WARTO CZEKAĆ NA TO CO ZA ZAKRĘTEM

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Cześć Brat, będę pół godziny później niż zwykle, bo mam jeszcze jedną godzinę w szkole. – Hania nagrała się bratu na pocztę głosową, gdy po raz kolejny nie odebrał od niej telefonu. W jej serduchu pojawił się lekki niepokój za każdym razem, kiedy Marek był poza zasięgiem. Czuła się wtedy tak, jakby i on był odleglejszy niż się do tego przyzwyczaiła. Nie było dla niej nic ważniejszego, niż pewność, że wszystko z nim w porządku. Był wolnym duchem, który często robił to, na co miał największą ochotę i rzadko liczył się z konsekwencjami oraz uczuciami innych. Jednak jej uczucia starał się szanować i był zawsze do jej dyspozycji. Nieraz siedział z nią na kanapie, będąc obok tylko po to, aby nie była sama. Szczególnie w ostatnim czasie był dla niej niezwykłym oparciem. Życie potrafiło zaskakiwać w momentach kiedy najmniej się tego spodziewamy. I właśnie wtedy, gdy już żyjemy w nadziei, że wszystko dookoła nas wróciło na właściwe tory, dzieje się coś, co ponownie mąci spokój naszej codzienności. Wtedy znowu tafla naszych myśli, przestaje przypominać lustro, a zaczyna być wzburzona jak woda w wodospadzie. Nikt nie życzy sobie tak nagłych zmian w swoim życiorysie, ale zwykle nie mamy na to żadnego wpływu. Dzieje się i tyle, a nam pozostaje stawić czoła temu, czym postanowił przetestować nas los.

Hanka spojrzała na stojącą przed salą grupę młodych ludzi i uśmiechnęła się do nich, chowając wyciszony telefon w torebce.

- Zapraszam Was na zajęcia. – uśmiechnęła się szeroko, a widząc ich zaskoczone miny dodała - Dziś pomęczycie się ze mną. Tomek nie mógł dziś pojawić się na zajęciach, więc to ja sprawdzę jak idzie Wam wykorzystanie czasów przeszłych. – mrugnęła do nich. – Nie bójcie się, gryzę tylko mojego dentystę. – zaśmiała się, po chwili zdając sobie sprawę jak prawdziwe było to żartobliwie wypowiedziane zdanie. Grupka młodzieży odetchnęła ze śmiechem. Spotkała się kiedyś z opinią, że wykładając gramatykę angielską, w pierwszym momencie robi wrażenie ostrej i nieprzyjemnej w obyciu. Śmiała się za każdym razem, gdy ktoś mówił to głośno. Przecież ostatnie co można było o niej powiedzieć, kiedy choć troszkę się ją pozna, to właśnie brak empatii. Nigdy na prowadzonych przez siebie lekcjach nie wprowadzała nerwowej atmosfery, nigdy nie dała odczuć tym, których uczyła, że denerwuje ją brak zrozumienia czy skupienia na temacie. Wręcz przeciwnie – szukała tyle sposobów tłumaczenia zagadnień aby dotrzeć do każdego. Wiadomym było, że jedna osoba rozumie coś szybciej niż inna i czasem trzeba próbować kilku dróg wyjaśnienia, aby znaleźć tą, która najlepiej trafi do odbiorcy. I właśnie dlatego była cenionym wykładowcą w szkole. Cieszyły ją wszystkie mniejsze i większe sukcesy jej uczniów. Trudno było jej wyobrazić sobie pracę w szkole na pełen etat, ale popołudniowe zajęcia z niewielką grupą młodych i chętnych do nauki ludzi, było idealnym połączeniem jej nauczycielskich zapędów, możliwości czasowych i pokładów cierpliwości, które dla wielu pracowników oświaty, powinny być nieograniczone. Gdy kończyła zajęcia zobaczyła wiadomość od brata: „Spokojnie, oddychaj Siostra, widzimy się na miejscu." – widziała oczami wyobraźni, jak pisząc tekst machał głową w prawo i lewo poirytowany troską w jej głosie.

- Wiesz, że bywasz niesamowicie wkurzająca. – powiedział jej na przywitanie, gdy siadła obok niego przy stoliku, na którym czekała już ciepła i pachnąca pizza.

- I kto to mówi. – prychnęła ze śmiechem na ustach - Wybacz, że czasem się o Ciebie martwię i trudno mi to ukryć.

- Dzwoniłaś dwadzieścia razy. Kobieto, dwadzieścia razy. – powtórzył jakby za pierwszym razem miała nie zrozumieć co powiedział. - Nie przyszło Ci do głowy, że gdyby mógł to bym odebrał? – zapytał wpychając w usta spory kawałek pizzy.

- Nie pamiętasz co mówiła mama? Jak się je, to się nie gada, bo się w brzuszku nie układa. – powiedziała do niego ze śmiechem.

- I zawsze robisz to samo. – zauważył. – Kiedy nie chcesz o czymś mówić, cytujesz mądrości naszej mamy. – stwierdził.

- Ktoś musi Ci przypominać podstawowe zasady życiowe. – dodała, sięgając po serowy trójkąt. – Piwo z sokiem, poproszę. – zamówiła kiedy kelnerka zapytała o coś do picia. – A teraz poważnie, bo mam z Tobą do pogadania. – popatrzyła na niego, zmieniając ton na poważniejszy. – I tak za długo zwlekałam. – dodała po chwili.

- W końcu powiesz mi, co Ci w głowie siedzi? Jesteś ostatnio zbyt „swojska". – skomentował. – Dobrze Cię taką widzieć, ale zastanawiam się na ile to szczera postawa a na ile gra przed nami wszystkimi. Każdy z nas wie, jak dobrą aktorką jesteś, kiedy chcesz ukryć swoje uczucia. – przechylił kufel z piwem, cały czas się w nią wpatrując. Zaskoczył ją tymi słowami. Nie była na nie przygotowane. Nie o tym chciała z nim rozmawiać.

- To nie czas na takie trudne pogaduchy. – powiedziała po chwili ciszy.

- Kiedyś będziesz musiała się przede mną otworzyć. Wiem, że wcale nie jest tak dobrze, jak chcesz abyśmy myśleli. Ala też się na to nie nabiera. Chociaż żaden z nas nie porusza tematu, nie znaczy, że go nie ma.

- Dla mnie to temat zakończony i nie chcę o tym gadać. Szkoda czasu na rozgrzebywanie tego dramatu.

- Skoro sama twierdzisz, że to dramat, to jest o czym mówić i sama o tym doskonale wiesz, ale jesteś tak uparta, że wolisz aby to Cię spalało od środka. Prędzej czy później, będziesz potrzebowała aby ugasić ten pożar, który tli się w Twojej głowie. – Marek nie odpuszczał, a Hania tylko patrzyła na niego, nic więcej nie dodając. – Tak, najlepiej udawajmy dalej, że nic się nie dzieje, a Ty doskonale się bawisz codziennym życiem. – dodał, gdy ona uparcie milczała. – O czym zatem chciałaś pomówić, skoro nie o sobie? – zapytał, wkładając do ust kolejny kawałek pizzy.

- Jak długo zamierzasz udawać, że nie pamiętasz pocałunku z Alą? – wypaliła, na co Marek nie był kompletnie gotowy.

- W udawaniu oboje jesteśmy zajebiści, nie uważasz? Jak na prawdziwe rodzeństwo przystało. – postanowił nie odpuszczać siostrze. Skoro ona chciała wyciągnąć od niego prawdę, powinno to działać w obie strony. Tylko że z ich dwójki, to ona była bardziej uparta i Marek doskonale o tym wiedział. Poza tym, miała siódmy zmysł w rozgryzaniu tego, do czego nie bardzo chciał się przyznawać. I nie chodziło tylko o sprawę z Alą. Było tak od czasów dzieciństwa. Zawsze domyślała się jego przewinień i zwykle wiedziała, gdy próbował zachowywać coś tylko dla siebie. Tak długo go męczyła, że w końcu dowiadywała się wszystkiego, co tylko chciała. Nazywała to darem, a on reagował na to zawsze tak samo: „To nie dar, jesteś czarownicą i tyle." Pierwszy raz nazwał ją wiedźmą gdy miał 7 lat, kiedy odkryła gdzie chował przed mamą, cukierki i batony, które dostawał od babci, w tajemnicy przed wszystkimi. Mama pilnowała aby nie jedli zbyt wiele słodyczy, z uwagi na psujące się mleczaki. Hance do dzisiaj pozostały problemy z uzębieniem.

- Więc co masz do powiedzenia w temacie tego, co wydarzyło się w Kościelisku? Przecież doskonale wiem, że nie byłeś aż tak pijany aby nie pamiętać. Marek, znam Cię bardzo dobrze i wiem, ile możesz wypić. Rzadko kiedy urywa Ci się film. Wtedy nie wyglądałeś na taki zgon. – wbiła w niego swoje spojrzenie detektywa. Sam je tak kiedyś nazwał. Dla wielu określeń jej zachowania, znajdywał doskonałe i bardzo trafne definicje.

- To nie tak, że mam całkowitą lukę w pamięci. Ale też nie tak, że pamiętam cały wieczór. Mam przebłyski i pamiętam pocałunek, ale to jak urwane wspomnienie. Ale czekałem kiedy zapytasz. I szczerze Ci powiem, że zaimponowałaś mi swoją dyskrecją. Byłem pewien, że nie wytrzymasz i wypalisz mi prawdę między oczy, tego poranka, kiedy każdy z nas, miał samopoczucie jakie miał. Naprawdę niewiele pamiętam, ale trudno zapomnieć tego, jak ona całuje. Jednak dziękuję, że wtedy zachowałaś to dla siebie. Byłaś lekko zaskoczona tym co się stało.

- Uwierz mi, tego dnia dla Ali było lepiej, że nie wiedziała jak zakończył się ten wieczór. Nie jestem pewna, czy byłaby pełna radości, gdybym przypomniała Wam cały przebieg wydarzeń. I żebyś wiedział, że byłam w szoku, gdy wychodząc z toalety zobaczyłam jak badacie językami swoje podniebienia. To ostatnie czego się spodziewałam w tamtej chwili. – przyznała. – Marek, jedno musisz mi przysiąc. Nie wolno Ci skrzywdzić Alicji, cokolwiek się będzie działo. Oderwę Ci jajka u samej nasady, jeśli przez Ciebie z jej oczu spłynie chociażby jedna łza. A potem opublikuje fotę we wszystkich możliwych mediach społecznościowych. Wszyscy będą wiedzieli, że jesteś nie w pełni sprawny w te klocki. I nie żartuję. – zagroziła mu. – Alicja to cudowna dziewczyna. Nie chcę aby leczyła po Tobie serce. Wiem, że potrafisz być bezwzględny.

- Nie masz o mnie za dobrego zdania w tej kwestii, co? Coś mi się wydaje, że już odbyliśmy podobną rozmowę tamtego wieczora. – powiedział.

- Dobrze Ci się wydaje. Kocham Cię do szaleństwa Marek i chcę żebyś był szczęśliwy. I powtórzę się, bo to samo powiedziałam Ci wtedy. Nie chcesz skrzywdzić Ali. Oboje wiemy to tak samo dobrze. – podkreśliła ostatnie zdanie.

- Nie chcę. – dodał i uznał temat za zakończony. – A poza tym, za bardzo kocham swojej jajka i pomimo swojej pewności siebie, nie chcę aby cały świat zobaczył, że zostałem pozbawiony części mojej męskości. – zaśmiał się na koniec, co utwierdziło Hanię w przekonaniu, że nie ma jej za złe tej rozmowy i doskonale zdaje sobie sprawę, że poruszając ten temat, chciała dobrze nie tylko dla Ali, ale i dla niego. – Kocham Cię, Hanka. – dodał po chwili poważniej. – Jesteś dobrą siostrą i świetną przyjaciółką. – chwycił jej dłoń i lekko ścisnął. – Ala ma szczęście, że Ciebie ma, a ja wygrałem los na loterii, trafiając na taką siorę. – spojrzał na nią a ona nie była w stanie powstrzymać łzy, która właśnie zaczęła spływać po jej policzku. Marek bywał sentymentalny, ale wyznania tego typu nieczęsto artykułował na głos. Nie należał do typów chętnie dzielących się swoimi uczuciami. Podobnie jak i Hania, otaczał się często skorupą, przez którą niełatwo było dostać się do wewnątrz. Ale kiedy już pozwolił się komuś do siebie zbliżyć, był oddanym przyjacielem i lojalnym kumplem. Trudno było go nie lubić. Jego specyficzne poczucie humoru i pozytywne, lekkie podejście do codzienności, sprawiało, że przyciągał do siebie całe rzesze ludzi. Miał bardzo szerokie grono znajomych, ale na miano przyjaciół zasługiwało w jego przekonaniu tylko parę osób. Wśród nich zdecydowanie królowała Hania. Od śmierci ich rodziców, stała się nie tylko siostrą, która stanowiła podstawę jego rodziny ale i powierniczką we wszystkich sferach życiowych. Radził się jej w zagadnieniach finansowych, sercowych i liczył na dobre słowo, gdy miewał gorsze dni. Działało to w obie strony. Jednak chwilowo to Hanka okopała się murem i nie chciała mówić o tym, co sprawiało jej tak wiele bólu. Marek to rozumiał. Martwił się o nią, ale wiedział, że gdy przyjdzie czas, siostra zrzuci ze swoich barków ten ciężar i sama wtedy poczuje się lżej bez tego balastu beznadziei, która ją otoczyła. Po cichu, liczył na to, że Piotrek, który pojawił się w jej codzienności, przyczyni się do ponownego szerokiego i pełnego szczerości uśmiechu siostry. Nie poznał jeszcze chłopaka, ale dostrzegał malutkie zmiany w nastawieniu Hanki do tego, co dookoła niej. Dla postronnego obserwatora były one zupełnie nieznaczące, ale dla niego, który znał jej każdą zmarszczkę pojawiającą się na czole, gdy o czymś dużo myślała, było jak czytanie ulubionej książki. Czuł, że nieduże kroki, mogą doprowadzić ją do wyznaczonego celu, którego obecność, dopiero rozumiała i dostrzegała przez sobą. A doskonale było znać swój życiowy cel i znać drogę, po której będzie się kroczyło.

- Robisz się sentymentalna na starość. – powiedział do niej po chwili, ponownie unosząc kufel w jej stronę. Zaśmiała się, zerkając w jego stronę. Bardzo często rozładowywał emocje w podobny sposób. I teraz dostrzegł, że było to konieczne. – A teraz może Ty opowiesz mi coś, o Panu Ząbku, co? – zachęcił ją, wpatrując się intensywnie w jej oczy. – Będzie sprawiedliwie. – dodał po chwili.

- Wyjaśniłam mu, dlaczego nie chcę aby zwracał się do mnie per Hanna. – powiedziała najspokojniej jak tylko mogła.

- No to już gruba sprawa. – wiedział ile to dla niej znaczy. Jeśli ktoś nie był dla niej ważny, nigdy nie wyjaśniała powodu. Prosiła tylko o to, aby mówić do niej Hania.

- Troszkę jestem wystraszona jego bezpośredniością. Bo czasem robi albo mówi takie rzeczy, że zawstydza mnie na maxa. Nie jestem obyta z takim zachowaniem, ale nie będę ukrywała, że schlebia mi to. Jutro wybieramy się na wycieczkę rowerową, więc pewnie po raz kolejny czymś mnie zaskoczy. – przyznała wpatrując się w swój pokal z piwem.

- Hanuś, może taka zmiana dobrze Ci zrobi. Ważne, abyś znowu potrafiła patrzeć na samą siebie, tak jak kiedyś.

- Wymaga to ode mnie jeszcze troszkę pracy nad sobą. Odbudowa wiary w siebie i w to, że jesteś coś warty, nie jest takie proste, jakby się wydawało. – powiedziała, będąc pewną, że to słowa, których wypowiedzenia na głos, brat w ogóle się nie spodziewał. Niewiele mówiła o tym, co siedziało w jej wnętrzu. A utrata pewności siebie i poczucia wartości swojego istnienia, zrujnowało fundamenty, na których zbudowała swoją codzienność i swoje „ja". Coraz częściej przypominała siebie sprzed czasu, gdy proces niszczenia tego, jaką była się rozpoczął.

- Pamiętaj co zawsze powtarzała mama: „Co nas nie zabije, to nas wzmocni." A Ciebie niewiele potrafi zniszczyć. I pokazałaś to ostatnio. Było ciężko, ale nie dałaś się gnojkowi złamać. I tego się nadal trzymaj. Jesteś cudowną kobietą a on nie ma pojęcia, jak jeszcze będzie tego wszystkiego żałował.

- Mało mnie to już interesuje. Naprawdę nie chcę o tym mówić. – skupiła wzrok na kawałku pizzy i odgryzła spory kawałek.

- Nie będę Cię naciskał. – uśmiechnął się do siostry i wzniósł piwo w górę aby uczcić po raz kolejny to popołudnie. – Nasze zdrowie! – powiedział. – Wiesz ilu ludzi zazdrości nam tych naszych spotkań? – zapytał po chwili. – Ostatnio w pracy opowiadałem jednej kumpeli o tej malusiej tradycji i była nieźle zaskoczona. Nie bardzo rozumiałem skąd jej zdziwienie. I szczerze do teraz nie czaję o co chodzi.

- Marek, ludziom jest trudno znaleźć czas. Są zabiegani, mają różne obowiązki, pracują czasem na kilka etatów albo na zmiany. Niełatwo jest dopasować do siebie harmonogramy codziennych obowiązków.

- Nam się jakoś udaje. – od razu jej przerwał. – Wydaje mi się, że nie ma racji. Uważam, że ludziom wygodne są takie wyjaśnienia. My też pracujemy, mamy swoich przyjaciół, zupełnie odrębne zainteresowania, a jednak znajdujemy godzinkę czy dwie aby usiąść tu i chwilę pobyć razem. Wszystko skupia się na tym, na ile komuś na tym zależy. Dla nas to już tradycja, ale początkowo też zdarzało nam się nie zgrać. Czekaliśmy na siebie, zostawało nam tylko 30 minut na szybkie jedzonko. A teraz nie wyobrażam sobie inaczej spędzić piątkowego popołudnia. Jestem w stanie poświęcić leżenie brzuchem do góry, pokonać własne lenistwo i odsunąć w czasie inne działania, aby przyjść tu i zjeść z Tobą ten obiad. To nie jest wielkie wyrzeczenie. Trzeba chcieć i tyle. – podsumował a Hania spoglądając na niego, nie mogła nie przyznać mu racji. Jej też zdarzały się momenty z chęcią przesunięcia spotkania na inny czas, tym bardziej ostatnio, ale brak spotkania z Markiem, finalnie niósłby dziurę w codzienności. - Dobrze wiesz, jak te popołudnia zbliżyły nas do siebie. – dodał na koniec.

- Rodzice naprawdę byliby z Ciebie dumni. Cieszę się, że znajdujesz dla mnie czas w swoim harmonogramie. Czasem bywasz irytujący i wkurzający, ale dobrze Cię mieć obok. – chwyciła go za dłoń i ścisnęła jego palce. Odwzajemnił gest. Tak niewiele, a o tak dużym znaczeniu. Szybki dotyk, a potwierdzający tyle codziennego wsparcia.

- I zrobiło nam się popołudnie wyznań.

- Czasem i takie jest potrzebne. – zakończył wątek. – Dzisiaj to się najadłem jak nigdy wcześniej. Chyba się przejdę spacerkiem do domu.

- A jak się tutaj dostałeś? – zapytała zaskoczona. Marek nie był fanem spacerów po mieście. Po górach, czy nad morzem mógł chodzić godzinami, ale tuptanie chodnikami miejskimi nigdy nie należały do jego ulubionego zajęcia.

- Koleżanka mnie podwiozła. – uśmiechnął się.

- Koleżanka mówisz? – dopytała ze śmiechem.

- Mam wiele koleżanek. – powiedział tylko wesołym tonem.

- W to wcale nie wątpię. – posiedzieli jeszcze troszkę rozmawiając o pracy i planach na najbliższy czas, po czym mocno się przytulając rozeszli się w stronę swoich mieszkań.

Hanka tego wieczora usiadła w fotelu i spojrzała przed siebie. Oparła głowę o zagłówek i uśmiechnęła się. Myślała o słowach brata. Jak wiele osób miewało problemy ze znalezieniem czasu na to, co było naprawdę ważne. Tak niewiele było trzeba, aby ułożyć swoje plany, tak by spędzić czas z ludźmi, których kochamy. Bo przecież czasem staje się to niemożliwe, a najczęściej wtedy, nie jesteśmy na to zupełnie gotowi i żałujemy tak wielu rzeczy. Przede wszystkim właśnie tego, że kiedy była taka możliwość, nie wykorzystaliśmy jej tak jak trzeba. Życie przelatuje nam między palcami i biegnie tak szybko, że sami zastanawiamy się kiedy zrobić przerwę i odnaleźć czas na to, na co zwykle go brakuje. Zmieniamy priorytety i poświęcamy się nie tam, gdzie powinniśmy. Podeszła do swojej tablicy i napisała zdanie: Skup się na tym, co przynosi Ci radość i nadaje życiu sens. Spojrzała na napisane wyrazy i cieszyła się nimi. Zrobiła zdjęcie i wysłała Alicji. Nie czekała długo a na jej ekranie pojawiło się powiadomienie z profilu przyjaciółki. Zobaczyła zrobione przez siebie zdjęcie z napisanymi na czarnej przestrzeni słowami z podpisem: Nic nie daje takiej radości, jak to, kiedy widzisz, że ludzie, których kochasz znajdują odpowiednią dla siebie drogę. Trzymajcie się wytycznej, którą widzicie tu i cieszcie się swoją codziennością! Zrobiła screena i przesłała zdjęcie do Piotrka. Poczuła, że i on zgodzi się ze słowami Alicji. „Dobrze mieć przy sobie takich ludzi jak Alicja czy ja. Ze swojej strony dodam tylko: <Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie, gdy będziemy gotowi przyjąć niespodzianki, jakie niesie nam los.> Bądź gotowa na to, co czeka na Ciebie za zakrętem życia. Do jutra Ślicznotko." – napisał po chwili. Nie mogła przestać myśleć o przesłanym przez niego cytacie. Czy była rzeczywiście gotowa na to, co może ją spotkać? Czy zrobiła porządek w swoim dotychczasowym życiorysie aby móc zrobić krok naprzód i zacząć układać wszystko w nowy, pewnie lepszy sposób? Nie była w stanie od razu udzielić sobie odpowiedzi na te pytania. Niby takie proste, a w tym samym momencie jak skomplikowane. We wszystkich przesyłanych przez Piotra cytatach, szukała drugiego dna i zwykle je odnajdywała. Bo sama chciała przeprowadzić analizę siebie, poznać swoje wątpliwości i powoli rozwiewać je jak wiatr poranną mgłę. Tylko, że wiatr niósł ze sobą jeden z czterech żywiołów świata i miał całą jego moc w sobie. W niej tyle tej siły i energii jeszcze nie było. Szukała jej i była coraz bliżej celu, jednak brakowało jeszcze troszkę drogi. Nie wszystkie puzzle wskoczyły jeszcze w swoje miejsce, aby móc zobaczyć wyraźnie cały obraz sytuacji. Na to musiała jeszcze poczekać. Pozostało jej żyć w nadziei, że czas uleczy wszystkie rany i pozwoli na starych fundamentach, postawić coś zupełnie innego niż do tej pory było jej znane. Zamknęła oczy i zobaczyła przed nimi uśmiechniętą twarz Piotra. Jego pozytywne nastawienie miało na nią zbawienny wpływ. Zarażał optymizmem i patrzeniem na świat przez różowe okulary. Była pewna, że czeka ją bardzo fajny dzień i musiała przyznać przed sobą, że nie mogła się tego doczekać i poszła aby nastawić budzik na wcześniejszą godzinę. Jednego czego mogła się spodziewać, to tego, że Piotr będzie u niej dużo szybciej niż godzina, na którą się umówili. I postanowiła go zaskoczyć przygotowaniem śniadania. Niby żartował, ale już dostrzegła, że jego żarty mają czasem zupełnie inne przesłanie. Bywają ostrzeżeniem i uchybieniem rąbka tego, co chciał aby się domyśliła. Dawał jej dużo sygnałów, z których wiele było bardzo bezpośrednich, ale bywały i te subtelne, które wymagały od niej szukania ich odpowiedniego znaczenia. Była ciekawa czy tym razem udało jej się rozszyfrować zagadkowe postępowanie Pana Ząbka. Chciała spędzić z nim więcej czasu, a wspólne śniadanie byłoby idealnym początkiem dobrze zapowiadającego się dnia.

- Dzień dobry. – usłyszała w słuchawce domofonu. Spojrzała na zegarek i zaczęła się śmiać. Była 7:20, a Piotrek był już praktycznie pod jej drzwiami.

- A nie umawialiśmy się na 9? – zapytała, otwierając mu drzwi.

- Liczę na Ciebie w szlafroczku. – usłyszała już ciszej, co mogło znaczyć, że wszedł już w głąb klatki schodowej. Miała tylko nadzieję, że nie słyszał go żaden sąsiad. Mieliby niezły temat do plotkowania z rana. Po chwili podeszła do drzwi, otwierając je szeroko, zapraszając chłopaka gestem do środka. Miał na sobie czerwoną bluzę z kapturem i czarne dresowe spodnie. Wyglądał jakby zszedł z okładki pisma sportowego. We wszystkim prezentował się nieźle, ale wersja sportowa dodawała mu luzu i spokoju. Widać było, że dobrze czuje się w tym wydaniu. Zresztą on w każdej swojej wersji był dokładnie tym, kim chciał. Patrzył na nią orzechowymi oczami, nie odrywając wzroku ani na moment. Hania zapomniała na moment języka w gębie. Całkowicie pochłonęły ją te oczy. Cokolwiek by teraz zrobił, zupełnie nie zwróciłaby na to uwagi. Wpatrywała się w jego spojrzenie z taką samą mocą, z jaką on patrzył w jej oczy.

- Kurczę, dobrze wiedzieć, że tak na Ciebie działam. – zaśmiał się po chwili, nachylając się i cmokając ją w policzek. – Już bez szlafroczka? – odezwał się tym swoim charakterystycznym lekko ironicznym tonem, ale pełnym wesołości.

- Ostrzegałam, że ubiorę się już o 6. – otrząsnęła się w końcu. – Nic na to nie poradzę, że jak widzę te Twoje oczęta, to cały świat dookoła zupełnie się zatrzymuje. – dodała, po czym zamknęła oczy, jakby chciała zapomnieć, że powiedziała to na głos. – Nie wierzę, że to zdanie wyszło z moich ust. – zaśmiała się, kręcąc głową.

- Nie przejmuj się. Od samego początku wiedziałem, że rozkochałaś się w moich oczach. W końcu masło orzechowe to Twoje ulubione smarowidło do pieczywa. – mrugnął do niej, mijając ją i siadając na kanapie.

- No wiesz, nie dodawaj sobie. Mnie nie tak łatwo rozkochać. – śmiała się dalej. – A co do Twoich oczu, to już Ci kiedyś powiedziałam, że są piękne i nie zamierzam temu zaprzeczać. Masz tak wyjątkowy kolor tęczówki, że trudno d niego oderwać wzrok.

- Haneczko, patrz sobie ile tylko dusza zapragnie. Przecież oboje chcemy tylko i wyłącznie Twojej radości, a skoro te oczka, dają jej Tobie aż tyle, to bierz co chcesz. – zbliżył się do niej tak bardzo, że widziała każdą kreskę na tęczówce. Oddech automatycznie jej przyspieszył, a serduszko zaczęło bić szybciej. Motyle w jej brzuchu wyrwały się nagle do lotu. Nie myśląc długo, spuściła wzrok na jego usta i pocałowała go. Poczuła, że w pierwszej chwili się tego nie spodziewał, ale nie minęła sekunda kiedy rozchylił wargi i pogłębił pocałunek. Nie było trzeba jej niczego więcej. Nie była w stanie się od niego oderwać. Smakowali swoje usta, języki tańczyły razem w idealnie dogranych ruchach. Hania chcąc poczuć go bliżej, wyciągnęła dłoń i włożyła ją w jego włosy, przysuwając jego głowę do siebie, jeszcze bardziej. Przechylił ją lekko w lewo, żeby było im jeszcze wygodniej, a dłońmi chwycił lekko jej biodra, przesuwając je w stronę pośladków. Poczuła jego podniecenie, to podziałało na nią zupełnie nie tak, jak się po sobie spodziewała. Pocałowała go jeszcze namiętniej. Oddychała szybko i ciężko, jakby po kilkukilometrowym szybkim biegu. Kiedy oderwali od siebie usta, spojrzeli w swoje oczy. Hania miała wrażenie, że policzki płoną jej niczym ogień. Wiedziała jak bardzo się zaczerwieniła. Jednak zupełnie się tym nie przejmowała. Podobał jej się ten pocałunek i najchętniej od razu by go powtórzyła.

- No powiem Ci Kobieto, że potrafisz zaskoczyć. – powiedział Piotrek, dotykając lekko końcówkę jej noska. – Możesz mnie tak częściej zaskakiwać. Podobasz mi się jeszcze bardziej. – cmoknął ją w czubek nosa, nie odrywając od niej wzroku. – Bierzesz co chcesz i mega mnie to zajarało. – dodał po chwili, a kiedy nadal się nie odezwała, zaśmiał się i powiedział. – Wiem, że całkiem nieźle całuję, ale jeszcze żadna laska, nie zaniemówiła z wrażenia. To zdecydowanie pierwszy raz. – zbliżył do niej swoje usta, a ona, najpierw dotknęła ich swoimi palcami, jakby sprawdzając czy są na pewno realne, a potem wbija w nie swoje wargi, całując go ponownie. I tym razem całowali się dłużej i jeszcze bardziej namiętnie. Hania odczuwała bicie własnego serca, które niczym koliber walczyło, aby wyskoczyć z jej piersi. Brakowało jej tego uczucia. To było uzależniające. Adrenalina, radość, poczucie podobania się i chęć pokazania, jak ogromną przyjemność daje jej ten pocałunek.

- Ślicznotko, jeśli nie chcesz abyśmy poszli jeszcze krok dalej, to proponuję zrobić przerwę, bo jeszcze moment a zrzucę te ciuszki i wezmę Cię tu i teraz. Nakręcasz mnie bardziej niż mógłbym podejrzewać. A nie powiem, od dawna miałem na to ochotę. Teraz dopiero będę miał co wspominać wieczorem, bo marzyłem od kilku dni. – przytulił ją mocno do siebie, cały czas sunąc dłońmi po jej plecach i pośladkach. – Nawet nie wiesz jak bardzo mam na Ciebie teraz ochotę. – szepnął w jej ucho, lekko je całując i kąsając przy tym.

- Wyobraź sobie, że czuję. – mrugnęła do niego. A on zaśmiał się tylko i opowiedział:

- Na działanie ludzkiego, a tym bardziej męskiego organizmu, nic nie poradzisz. To najpiękniejszy poranek ostatnich dni. Zdecydowanie. – dodał jeszcze. – Warto było pojawić się u Ciebie wcześniej. – usiadł i chwycił ją za dłonie. Posadził ją sobie na kolanach i wpatrując się w nią cały czas, stwierdził. – Pasujesz idealnie do mojego ciała. Moglibyśmy to sprawdzić, ale i na to przyjdzie czas. – mówił to pewnym tonem, jednocześnie delikatnie i czule jakby pieścił tymi słowami mgłę.

- Powolutku. – uśmiechnęła się do niego. – Całowanie się z Tobą stało się właśnie jedną z moich ulubionych czynności. – powiedziała już zupełnie nieskrępowana. Sprawił, że poczuła się przy nim pewniej. Nie oderwał od niej dłoni ani przez moment, cały czas badając kolejne fragmenty jej ciała.

- Poczekaj aż pójdziemy do łóżka. Nie będziesz wiedziała, co podoba Ci się bardziej. – mrugnął do niej.

- Taki jesteś pewien swego? – zapytała zalotnie.

- Chcesz sprawdzić od razu? – nie był jej dłużny. Wtulał ją w swoje ciało tak mocno, że czuła bicie i jego serca. Czuła całą sobą jak bardzo podobało mu się wszystko, co właśnie się działo. Wiedziała, że gdyby się zgodziła, nie zawahałby się ani przez moment.

- A gdybym się zgodziła? – dopytała.

- Raczej na wycieczkę już byśmy się nie wybrali dziś. – mruknął jej do ucha. – Dobrze wiedzieć, że i Ty masz na mnie ogromną ochotę. Haneczko, jestem pewien, że sex z Tobą, będzie dla mnie największą możliwą przyjemnością i jest czymś, co chodzi po mojej główce, ale nie chce abyś działała pod wpływem chwili a potem żałowała swojej decyzji. Chcę, żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć, że chcę poznać wszystkie Twoje tajemnice i być częścią Ciebie. Na sex przyjdzie czas. – pocałował ją namiętnie aby potwierdzić swoje słowa. – Nie, żebym Ci odmawiał. – uniósł brwi w górę – Ale myślę, że i Ty uważasz, że pocałunki wystarczą nam na jakiś czas. Tylko wiesz, nie za długi czas. – pocałował ją w ucho na koniec.

- Jesteś niemożliwy, na pewno zdajesz sobie z tego sprawę. – zaśmiała się wstając z jego kolan. – Byłam pewna, że będziesz wcześniej. – przyznała szczerze. – Zaczynam odbierać na tych samych falach, na których Ty nadajesz. Nie jest to łatwe, ale ja się szybko uczę. Przygotowałam dla nas śniadanie. – spojrzała lekko zawstydzona na niego.

- Śniadanie bez kolacji? – zapytał uroczo. – Jesteś pełna niespodzianek Ślicznotko. Co dla mnie upichciłaś? – wstał i poszedł w stronę kuchennego stołu. Przyjrzał się zastawie, przygotowanemu posiłkowi, na które składała się kolorowa sałatka z pomidorów, ogórków i sałaty, białego sera, gotowanych cienkich kiełbasek oraz herbaty i kawy oraz drożdżówki. Kiedy zauważył słoik masła orzechowego, zaczął się głośno śmiać.

- No cóż, o siebie też zadbałam. – stanęła obok niego, zerkając na niego z uśmiechem.

- O której wstałaś aby to wszystko przygotować? – zapytał zaciekawiony.

- Przed 6 byłam już po pieczywo. Piotrek, zrobiłeś dla mnie już tyle dobrego. Chciałam się troszkę odwdzięczyć. – siadła przy stole i patrząc na niego mówiła dalej. – Niełatwo mówić mi o swoich uczuciach i wątpliwościach. Sam najlepiej wiesz, że nie jest ze mną na dobrze i jeszcze troszkę drogi przede mną, abym wróciła do pełni tego jaka byłam wcześniej. Zdaję sobie sprawę, że mój postęp jaki by on nie był, to Twoja zasługa.

- A dobrze wiesz, że droga do serca faceta, wiedzie przez żołądek. – wstał aby złożyć na jej ustach szybki pocałunek, po czym chwycił w dłonie bułkę i położył na talerzyk. – Idzie Ci całkiem dobrze. – mrugnął do niej. – Sam szamać nie będę. – wskazał drugi talerz i z uśmiechem podał jej pieczywo – Ty też potrzebujesz sił na wycieczkę rowerową. Czeka nas długi dzionek. Ale troszkę przerw na pocałunki też sobie zrobimy. Spodobało mi się. – powiedział zerkając na jej reakcję, a kiedy uśmiechnęła się uzupełnił talerz warzywami. Hania wyciągnęła dłoń w kierunku słoika z masłem orzechowym, co wywołało u niego salwę głośnego śmiechu. – Naprawdę musisz to lubić.

- Uwierz mi, bez powodu do dentysty nie chodzę. – powiedziała patrząc na niego. Podobało jej się to co widzi. Piotrek czuł się swobodnie, co biło z każdego fragmentu jego ciała. Siedział luźno na krzesełku kuchennym jakby to było dokładnie to miejsce, w którym być powinien. Ramiona miał opuszczone, nogi skrzyżowane pod stołem w pozycji, która była mu bardzo komfortowa. Częstował się przygotowanymi wiktuałami, które pałaszował ze smakiem. Hania popijała kawę, wgryzając się w bułkę z masłem orzechowym i ciesząc się z tego co działo się między nimi. Co prawda, pewne rzeczy zdarzyły się szybciej niż wcześniej myślała, ale doszła do wniosku, że to wszystko dzieje się nie bez przyczyny. Tak po prostu musiało być. Nie ma się nad czym zastanawiać i co analizować wielokrotnie. Jedyne co teraz rozgościło się w jej myślach to cudowne pocałunki Piotrka. Musiała mu przyznać, że całował doskonale. Na samą myśl, dotknęła delikatnie dolnej wargi, co nie umknęło uwadze chłopaka, który tylko zerknął w jej stronę i uśmiechnął się sam do siebie. Nie przeczuwał, że tak potoczy się ten poranek. Do tej pory rozważał, kiedy najlepiej byłoby pocałować Hanię. Nie chciał niczego robić na siłę, wybiegać wprzód, a życie zaskoczyło i jego. Siedząca obok niego dziewczyna, była bardziej odważna, niż się spodziewał. I tak jak powiedział jej wcześniej, zrobiło to na nim bardzo duże wrażenie. Najbardziej pozytywne, jakie tylko mogło. Nie chciał się spieszyć. Nie chciał czegokolwiek popsuć. Jeszcze wiele pracy przed nimi. Wiele wyjaśnień i wiele wspólnie omawianych tematów. Poznawanie się nawzajem to najlepszy etap, który czekał każdą parę. No właśnie – tworzyli już parę? Spojrzał na Hanię i wiedział, że chciałby tego. Ale bez pewnych wyznań, to nie będzie możliwe. Tworzenie związku bez pełnej szczerości nigdy nie wróży niczego dobrego.

- Kiedy wczoraj napisałeś o tym, że warto czekać na to, co za zakrętem, nie spodziewałam się, że tak szybko znajdę kolejny powód do tego, aby chcieć szybciej zrobić porządek w swoim życiu. – powiedziała do niego, jakby czytając mu w myślach i rozwiewając jego wątpliwości. Spojrzał na nią i poczuł, że rozmowa, która ich czeka, może potoczyć się w zupełnie nieprzewidziany sposób. „Jeszcze nie dziś." – pomyślał i pochylił się w jej stronę aby złożyć pocałunek na jej ustach, które smakowały teraz orzechami.

- Wiesz, że jesteś warta wszystkich chwil czekania i niekończących się prób starania o Ciebie? – zapytał a jego słowa zawisły w powietrzu, jakby odpowiedź nie była potrzebna. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro