PATRZYSZ PRZED SIEBIE - A TU GÓRY A TY ODKRYWASZ W SOBIE ODWAGĘ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie wierzę, że w końcu udało nam się wyrwać z tej niedoli pracy. – powiedziała Alicja kiedy parkowały przed górskim apartamentowcem. – Jeszcze wczoraj kiedy walczyłam z walizkami nie wierzyłam, że wyjedziemy. – spojrzała w stronę Giewontu i uśmiechnęła się szeroko.

- Pamiętaj, że w weekend dołączy do nas Marek.

- I ot cały czar piękna tego wyjazdu prysł.

- Byś już przestała, bo zacznę uważać, że z Wami to jest już tak jak w tym powiedzeniu: „Kto się czubi, ten się lubi." – zaśmiała się wyciągając z bagażnika walizkę i plecak.

- Hanka, weź mi tutaj nie cytuj powiedzeń, bo zaraz ja zacznę szukać odpowiednich dla Ciebie cytatów. Do dzisiaj nie opowiedziałaś niczego ciekawego na temat Pana Ząbka. – Ala już znalazła na Piotrka odpowiednie przezwisko i od momentu, kiedy użyła go pierwszy raz, nie nazywała go już jego imieniem. W ich rozmowach został Panem Ząbkiem. Hania stwierdziła, że spodobałaby mu się taka ksywa.

- Dzwoniłaś do Pani Ani? – robiła tak za każdym razem, kiedy tylko Alicja zaczynała temat. Zmieniała temat na najbardziej wygodny i taki, który skutecznie odwracał uwagę dziewczyny do wcześniej poruszanego. Udało się i tym razem. Przyjaciółka skupiła się na kontakcie z przedstawicielką biura wynajmującego apartamenty, celem odbioru kluczy od pokoju. Chwilę później podpisywały dokumenty przy stoliku z pięknym widokiem. Hania otworzyła balkon i wpatrywała się w przestrzeń przed sobą. Wzrok skierowany był w stronę gór, ale widok nie docierał do jej mózgu. Myśli po raz kolejny odpłynęły gdzieś w przeszłość. Była tutaj już tyle razy i zawsze większą grupą. Tym razem miało być inaczej. Przyzwyczajenia można przecież zmieniać, modyfikować podjęte postanowienia i żyć dalej. Albo przynajmniej próbować. To właśnie starała się robić. Próbowała. A czy jej się udawało? Cały czas nie znała odpowiedzi.

- Gdybyście czegoś potrzebowały, to dzwońcie. Udanego pobytu. – powiedziała rezydentka, co przywróciło uwagę Hani do czasu tu i teraz.

- Dobrej pogody. – odpowiedziała Ala. – Dziękujemy.

- Tego Wam nie zabraknie. Prognozy są bardzo dobre, ale wiecie jak to bywa w Tatrach – nigdy nie wiesz gdzie i kiedy złapie Cię deszcz. – skomentowała kobieta. – Mimo wszystko, bawcie się dobrze. – i wyszła zostawiając je same z bagażami.

- To będą cudowne dni. Jaka pogoda by nie była, będzie fajnie. – powiedziała Hania otwierając pierwszą torbę. Nie potrafiła rozpocząć urlopu, nawet kilkudniowego bez rozpakowania bagaży. Dopiero kiedy wszystkie ubrania, kosmetyki i inne zabrane rzeczy lądowały w przeznaczonych dla siebie miejscach, mogła zrelaksować się, odpocząć po podróży i zacząć cieszyć się zasłużonym wolnym czasem. Komputer odłożyła pod łóżko, zakładając niezbyt częste spoglądanie w służbowe tematy. Alicja siedziała w fotelu i wpatrywała się w krzątającą przyjaciółkę, rozbawiona jej zaangażowaniem w układanie zabranej ze sobą garderoby. Ona przyjmowała zupełnie inną strategię. Wyjmowała z torby tylko to co niezbędne, a pozostałą część zostawiała w bagażu. Pierwsze co zrobiła tym razem, było sfotografowanie widoku z balkonu i opublikowanie zdjęcia na swoim blogu z pytaniem: „Znajdźcie swoją jasną stronę słońca – moją stają się na kilka majowych dni nasze polskie góry. Bo czy jest coś piękniejszego niż to? Już niedługo pokażę Wam więcej tego piękna ukazanego w pełni wiosennego słońca."

- No to jak? Jedziemy coś zjeść? Czy jeszcze coś masz do rozpakowania? – zażartowała, wiedząc, że wszystko co było konieczne, znalazło swoje miejsce w różnych częściach pokoju. – Trzeba też ogarnąć jakieś zakupy. – podeszła do Hani i przytuliła ją mocno. – Wiesz, że Cię kocham Kobieto, prawda? Mimo tych wszystkich Twoich udziwnień. – mrugnęła do niej.

- Wiesz jak to jest z miłością: kocha się nie za coś, ale pomimo wszystko. – odpowiedziała jej, zgarniając kluczyki od auta do torebki. – Dlatego ja Cię tak kocham. Bo masz tyle tych „mimo wszystko" – pokazała palcami cudzysłów - o których lepiej nie wspominać. Chodź już, bo widzę że aż się trzęsiesz żeby wrzucić na tego Twojego bloga fotkę tego pysznego pstrąga. – zwykle korzystały z jednej knajpy. „Zajazd tatrzański" miał nie tylko świetne jedzenie ale i wspaniały klimat, w którym od razu czuło się, że jest się w górach. Atmosfera była jedyna w swoim rodzaju i chciało się tam spędzać miło czas.

Gdy siadały przy stoliku, Ala złożyła za nie obie zamówienia, a Hania wyciągała z torebki telefon.

- Drogie Panie, a coś na rozgrzanie? – zapytał kelner, zapisując zamówienie.

- Nie tym razem. Dziś autko stoi przed zajazdem. Ale spokojnie, nadrobimy. – mrugnęła do niego Alicja, a Hania wpatrywała się w wyświetlacz: „<Wojownik wie, że żaden człowiek nie jest samotną wyspą.> Ciesz się towarzystwem, ciesz się światem i dostrzegaj małe rzeczy, z powodu których warto się uśmiechnąć." – była to jedna z kolejnych już wiadomości od Piotrka. Od czasu wesela, nie mieli kiedy się spotkać. Wizytę na zmianę wypełnienia w leczonym zębie, przesunęła na czas po powrocie z gór. Obiecane popołudnie, które mieli spędzić razem aby wypić butelkę wygranej wódki, przekładali kilka razy. Jeden termin nie pasował Hani, innego dnia to Piotrek miał nieplanowany wcześniej dyżur w przychodni. Jednak każdego dnia wysyłał jej tego typu wiadomości. Nie dawał o sobie zapomnieć, wprowadzając ją w różne nastroje, w zależności od tego czego dotyczyły przesyłane cytaty. Zawsze wyczuwał w jakim była humorze, co nie dawało jej spokoju. Bo jak to możliwe, aby tak dobrze dobierał słowa i tak idealnie trafiał z cytowanymi zdaniami. Co więcej, Hania była zaskoczona jak bardzo był oczytany. Wykorzystywał fragmenty z różnego rodzaju literatury – czasem były to słowa Paulo Coelho, jak tym razem, ale zdarzały się też kwestie z fantastyki, kryminałów i romansideł – także tych autorstwa Nicolasa Sparska. Nie wierzyła, żeby przeczytał wszystkie te książki. Poświęcał wiele czasu na znalezienie tego najbardziej odpowiedniego cytatu i zaskakiwał ją nimi o różnych porach dnia i nocy.

- On tak na poważnie? – Alicja wzięła telefon z jej dłoni i przeczytała wiadomość. Patrzyła na Hanię, czekając na jakąkolwiek reakcję z jej strony.

- Nie wiem co mam Ci odpowiedzieć. Dostaję tego typu cytaty od kilku dni. Zawsze doskonale wpasowane w dzień i sytuację, w której jestem. Praktycznie go nie znam, a on obiera mnie jak cebulę, warstwa po warstwie, trafiając bezpośrednio tam, gdzie nie bardzo chcę aby trafił ktokolwiek. Czuję się jak dowód kryminalny, poddawany bardzo wnikliwej i trafnej analizie. – wpatrywała się w Alicję, pierwszy raz mówiąc na głos to, co siedziało jej w głowie, za każdym razem kiedy odczytywała wiadomości od Piotra.

- Nasz Pan Ząbek to pieprzony romantyk. – powiedziała tylko Ala. - A do Ciebie potrafi przemówić teraz tylko i wyłącznie romantyczna dusza. Trzymam za kolesia kciuki. – dodała w chwili gdy kelner stawiał przed nimi talerze. – O kurczę, ale pachnie. Zjadłabym konia, ale wystarczy ta pysznie wyglądająca rybka. – zamknęła temat cytatów, wiedząc, że Hania i tak nie powie już dziś nic więcej. Wzruszyło ją wyznanie przyjaciółki, bo widziała ile kosztowało ją to walki samej ze sobą. Hanka nie była skora ostatnio do zwierzeń. Życie zmieniło ją. Karuzela emocji, z którymi musiała sobie ostatnio radzić sprawiła, że stała się nie tylko niezwykle ostrożna ale i momentami wycofana. Dostrzegała tą zmianę, bo przecież znały się już tak długo, że czasem zdawało się im, że w pieluchach były ze sobą tak blisko. Dbały o przyjaźń, miały w sobie ogromne wsparcie i spędzały wiele czasu razem. Wiedziały, że są dla siebie jak „ciche anioły, które podnoszą się wzajemnie, kiedy ich skrzydła zapominają jak latać." Każda z nich miała ten cytat wypalony na kawałku drewna. Hania wpatrywała się w niego każdego poranka. Chciała pamiętać, że ma gdzieś tam wyimaginowane skrzydła, które nigdy nie pozwolą jej upaść. A gdy będzie chciała się poddać, Alicja zjawi się obok i przypomni jej, że pomimo wszystkiego, co dzieje się dookoła, warto wzbić się w powietrze i z góry spojrzeć na szerszą perspektywę, dostrzegając, błądzące gdzieś tam rozwiązanie. Bo zawsze jakieś było – mniej lub bardziej oczywiste, płyciej lub głębiej schowane, ale takie, które warte było włożonego wysiłku w jego odnalezienie.

- Warto było tak długo jechać, chociażby po to, aby znowu posmakować tych dobroci. – uśmiechnęła się Hania, wgryzając się w kawałek swojego pstrąga. Ryba była znakomita. Idealnie doprawiona, doskonale przyrządzona i warta każdej wydanej na nią złotówki. Ala oczywiście pokazała już swoim followers-om jak apetycznie wygląda porcja, a Hania stwierdziła, że również sfotografuje swoją i prześle ją Piotrkowi aby pokazać, że tak mała rzecz, jak pyszny posiłek, wywołuje na jej twarzy uśmiech.

- A niech nam zazdrości. – skomentowała tylko ze śmiechem Alicja, widząc jak Hania dołącza obrazek do przygotowanej wcześniej wiadomości. Nie czekała długo na odpowiedź. Nie zdążyła nawet odłożyć telefonu na stolik, kiedy pojawił się ikonka nowej wiadomości od chłopaka: „Zazdroszczę tej rybce kontaktu z Twoimi pięknymi ustami." – zaczerwieniła się. Nadal nie przyzwyczaiła się do rzucanych przez niego „od tak" komplementów. Tym razem jednak odpisała bez zastanowienia: „Ty miałeś z nimi dużo bliższe kontakty, kiedy siedziałam na fotelu tortur." – zaśmiała się sama do siebie, a Ala zerknęła na nią znad swojego talerza, ciesząc się z dobrego humoru Hani. Widziała, że Pan Ząbek ma na dziewczynę dobry wpływ. „Nie o takich kontaktach myślę." – Hania odczytała po chwili a jej policzki zapłonęły rumieńcem, a w okolicy żołądka poczuła armię latających motyli. Odwróciła telefon ekranem do dołu i próbowała skupić się na posiłku, ale fruwające stworzenia w jej wnętrzu nie dały o sobie zapomnieć do samego wieczora.

- Przejdziemy się jeszcze? – zapytała Hania, spoglądając na rozkładającą się na kanapie Alicję. Za oknem było już ciemno.

- Niech zgadnę. Chcesz koniecznie pojechać do Zakopca i przejść się pod skocznią? – Ala spojrzała na przyjaciółkę, sięgając jednocześnie po buty. Doskonale wiedziała jaka będzie odpowiedź. Hanka stała już przy drzwiach gotowa do wyjścia. Jej miłość do wszystkiego co było związane ze skokami narciarskimi to kolejny temat, który różnił ją od Ali. Miały tak różne zainteresowania, a tak bardzo były sobie bliskie. Jednak Alicja nigdy nie krytykowała zamiłowania przyjaciółki. Cieszyła się, że każda z nich ma swój własny konik, któremu całkowicie potrafi się oddać. A najpiękniejsza była radość gdy jedna drugiej zdawała relację z tego, co lubi i z czego czerpie przyjemność. Ala miała media społecznościowe, Hania miała skoki.

- Szkoda takiego pięknego wieczoru. Zobacz jakie mamy cudne niebo.

- Oczywiście, a podświetlona Krokiew nie ma nic wspólnego z Twoją chęcią spaceru. – zażartowała - Przy kolacji wspominałaś o tym jaka jesteś zmęczona, a tu nagle nowe pokłady energii odnalazłaś w sobie. – mówiła gdy zamykały już drzwi pokoju. Hania spojrzała na nią z ukosa i uśmiechnęła się szeroko. – Dobra, to Twoje uśmiechnięte ryłko wystarczy mi jako karta przetargowa. Spędźmy troszkę czasu w centrum tego górskiego świata. – chwyciła przyjaciółkę pod rękę i poprowadziła w stronę auta.

Gdy zaparkowały niedaleko kompleksu Centralnego Ośrodka Sportu w Zakopanem, Hani wzrok od razu skierował się w stronę, najpiękniejszej, w jej przekonaniu, skoczni świata. A na jej opinię wcale nie miał wpływu fakt, że Krokiew była zlokalizowana w Polsce. Hania zawsze powtarzała, że naturalny zeskok, otoczenie oraz majestat gór dookoła, tworzą z Wielkiej Krokwi niepowtarzalny i przepiękny obiekt sportowy. Inną sprawą było również to, że to tutaj odbywały się najlepiej zorganizowane zawody skoków narciarskich świata. Takich kibiców i takiej atmosfery nie było nigdzie indziej. Powtarzali to nie tylko komentatorzy sportowi, kibice, ale również sami zawodnicy. Skoki w kotle Wielkiej Krokwi dawały im wiele satysfakcji i ogrom cudowności sportowych emocji. Tutaj dopingowani byli wszyscy, bez względu na narodowość, długość skoku czy styl lądowania. Hania stojąc u podnóża skoczni zatęskniła za atmosferą zawodów. Ten rok był pierwszym od wielu, w których nie kibicowała skoczkom na żywo podczas zawodów tegorocznego Pucharu Świata. Ten rok złamał wiele obietnic i wiele postanowień. Bo przecież miała tu być zawsze, każdego roku, bez względu na wszystko. Wydarzenia z ostatnich miesięcy nie pozwoliły jej na realizację marzeń. Wstrzymały to, co sprawiało jej tak ogromną radość. Zmieniły wiele. Ale już dość. Teraz, gdy patrzyła w górę, zrozumiała jak głupio i nierozsądnie postępowała. Bo kogo ukarała swoim zachowaniem? Tylko siebie i nikogo innego. To sobie sprawiła zawód, to siebie zawiodła najbardziej. Zapomniała jak to jest, cieszyć się małymi rzeczami, nawet wtedy gdy świat zwala Ci się pod nogi. Piotrek po raz kolejny tak dobrze trafił swoim cytatem. Musi cieszyć się światem i dostrzegać małe rzeczy. Musi stać się wojownikiem, który zrozumie, że nie jest sama na tym świecie. Musi pozwolić sobie otworzyć swoje wnętrze dla innych i odnaleźć w sobie siłę aby powiedzieć, co ją boli i co powstrzymuje ją przed ruszeniem do przodu. Uśmiechnęła się sama do siebie i wtuliła się w ramię przyjaciółki.

- Stawiam dobre lody za kawałek Twoich myśli. – powiedziała do niej Alicja.

- Na wszystko przyjdzie czas. A lodów nie odmówię. Nie ma nic lepszego niż lody z widokiem na Krokiew.

- Polemizowałabym co do tego, że nie ma niczego lepszego, ale niech Ci będzie. Znam przynajmniej 15 rzeczy lepszych od tego i myślę, że przyznałabyś mi rację, ale jesteś wyposzczona i nie skupiasz się na tym co trzeba. Ale jak sama powiedziałaś, na wszystko przyjedzie czas. – mrugnęła do niej.

- A Ty jak zacięta płyta. Ciągle to samo. Wiesz, że monotematyczność do pierwsza oznaka staropanieństwa. – powiedziała ze śmiechem.

- Ty mi tu nie wyjeżdżaj z takimi tekstami. Poruszam wiele tematów i nie powtarzam się. Jeszcze mi daleko do pozostania starą panną, ale dobrze słyszeć, że wracasz do nas taka jaka jesteś. – spojrzała na nią z powagą w oczach. – Naprawdę mi Ciebie brakuje. I wiem jak to brzmi. Bo zaraz powiesz mi, że jesteś tu cały czas. Ale sama dobrze wiesz, że tak nie jest. Schowałaś się w wyimaginowanym kokonie. Wiedz, że nie mam Ci tego za złe. Ani ja ani nikt inny. Nikt z nas nie wie, jak zachowałby się będąc na Twoim miejscu. I oby nikt z nas nie musiał się dowiedzieć. To, co spotkało Ciebie jest obrzydliwe i nieopisanie chamskie, ale tylko Ty możesz się z tego podnieść. Tyle tylko, że Ty i tylko Ty, musisz chcieć. A ja powoli dostrzegam jak próbujesz chcieć i nic bardziej nie cieszy mojego serca Haniu. Czuję też, że Pan Ząbek ma całkiem dobry plan i trzymam za niego mocno kciuki. On dociera tam, gdzie mi się nie udaje ale nie mam do niego o to pretensji i nawet nie zazdroszczę. Widocznie tak musi być.

- Aluś. – Hania tylko spojrzała na nią, a ta widząc łzy cieknące po jej policzku, wyciągnęła z torebki chusteczki i wytarła jej twarz.

- Nic nie mów. Nie trzeba. Chodźmy na te lody. Dodatkowe kalorie na pewno poprawią nasze nastroje i będą doskonałym początkiem tak cudnie spędzonych tutaj dni.

- Jutro bierzemy rowery i jedziemy do Doliny Chochołowskiej. – przypomniała Hania ciesząc się już samą myślą.

- O zdecydowanie. Dzień na świeżym powietrzu dobrze nam zrobi. Zrobiłam rezerwacje. Podrzucą rowery o 9 rano i musisz być gotowa. – wskazała palcem na Hankę. – Nie ma spania do 10. Nie po to tutaj przyjechałyśmy.

- Wydawało mi się, że przyjechałyśmy odpocząć.

- Dokładnie tak jak mówisz. Będziemy odpoczywać w trasie. – Alicja w uśmiechu pokazała wszystkie zęby, tak bardzo radowała się wizją tym, co czekało je następnego dnia.

Następnego poranka, kiedy Hania otworzyła oczy na ekranie telefonu zobaczyła wiadomość od Piotrka. Zastanawiała się, o której musiał wstać skoro już kilka godzin wcześniej zostawił dedykowane dla niej słowa. Urzekał ją tym, jednocześnie przyzwyczajając i rozpieszczając. Nigdy nie liczył i nie czekał na odpowiedź. Bez względu czy odpisywała czy reagowała na jego przekaz, pojawiał się następny. Nie potrafiła ukryć już sama przed sobą, że za każdym razem gdy pojawiała się ikona wiadomości, której był nadawcą, czuła podekscytowanie. Spojrzała na łóżko obok i zaskoczeniem zauważyła, że Alicja już wstała. Może to i lepiej, bo nie będzie stała nad nią i jej telefonem. Chciała część wiadomości zachować tylko dla siebie. Nie wiedziała czy Piotr chciałby aby dzieliła się nimi z kimś jeszcze. Chociaż jego otwarcie na świat wskazywałoby, że nie miałby nic przeciwko, ale jak często pozory mylą. Z jednej strony chciała aby Ala była na bieżąco z wydarzeniami z jej życia, a z drugiej chciała jego cząstkę zostawić tylko sobie. „<Góry sprzyjają pokorze, czyli prawdzie o sobie samym. Uczą jej miedzy innymi przez to, że człowiek zmęczony wspinaniem nie ma ani sił, ani chęci, by udawać, by ukrywać swoja prawdziwą twarz. > Otwórz się na to i na tych, co dookoła Ciebie. Niech szczyty, które będziesz zdobywała, zdobędą i Ciebie i pozwolą Tobie odnaleźć w sobie siłę, do walki o siebie. Haniu, nie ma ważniejszego zwycięstwa." Po raz kolejny trafił prosto do jej serca. Chwyciła telefon, podeszła do drzwi balkonowych i otworzywszy je, wyszła na taras. Widok był zachwycający. Zrobiła zdjęcie i wysłała je Piotrkowi. Usiadła na krześle i patrzyła przed siebie. Nie była w stanie skupić się na czymkolwiek, bo słowa przesłanej wiadomości tkwiły w jej myślach, tak bardzo, jakby powtarzał je przy jej uchu, w kółko, bez przerwy. Skąd on bierze te wszystkie cytaty? I czy ona jest aż tak przewidywalna? Te pytania powtarzała sobie jak mantrę. Rozszyfrował ją jak najprostszy rebus. Doskonale wiedział, że kryje się ze swoimi myślami. Ale skąd mógł to wiedzieć? Może rzeczywiście miał szósty zmysł. Bo to, że ją przejrzał było oczywiste. Nie zamierzała temu zaprzeczać. Dzisiejsza wiadomość była tego doskonałym potwierdzeniem. I postanowiła zrobić wszystko, żeby wygrać tą walkę o siebie. Miał rację – prowadziła bitwę o swoje szczęście. I zamierzała być szczęśliwa. „Moja meta będzie zwycięska." – napisała.

- Wstałaś w końcu. – usłyszała głos Ali. Spojrzała w dół. Dziewczyna wchodziła właśnie do budynku z torbą z piekarni. – Wstaw na herbatę. – krzyknęła, na co Hania odwróciła się i weszła do pokoju. Stanęła przy czajniku i zajęła się przygotowaniami do śniadania. – Promieniejesz z rana. – skomentowała Alicja, gdy weszła do pokoju.

- Ty również. – Hania cmoknęła przyjaciółkę w policzek. – O której wstałaś?

- O 7 rano. Poszłam po pieczywko ale zahaczyłam jeszcze o początek doliny. Jest pięknie. Będzie dziś cudne słońce. – prognozowała i podstawiła Hani swój telefon, pokazując najnowszy wpis na swoim blogu. – Od rana byłam zapracowana. – uśmiechnęła się.

- Cieszę się, że masz dobry początek dnia, Kochana. – postawiła przed nią kubek z herbatą a sama łyknęła gorącej kawy. – Zjesz sałatkę z pomidora i ogórka? – zapytała wyciągając składniki z lodówki.

- Chętnie. Sama też mogłabyś zjeść. – skomentowała widząc jak Hania stawia dla siebie słoiczek z masłem orzechowym. – Troszkę witamin by Tobie nie zaszkodziło.

- Mam cały dzień na tankowanie witamin. Teraz jest czas na przyjemność. – uśmiechnęła się i posmarowała przekroją bułkę grubą warstwą masła orzechowego. Pokroiła warzywa, skropiła je oliwą i podała Alicji, która wesołym spojrzeniem spoglądała na nią co chwila.

- A ja to mam wrażenie, że Ty byś zatankowała co nie co, pewnego Pana Ząbka, którego oczy są w kolorze tego czegoś, czym zapełniłaś każdy fragment pieczywka. – chciała powiedzieć coś więcej, ale przerwał jej dźwięk telefonu. Hania się zaśmiała i mruknęła sama do siebie:

- To się nazywa wspaniałe wyczucie czasu. – spojrzała za okno, gdzie pod budynkiem stał samochód z rowerami na przyczepie.

- Schodzę po rowery. – Alicja chwyciła torebkę i bluzę i zbiegła na dół. Hania stanęła na balkonie z bułką w dłoni i wgryzając się w jej kawałek, zamruczała z przyjemności.

- Jakie to jest dobre. – szepnęła sama do siebie i starając się zdążyć przed powrotem Ali, posmarowała jeszcze dwie bułki orzechową radością i schowała je do plecaka. Kiedy dziewczyna weszła powrotem do pokoju, zerknęła w stronę przygotowanych plecaków i wystających z nich opakowań z prowiantem i zaśmiała się:

- Przecież wiem, że zabrałaś kanapki nie z pomidorem. Po co się z nimi kryjesz? Witamin i tak nie unikniesz, bo schowałam do siebie całą ich armię. Bierz sobie tyle tego badziewia ile zjesz. Może nawet spakuj słoik i łyżeczkę.

- A żebyś wiedziała, że wezmę. – i aby udowodnić koleżance wyciągnęła z szuflady torebkę foliową i schowała słoiczek do środka. Odwróciła się i podnosząc plecak, wsunęła pakunek do bocznej kieszonki – i będzie pod ręką.

- Jesteś niepoprawna. – Ala skomentowała tylko i usiadła dalej do śniadania. – Zjedz chociaż jogurt. – przesunęła kubeczek w stronę Hani, a ta żeby poprawić przyjaciółce dzień, otworzyła wieczko i zanurzyła łyżeczkę w malinowym przetworze mlecznym.

Przekomarzały się całą drogę. Jak tylko skończyły posiłek, wskoczyły w wygodne ubranie, buty, założyły czapki na głowę, okulary na nos i przeciwwiatrowe kurtki, sprawdziły wyposażenie w plecakach i wskoczyły na czekające na nie rowery. Nie spieszyły się, bo nic je nie popędzało. Jechały wolno, co chwila robiąc zdjęcia, rozglądając się dookoła i pozdrawiając mijanych turystów. Trasa w stronę Doliny Chochołowskiej nie była daleka, ale już sama dolina zaczęła być dla nich niemałym wyzwaniem. Początek szlaku był wylany asfaltem i jechało się po nim wyjątkowo przyjemnie. Jednak już po 5 kilometrach szlak piął się delikatnie w górę a wjazd rowerem zrobił się coraz cięższy. Nie poddawały się. Powolutku, kilka razy zsiadając z rowerów, dotarły do celu, śmiejąc się z siebie i swojego zmęczenia. Pogoda była wspaniała. Słońce świeciło na niebie. Wiaterek powiewał delikatnie ciepłymi podmuchami, a one rozłożyły sobie koc, niedaleko schroniska na Polanie Chochołowskiej. Hania poszła po herbatę dla Ali i kawkę dla siebie oraz obowiązkową tutaj szarlotkę z jagodami, a kiedy przyniosła dwie porcje, Alicja spojrzała na nią jak na bohatera wojennego.

- Jak można nie chcieć tego spróbować. – położyła z dumą swój talerzyk na kolanach i wpatrywała się w fiolet sosu z takim zaangażowaniem, jakby widziała 8 cud świata. Hania leżała już na brzuchu i machając stopami bez butów ponad ziemią, wbiła łyżeczkę w swoją szarlotkę. Alicja zrobiła jej w tym momencie zdjęcie. – Wyślij do Pana Ząbka. Niech widzi, że te jego „cytatowanie" nieźle namieszało Ci w główce, w ten pozytywny sposób. Co prawda nie wiem, co tam dziś wysłał, ale cokolwiek to było, zadziałało. A poza tym, będzie widział szansę na kolejne spotkanie, bo cała ta Twoja dieta, nie prowadzi do niczego innego jak tylko do następnej wizyty dentystycznej. – wybuchła gromkim śmiechem.

- Ty i te Twoje mądrości życiowe. - zareagowała Hania i zrobiła dokładnie tak jak zaproponowała Alicja. Spojrzała na zrobione przez nią zdjęcie i po raz kolejny nie przestawała się dziwić jak radośnie wygląda. Cały czas nie mogła przyzwyczaić się do tego widoku. Był tak rzadki w ostatnich miesiącach a tak zaskakujący w te kilka wcześniejszych dni. Jakby patrząc na fotkę, widziała kogoś zupełnie innego, tak znajomego, ale oddalonego od tego, co w jej głowie. Tęskniła za taką sobą, dlatego tak wielką radość wzbudzały w niej te momenty, nawet niedługie, kiedy z powrotem widziała siebie – siebie taką, jaką była kilka lat temu. Lubiła tamtą Hanię. Wszyscy lubili tamtą Hanię. Była wesoła, raziła optymizmem, pozytywnym nastawieniem do świata, nigdy nie skupiała się na tym co złe i negatywne. Była jak damski odpowiednik Piotrka – na tyle na ile dał się jej poznać. I to była kolejna myśl, która zaskoczyła ją samą. Chłopak pojawiał się z zaskoczenia w jej głowie. Nie wiedziała jak do tego podejść. Z jednej strony właśnie planowała wysłać do niego zdjęcie, był obecny w jej myślach, a z drugiej sama siebie zadziwiła porównaniem siebie, właśnie do niego. Dlaczego akurat on wydał jej się odpowiednim aby widzieć w nim siebie? Może właśnie to był powód, dla którego stawał się dla niej interesujący. Bo przypominał jej samą siebie z radośniejszego etapu jej życia. Może widziała w nim to, czego najbardziej jej brakowało tu i teraz – codziennej radości, zwykłego normalnego szczęścia, którym żyje się z dnia na dzień. Chciała osiągnąć taką równowagę, taką harmonię samej ze sobą. Tak – dokładnie tego mu zazdrościła. Przyznała się do tego i odważyła powiedzieć głośno.

- Wiesz Ala, co najbardziej fascynuje mnie w Piotrze? – odwróciła wzrok z gór przed sobą na przyjaciółkę, która miała całe fioletowe usta od koloru jagód.

- Poza tymi zajebistymi oczami, o których nie przestajesz myśleć? – zaśmiała się wycierając dłonią wargi.

- Upapałaś się cała sosem. – Hania podała jej wilgotne chusteczki. – Nie znam go za dobrze. Spędziłam z nim trochę czasu w takiej a nie innej sytuacji, kiedy przez większość czasu realizował tą swoją prywatną psychoanalizę mojej osobowości, ale on potrafi cieszyć się wszystkim co ma dookoła siebie. Jestem pewna, że nie jest taki idealny na jakiego pozuje, nie ma doskonałych ludzi. Właśnie przez to, że jesteśmy ludźmi, nie jesteśmy perfekcyjni i to w nas najlepsze. Ale on ma w sobie takie pogodzenie się z tym jaki jest, że to aż bije od niego. Jest pełen – zamilkła na moment szukając odpowiedniego przymiotnika, ale nie odezwała się ponownie.

- Pełen? – podpytywała Alicja, doceniając kolejną chwilę otwarcia się Hani. Patrzyła na nią szeroko otwartymi oczyma.

- Nie mogę znaleźć słowa, które najlepiej by pasowało. Jak znajdę to Ci dopowiem. – powiedziała tak samo, jak on generował swoje teorie – jakby wygłaszała coś najbardziej oczywistego na świecie. – Naprawdę nie mam pojęcia jak to ująć. Rozmawia się z nim i zawsze wie co powiedzieć. Na wszystkie moje przepychanki słowne, ma gotową ripostę. Tak jakby został zaprojektowany by reagować na mnie, dokładnie tak jak tego potrzebuje. I to jest jednocześnie fascynujące i przerażające. Bo jak często się zdarza, żeby spotkać kogoś, kto wydaje się być taki, jakim chcesz go widzieć? – spojrzała na skupioną na niej Alę.

- A nie jest troszkę tak, że szukasz dziury w całym? Może przestaniesz się zastanawiać, analizować to wszystko i skupisz się na czerpaniu przyjemności z tej znajomości? Może spotka Cię coś miłego?

- A czy w ostatnim czasie spotkało mnie coś miłego? – dla Hani zawsze najlepszą obroną, stawał się atak. Nie chciała aby wypowiedziane przez nią słowa, zabrzmiały tak ostro jak przed chwilą. Zauważyła jak zmienił się wyraz twarzy Ali. Poczuła, że przypadkiem uraziła przyjaciółkę, zupełnie nie mając tego na celu. – Przepraszam, nie chciałam sprawić Ci przykrości. Wiem, że chcesz dla mnie dobrze. – uśmiechnęła się do niej z maksymalnym ciepłem jaki mogła z siebie dać.

- Haniu, wiem, że jest Ci ciężko. Staram się jak mogę, ale czasem zupełnie nie wiem jak się zachować przy Tobie i co powiedzieć aby nie uderzyć w niechciane strefy. Zapewne wiesz, co mam na myśli. – nie chciała drążyć tego tematu, bo spodziewała się jaki może być tego efekt.

- Nawet lepiej niż Ci się wydaje. – ścisnęła dłoń przyjaciółki. – Dziękuję, że jesteś. To dla mnie najważniejsze. Jesteś zawsze, nawet wtedy gdy jestem dla Ciebie wredna, Ty i tak jesteś obok. A wiedz, że wiem kiedy bywam wredna.

- I właśnie dlatego „mimo wszystko" moja Kochana – wychyliła się i pocałowała mocno policzek Hani. – Teraz Ty jesteś upapana sosem. – zaśmiała się głośno, zwracając na nich uwagę kilku turystów stojących pod schroniskiem. Jeśli gdzieś ktoś skupiał na sobie, uwagę innych, zwykle była to Ala. I właśnie w tym momencie zrobiła im zdjęcie, które od razu wrzuciła jako post na media społecznościowe. Hania chwyciła swój telefon i zobaczyła opisaną siebie na zdjęciu przyjaciółki: „Takie chwile jak te, warte są uwiecznienia i zapamiętania – mimo upapania sosem jagodowym najlepszej na świecie szarlotki, wiesz, że kochasz swoją bratnią duszę! I to jest piękne! Życzę Wam wszystkich takiej Bratniej Duszy jaką mam ja! Z @Hania Różakiewicz." Przeczytała i uśmiechnęła się szeroko.

- Ja Ciebie też kocham, Kobieto. – powiedziała i wróciła skupieniem do swojej szarlotki, która już zupełnie wystygła a mimo to była znakomita. Dokładnie taka sama od lat - smak, który kojarzył się tylko i wyłącznie z tym miejscem. Nigdzie indziej szarlotka nie smakowała, tak jak tutaj. Tak jakby szczyty dookoła sprawiały, że jabłkowy przysmak wciągał w siebie piękno otoczenia, w którym został przygotowany. Hania przełykając doskonałe kawałki ciastka, wróciła do rozpoczętej wiadomości do Piotra: „Coraz częściej dostrzegam w sobie odwagę, aby przestać ukrywać siebie taką jaką jestem." – dopisała do przygotowanego wcześniej zdjęcia i zerkając jeszcze raz na fotografię, pozwoliła sobie na kolejny uśmiech. Nie zliczyła już który to – ale wiedziała, że wielu z nich przyczyną był ten, który za chwilę odczyta treść tego co napisała. Chwyciła się sama na tym, że liczyła na wywołanie uśmiechu i na jego twarzy i na to, że pojawią się na niej te urocze dołeczki, które tak bardzo chciałaby teraz zobaczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro