rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tris

Otwieram oczy. Znów jestem w sali do symulacji. Cała sala wypełniona jest wiwatami nieustraszonych. Podchodzi do mnie Cztery. Jest wyraźnie zdumiony i zaskoczony.

-Masz 5 lęków- mówi z podziwem.

Ja jakoś nie mogę cieszyć się z tego. Znowu czuje zalegającą pustkę. Czegoś brakowało mi w krajobrazie, czegoś co pozwoliłoby mi trochę poznać swoją osobowość. Teraz wiem tylko, że boje się zadziobania przez wrony, utonięcia w pudle i na morzu. Spłonięcia żywcem i porwania.

-Gratulacje Hanna- mówi Mike- idealnie pasujesz do nieustraszonych.

Znowu słychać wiwaty i oklaski wypełniającą przestrzeń. Każdy stara się przekrzyczeć drugiego. Mam ochotę wyjść stąd bez wyjaśnienia, tylko pójść, wydostać się z tego miejsca. Staram się uśmiechnąć, niestety wychodzi mi z tego grymas. Nie czuje strachu, nie boje się symulacji, tylko pustkę, żadnych uczuć. Tylko pustkę.

Wszyscy zaczynają opuszczać sale, a ja razem z Mikem idę do dowództwa wybrać zawód, który będę pełnić. Mike wyciąga jakieś papiery.

-Niestety przyjechałaś świeżo po nowicjacie dlatego nie mamy dla ciebie ciekawego wyboru- podaje mi listę dostępnych zawodów- jednak, kiedy będzie dostępny awans, dostaniesz go pierwsza.

Przeglądam listę. Jest strażnik bramy, odbiorca żywności, ochroniarz bezfrakcyjnych i sprzątacze.

-Wole strażnik bramy i odbiorca żywności- mówię szybko. Jakoś nie chce chronić bezfrakcyjnych i sprzątać korytarzy.

Mike wpisuje mnie na listę.

-Cztery pracuje w sali kontrolnej. Poproś go, żeby ci wszystko wyjaśnił. Prace zaczniesz od następnego tygodnia- kiwam głową i wychodzę z sali. Idę do swojego mieszkania, słyszę wodę uderzaną o skalną półkę. Podchodzę do przepaści i opieram się o balasture. Zamykam oczy, słucham szum wody, zdejmuję kurtkę i zawiązuje wokół pasa. Słyszę kroki. Ciche, lekkie, zmysłowe.

-Też masz tak Cztery, że wolałbyś zrobić cokolwiek, żeby tylko nie myśleć?- pytam go, nie obracając głowę w jego stronę.

-Tak- odpowiada cicho i opiera się o balasture obok mnie- po śmierci kogoś dla mnie bliskiego miałem tak niezmiennie od dwóch lat. Teraz mam tak sporadycznie.

-Masz na myśli te dziewczynę z którą porównywała mnie Christina?- obracam głowę w jego stronę- jak jej było? T.. Tris Prior- pochmurnieje lekko.

-Kiedy spotkałaś Christine?- pyta lekko zdziwiony.

-Popołudniu- odpowiadam- stałam na peronie i ją spotkałam. Zaproponowała mi pomoc, przy odbiorze jedzenia z serdeczności i się zgodziłam. Chciałam zająć myśli.

-Czy pamiętasz cokolwiek z przeszłości?- pyta patrząc na mnie swoimi pięknymi, ciemnoniebieskimi i stalowymi oczami. Tajemniczymi i pięknymi.

-Przez mgłę tylko urywki pewnych drobnych sytuacji w życiu- mówię niepewnie- nigdy nie zawracałam na nie uwagi, ponieważ nie pomogły mi dobrać się do mojej do dziś ukrytej osobowości, którą wyrabiałam 16 lat. A potem to straciłam- widzę zrozumienie w jego oczach. Nie pyta, nie komentuje, tylko kiwa głową.

-Jaki zawód sobie wybrałaś?- pyta zmieniając temat.

-Strażnika bramy i odbiorcę żywności- mówię- miałam cię jutro poprosić o pomoc. Mike powiedział, że pracujesz w sali kontrolnej i mam cię poprosić, abyś mi wytłumaczył co i jak.

-Wpadnij do mnie jutro po pracy- patrzy na mnie z lekkim uśmiechem- kończę o 16:00.

-Dobrze- odpowiadam lekkim uśmiechem, nie wiem ile przyglądam się jego stalowemu spojrzeniu, a kiedy zrozumiałam, że za długo, spuszczam głowę, rumieniąc się przy okazji.

-To...- zaczyna mężczyzna- do zobaczenia jutro- odchodzi, a ja odprowadzam go wzrokiem. Z kurtki wystaje mu tatuaż a przed moimi oczami pojawia się scena.

Cztery stoi do mnie tyłem bez koszuli. Ma więcej atramentu niż skóry. Między łopatkami widnieje znak nieustraszoności, poniżej altruizmu, potem erudycja, prawość, a na dole serdeczność. Jego umięśnione ciało przyprawiało mnie o ciarki i pożądanie. Chciałam go całego, ale bałam się jego nagości, że mnie również obnaży. Nie słyszę co mówi. Porusza ustami i wymawia nie słyszalne przeze mnie słowa. Łapie za moje ręce, które są drobne i delikatne. Przykłada je do swojego brzucha i sunie w górę, po torsie, szyi. Zatrzymuje moje ręce na twarzy i znowu coś mówi. Zanim kończy zdanie przyciskam go do siebie, przykładam głowę do jego piersi i słucham jego rytmu serca. Jedyne co udało mi się zrozumieć to dwa imiona.

Cztery i Sześć

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro