13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Lichtenstein

Z trudem odsunąłem całą szafę, a pies przestał szczekać. Stanął nieruchomo. Ostrożnie otworzyłem drzwi. W środku było dość ciemno, nie było niczego widać. Chwyciłem za lampkę znajdującą się w złomie i włączyłem ją. Widok mnie zszokował...

Wszedłem do pomieszczenia powoli... Był to nieduży pokój. Włączyłem latarkę. Na środku stał zniszczony, drewniany stół, kajdanki, i nóż. Nóż we krwi. Przerażające... Równie przerażające było zachowanie psa. W ogóle się nie ruszył, stał nieruchomo przed wejściem... Skierowałem światło latarki w inną stronę. Na ścianie był napis "help pls", malowany... Zaraz... Podszedłem bliżej... Krew?

Przez chwilę próbowałem przypomnieć sobie z lekcji angielskiego, co to znaczy. "Pomóż, proszę"... Na podłodze leżały nożyczki i piła, we krwi. Na lewej ścianie była półka, na niej różnorodne przedmioty, takie jak lina, noże, kajdanki, opaska na oczy... Wszystkie w zaschniętej, czerwonej cieczy.  Dopiero po chwili dotarło do mnie, że znajduję się w pokoju tortur...

Na półce zauważyłem jakąś kartkę... Wziąłem ją z zamiarem przeczytania. Nagle zaczął szczekać pies... Usłyszałem dziwne dźwięki przypominające kroki, mimo, że jestem sam... Przerażony wybiegłem z pomieszczenia zamykając je i wołając za sobą psa. Pies usłyszawszy swoje imię przestał szczekać, i warcząc podszedł do mnie. Szybko wybiegłem garażowymi drzwiami na dwór, oddychając ciężko... Chyba historia tego domu jest o wiele bardziej skomplikowana... A co, jeśli w tym domu straszy?...

Wszedłem do swojego pokoju razem z psem i spojrzałem na list trzymany przeze mnie w ręce. Wyglądał na stary, ze śladami krwi... Udało mi się rozczytać część.

"Zostałem porwany, jeśli dotarł do ciebie ten (plama krwi), to proszę, pomóż mi... Nie wiem, kiedy ON przyjdzie... Nic nie jest (nieczytelne pismo). Nie wiem, jak długo tu wytrzymam... Błagam, pomóż... Jeśli mi nie pomożesz, to (nieczytelne pismo) będzie (nieczytelne pismo). Nie możesz do tego dopuścić, (plama krwi)". Nie wszystko dało się przeczytać ze względu na planymy krwi albo nieczytelne pismo... Z dołu widniała data, wrzesień 1987 rok...

Przerażające..co miała na myśli osoba, mówiąc o "NIM"?...

Ciekawe, kto mieszkał tu wcześniej... Zaraz, przecież mogę uzyskać te informacje od sąsiadów...

Wybiegłem z domu zamykając tam psa i nie zamykając drzwi na klucz, kierując się w stronę sąsiadów.

Wszedłem na podwórze jak do siebie i zapukałem pod domem. Otworzył mi Węgry.

-lichtenstein?  Co cię tu sprowadza?

-mam sprawę... Czy wiesz, kto wcześniej mieszkał w moim domu?

-po co ci ta wiedza? - spytał się - nie wiem, może lengyel będzie wiedział

-kto?

-mój brat - wytłumaczył - jest u siebie w pokoju.

-ok - wszedłem do domu.

-lengyel, ktoś przyszedł do ciebie - odezwał się Węgry w stronę swojego brata

-tak? Kto? - usłyszałem głos z pokoju

-lichtenstein - poinformował go Węgry. Zapukałem do drzwi.

-wejdź. Czego chcesz?

Wszedłem do jego pokoju i opowiedziałem mu, co znalazłem w domu. Wyglądał na zszokowanego i przerażonego... Miałem przez chwilę wrażenie, jakby wiedział o istnieniu tego pomieszczenia i miał złe wspomnienia z tym...

-wiesz, kto mieszkał wcześniej w tym domu? - kontynuowałem rozmowę

-tak... - odpowiedział - wyprowadził się, jak miałem pięć lat. Był dobrym sąsiadem, nikt nie wiedział, kim był naprawdę... Był gorszy niż Jeffrey dahmer... No, może nie był kanibalem, ale...

Pov. Niemcy

Właśnie wracałem z zakupami razem z Austrią i ojcem. Kupiliśmy karmę "brit" dla psa, jak zwykle. Minęło pięć minut o byliśmy już w domu. Wyszedłem z samochodu i skierowałem się w stronę domu... Po wejściu zauważyłem Lichtenstein'a w kuchni.

-dobrze, że jesteś... Myślałem, że zwariuję...

-co? Coś się stało? - spytałem się

-no... Jest ojciec i Austria?

-tak - odpowiedziałem

Po chwili wszedł Austria wnosząc karmę i stawiając duży worek na korytarzu.

-wyglądasz na przestraszonego.. aż tak się mnie boisz? - Austria zaczepił Lichtenstein'a

-nie - odpowiedział młodszy - ten dom... Niemcy, wyjdziesz ze mną gdzieś?

-no, jasne... Tylko gdzie? I po co? Chyba nie chcesz znowu wyciągnąć ode mnie kasy na jakieś robuxy

-nie... - odwrócił się - chodź

I po pięciu minutach znaleźliśmy się na prawie niezamieszkałej bocznej ulicy.

-no, i po co mnie tu zabrałeś?

-ten dom.. - zaczął - nudziłem się i zacząłem zwiedzać piwnice, i natrafiłem na sekretne pomieszczenie... Gdy otworzyłem je, widziałem pokój do tortur... To było straszne! Wszędzie krew... Poszedłem zapytać się Polski, czy wie coś o ostatnim właścicielu tego domu i okazało się, że wcześniej mieszkał tu seryjny zabójca... Ja naprawdę się boję...

-daj spokój, zmyślasz. Od ponad dziesięciu lat nikt tu nie mieszka, jak niby miałby coś pamiętać mając mniej niż pięć lat? To niemożliwe - machnął ręką - ten pokój to pomyłka. A teraz przejdź, muszę iść do domu.

Pov. Polska

Gdy Lichtenstein odszedł, zdecydowałem przejść się do sklepu po płatki jutro na śniadanie. Nie wiem, po co były mu te informacje. Powiedziałem wszystko, co słyszałem od innych.

Zamyślony zacząłem iść szybciej, aż spadłem na kogoś i się wywróciłem.

-uważaj jak idziesz - odezwałem się, aż wstałem spojrzałem, na kogo wpadłem...

Tak, to był Niemcy.

Poczułem, jakby złapał mnie jakiś paraliż..z po prostu nie mogłem się ruszyć. Nie mogłem oderwać wzroku od jego pięknych oczu...

-hej... Coś nie tak? - odezwał się. Poczułem, jak się rumienię... Już miałem zacząć biec w stronę sklepu, lecz złapał mnie za ramię.

-mimo, że jesteśmy sąsiadami, unikasz mnie - zaczął - masz dobry kontakt z Austrią, jeszcze lepszy z lichtenstein'em. Powiedz mi, czy jest coś ze mną nie tak?

Nie wiedziałem, co powiedzieć.

-nie... Mogę pomóc ci w tym polskim w poniedziałek... Teraz... Muszę się spieszyć... Wybacz - i zacząłem biec czując, jak jeszcze bardziej się rumienię. Dlaczego?...

***

Właśnie zdałam sobie sprawę, że ta książka miała liczyć max. 15 rozdziałów, a jest już 13 i oni nawet nie są przyjaciółmi...

._.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro