26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ze wszystkich uczniów Niemiec odpowiedział pierwszy:

-Vater?

-Deutschland?

-dobra, porozmawiamy później. - odpowiedział Niemiec, jakby nigdy nic. Rzesza otworzył sale kluczem, który posiadał i weszliśmy, zajmując miejsca. Nie musieliśmy się bić o te najlepsze, każdy już dawno zajął swoje. Poza tym, nie jesteśmy w piątej klasie. Choć niektórzy chyba powinno być w zerówce

Ojciec Niemca przeprowadził ciekawsze lekcje. ZERO malowania koteczków i pieseczków na ocenę w paincie, ZERO robienia prezentacji na temat "cyberprzemoc" 99999 raz. Przy byłym nauczycielu lekcje te nie były w ogóle poważne. Na tych lekcjach uczyliśmy się (a właściwie przypominaliśmy - to było w ósmej klasie) projektowanie stron przy pomocy języka HTML. Były łatwe, proste kody. Nie musieliśmy nic robić, tylko oglądać film, Ba, nawet nie musieliśmy niczego z filmu pamiętać, po ojciec niemca powiedział, że jak będziemy robić pracę na ocenę to będziemy mogli korzystać z różnych źródeł, w tym z tego filmu.

Gdy lekcje się skończyły, niemcy poszedł gdzieś ze swoim ojcem. Byłem ciekawy, o czym będą rozmawiać, ale gdy tylko zacząłem iść w tą samą stronę co oni, Rzesza odwrócił się w moją stronę jakby miał oczy z tyłu głowy i zmierzył mnie surowym wzrokiem. Normalnie jakby chciał mnie zabić. Jeszcze nie widziałem go od tej strony-

Pov. Niemcy

-a więc, co robisz w tej szkole? Nie musiałeś ukrywać, że mamy problemy finansowe- - zacząłem. Nie jest tajemnicą to, że w publicznych szkołach mało płacą. A wcześniej ojciec miał dobrze płatną pracę. Musieli go zwolnić.

-nie chciałem,byś się martwił... Poza tym i tak miałem ci powiedzieć. Nie myślałem, że będę uczyć akurat twoją klasę.

-a tak w ogóle, jak przyjęli cię bez studiów i wykształcenia kierunkowego?

-jak zawsze. Trochę fałszywych dokumentów...

Zaśmiałem się. Jak zwykle...

Nie musiałem pytać się, skąd ma wiedzę a temat projektowania stron i innych takich rzeczy. Ma znajomości.

-idziesz do domu? - spytałem się

-mam parę spraw - odpowiedział - do załatwienia. Muszę być gdzieś za pół godziny..

***

-zapraszamy do nowo otwartego sklepu 18+! - krzyknęła dziewczyna w granatowej spódniczce, białym mundurku i naszyjniku z znaczkiem oznaczającym "hentai". Najprawdopodobniej rozdaje ulotki za pieniądze. Nawet nie ma osiemnastu lat, a reklamuje sklep dla dorosłych...

-yyy... Dzięki? - odebrałem

-darmowe ciastko dla ciebie, dziękujemy! - podała mi "ciastko fortuny".

-Japonia, nie udawaj, że mnie nie znasz - zaczepiłem ją po chwili - rozdajesz ulotki sklepu 18+?

-no... Tak. Zawsze parę groszy się przyda... - podrapała się po karku - a poza tym, to kompletnie mój fach. A znajomość towaru to zawsze plus

Przeraża mnie ta dziewczyna...

Chciałem zwrócić jej ulotkę, ale nie zaakceptowała zwrotu tłumacząc, że jak ją zwrócę, to dostanie mniej pieniędzy. A wokół nie było żadnego kosza, więc nie chcąc śmiecić zmuszony byłem schować to coś do kieszeni.

-muszę lecieć, mam jeszcze dużo do rozdania. Żegnaj i baw się dobrze - odeszła cała w skowronkach.

Spojrzałem na ciastko fortuny w dłoni. Dlaczego by go nie otworzyć?

"You see your love everyday, just think about it and do something" - ujrzałem wróżbę po przełamaniu ciastka. Średni jestem z angielskiego, więc przekręciłem kartkę na stronę, gdzie wróżba jest zapisana w ogólnym języku.

"Widzisz swoją miłość codziennie, po prostu pomyśl o tym i zrób coś"

Codziennie? Codziennie widzę tylko ojca, Austrię i Lichtenstein'a. Prawie codziennie osoby z klasy i niektórych nauczycieli. No, i jeszcze takiego jednego, co wychodzi z psem przed lekcjami, które zaczynają mu się chyba później od moich. Ale ostatnio jak z nim gadałem to wyjawił, że jego pies zaginął. Więc nie rozumiem..

Dobra, kto by się przejmował jakąś kartką. Schowałem ją do kieszeni razem z folią, która była opakowaniem i zjadłem ciasteczko od Japonii.

Ciekawe, czy Austria dostarczył Korei tą kartkę od Lichtenstein'a. Miał to zrobić. W środku koperty była kartka z pismem Lichtenstein'a. Napis na niej głosił "you sussy baka"... Zapewne się z kimś założył o coś, inaczej nie prosiłby o danie mu takiego czegoś ryzykując podbitym okien lub czymś gorszym. Po prostu Korea Północna to gość, na którego lepiej... Uważać.

Pół godziny  później byłem już przed moim domem, spotykając Polen'a, który był z jakimś nieznanym mi psem na trawniku przed swoim podwórzem

-Hallo - przywitałem się

-hey - odpowiedział - więc twój ojciec będzie naszym nauczycielem od informatyki...

-tak - odpowiedziałem - na to wygląda.

-dlaczego mi nie powiedziałeś?

"Bo sam nie wiedziałem" - odpowiedziałem w myślach

-no... Jakoś nie miałem okazji. Co to za pies?? - zmieniłem temat

-to... - zamyślił się - pies, który ukradł pewnego dnia Lichtenstein'owi samochodzik. Chyba nie ma właściciela, bo nie ma Chip'a. Postanowiłem go zatrzymać z Węgrem.

-o, a jak się zwie?

-emm... Wypadło ci coś - przerwał mi. Rozejrzałem się po podłodze, by zobaczyć te nieszczęsną ulotkę od Japonii..

Poczułem, że robię się czerwony.. Głupia ulotka. Wyszłem na debila zapewne... Podniosłem to gówno.

-skąd to masz? - spytał się - czy ty...

-nie, nie! - przerwałem - Japonia pracuje dla firmy 18+ i otworzyli nowy sklep u nas. Japonia rozdaje ulotki.

-Typowe dla niej... dlaczego ją wziąłeś? - nie odpuścił - jakbyś nie był zainteresowany, to byś tego nie tknął

-Rozdawała darmowe ciasteczka fortuny dla każdego, kto zainteresował się nowo otwartym sklepem, czyli dla każdego, kto wziął ulotkę. To po prostu zbyt kuszące... Miałem potem to wyrzucić, ale nią natknąłem się na kosz...

-ciasteczka fortuny? Pokaż, co dostałeś

Wyjąłem z kieszeni pogniecioną karteczkę i schyliłem się po opakowanie, które przy okazji wypadło i schowałem je z powrotem do kieszeni. Podałem wróżbę Polen'owi.

-widzisz swoją miłość codziennie, po prostu pomyśl o tym i zrób coś - przeczytał - aha. Kogo widzisz codziennie?

Pies obok niego położył się.

-Austrię, ojca, Lichtenstein'a. I tyle - odpowiedziałem.

-a ja? - spytał się - na pewno widzisz mnie, przecież mieszkamy dosłownie obok siebie.

-czy ty coś sugerujesz? - spytałem się - czy wyglądam na geja?

-nie da się określić orientacji na podstawie wyglądu - odpowiedział - nie wiem, czy jesteś, czy nie. Jednak skoro Bóg sprawił, że Japonia dała ci akurat to ciasteczko a nie inne, coś znaczy. Bóg nie kłamie - odpowiedział. W tym samym momencie pies obok jego nóg wstał i zaczął szczekać.

-wiesz, będę się zbierać, mój towarzysz coś chce - odpowiedział i wszedł na swój teren - widzimy się później... Lub jutro.

Również wszedłem do swojego domu, a potem do swojego pokoju, rozmyślając nad tym. Niby głupia kartka, bez sensu, jak milion innych. Równie dobrze mógłbym dostać ciastko z wróżbą o treści "zginiesz z powodu ptasiego gówna, które na tobie wyląduje". Niby absurdalne, jednak zawsze pozostaje w mózgu i sprawia, że zaczynasz myśleć o tym więcej, i więcej...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro