4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***
Pov. Niemcy

-AŁA, co ty robisz??? - zaczął Lichtenstein, gdy Austria podczas smażenia kiełbasy nadepnął mu na stopę.

-trzeba było nie stać na środku kuchni - odpowiedział starszy i zajął się dalej swoim. Ja jadłem swoje płatki z mlekiem. Szybkie i dobre śniadanie.

-nie będziesz mi rozkazywać - odpowiedział zdenerwowany lichtenstein

-idz grać w te swoje gry dla dzieci, "kidzie" - odpowiedział Austria z satysfakcją patrząc, jak młodszy się wkurza, a po chwili idzie do swojego pokoju. Po chwili zgasił palnik i nałożył sobie kiełbasę na talerz.

W tym samym momencie ja zjadłem swoje płatki i odłożyłem głęboki talerz z dużą, metalową łyżką do zlewu.

-jest 7:30, jedz szybko bo spóźnimy się!! - przypomniałem Austrii

-Aha. A Lichtenstein?

-on ma na 13:30.

-aha. - zaczął jeść szybciej. Po pięciu minutach skończył i zaczął zakładać buty razem ze mną, by po chwili otworzyć drzwi wyjściowe i wyjść z domu, kierując się w stronę szkoły.

Po drodze spotkaliśmy Japonię - koleżankę z klasy.

-hey! Czy ty jesteś Austria, a ty Niemcy? - podeszła do nas i się spytała

-tak - odpowiedział Austria.

-Jestem Japonia

Rozmawialiśmy jakoś tak aż do przyjścia na lekcje. W budynku liceum poszedłem pod salę nr. 27, aby następnie poczekać 30 sekund na dzwonek i wejść do sali. Gdy wszedłem na - jak się okazało - lekcję historii - usiadłem znów obok Polen'a.

I tak jakoś zleciała ta lekcja. Nauczyciel gadał o naszych przodkach i takich tam. Gdy zadzwonił dzwonek, wyszedłem z sali. Teraz matematyka... Niestety. Gdy wszedłem do sali, nauczyciel zaczął sprawdzać obecność. Wszyscy byli, co jest dziwne, bo w mojej starej szkole nie było ani jednego dnia w roku, w którym każdy byłby obecny.

-a teraz kartkóweczka~- powiedział w pewnym momencie nauczyciel. Wielu uczniów było niezadowolonych. Po chwili nauczyciel rozdał kartkówkę. Było 5 zadań. 3 z odpowiedziami a,b,c,d, jedno prawda/fałsz i jedno wymagające obliczenia, ale bez odpowiedzi typu a,b,c,d.

Zacząłem rozwiązywać...

4 zadanie było najtrudniejsze.

-ej... - zaczepiłem Polen'a - co masz w czwartym? Mamy tę samą grupę...

-dlaczego miałbym ci pomagać? - odpowiedział nawet nie odwracając się.

-za pięć minut oddajemy - oznajmił nauczyciel i powrócił do gapienia się w ekran komputera marki "HP"

Jak już skończyłem, Nudząc się, narysowałem jakiegoś mikroskopijnego motylka obok napisu "strona 1 z 1". Po chwili zegar wskazał godzinę 9:25. Nauczyciel zaczął zbierać kartki od uczniów. Po chwili wziął również moją i Polen'a, i zaczął sprawdzać.

-ja będę sprawdzać wasze kartkówki, a wy w tym czasie rozwiążcie zadania ze strony 230 - powiedział nauczyciel, gdy skończył zbierać testy.

Wyjąłem i otworzyłem podręcznik na wspomnianej stronie. To akurat łatwe zadania. Zacząłem rozwiązywać.

-Polska - zaczął nagle nauczyciel - Znów jestem pod wrażeniem. Nie dość, że rozwiązałeś wszystko poprawnie, to jeszcze ostatnie zadanie rozwiązałeś trudniejszym sposobem, którego się nie uczyliśmy i z dokładnością do 5 liczb po przecinku, choć nie było to wymagane. Chodzisz na jakieś zajęcia dodatkowe lub korepetycje?

-nie - odpowiedział Polen

I tak jakoś minęła i ta lekcja. Usłyszałem dźwięk dzwonka. Wstałem i spakowałem swoje rzeczy, podobnie jak i reszta uczniów, i wyszedłem na szkolny korytarz. Teraz język Polski. Super.

***

Zadzwonił dzwonek. Wreszcie koniec lekcji!!! Czekałem na to cały dzień. Gdy wyszedłem z sali, poczułem, jak ktoś złapał mnie za ramię.

-Szia Niemcy! (Cześć)- krzyknął nie kto inny jak węgry

-hej - odpowiedziałem

-masz wolny czas?

-jasne, a co?

-wiesz... - rozejrzał się po korytarzu - za tydzień w sobotę są urodziny Polski. Jako, że mieszkasz obok, to może przyjdziesz?

-jasne - odpowiedziałem -a co mam mu kupić?

-Wymyślisz coś. Mogę ci tylko powiedzieć, że lubi zwierzęta, rysować, i pierogi. Przyjdź z Austrią i Lichtenstein'em

-ok. A będzie ktoś jeszcze?

-Czech i Słowacja z domu obok was. I miał być jeszcze taki stary przyjaciel Polski, Rosja, ale nie będzie mógł przyjść.

-Czechy i Słowacja? Znam ich - odpowiedziałem

-o, to świetnie. Teraz wybacz, muszę lecieć. Obiecałem, że pomogę w czymś Polsce - odpowiedział, i za zaczął iść w stronę wyjścia. Ja również mam zamiar iść do domu, jednak jeszcze muszę znaleźć Austrię...

***

-O czym gadacie? Obgadujecie mnie? - do mojego pokoju wszedł lichtenstein, gdy rozmawiałem z Austrią o urodzinach Polen'a.

-nie - odpowiedziałem jednocześnie z Austrią

-to co robicie?

Lichtenstein wszedł do pokoju, by następnie szybkim krokiem pójść w stronę łóżka, i usiąść na nim, obok mnie.

-Pamiętasz Polen'a, naszego sąsiada? - skierowałem pytanie to młodszego brata

-tak - odpowiedział

-za tydzień w sobotę ma urodziny. Węgry chciał, byśmy przyszli. Trzeba mu też coś kupić, i właśnie o tym rozmawiamy. Według Węgra on lubi zwierzęta, rysować, i.. pierogi.

-pierogi? - spytał się Austria - coś kojarzę...

-no właśnie z tym problem - odpowiedziałem

-Wy serio nie wiecie, co to pierogi??! - Lichtenstein zszokowany spojrzał się na nas

-no... Wytłumaczysz? - niepewnie odpowiedział Austria

-to takie... ciasto, z jakimiś dodatkami, np. kapustą lub serem. Takie zawijane... Jadłem u kolegi kiedyś

-aha. To co możemy mu dać?

-nie wiem... - odpowiedział Austria - powiedziałeś, że lubi rysować. To może jakieś kredki?

-no tak. Wyobraź sobie, że przychodzimy, dajemy jakieś najtańsze kredki i tyle. No jak to wygląda... Tych dobrej jakości u nas w mieście nie sprzedają przecież - odpowiedziałem

-to może... Auto? - spytał się lichtenstein

-Chodzi ci te metalowe, zabawkowe modele? Wiesz, ile on ma lat?!?  - odpowiedział Austria

-No to masz jakiś lepszy pomysł?!? - młodszy się zdenerwował

-dobra, nie potrzebujemy kłótni. Mamy jeszcze tydzień na decyzję. W sumie to może starczy jakaś czekolada. Prezent nie jest najważniejszy. Ja muszę jeszcze wyjść z psem - odpowiedziałem, i wyszedłem, kierując się na dół. Gdy byłem na dole, zacząłem szukać smyczy w "sieni". Gdy ją znalazłem, pies magicznie znalazł się przy drzwiach na dworzu i zaczął piszczeć, zupełnie, jakby widział przez ściany. Otworzyłem drzwi i wyszedłem do niego, zapinając mu tę smycz do obroży.

Gdy skończyłem, otworzyłem furtkę, i zacząłem spacerować z psem po okolicy.

***

Dziś początek roku szkolnego... A dopiero co był 26 czerwiec...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro