rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tris

Otwieram oczy. Momentalnie kule się, gdy przypominam sobie, co się stało. Głowa strasznie boli, to tego żebra pulsują bólem. Niech ja tylko dorwę Leona.

Leżę na łóżku, mam na sobie trochę za duży, czarny t-Shirt, a moja podarta bluzka leży na ziemi pod ścianą.

Wstaje z łóżka i rozglądam się po pomieszczeniu. Na ścianie i podłodze jest krew. Na ścianie moja, a na podłodze? Patrzę na ręce. Są całe posiniaczone, a nadgarstki najgorzej. Podwijam bluzkę. Żebra również mam mocno posiniaczone.

Drzwi są wyważone.

Odwracam się i widzę Cztery. Siedzi na krześle z zamkniętymi oczami i głową opartą o ścianę. Jego ręce są całe we krwi. Czyli on mi pomógł? Ktoś jednak usłyszał moje krzyki?

Po cichu podchodzę do szafki w łazience i wyciągam apteczke. Siadam naprzeciw Cztery i zaczynam opatrywać mu ręce, przez co momentalnie się budzi.

-Nic ci nie jest?- pytam

-Przecież to nie mnie próbował zgwałcić pijany facet- odpowiada jakby rozbawiony tym, że zapytałam go o zdrowie.

-Jak się tu znalazłeś?- zmieniam temat, nie odrywając wzroku od jego rąk. Są ciepłe i miękkie, mimo że od trenowania jego kłykcie się mocno zabliźniły.

-Wiedziałaś, że mieszkam niedaleko ciebie- zaczyna- usłyszałem krzyki. Niestety drzwi były zamknięte, więc musiałem je wyważyć. Noi zobaczyłem ciebie nieprzytomną i prawie nagą- rumienie się, mocniej ściskając jego ręke- odciągąłem go od ciebie, a on uciekł.

-Niech tylko go dorwę- mówię wściekła. Cztery patrzy na moje posiniaczone nadgarstki. Łapie mnie za rękę, a ja niewiedząc dlaczego, szybko wyrwałam rękę z jego ucisku.

Dlaczego się go boję? Nie, ja wszystkiego się boję. Jakiegokolwiek dotyku, uczucia. Napełnia mnie to strachem, przed czymkolwiek.

Po policzku spływa mi samotna łza, po chwili kolejna i zaczynam płakać. Cztery nie patrzy na mnie ze współczuciem, tylko coś w rodzaju zrozumienia, wściekłości i miłości. Gdybym zobaczyła w jego oczach litość, byłoby mi przykro

-Mogę cię o coś spytać?- pyta spokojnie. Kiwam głową.

-Jak wyglądałaś sprzed postrzału?- zaczynam rozumieć, dlaczego patrzy na mnie z takim uczuciem. Skoro widział mnie prawie nagą to widział tatuaże. Spuszczam głowę.

-Widziałeś tatuaże- odpowiadam cicho.

-Widziałem- mówi przybliżając się do mnie- i chciałem cię zapytać, czy rozumiesz powagę sytuacji.

-Wszyscy znają mnie lepiej niż ja samą siebie- odpowiadam.

-Tris- momentalnie patrzę mu o oczy- odkąd wiedziałaś, kim możesz być?

-Pamiętasz, kiedy rozmawialiśmy, a raczej ty tłumaczyłeś mi prace przy murach miasta, a ja nie umiałam się skupić?- kiwa głową- kilka godzin wcześniej wyszłam poza frakcje i spacerowałam po centrum. Weszłam do księgarni i spotkałam pewnego chłopaka.

-Jak miał na imię?- pyta ciekawy, ale chyba wie o kim mówię.

-Caleb- odpowiadam- zaczęliśmy rozmawiać. Szybko zorientował się, kim jestem, pokazał zdjęcie i zapytał, czy ja na nim jestem. Zdjęcie było bardzo podobne do tego, które mam w szafce.

-Pokażesz mi te zdjęcie?- pyta łagodnie. Wstaję, podchodzę do szafki nocnej i wyciągam z niej moje zdjęcie. Podaje je mężczyźnie, a on uważnie przygląda się im ze zmarszczonymi brwiami.

-Czy na pewno nie przywróciła ci się przynajmniej jedna, wyraźna scena?- waham się. Opowiedzieć mu, że pamiętam scenę, jak stoi przede mną bez koszuli. Chyba to zauważył- możesz mi wszystko powiedzieć.

-Pamiętam jak...- zaczynam- stoisz przede mną bez koszuli. Pokazywałeś swój tatuaż na plecach, coś mówiłeś, ale nie słyszałam- kręce głową- potem bierzesz moje ręce i przyciskasz do swojego brzucha- rumienie się.

-Coś jeszcze?- kręce głową.

-Przypomniałam sobie te scene, kiedy zauważyłam skrawek tatuażu wystający z twojej kurtki.

-Czyli kiedy?

-Po naszej rozmowie, kiedy już przeszłam przez swój krajobraz strachu.

Nastaje niezręczna cisza. Patrzę w jego ciemne oczy. Odpowiada tym samym, po chwili jednak orientuje się, że jestem w samej koszuli, nogi mam gołe, a mieszkanie poburzone i brudne.

-Dziękuje- mówię cicho- nie wiem, jakby to się skończyło, gdyby nie ty. Pójdę się ubrać- wstaję i idę do łazienki. Zrzucam dużą koszule i ubieram czarne jeansy, podkoszulek, sweter. Żebra i ręce mnie bolą. Kiedy się schylam, lub wykonuje gesty dłonią.

Kiedy wychodzę, ponownie siadam naprzeciw Cztery.

-Tris- zaczyna- pomogę ci... Jeśli tego chcesz.

-Chcę- odpowiadam cicho- chciałabym wszystko sobie przypomnieć.

Cztery. To imię mi coś mówi. Coś kojarzę, kiedy cały czas je wymawiam.

-Cztery...- zaczynam cicho- jak cztery lęki?

-Tak- uśmiecha się lekko- a wiesz jakie?

-Nie...-mówię cicho. Cztery wzdycha.

-Z czasem sobie przypomnisz- mówi- na pewno.

-Jesteś pewny?- pytam go niepewnie.

-Tak- odpowiada szybko- jestem pewny.

Jeszcze kilka dni temu tylko rozmawialiśmy. Tylko. Ale otworzyłam się przed nim już pierwszego dnia naszej ,,znajomości". Czułam dziwną więź łączącą nas, a teraz wiem, co to jest za więź.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro