1. Kwadratowy uśmiech

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

DRING! DRRRING!!!

  Co za durne urządzenie, nienawidzę go całą sobą.

  Wyłączyłam budzik, po czym ślamazarnie wygramoliłam się z łóżka. Założyłam na moje stopy puchate kapcie i się rozciągnełam. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki aby się ogarnąć. Po kilku minutach byłam prawie już gotowa do wyjścia z domu. Spakowałam do torebki dwa jabłka, aby w ciągu dnia przypadkiem nie umrzeć z głodu. Schowałam jeszcze teczkę z dokumentami i założyłam moje czarne szpilki, pozbywają się przy tym kapci. Wzięłam w rękę mój płaszcz na wszelki wypadek jeśli by padało i wyszłam z mieszkania. Tak przygotowana mogłam ruszać na podbój świata.

  Opuściłam mieszkanie, ale w moim wypadku to nie jest takie proste. Już miałam schodzić po schodach, ale z co najmniej pięć razy musiałam sprawdzić czy na pewno zamknęłam drzwi na klucz. Stwierdziłam, że w tych butach nie będę schodzić po schodach i przywołałam windę na moje piętro. Zjechałam nią na sam dół i opuściłam moje miejsce zamieszkania.

  Gdzie ja znowu zaparkowałam tym cholernym samochodem? Za każdym razem stoi w innym miejscu.

  To jest właśnie moje odwieczne pytanie odkąd mieszkam tutaj, w Seulu.

Mam cię, uśmiechnęłam się na widok mojego samochodu. Otworzyłam drzwi i już po kilku minutach znalazłam się w drodze do jednej z większych, albo największej wytwórni tutaj, do Big Hitu. Szczerze to jestem trochę zdenerwowana, ale chyba mam tak zawsze jak zmierzam na spotkanie z klientem.

  Zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc, jakie znalazłam. Wzięłam wszystkie rzeczy z samochodu, zamykając go potem i ruszyłam w stronę ogromnego budynku.


*****

  - Uważam, że jest to dosyć korzystna opcja dla państwa, pieniądze na pewno się zwrócą, dlatego warto w to zainwestować. Proszę się też nie martwić dokument jest napisany na państwa korzyść- od co najmniej godziny rozmawiałam z przedstawicielami wytwórni na temat pieniędzy, które miały pójść na nowy projekt.

  - Dobrze w takim razie jeszcze raz dziękujemy za wszystko, przepraszamy za te małe zamieszanie-  uśmiechnęłam się delikatnie na te słowa i podałam rękę każdemu w zamiarze podziękowania za współpracę oraz pożegnania się.

  Wyszłam z pomieszczenia chowając dokumenty do czarnej teczki. Tak naprawdę od co najmniej miesiąca zastanawiam się nad rzuceniem tej pracy. Dużo w niej zarabiam, ale nigdy nie chciałam pracować w tym zawodzie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę być prawnikiem. To nie było moje marzenie tylko mojego taty. Uważam to za jeden z moich większych błędów jakie mogłam popełnić. Zamyślona nie zauważyłam chłopaka, który szedł prosto w moją stronę, przewracając mnie i wylewając wodę na moją czerwoną koszulę.

  - Co robisz? Ehhh- podniosłam się z podłogi i spojrzałam na swoją koszulę po czym na osobę, która jest winna całej tej sprawy. No dobra to była trochę moja wina, ale to on mnie przewrócił.

  - O cholera, przepraszam, trochę się zamyśliłem. To moja wina- chłopak spojrzał na moją koszulę po czym jego wzrok skrzyżował się z moim spojrzeniem.

  Wyższy ode mnie chłopak, dobrze wysportowany. Niebieskie włosy i te niebiańskie spojrzenie. Całkiem nieźle ci powiem.

  - Dobrze, nie denerwuj się tak, ja też trochę zawiniłam i muszę cię przeprosić, za zmarnowanie twojej wody- zaśmiałam się, a chłopak razem ze mną.

- Nic nie szkodzi.- znowu się zaśmialiśmy.

- Tylko nie wiem co ja teraz mam z nią zrobić- dotknęłam mokrego materiału mojej ulubionej czerwonej koszuli. Ma szczęście, że to tylko woda bo jeśli to by było coś innego to już by leżał na podłodze martwy.

  - Jeśli chcesz to możemy pójść do pokoju w którym mam parę koszul i mogę ci jedną dać, ale to wiesz jeśli chcesz- wstydliwie się uśmiechnął i spuścił wzrok na swoje buty jakby teraz stały się najciekawszą rzeczą na świecie.

  - Byłabym wdzięczna, bo raczej po ulicy wolałabym tak nie chodzić- uśmiechnęłam się do niego po czym zaczęliśmy iść, ale tylko w jemu znanym kierunku.

  Zakrętów było mnóstwo, jak w jakimś labiryncie. W końcu znaleźliśmy odpowiednie drzwi. Otworzył je, a ja na widok tego co tam zastałam zaniemówiłam.

Chyba mając na myśli, że może mi pożyczyć jedną ze swoich koszul, nie pomyślałam, że ma ich tak dużo. To nie było kilka ubrań, to był cały sklep z ubraniami.

  -Wow, chyba ja nawet nie mam tylu ciuchów- na moje słowa usłyszałam tylko chichot. Od kiedy chłopacy śmieją się w ten sposób?

  Odwróciłam się w stronę drzwi, ale w miejscu w którym stał już nikogo nie było. Zostawił mnie abym mogła się przebrać.

  W poszukiwaniu, odpowiedniego rozmiaru koszuli, przekopałam się przez stos ubrań. Znalazłam w końcu tą odpowiednią. Wybrałam jasno zieloną koszulę z fioletowymi i niebieskimi kwiatami. Szybko się przebrałam, aby chłopak nie musiał długo czekać.

  - Trochę jest na mnie za duża, a bardziej za długa, ale niestety mniejszego rozmiaru nie znalazłam.

  - No, no całkiem nieźle- powiedział po cichu. Chyba miałam tego nie usłyszeć, ale stało się wręcz przeciwnie. Przez co spaliłam buraka i spuściłam głowę w dół z zawstydzenia.

  - Gdzie idziesz?- pokazałam głową w stronę wyjścia z budynku i się uśmiechnęłam. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy.

  - Nie będę miała jak oddać ci tę koszulę- spojrzałam zdenerwowana na mojego towarzysza.

  - Nie martw się, mam ich pełno sama widziałaś- uśmiechnął się, na co nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Co?- dotknął swojej twarzy widocznie myśląc, że się czymś pobrudził.

  - Nic, nic po prostu jeszcze nigdy nie widziałam, aby ktoś miał kwadratowy uśmiech- zaśmiałam się, a chłopak razem ze mną.

Do następnego, misiek ❤️😘


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro