17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


-mógłbyś się na chwilę zostać? - zaczepił mnie Niemiec - muszę ci coś powiedzieć.

Spojrzałem się na Lichtenstein'a

-dobra, ale zaraz przyjdź. - i wyszedł.

Zostałem się sam z Niemcem.

-więc...- zaczął

-no?

-bo ostatnio widziałem cię jak byłem na spacerze z psem na łące..

On.. widział?

-masz skrzydła? - zapytał wprost

Nikt nie miał się o nich dowiedzieć... Do tej pory tylko Węgry i ojciec widzieli. Nikt nigdy nie chodził na tę łąkę...

-no... Tak jakby... - odpowiedziałem - nie mów nikomu. Tylko po to chciałeś, bym został się z tobą? - spytałem

-mam pytanie. Mógłbym je zobaczyć... Z bliska?

-co?

Moja twarz pokryła się rumieńcem... Odwróciłem się na drugą stronę, by nie zauważył... Dlaczego?

-n-naprawdę, nie możesz... - próbowałem się wymigać. Nie mogę mu ich pokazać.

-tu nie chodzi tylko o to, tak? Coś jeszcze ukrywasz? - spytał się.

Domyślił się.

-nie, po prostu nie lubię ich pokazywać. Może przyjdzie jeszcze okazja...

-nie ufasz mi? A myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi... Nie powiedziałbym nikomu...

Nagle zza drzwi usłyszałem krzyk.

-Kiedy wyjdziesz? Muszę ci coś pokazać!

Był to najmłodszy brat w rodzinie Niemca, Lichtenstein.

-idę do Lichtenstein'a, przyszedłem tu, bo on chciał - zwróciłem się do Niemca i wyszedłem.

-jestem - poinformowałem Lichtenstein'a

-super! Chciałbyś zobaczyć moją kolekcję aut?

-no.. nie znam się tak na samochodach... - podrapałem się po głowie

-więc może zagramy w Among us? - spytał się

-no... Ja w to od roku nie grałem...

-to nic. Nie zmieniło się wiele.

Tak więc skierowaliśmy się do jego pokoju, i usiedliśmy na łóżku. Włączyłem grę (tak, jeszcze jej nie odinstalowałem).

-tak w ogóle, nie masz czasem kary na telefon? - spytałem się zaciekawiony

-nie - odpowiedział -... No dobra, może mam... Ale nic nie mów. Później odłożę go do szuflady. Nikt nie wie, że mam do niej swój klucz...

Lichtenstein również włączył grę. Skrywając się wciąż pod swoją starą nazwą, "O", stworzyłem pokój. Zaraz... Może być już 15 graczy? Nowa mapa?

-weź ten pierwszy statek - Lichtenstein spojrzał się na mój telefon.

Wybrałem starą mapę "the skeld". Po utworzeniu pokoju podałem Lichtenstein'owi kod, by mógł dołączyć. Moją uwagę przykuły napisy w lewym dolnym rogu. "Shapeshifter, engineer, scientist, Guardian angel"... Czyli jednak dużo się zmieniło. Poza tym wkrótce dowiedziałem się, że dodali również nowe kolory do gry i nowe task'i. I więcej ubrań...

***
Pov.???

-nie pomyliłeś się? - z moich ust padło pytanie do osoby po drugiej stronie telefonu.

-nie - osoba odpowiedziała. Rozłączyłam się i wpisałam podany numer, a następnie zadzwoniłam pod podany numer.

Dość szybko odebrał.

-halo? Ktokolwiek dzwoni, nie mam czasu.... - usłyszałam głos. Dobrze wiem, do kogo należy.

-cześć. Pamiętasz mnie?

Przez chwilę było słychać ciszę.

-LITWA???? - chłopak po drugiej stronie się odezwał. Trafił.

-zgadza się. Mieszkam od niedawna naszym dawnym mieście... Chciałbyś się spotkać? Powspominać dawne lata... No, nie ma co ukrywać, dawno się nie widzieliśmy...

-spotkać się? No nie wiem... Możemy....

-ok, to kiedy?

-nie wiem...

-możemy za tydzień w sobotę?

-dobra - zgodził się - o której?,

-16.00. w parku. Przy "kocim drzewie".

-ok - zgodził się. Nie musiałam mu tłumaczyć, czym jest "kocie drzewo". Oboje dobrze wiedzieliśmy.

-nie mogę się doczekać... Wreszcie po tylu latach cię zobaczę! - odpowiedziałam - a teraz muszę kończyć, mam coś ważnego do zrobienia. Cześć - rozłączyłam się. Mój ukochany Polaczek...

Pov. Polak

-kto dzwonił? - spytał się zaciekawiony Lichtenstein

-a taka dawna znajoma... - odpowiedziałem

-to ty masz znajomych?

Przewróciłem oczami.

-wracajmy do gry. Wydajesz mi się być podejrzany.

-ja? Niby czemu? -spytał się oburzony - wykonywałem task'i

-no właśnie. Podszedłeś jako trzecia osoba zrobić download w admin'ie, a tylko dwie osoby maksymalnie mogą wykonawać ten task. W dodatku zrobiłeś task z kartą, a to task, który mają albo wszyscy, albo nikt. A ja go nie mam.

-no nie! - oburzył się Lichtenstein. Nie miał nawet jak się obronić. - jesteś za dobry w to...

***

-dobra, to ja będę się zbierał - powiedziałem - jest już 20, a jutro szkoła.

Ubrałem się, pożegnałem, i wyszedłem. Niespodziewanie dostałem SMS. Od Węgra. Jego treść brzmiała tak:
"Wiesz, bo... Masz całkiem... Dużego..."
Po sekundzie wiadomość została usunięta przez Węgra, i wysłał kolejną:
"Lengyel, to nie tak... Przez pomyłkę wysłałem to do ciebie..."
Zapewne ta "sus" wiadomość miała trafić do Austrii... Serio wysyłają sobie takie wiadomości?

Pov. Niemcy, noc, parę dni później

Obudziłem się nagle, słysząc dziwne, niezidentyfikowane dźwięki...

Coś dobiegającego z dołu. ktoś by się włamał? Ktoś wpuścił psa do domu? Może to lichtenstein?

Postanowiłem zignorować dziwne dźwięki, jednak wciąż mi nie dawały spokoju... Nawet po paru minutach nie ustały.

Zdenerwowany postanowiłem wstać. Zapaliłem światło, wyszedłem na korytarz i zauważyłem...

Lichtenstein'a na korytarzu.

-co tu robisz? - spytałem się go - nie powinieneś spać?

-nie słyszysz tego? - spytał się, nie odpowiadając na moje pytania

-słyszę - odpowiedziałem - wiesz, co to?

-nie... Zejdźmy na dół...

Więc zeszliśmy na dół. Po przeszukaniu pomieszczeń nikogo nie znaleźliśmy. A dźwięki nadal nie ustały.

-może to... Z piwnicy? - odezwał się lichtenstein, przestraszony.

-to pewnie pies - machnąłem ręką

-pamiętasz, jak ostatnio ojciec się wkurzał, bo Hugo sikał mu na koła od auta? - spytał się Lichtenstein

-no, i co w związku z tym?

-no to, że dziś widziałem, jak przed snem ojciec DOKŁADNIE zamknął drzwi do garażu tak, by pies się nie dostał. To nie może być on.

-to może ktoś się włamał? - spytałem się - albo... W tym domu straszy?

Niespodziewanie uderzyłem lekko pięścią w znajdujące się za mną drzwi do piwnicy. Lichtenstein podskoczył że strachu.

-nigdy więcej tak nie rób! - odezwał się

-a co, już się boisz? - zaśmiałem się.

Nagle usłyszałem krzyk... Wydawało mi się, że dobiegał z piwnicy tuż za mną... Zamarłem...

-i kto tu teraz się boi?

-czekaj, nie mów nic... - ucieszyłem go.

Ktoś zszedł na dół.

-co tu robicie? Dlaczego krzyczycie w nocy?... - odezwał się Austria.

-my nie krzyczymy... Zeszliśmy na dół, bo z piwnicy słychać dziwne dźwięki. I to nie jest pies, bo ojciec dokładnie zamknął drzwi od garażu przed snem - wytłumaczył lichtenstein.

Austria spojrzał się na mnie podejrzliwie.

-tak, to prawda - potwierdziłem.

Po chwili znowu usłyszałem dziwne dźwięki. Austria stał niewzruszony.

-no, to idziecie spać? Dla mnie ten dom może być nawiedzony, ale snu nie odpuszczę. Jutro opowiemy to ojcu.

-może to ma związek z tym pokojem, co odkryłem? - spytał się Lichtenstein

-pokój? - Austria próbował sobie przypomnieć - masz na myśli strych? Tak, byłem tam.

Zaraz, to my mamy strych?

-nie, nie strych - zaprzeczył Lichtenstein - tylko...

-tylko sen - przerwał mu Austria - idź spać i więcej mnie nie budź, bo powiem ojcu, że nielegalnie korzystasz z telefonu w godzinach kary.

-dobra - Lichtenstein zaczął kierować się na górę. Ja również zacząłem iść w stronę mojego pokoju.

W nocy te dźwięki jeszcze mnie nękały, jednak po czasie usnąłem...

*** Rano

Obudziło mnie wycie psa. Zostawiłem na noc uchylone okno, więc wszystko było dobrze słychać.

Zapewne domaga się spaceru z nudów.

Świadomy tego, że już trudniej będzie mi usnąć, wstałem i ubrałem się. Po chwili spojrzałem na godzinę: 7:13. Też musiał tak rano...

Zszedłem zostawiając kartkę na lodówce z napisem "wyszedłem z psem, który obudził mnie o siódmej. Wrócę później".

Do spaceru wziąłem smycz i nowe szelki. Idąc, schowałem je za plecami i dopiero, gdy byłem blisko psa, pokazałem mu je. Tylko ten, kto go zna, wie, co on potrafi zrobić, gdy widzi smycz z daleka. Potrafi niemal cię zabić, biegnąc do ciebie i skacząc, nie mogąc się doczekać spaceru.

Przypiąłem mu smycz i ruszyliśmy. Postanowiłem iść w stronę łąki

Na miejscu, wśród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi, zauważyłem kogoś spędzającego tam czas samotnie...

Chciałem podejść ciszej, ale niestety p i e s musiał zacząć szczekać jak głupi na widok muchy. Postać za drzewami obejrzała się z tyłu. Teraz na pewno ta osoba mnie zauważyła... Niezbyt dobrze. Tym bardziej, że to Polen. Zauważyłem, że on bardziej woli przebywać sam niż z innymi, więc może teraz pójść inną drogą.

-Polen, czekaj! - krzyknąłem i zacząłem biec zdyszany - jesteś...

Chłopak spojrzał się na mnie obojętnym wzrokiem.

-co tu robisz? - spytał się, trzymając... Zeszyt?

-nic. Jestem z psem na spacerze. A ty?

-też nic.

-a co tam masz? - spytałem się mając na myśli przedmiot w jego rękach.

-nic - odpowiedział - nie powinno ciebie to obchodzić.

Dlaczego stał się taki... Zimny?

-rysujesz? - spytałem sobie zdając sobie sprawę, że ten "przedmiot" to najprawdopodobniej szkicownik.

-może... - odpowiedział.

-pokażesz?

Chłopak niechętnie otworzył szkicownik na jednej ze stron, przedstawiającej realistyczne oko.

-wow, masz talent! - krzyknąłem - musisz mnie nauczyć kiedyś tak rysować... Ja nawet nie potrafię równego kółka narysować... - zaśmiałem się.

-taa... - odpowiedział - mogę ci coś powiedzieć?

-co chciałeś? - spytałem się

-chodzi o to sprzed paru dni...

****

miksi käytät kääntäjää?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro