trafia każdym tekstem w tak środek.

- Właśnie to pojawienie się znikąd, najbardziej mnie martwi. Przecież skądś się wziął. – zauważył Marek.

- Nie mamy kompletnie żadnych powodów do obaw. Przynajmniej na razie. Jak gościu ją zrani, to mu zęby powybijam osobiście. I to tak, że mu nawet koronki nie pomogą. Będzie szkaradny z najbrzydszym uzębieniem świata. Ale teraz to bardziej skupiam się na tym, jak człowiekowi podziękować. I powinieneś zrobić to samo.

- Jest jakaś szansa na poznanie Pana Ząbka?

- Jak będziecie tak kombinować po cichu, to nie będziecie mieli na to nawet najmniejszych szans. – odezwała się zaspanym głosem Hanka.

- Ile słyszałaś? – zapytała wprost Alicja. – Wiesz, że to tak nieładnie podsłuchiwać i udawać, że się śpi.

- Słyszałam niewiele ale jestem na tyle ogarnięta, żeby powiedzieć Wam jak bardzo Was kocham. – wyjrzała przez okno. – Gdzie jesteśmy?

- Już możesz się cieszyć. – powiedział do niej brat. – Mam nadzieję, że kiecę masz wyprasowaną bo już niedługo czeka Cię spotkanie z Twoim ulubionym dentystą. Podrzucić Cię czy dasz radę w tych emocjach wrócić sama?

- Nie bądź złośliwy. Jak sobie doskonale poradzę sama. – nachyliła się w stronę brata i cmoknęła go w czubek głowy. – A na poznanie Piotrka przyjdzie jeszcze czas. – dodała ciszej. – Na razie wolałabym sama go poznać. – mówiła już jakby sama do siebie.

Alicja wysiadła pierwsza. Hania stanęła z jej bagażem i spojrzała na przyjaciółkę.

- Dziękuję za tą wycieczkę. – przytuliła ją.

- Następny wypad w czerwcu. Wpisz już teraz w grafik, bo nic Ciebie nie wytłumaczy. – zaproponowała dziewczyna. – Baw się dziś dobrze i daj znać jak wrócisz do domku. – nawiązała do czekającej Hankę wizyty.

- Kobieto, ja idę na borowanie zębów a Ty mi o dobrej zabawie mówisz. Przecież jedno wyklucza drugie. – wykrzywiła się.

- Borowanie jak borowanie, ale kto będzie wiertełko trzymał w dłoni. – Ala zrobiła ten swój charakterystyczny ruch brwiami. Marek ruszał nimi w podobny sposób, gdy sugerował dwuznaczność swoich wypowiedzi. Hania pomyślała właśnie o tym i stwierdziła, że ta dwójka jest bardziej do siebie podobna, niż mogliby w ogóle podejrzewać.

- Aluś, chodzi o wierceniu w zębach. Otrząśnij się, bo Ci myśli uciekają nie w tą stronę. – mrugnęła do niej przyjaciółka.

- Tak czy inaczej, napisz mi czy wszystko w porządku. Wiesz, że będę się martwiła, kiedy się nie zameldujesz.

- Dam znać co i jak. Chyba, że mi znieczulenie nie bardzo pozwoli, wtedy tylko napiszę. – obiecała a Marek wychylił się z auta i pożegnał Alę:

- Do zobaczenia, najsłodszy elemencie Podhala. Muszę Ci przyznać, że skutecznie zastąpiłaś mi tatrzańskie cukiernie. – Alicja tylko pokręciła na to głową i skomentowała:

- Sama prosiłam się o te teksty, publikując tamten post.

- Co prawda, to prawda. – zaśmiała się Hania.

- Ale szacun dla niego, że cały czas pamięta. - chwilę później Marek zaparkował auto na parkingu. Pomógł siostrze z bagażami i odjechał jej samochodem w stronę swojego mieszkania. Hania mieszkała cały czas w tym samym mieszkaniu, w którym się wychowali. Po śmierci rodziców nie była w stanie opuścić miejsca, które kojarzyło się z nimi i czasem, który tam razem spędzili. Lubiła swoją sypialnię, kuchnię w której gotowała z mamą, salon, gdzie razem z tatą oglądali zawody skoków narciarskich. To tam, ojciec zaraził ją miłością do tego sportu. Pamiętała to jak dziś – miała 9 lat kiedy pierwszy raz oglądała z tatą odbijających się chłopaków z progu skoczni. Patrzyła na nich jak zaczarowana. Frunęli w powietrzu jak ptaki. W każdym z nas siedzi marzenie latania, oderwania się niczym Ikar od ziemi. I właśnie to najbardziej wciągnęło Hankę w uwielbienie dla tego sportu. Jak mogłaby cieszyć się innym salonem, skoro w tym było źródło najwspanialszym wspomnień. Dlatego nie wyobrażała sobie mieszkać gdzie indziej. Co prawda, wspierana przez brata, wprowadziła w mieszkaniu kilka unowocześnień oraz udogodnień dla młodszej osoby, ale to cały czas były te same ściany, w których dorastała. Wchodząc do domu zawsze się uśmiechała i teraz było podobnie. Otworzyła drzwi i rozejrzała się dookoła. To było jej miejsce na ziemi, jej ostoja i jej samotnia. To tutaj przepłakała wiele godzin, to tutaj śmiała się pełną piersią i to tutaj spełniała część swoich marzeń i tworzyła plany na przyszłość. A teraz musiała szybko wskoczyć w sukienkę i wybrać się na wizytę do dentysty. Właśnie dotarło do niej, że została bez samochodu. Marek dopiero następnego dnia odstawi jej auto. Wybrała numer i zamówiła taxówkę a w międzyczasie przebrała się w wybraną przez Piotra sukienkę i przygotowała do wizyty dentystycznej. Serce znowu waliło jej jak młotem. Stres związany z przewidywanymi działaniami leczniczymi w jej uzębieniu był wysoki i nie do opanowania. Nie potrafiła tego zmienić. Gdy wsiadała do samochodu i podała kierowcy adres, popatrzył na nią zaskoczony, ale nie nic nie powiedział. Hania siedziała cicho i patrzyła na miasto za oknem auta. Słońce powoli zachodziło a ona czuła zmęczenie po podróży.

- Jesteśmy na miejscu. – odezwał się kierowca.

- Dziękuję Panu bardzo. – powiedziała a spojrzawszy na kwotę na taksometrze, podała mężczyźnie równowartość kosztów przejazdu. Wysiadła z auta i spojrzała na budynek kliniki. Odetchnęła głośno, starając się uspokoić oddech.

- Jakby to miało pomóc. – zaśmiała się sama z siebie. Ruszyła w kierunku drzwi i zaraz w rejestracji powitała ją ta sama dziewczyna, która asystowała Piotrkowi ostatnio.

- Dzień dobry Pani Haniu. Doktor Piotr już na Panią czeka. – uśmiechnęła się. Miała ten sam miły ton głosu, którym ostatnio starała się wprowadzić przyjemną atmosferę podczas wizyty. – Zapraszam do gabinetu. – poszła przodem a Hania szła tuż za nią, nadal głęboko oddychając. – Spokojnie Pani Haniu. Wszystko będzie dobrze. – odwróciła się otwierając drzwi i wpuszczając dziewczynę do środka.

- Cześć Ślicznotko. – powitał ją Piotrek. Siedział przy komputerze i przyglądał się prześwietleniu jej uzębienia. – Pięknie wyglądasz. Widać, że wypoczęłaś, nabrałaś troszkę kolorku. – mówił, nie robiąc sobie nic z obecności asystentki, całkowicie zawstydzając tym Hanię. Poczuła się niekomfortowo.

- Hey. – odpowiedziała tylko, siadając od razu na fotelu.

- Spieszno Ci widzę. Tak bardzo chciałabyś abym zajrzał w Twoje wnętrze. – nie przestawał mówić, co coraz bardziej krępowało dziewczynę. Piotrek spojrzał na jej wyraz twarzy i dostrzegł, że coś jest nie tak. – Coś się stało?

- Czuję się troszkę zażenowana. – powiedziała cichutko, spoglądając w stronę asystentki, przygotowującej narzędzia dentystyczne do pracy.

- Nie masz ku temu żadnych powodów. – był zdziwiony jej wyznaniem. – Haniu, jesteś piękną kobietą, powinnaś wiedzieć jak reagować na komplementy.

- Może i tak, ale nie jestem do tego przyzwyczajona. A tym bardziej w obecności innych osób. Możemy zaczynać? – dopytała chcąc jak najprędzej mieć tą wizytę za sobą.

- Oczywiście. – Piotrek założył okulary i zabrał się do pracy, od razu dając dziewczynie znieczulenie. – Zaczniemy od pękniętego ząbka, a później dokończymy górną szóstkę.

- Proszę zrób co trzeba. – powiedziała tylko i otworzyła szerzej usta. Asystentka podeszła do Hani i założyła jej okularki ochronne oraz przypięła chustkę pod szyję, opuszczając jednocześnie fotel do leżącej pozycji, zapewniającej wygodną pozycję i dla pacjentki i dla dentysty. Po chwili Piotrek zaczął borować nadpęknięty ząb, a Hanka zamknęła oczy. To był jej jedyny sposób na ucieczkę myślową od tego co działo się w jej buzi. Przywołała przed oczy widoki, które jeszcze wczoraj widziała na szczycie Ornaka. Starała się skupić na wspomnieniach, co poprawiało jej samopoczucie i odwracało uwagę od dźwięków wiertełka.

- Boli? – usłyszała kiedy wygięła policzek.

- Jest znośnie. – odpowiedziała niewyraźnie.

- Gdybyś poczuła jakiś ból, proszę podnieś prawą rękę. Będę teraz oczyszczał szóstkę i muszę być pewien, że wszystko dobrze zrobię. Jakby coś Cię zabolało, zrobimy przerwę. – wyjaśnił, a ona podniosła dłoń w geście potwierdzającym uzgodnienia, a on kontynuował rozpoczęte działania. Pół godziny później podał jej chusteczkę i poprosił aby przepłukała usta. Sprawdził poprawność ułożenia zabezpieczenia zęba i pogratulował jej wytrwałości.

- Kolejna wizyta za dwa tygodnie. Myślę, że jeśli nie będziesz odczuwała żadnych niedogodności, zamkniemy ząbek na stałe. – usiadł przy biurku i zaczął wpisywać szczegóły wizyty w kartotekę.

- Panie Doktorze, czy mogę już iść? – zapytała asystentka odkładając ostatnie narzędzia do czyszczenia.

- Tak. Poradzę sobie. Dziękuję. – odpowiedział. – Miłego wieczoru.

- I dla Państwa. – uśmiechnęła się odwieszając fartuszek na wieszak. Gdy wyszła, Piotr zerknął na Hanię. Starała się uśmiechać, ale nic jej z tego nie wychodziło. Znieczulenie nie pozwalało jej na pełną ruchliwość mięśni twarzy.

- Nie chciałem postawić Cię w niezręcznej sytuacji. Kaśką nie musisz się przejmować. To fajna dziewczyna. Ja nie udaję przed nią nikogo kim nie jestem. Ona zna mnie dość dobrze i wie, że mam niewyparzoną gębę. – usiadł na krześle obok Hani. – A to, że ślicznie wyglądasz to niezaprzeczalny fakt.

- Zawsze mówisz to co Ci ślina na język przyniesie? – zapytała wpatrując się w jego orzechowe oczy.

- Zwykle. Czasem mam przez to problemy, ale życie jest na krótkie aby myśleć o konsekwencjach. Po co mam zamartwiać się na zapas, skoro coś dobrego może czekać tuż za zakrętem. – każdą swoją mądrość życiową prezentował od tak. Trudno było nie zgadzać się z jego poglądami. Były niby oczywiste. Jednak niełatwe do wdrożenia w codzienność. – Jak się czujesz? – zapytał.

- Jeśli mam być szczera jestem ogromnie zmęczona. – przyznała.

- Chciałbym abyś zawsze była ze mną szczera.

- Staram się. Są tylko tematy, o których nie bardzo chcę na razie rozmawiać.

- I właśnie o taką szczerość mi chodzi. Robisz wiele kroków naprzód i mam nadzieję, że cieszysz się tymi postępami. Jeszcze niedawno nie powiedziałabyś ani słowa o tym, o czym nie chcesz mówić. Co więcej, nie dałabyś znać, że są takie tematy. A teraz sama się do tego przyznajesz. Wnioskuję z tego, że sama zaczynasz rozumieć, czego tak naprawdę szukałaś w toni tamtego stawu. – kontynuował.

- Ta rozmowa schodzi na tory, na które ze znieczuleniem, nie mam kompletnie siły. Wybacz. Możemy ją przełożyć na wieczór w małej czarnej?

- Czyli już wiesz co założysz na nasze kolejne spotkanie? Mała czarna, hmmm,... brzmi bardzo kusząco. – wchodził tonem głosy w te rejony, które budziły w Hani motyle spoczywające w okolicy brzucha. Ewidentnie były gotowe do rozszalenia się jeszcze bardziej po jej wnętrznościach. – Haniu, pójdziesz ze mną na randkę w tej Twojej małej czarnej? – zapytał, a fruwające kolorowe maluchy rozgościły się po jej żołądku. Zadając pytanie brzmiał poważnie, jakby się oświadczał.

- Pójdę jak zmienisz ton. – zaśmiała się. – Brzmisz jakbyś zaraz chciał klęknąć na kolano. – najpierw wypowiedziała te słowa, a potem pomyślała o tym co właśnie wyszło z jej gardła. Od razu zmieszała się.

- I krzywda stała się, że niekontrolowane zdanie wydobyło się z tych ślicznych ust? – od razu zauważył, że stwierdziła, że powiedziała kilka słów na dużo. – Haniu, nie wstydź się okazywania zainteresowania. Mi to zajebiście łechce moje ego. Jestem troszkę narcystyczny. – mrugnął do niej.

- Troszkę? To chyba małe niedopowiedzenie. – już dawno pomyślała, że Piotrek lubi siebie i wie ile jest wart.

- W tym, że kocham siebie, nie ma niczego złego. Nie jestem brzydalem i lubię swoje odbicie w lustrze. Idealny też nie jestem, o czym uprzejmie Cię uprzedzam. A całą resztę będziesz musiała sama odkryć i powiedzieć mi co myślisz. Tylko szczerze.

- Szczerze, ale na tym koniec. Seplenie ze znieczuleniem a nie chcę brzmieć jak w trzeciej klasie podstawówki, kiedy wypadły mi dwie jedynki na przedzie.

- Musiałaś być przeurocza. – stwierdził.

- Nie ma opcji abym pozwoliła Ci usunąć moje jedynki, abyś przekonał się jak bardzo byłam urocza. – pogroziła mu wesoło palcem.

- A szkoda, bo już planowałem takie działanie przy okazji Twojej kolejnej wizyty dentystycznej. – poniosła go wyobraźnia, co od razu było widać na jego twarzy.

- Masz auto? Mógłbyś odwieźć mnie do domu? – zapytała.

- Niestety Ślicznotko. Nie jeżdżę autem do pracy. Mogę Cię wsadzić na ramę rowerową. – zaproponował.

- Już wskakuję. W tej kiecce na pewno nie wkręcę się w Twoje pedały. – zażartowała. – Będę musiała zadzwonić po taxi.

- Szkoda, chętnie spędziłbym z Tobą więcej czasu. Każda minuta w Twoim towarzystwie umila mi dzień. A miałem dziś naprawdę parszywy humor przed Twoim przybyciem. Kaśka mogłaby to potwierdzić. Marudziłem jak stary kawaler. – śmiał się z własnego dowcipu.

- Umilę Ci kolejny, jak tylko ogarnę co się dzieje w pracy.

- Poczekasz na mnie chwilę? Pozamykam i odprowadzę Cię na taxi. Zaproponowałbym Ci spacer, ale na pewno marzysz o wskoczeniu do wanny i szybkim pójściu spać.

- Czytasz mi w myślach.

- Oj Haneczko, ja mam bardzo bujną wyobraźnię.

- No to może na tym zakończmy tą dyskusję. – zaproponowała ze śmiechem, a Piotrek zamykał właśnie drzwi gabinetu. Chwycił przypięty do kaloryfera w recepcji rower i wyszli przed budynek.

- Staram się ograniczać emisję dwutlenku węgla w powietrze. Wszędzie gdzie się da, jeżdżę rowerem. – wyjaśnił swój dwukołowiec.

- Jak będziemy planować randkę, wezmę swoje auto. Nie mam nic przeciw jeździe rowerem ale w małej czarnej i szpilach może być mi niewygodnie. Jak założę dres chętnie pojeżdżę z Tobą.

- I mamy plan na randkę numer dwa. – ucieszył się chłopak. – A wizja Ciebie w czarnej sukience i wysokich butach będzie towarzyszyła i cały wieczór. – poruszał zawadiacko brwiami, na co Hania zaśmiała się bo od razu przypomniał się jej brat i Alicja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro