49.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pogodziłem się z Corinne. Nawet nie wiedziałem, czy naszą małą sprzeczkę można było nazwać kłótnią. Miałem nadzieję, że dziewczyna była pewna już, że niczego nie oczekiwałem. Miałem plany na swoje życie, ale zamierzałem je omawiać z Corinne. Każde z nas powinno iść na kompromisy, ale nie chciałbym, żeby czuła się do czegoś zmuszona. Tym bardziej, jeśli chodziło o dziecko. To ważna decyzja, którą musieliśmy podjąć razem.

Myślałem, że pozbyłem się Chloe ze swojego życia na dobre. Niestety pojawiła się w firmie, bo koniecznie musiała ze mną porozmawiać. Katie próbowała zbyć ją kilka razy, ale kobieta była uparta. Pozwoliłem ją umówić na spotkanie. Jedna jedyna okazja do rozmowy. Nic więcej ode mnie nie dostanie. Domyśliłem się, o co chodziło. Kilka dni temu dzwonił do mnie potencjalny pracodawca Chloe, żebym coś mu o niej powiedział. Miałem ochotę go do niej zniechęcić od razu. Jednak wymigałem się pracą i poprosiłem o telefon w innym terminie. Najwyraźniej to znaczyło, że z niej zrezygnował. Trudno. Nie bardzo mnie to obchodziło. Musiała poszukać sobie innej pracy, ale nie mogłem jej zagwarantować, że będę w stanie powiedzieć, coś dobrego jej kolejnemu potencjalnemu pracodawcy. Lepiej, żeby wiedział, z kim miał odczynienia. Była dobrym architektem, ale też świetną manipulantką. Szef powinien to wiedzieć od razu.

– Czego chcesz? - Uniosłem wzrok, żeby na nią spojrzeć.

Jak zawsze miała na sobie strój, który nie pasował do tego miejsca. Zbyt krótka spódnica, na którą wiele razu przymykałem oko, gdy bzykaliśmy się w przerwach od pracy i dekolt, z którego prawie wylewały się piersi. Czemu podczas jej pracy w WhiteStudio ani razu nie pomyślałem, że była wulgarna? Może dlatego, że udawało jej się pozyskać dla nas wielu klientów. Nie mogłem uwierzyć, jaki byłem naiwny przez kilka lat trwania naszego związku. Gdyby lepiej się kryła, nadal tkwiłbym w tej chorej relacji.

– Próbujesz niszczyć mi życie.

Chyba sobie ze mnie żartowała. W tym przypadku to ona robiła wszystko, żeby skłócić mnie z bratem, chociaż do tego niewiele brakowało. Doskonale radziliśmy sobie bez jej mieszania. Nie rozumiałem, czemu uwzięła się, żeby mnie zranić. Nie zrobiłem nic złego. Kochałem ją. Jako jedyny dałem jej szansę na rozwój kariery, który powoli marnowała. Jeśli dalej będzie mieszać w mojej rodzinie, to zniszczy wszystko, na co pracowała przez kilka lat, ale widocznie to było dla niej bez znaczenia.

– Ja? - Spojrzałem na nią zdziwiony.

– Dzwonili do ciebie. - Nachyliła się nad biurkiem. – Co im nagadałeś? Byłam dobrym pracownikiem.

Owszem, ale to nie wystarczyło, żebym ją wychwalał. Obecnie robiła wszystko, żebym myślał o niej jak najgorzej. Nie zamierzałem ręczyć za Chloe. Nie nadszarpię własnej reputacji dla jej dobra. Nie była tego warta. Musiała sobie radzić sama. Chyba to umiała, skoro zaryzykowała nasz związek dla obcego faceta. Została z niczym, bo podejrzewałem, że pieniądze z naszego projektu powoli się kończyły, dlatego tak bardzo zależało jej na znalezieniu pracy.

– Zniszczyłaś małżeństwo mojego brata. Twój brak pracy to nic w porównaniu do tego.

Zamierzałem się na niej odegrać za te wszystkie lata, kiedy miała mnie za naiwniaka. Zarabiałem, żeby ona mogła realizować się zawodowo i nie martwić o brak pieniędzy. Jeździliśmy na zagraniczne wycieczki, które głównie mnie nudziły. Zazwyczaj spędzaliśmy czas tak, jak chciała Chloe. Niewiele miałem do powiedzenia na ten temat. Dlatego pod koniec naszego związku wolałem spędzać czas w pracy.

– Przecież wróciła do niego. - Przewróciła oczami. – Tylko ty robisz z tego problem.

Nie wiedziałem, że nadal ze sobą rozmawiali, bo niby skąd wiedziałaby, że pogodził się z żoną. Richard wkurzył mnie jeszcze bardziej niż do tej pory. Uwierzyłem mu! Powiedziałem Sofii, że nie zrobiłby nic więcej poza pocałowaniem Chloe, ale to kłamstwo. Zaryzykowałem swoją przyjaźń dla tego dupka. Do tego nadal nic nie rozumiał. Właśnie dlatego nie potrafiłem cieszyć się na wieść o jego kolejnym dziecku.

– Posłuchaj – wstałem – wydam ci dobrą opinię, gdy zadzwonią następnym razem, ale mam jeden warunek. - Wpatrywałem się w nią.

Nie spodziewałem się, że od razu zaakceptuje moją propozycję. Jednak nie miała wyboru. Nie, jeśli chciała nadal być kimś w branży. Nie potrafiła zrezygnować z luksusów, a żeby przyciągnąć do siebie bogatego faceta, będzie musiała obracać się wśród wysoko postawionych ludzi. Byłem pewny, że nie minie dużo czasu, aż przekalkuluje sobie zyski i pójdzie na układ ze mną.

– To szantaż. - Skrzyżowała ręce na piersiach. – Mogłabym iść z tym do sądu.

– Poważnie? - Zaśmiałem się. – W papierach brakowało wielu twoich podpisów, które były załatwiane po terminie. Aiden znalazł też kilka uchybień w twojej pracy. Myślałaś, że nikt cię nie kontrolował, ale to nieprawda.

Przed spotkaniem z Chloe kazałem przyjacielowi przygotować wszystkie jej dokumenty z czasu, kiedy pracowała w firmie. Musiałem coś na nią znaleźć. I nie musiałem się wysilać. Aiden zrobił wszystko za mnie. Porozmawiał nawet z moją sekretarką o udostępnieniu nagrań rozmów telefonicznych z klientami, jak i pracownikami. Miałem prawo to kontrolować.

– Nie ma na to dowodów.

– Są. Rozmowy telefoniczne z moją sekretarką, która prosiła cię o podpisanie dokumentów z wyraźnym podkreśleniem, że termin już minął. - Uśmiechnąłem się.

Katie nagrywała każdą rozmowę telefoniczną. Głównie dla swojego dobra, żeby nikt nie mógł jej nic zarzucić. Ta kobieta potrafiła zadbać o swoją posadę w firmie i wykonywała swoją pracę sumiennie. Zgodziłem się na to i dodałem zapis do umowy każdego pracownika, który musieli podpisać. Nikt nie miał z tym problemów. Klienci również zostali poinformowani o nagrywaniu ich rozmów i mogli zdecydować czy chcieli się rozłączyć.

– To nielegalne. Nie wyraziłam na to zgody.

Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że dowody zebrane nielegalnie nie mogły zostać wykorzystane w sądzie, ale Chloe podpisywała wszystko, co miała podsunięte pod nos. Nawet nie byłem pewny, czy przeczytała dokładnie swoją umowę, ponieważ z tego, co pamiętałem, nie potrzebowała zbyt wiele czasu na jej podpisanie. Większość ludzi zabierała umowy do domu, żeby przeczytać dokładnie wszystkie warunki bądź skonsultować ze swoim adwokatem. Mieli do tego prawo. Chloe mogła zrobić to samo.

– Zajrzyj do umowy. Każdy pracownik wie o nagrywaniu rozmów. Możesz iść do sądu. Tam nic nie ugrasz.

– Co proponujesz? – spytała zrezygnowana.

– Znikniesz z mojego życia na zawsze, a ja mam dla ciebie pracodawcę w Ottawie.

Udało mi się porozmawiać z facetem, który potrzebował pomocy w swojej słabo rozwijającej się firmie. Z potencjałem Chloe mógłby się wybić. Uprzedziłem go, że w pracy nie powinien pozwalać jej na zbyt wiele i pilnować, żeby ich relacja była czysto służbowa, a nic na tym nie straci. Zgodził się ją zatrudnić, ale musieli odbyć rozmowę kwalifikacyjną. Wszystko zależało od Chloe. Liczyłem, że się zgodzi, mimo przeprowadzki. Tutaj i tak już była spalona. Musiała wyjechać i zacząć od nowa, ale będzie miała nieco łatwiej.

– Co, jeśli nie chcę?

– To nie jest czas na stawianie warunków ani na wybory. Bierzesz, co daję albo zostaniesz z niczym.

– Nie byłeś taki.

Jasne, że nie. Związek z Chloe czegoś mnie nauczył. Byłem naiwny i za bardzo wierzyłem ludziom. Wielu z nich chciałem pomagać bezinteresownie, ale dla nich to nic nie znaczyło. Chcieli mnie tylko wykorzystać. Tak samo, jak ona. Chciała bogatego faceta, żeby nie musieć pracować, ale nie rozumiała, że musiał pracować i nie mógł poświęcić jej całych dni. Właśnie dlatego szukała wrażeń z innymi facetami.

– Nie.

– Ta nowa laska cię zmieniła.

Żart roku. Przy Corinne znowu zacząłem ufać kobietom. Chciałem stworzyć z nią coś stałego, o czym nigdy nie pomyślałem przy swojej byłej dziewczynie. Patrząc na nasz związek z perspektywy czasu, odnosiłem wrażenie, że byłem z nią tylko z przyzwyczajenia i ze względu na dobry seks. Potrafiła mnie zaspokoić za każdym razem, ale to trochę za mało, żeby spędzić z kimś resztę życia. Nie miałem pewności, że Chloe zostałaby ze mną, gdybym stracił wszystko albo uległ jakiemuś wypadkowi. Nie chciałaby się mną zająć i od razu znalazłaby sobie nowego narzeczonego.

– Poważnie? - Stanąłem przed nią. – To ty mnie zmieniłaś.

– Nie zganiaj wszystkiego na mnie!

Przecież to nie przeze mnie rozpadł się nasz związek. Robiłem wszystko, żeby była ze mnie zadowolona. Kochałem ją i chciałem, żeby miała dobre życie u mojego boku. I miała je. Byłem wierny, chociaż nie miałbym problemu, żeby znaleźć dziewczyny, które się za mną uganiały i chciały czegoś więcej. Tyle że to nie ja zdradziłem Chloe. Wybaczyłem jej raz, bo wierzyłem, że popełniła błąd. Ale gdy zobaczyłem ją prawie pieprzącą się z innym facetem w moim domu, nie chciałem jej znać. To sukces, że w ogóle z nią rozmawiałem.

– Zdradziłaś mnie! – podniosłem głos. – Dwa razy. Próbowałaś zniszczyć małżeństwo mojego brata. Mam wymieniać dalej? Nie wiem, jaki miałaś w tym cel, ale ja również jakichś mam. Wykorzystam twoją własną broń. Powinnaś być dumna, że wielu rzeczy się od ciebie nauczyłem.

– Chciałbyś chociaż trochę być tak przebiegły, jak ja. - Uśmiechnęła się. – A twój brat jest idiotą. Nie umiał mi się oprzeć. Szkoda, że nam wtedy przeszkodziłeś.

– Wynoś się stąd! - Wskazałem na drzwi.

Byłem wściekły na nią. Na Richarda. Na siebie, że sprowadziłem ją do swojego życia. Żałowałem dnia, kiedy się poznaliśmy i zaciągnąłem ją do łóżka. Oszalałem na jej punkcie. Zaproponowałem jej pracę, chociaż nie wiedziałem, czy była odpowiednią osobą do pomocy mi przy projekcie. Na szczęście się nie pomyliłem. Chloe chciała zniszczyć moją rodzinę, która ją zaakceptowała bez żadnego problemu i prawie udało jej się nas zniszczyć. Nie miałem już żadnych wątpliwości, żeby utrudnić życie Chloe. Nie mogła myśleć, że wszystko jej wolno i próbować niszczyć innych ludzi. To koniec jej zabawy.

Wkurzony ruszyłem do gabinetu Richarda. Miałem ochotę dać mu w mordę. Lepiej dla niego, żeby pozwolił powiedzieć mi, co miałem do powiedzenia i milczał. Chociaż ulżyłoby mi, gdybym mu przywalił. Zasłużył na to już dawno. Szkoda, że nie posłuchałem Aidena. Jednak uznałem, że bójka nie rozwiązywała żadnych problemów, a powodowała następne, których nie potrzebowałem.

– Czego, do cholery? - Spojrzał na mnie.

Zazwyczaj nie zjawiałem się w jego gabinecie i nie wtrącałem w pracę. Wolałem trzymać się od niego z dala. W porównaniu do Richarda nie szukałem powodów, żeby mu przygadać. Jak dobrze, że większość udziałów w firmie należała do mnie, a po śmierci ojca nie zostanie tutaj szefem, bo oszalałby do reszty. Odbiłoby mu tak bardzo, że za nic miałby własną rodzinę, a na to nie mogłem mu pozwolić.

– Jesteś idiotą! Cholernym idiotą! – wrzeszczałem. – Cały czas gadasz z tą zdzirą! Po co?! Liczysz, że jeszcze ją bzykniesz?

Nie rozumiałam, po co utrzymywał kontakt z Chloe. Nie miał o czym z nią rozmawiać. Jego, żona już wiedziała o zdradzie, więc Lee nie mogła go już dłużej szantażować. Nie była w stanie zrobić nic więcej, żeby mu zaszkodzić. Jeśli z nią rozmawiał, to znaczyło, że jeszcze na coś liczył. Byłem wściekły na samą myśl, że miał zamiar zdradzić Sofię. Nawet, teraz gdy była z nim w ciąży.

– Oszalałeś.

– Nie! - Patrzyłem na niego wściekły. – Wiem, że z nią rozmawiasz. Kto jak kto, ale ona nigdy nie miała powodu, by kłamać. Zniszczy cię, bo jej na to pozwalasz. Przysięgam ci, że to był ostatni raz, gdy ci pomogłem! Współczuję Sofii.

– Nie rozumiem, o co ci chodzi?

Mógł udawać, ile chciał, ale ja nie nabrałem się na jego niewinność. Był za głupi na intrygi, a Chloe myślała tylko o własnych korzyściach. Nikt inny się dla niej nie liczył. Była zapatrzoną w siebie egoistką. Do celu dążyła po trupach, a Richard był jednym z nich. Nie było mi go ani trochę szkoda. Powinien trzymać Chloe na dystans od początku znajomości.

– W dupie to mam! Przestań gadać z Chloe. Albo rozejdź się z Sofią, skoro tak bardzo zależy ci na zdzirze, która prawie zniszczyła twoje małżeństwo. Zdradziła twojego brata!

– I to boli cię najbardziej. - Zaśmiał się.

On naprawdę był głupi. W tym wszystkim wcale nie chodziło o mnie.

– Do ciebie nic nie dociera. - Pokręciłem głową.

– Może odpuść sobie. - Patrzył na mnie. – Zajmij się Corinne. Wyjedź na jakiś czas. Wakacje dobrze ci zrobią.

Miałem gdzieś dobre rady Richarda. Sam powinien się do nich zastosować. Miał o wiele więcej do stracenia niż ja czy Chloe. Już nigdy mu nie pomogę. Nawet jeśli nazwie mnie najgorszym bratem na świecie. Nie podobało mi się jego zachowanie.

– Zerwij kontakt z Chloe. - Spojrzałem na niego. – Jeśli znowu dowiem się, że z nią rozmawiałeś, od razu powiem wszystko twojej żonie.

Nie zamierzałem kolejny raz narażać swojej przyjaźni z Sofią. Zasłużyła na prawdę. Jej najbardziej było mi żal. Nie zasłużyła na to.

– Jest w ciąży.

– Właśnie dlatego!

Nie chciałem na niego patrzeć. Powinienem w najbliższym czasie unikać brata. Przynajmniej do czasu aż przejdzie mi złość na niego. Nie miałem w pracy konieczność spotykania się z nim i dobrze. Gorzej będzie podczas rodzinnych obiadów udawać, że nie byłem na niego zły. Matka od razu wszystko zauważy. Może rzeczywiście powinienem na jakiś czas gdzieś wyjechać i odpocząć. Nie byłem tylko pewny, czy Corinne byłaby zadowolona z tego pomysłu.

Po pracy spotkałem się z Aidenem. Musiałem. Potrzebowałem rozmowy z kimś, kto mnie zrozumiał. Przyjaciel na pewno spróbowałby przekonać mnie, że pobicie Richarda było świetnym pomysłem i chętnie by mi pomógł. Tyle że wtedy miałbym przechlapane u Lea. Wściekłaby się na mnie. Nie chciałem podpaść siostrze, bo urządziłaby mi piekło. Nie miałbym gdzie przed nią uciec.

– Gdzie Corinne? - Rozejrzał się po salonie.

Uprzedziła mnie, że po pracy miała zamiar załatwić kilka spraw na mieście i zrobić zakupy. Było mi to na rękę, bo mogłem posiedzieć w tym czasie z przyjacielem. Nie chciałem za każdym razem siedzieć u Aidena. Szczególnie, dlatego że zastawiał mnie w momencie, gdy dzwoniła jego dziewczyna. Nie przejmował się, że słuchałem, jak się masturbował do głosu mojej siostry. Nie potrafił się zachowywać cicho.

– Pojechała na zakupy. - Podałem mu piwo.

– Czyli szybko nie wróci? - Uniósł brew.

– Nie wiem. - Usiadłem obok niego. – Po prostu potrzebuję chwili. Richard to pieprzony idiota – wyrzuciłem z siebie.

– Nic nowego. - Zaśmiał się.

– Gadał z Chloe.

– Ty też. - Spojrzał na mnie.

I wcale tego nie chciałem. Unikałem ją najdłużej, jak się dało, ale wiedziałem, że dopóki z nią nie porozmawiam, nie odpuści. Nie byłem pewny, na jak długo teraz miałem spokój, ale liczyłem, że już nie wróci. Nie miała po co. Chyba że naprawdę chciała wyprowadzić mnie z równowagi i przekonać się, że mogłem ją zniszczyć. Nie miałbym z tym żadnego problemu i w sumie dziwiłem się, że jeszcze tego nie zrobiłem.

– Muszę się jej pozbyć. Mam nadzieję, że przyjmie ofertę pracy w Ottawie. - Przetarłem twarz dłonią.

– Wysłałeś ją do Ottawy?

Oczywiście miałem problem ze znalezieniem dla niej odpowiedniego pracodawcy. Nie chciałem nikomu ze znajomych utrudniać życia. Wielu ludzi z branży nieraz mi pomogło, więc chamstwem byłoby polecić im Chloe. Jednak faceta z Ottawy nie znałem osobiście. Słyszałem o nim kiedyś. Nigdy nie mógł przebić się na rynku. Z Lee miał na to szansę. Zależało jej na sukcesie, więc będzie się starała.

– Chciałem dalej.

– Nieźle. - Upił łyk piwa. – I myślisz, że to wystarczy?

– Mam, kurwa, nadzieję.

Cokolwiek zrobi Chloe, nie miało wpływu na mnie. Mogła zaszkodzić tylko sobie i mojemu bratu. Nie zamierzałem się już w to mieszać, bo później i tak obrywałem ja. Moja pomoc była odbierana jak atak tylko, dlatego że kiedyś byłem zakochany w Sofii. Mój brat myślał, że chciałem mu ją odebrać. Już dawno pogodziłem się, że byli małżeństwem. Poza tym miałem dziewczynę, z którą chciałem spędzić resztę życia. Nie potrzebowałem uganiać się za zajętą kobietą.

– To cwana suka.

– Wiem. - Odstawiłem swoją butelkę piwa.

– Corinne wie? - Spojrzał na mnie.

– O czym? - Usłyszałem za sobą głos dziewczyny.

Nie zamierzałem ukrywać przed nią, że widziałem się z byłą narzeczoną. Tyle że chciałem jej to wyjaśnić później. Niestety nie miałem wyboru. Po ostatniej rozmowie uznałem, że lepiej będzie, żeby nic przed nią ukrywać.

– Chloe była w WhiteStudio. - Podszedłem do niej i pocałowałem ją w czoło.

– Wiem. Była zapisana w kalendarzu. - Spojrzała na Aidena. – Mam was zostawić?

I nie była zła? Może udawała tylko przy moim przyjacielu. Będę musiał później ją o to zapytać.

– Nie, zostań. - Uśmiechnął się do niej. – Nie wiem tylko, czy twój facet ma jeszcze piwo.

– Mam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro