25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znalazłam mapę domów, którą kiedyś narysowałam. Tam macie pokazane, gdzie kto mieszka ↑

***
Pov. Niemcy

-no i... - zaczęła Litwa - od tego momentu zaczełam coś do niego czuć. I byłam pewna, że on też czuje to "coś"... Ale musiałam się wyprowadzić z przyczyn niezależnych ode mnie. I zostawiłam go bez słowa. Teraz, gdy ponownie się przeprowadziłam tutaj, wreszcie zebrałam się na odwagę, by mu powiedzieć, a on... Odrzucił mnie...

-wiem jak to jest - odpowiedziałem - ja jeszcze dziś miałem dziewczynę, taka jedna. Wydawało mi się, że ją kochałem. I byłem w nią tak zapatrzony, że nie widziałem jej wad. A ona? Dziś zerwała ze mną tłumacząc się tym, że nie jestem tak bogaty jak ona. I wyznała, że się mną tylko "bawiła"...

-aha... A mogę zapytać, jak się nazywa?

-Hiszpania - odpowiedziałem. Zauważyłem, że dziewczyna myśli nad czymś.

-nie znam - odpowiedziała.

-a ty... - zacząłem - kim jest osoba, o której rozmawiałaś?

Litwa zaczęła się wahać...

-wiesz.. nie mogę ci powiedzieć. Ale powiem ci tyle, że jest najlepszą osobą i najlepszym przyjacielem pod słońcem. Gdy go widzę, czuję motylki w brzuchu, uczucie ciepła, którego nie mogę opanować... Jest po prostu boski. Mieszka tu niedaleko przy głównej ulicy obok nawiedzonego domu.

-nawiedzonego domu? - spytałem się. Jest tu gdzieś nawiedzony dom?

-taki jeden... Tam podobno ktoś mieszka. Było słychać tam często dziwne dźwięki i jest tam jeden pokój... No... Turtur.

Zaraz... ona opisuje mój dom... Czyli to, co mówił lichtenstein było prawdą?

-ehh.. no... Ja tam mieszkam.. - odpowiedziałem drapiąc się po karku

-o, serio? I straszy tam?

-nie - odpowiedziałem - chyba. Mój młodszy brat mówił o jakimś pokoju tortur, ale nikt mu nie uwierzył. Ja też nie. I też czasem słyszymy dziwne dźwięki...

-czyli jednak tam straszy! Podziwiam cię za to, że masz odwagę tam żyć.

-dzięki.. - zaśmiałem się. Dziewczyna spojrzała na telefon.

-wiesz, wybacz, ale muszę już iść. Miło się z tobą gadało, mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. Tu masz mój numer telefonu, napisz potem - wstała, podała mi kartkę i zaczęła kierować się w stronę wyjścia... Chyba.

Spojrzałem się na psa... Na psa? Dlaczego trzymam w ręku pustą smycz? Nie pamiętam, bym go odpinał... Zwiał? Niby jak, przecież tu stałem...

Musiałem się zagadać...

-Hugo! - zacząłem go wołać. Brak reakcji.

Mógłbym jeszcze przywołać go komendą "do mnie", gdzie na 100 procent by przyszedł gdyby nie to, że ucząc go popełniłem poważny błąd i przez to on przychodzi tylko na gest ręki. Mógłbym nawet powiedzieć "głupi kundel" wykonując odpowiedni gest ręki, a i tak by przyszedł.

Zacząłem rozglądać się po łące. Jak ja mam go teraz znaleźć?

Nagle niespodziewanie ujrzałem coś w wodzie... Coś ciemnego... Zaraz...

-HUGO! - zawołałem. Tak. Wlazł do stawu. Ojciec mnie zabije jak on tylko wlezie do domu.

Pies przylazł machając ogonem z radości, cały mokry. A przypominam, jest prawie grudzień. No, brawo psie.

***

Spojrzałem na psa przed sobą. Wcześniej przeniosłem mu legowisko do piwnicy obok pieca (ale w bezpiecznej odległości), więc będzie miał trochę cieplej i się szybciej wysuszy. Chociaż tyle mogę mu zrobić, jak nie mogę zabrać go do domu. Zaciągnąłem go tam, a gdy się położył, wyszedłem zostawiając uchylone drzwi od garażu (bo piwnice mamy połączoną z garażem i od piwnicy można też wejść do domu)

Ciekawe, o kim rozmawiała Litwa... Obok mojego domu... O Czechu? Słowaku?... Polen? A może ktoś inny? Nie znam wszystkich sąsiadów. Tych na przeciwko też nie znam, może o kimś z tamtego domu. Nie wiem.

Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Jest dość późno... I jestem zmęczony...

***

"Beeeep beeeep beeeep beeeep beeeep"

Obudziłem się słysząc irytujący dźwięk. Aż prawie bym walnął pięścią w telefon.

Tak, to budzik.

Wyłączyłem go i wstałem...

Jakby się tak zastanowić, jeśli dana rzecz przestaje działać, to inni się denerwują. Budzik jest chyba jedyną rzeczą, która irytuje innych niezależnie od tego czy działa, czy nie...

Wyjąłem z szafy czyste ciuchy i ubrałem się, a następnie spakowałem plecak (bo wieczorem mi się nie chciało)

Obudziłem Austrię który jak zwykle beze mnie by zaspał i zszedłem na dół, czekając na niego. Po dziesięciu minutach zszedł na dół i już chcieliśmy wyjść, lecz zatrzymał nas Lichtenstein.

-czekajcie - usłyszeliśmy głos naszego młodszego brata - w waszej szkole mam takiego znajomego, zwie się Korea. Północna. Możecie mu dać te kopertę? Pod żadnym pozorem nie otwierajcie jej - powiedział, podał nam kopertę i odszedł do siebie.

Wyszliśmy.

-korea północna? - skomentował Austria - to nie jest czasem ten typ co dręczy kraje...

-... Handluje narkotykami, materiałami wybuchowymi, stosuje cyberprzemoc, pokazuje dzieciom filmy typu 1 Man 1 jar, w weekendy upija się na imprezach, ma dziewczyny 'na jedną noc', straszy dzieci po nocach, przykleja karne naklejki krajom na auta z "męską" częścią ciała - dokończyłem tym, co słyszałem od innych podczas pobytu w tej szkole. Korea Północna to najgorszy typ, jakiego możesz spotkać. Sprzeciw mu się, a uwierz, pożałujesz. W najlepszym wypadku cię zwyzywa, w najgorszym - wklei twoją twarz do "Black salami" lub innych "dziwnych" filmów 18+ i roześle po szkole.

Czy Lichtenstein jest przez niego dręczony?

-to niezły typ - skomentował Austria - czego chce od Lichtenstein'a?

-nie wiem - odpowiedziałem - mam nadzieję, że nie pokazywał mu 1 Man 1 jar

-1 Man co?

-nie ważne - odpowiedziałem - lepiej, żebyś nie wiedział. Ja wiem i żałuję, uwierz mi.

-aha - odpowiedział - potem wygoogluję. co z tym? Dajemy mu? Kusi mnie, by zobaczyć, co tam jest

-mnie też - odpowiedziałem -dawaj, otwieramy, potem zaklejamy. Nie zauważy.

-dobra - zgodził się i ostrożnie odkleił kopertę. Wyjęliśmy 'list'... To, co tam jest... Nie skończy się to dobrze, gdy damy to Korei północnej...

Pov. Polska

***

Lekcje informatyki będą dziś. I dziś mamy mieć nowego nauczyciela, poprzedni odszedł ze szkoły. Niestety.. chociaż przynajmniej nie będziemy na każdej lekcji rysować kotków w paincie na ocenie. A przynajmniej mam taką nadzieję. Lekcje z tamtym nauczycielem były bezużyteczne.

Jak zadzwonił dzwonek, zerwałem się szybko i wyszedłem z sali. Podszedłem prosto pod salę informatyczną i usiadłem na małej ławce pod salą, wyjmując telefon. Niby jest zakaz telefonów w szkole i jest surowo przestrzegany, ale... Te przerwy są n u d n e. Szczególnie ta najdłuższa.

Zadzwonił dzwonek. Czekaliśmy na nowego nauczyciela. Nie przychodził. Czekaliśmy pięć minut, dziesięć...

-ej, jak nie ma nauczyciela przez piętnaście minut to możemy iść do domu? - spytał się Czech. To nasza ostatnia lekcja.

-tak - dopowiedział Słowak gdzieś dalej.

I tak więc zaczęli odliczać czas. Zostały się dwie minuty... Za minutę możemy iść.. za dziesięć sekund...

Nagle usłyszeliśmy głos z tyłu:

-jestem, przepraszam, że musieliście czekać... Wchodzicie do... No... Sali. Tak, sali

Wszyscy skupili uwagę na nowym nauczycielu. Miałem wrażenie, że znam skądś ten głos...

Ze wszystkich zebranych uczniów Niemiec odpowiedział pierwszy:

-Vater?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro