13. Pocałunek, który nie miał szansy się wydarzyć.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Aurelius

Zdławiony zażenowaniem, które objęło całe moje ciało, spojrzałem na Lavender, policzyłem do dziesięciu i zamknąłem drzwi. Zdjąłem szatę, którą powiesiłem na haczyku. Zastanawiałem się, czy Lav będzie oczekiwała ode mnie wyjaśnień, ale bałem się spojrzeć w jej oczy. Pozwoliłem na to, by złe emocje całkowicie zaćmiły moje racjonalne myślenie. Wiedziałem, że nie zrobiła nic złego, jednak chciałem, by opowiedziała mi o wszystkich szczegółach. Musiałem je poznać, by się uspokoić.

– Przepraszam – wydusiłem z siebie. – Idź, przebierz się, a ja zajmę się kwiatami.

Kiwnęła głową i zniknęła w swoim pokoju. Miałem szansę nareszcie rozejrzeć się po jej prowizorycznym mieszkaniu. Było niezwykle skromne. Po mojej prawej stronie znajdował się niewielki aneks kuchenny, który składał się z trzech szafek, jednej wiszącej, dwóch stojących oraz niewielkiego pieca. Na części blatu usytuowany został zlew, wspomagany zapewne magią. Obok niego był kufer chłodzący. Naprzeciwko mebli stał okrągły stolik, na którego środku był wazon. Napełniłem go wodą za pomocą różdżki i włożyłem do niego kwiaty.

W dalszej części pomieszczenia znajdowała się kanapa, na której leżały kolorowe poduszki oraz komoda. Ściany przyozdobione były niewielkimi obrazkami. W oknie na parapecie stały kwiaty, część z nich magiczna. Wnętrze sprawiało naprawdę przyjemne wrażenie. Czułem się tu dobrze.

Nie mogłem jednak wyrzucić z głowy obrazu Weasleya. Byłem pewien, że Lavender nie przekroczyła z nim żadnych granic. Ale żal rozsadzał mnie od środka, gdy dotarło do mnie, że się przed nim otworzyła. Bo nigdy jeszcze w pełni nie zrobiła tego przede mną. Byłem o to zły i nie udało mi się na czas tego w sobie zdusić. Chciałem być tym pierwszym.

Ostatnie tygodnie były trudne. Miałem dużo pracy. Byłem zmuszony do brania dodatkowych dyżurów. Wracałem do domu późno i marzyłem jedynie o kilku godzinach snu. Lavender też mnie unikała, czułem to i nie zamierzałem na nią naciskać.

Byłem wdzięczny za każdą chwilę spędzoną z Lavender, ale czasem nie wiedziałem, jak mam się zachować. Co mam zrobić, by nie popełnić błędu i jej od siebie nie odepchnąć. Utrata jej nie wchodziła w grę. Musiałem zachować czujność, a to bywało męczące. Starałem się jednak dla niej.

– Naprawdę się cieszę, że nareszcie się widzimy – usłyszałem jej głos i odwróciłem się w jej stronę.

Wyglądała pięknie – świeżo, wiosennie i kobieco. Długo starałem się w to sobie zdusić, ale pociągała mnie tak bardzo, że w takich chwilach miałem trudności, by nad sobą zapanować. Miała na sobie śliczną sukienkę w kolorze żółtym, upstrzoną dziesiątkami maleńkich kwiatków. Włosy częściowo upięła z tyłu głowy.

Jednak moją uwagę skupiłem na jej ustach. Pierwszy raz, odkąd pojawiła się w moim życiu, sobie na to pozwoliłem. Miałem ochotę ją pocałować i nie mogłem zapanować nad tym pragnieniem. Byłem pewien, że usta Lavender były miękkie, delikatne i aksamitne. Wyobrażałem sobie, że smakują słodko niczym miód. Zastanawiałem się, jakie pocałunki lubi. Była taka młoda.

Czy ktoś już kiedyś całował ją tak, że była w stanie zapomnieć o całym świecie? Wiedziałem, że ja chcę to zrobić. Z pasją, z miłością, z zaangażowaniem.

Zrobiło mi się gorąco, ale starałem się nad sobą zapanować. Ona jeszcze na pewno nie była na to gotowa, a nie zamierzałem jej wystraszyć, tym bardziej że chwilę wcześniej zachowałem się jak idiota. Nadszarpywanie jej zaufania nic dobrego by mi nie przyniosło.

– Ja też się cieszę – wyznałem, prawie roztapiając się na jej widok. – Ślicznie wyglądasz.

– Dziękuję – odpowiedziała i podeszła do mnie bliżej, jednak nie na tyle blisko, bym mógł jej dotknąć.

– Jeśli chcesz, zapomnimy o wszystkim. Nie chcę cię kontrolować – zaproponowałem.

– Nie, opowiem ci, ale najpierw zrobię kawę. To była ciężka noc. – Podeszła do aneksu, ale odwróciła się w moją stronę. – Usiądź sobie, Auri. Czuj się jak u siebie.

Posłusznie zająłem miejsce przy stoliku. Cały czas śledziłem jej ruchy. Lubiłem na nią patrzeć.

– Dlaczego nie używasz magii? – zapytałem, gdy dotarło do mnie, że Lavender nie posługuje się różdżką.

Nie odpowiedziała, a ja nie chciałem naciskać. Kilka minut później postawiła przede mną gorący kubek, lecz sama nie usiadła. Zmartwiłem się i podszedłem do niej.

– Lavender?

Ponownie mnie zignorowała, udając, że skupia się na placuszkach rumieniących się na patelni.

Czy mogłem być aż tak ślepy, że tego nie zauważyłem?

Wszystko, co się wydarzyło między nami, wszystkie sceny, zaczęły przelatywać mi przed oczami z prędkością błyskawicy. Lavender nigdy nie używała przy mnie magii.

– Lavender? – powtórzyłem zdjęty prawdziwym strachem.

Dziewczyna zgasiła ogień pod patelnią, a potem nią rzuciła i ciężko oparła się o blat szafki, przed którą stała.

– Nie mam magii – wycedziła z trudem. – Jestem wybrakowana pod wieloma względami, Auri.

– O czym ty mówisz?

– O tym, że straciłam ją rok temu i do tej pory nie potrafię z niej korzystać – odpowiedziała, odwracając się do mnie.

– Dlaczego to przede mną ukrywałaś?

– Nikomu nie powiedziałam. Wiedzą tylko Parvati i Janya. Musiałam im powiedzieć, bo od tego zależało moje zatrudnienie. Musiałam uciec z Holy Island. Nie mogłam dłużej czekać.

– Dlaczego musiałaś uciekać? – Byłem urażony tym, że tak niewiele o niej wiem. – O czymś jeszcze nie wiem?

– O niczym nie wiesz! – krzyknęła, a w jej oczach zapłonął gniew. – Nie wiesz i być może nigdy się nie dowiesz! – Jej dłonie zaczęły drżeć w niekontrolowany sposób. – Nie wiesz, jaka głupia kiedyś byłam! Nie masz pojęcia, kim jestem i nie chcę, żebyś wiedział. Chcę to zostawić dla siebie.

– Dlaczego?

– Przestań mnie o to pytać! Przestań już!

– Lavender, nie krzycz – poprosiłem, chcąc ją tym uspokoić.

– Jeśli jesteś mną rozczarowany, jeśli nie spełniam twoich oczekiwań...– Patrzyła na mnie z lękiem i bólem, jakby każde słowo ją raniło. – Nie jestem czarownicą. Nie mam magii. Nie byłam dobrą uczennicą. Mam zły kontakt z rodzicami. – Wyrzucała z siebie kolejne prawdy, które przede mną ukrywała. – Rozczarowałam cię, bo spędziłam noc z Georgem, który stracił w Hogwarcie brata, który tam ze mną był... On mnie rozumie, Auri. On mnie nie pyta.

– Pytam cię nie po to, by cię dręczyć. Chcę ci pomóc.

Lavender zaczęła się trząść, nie będąc w stanie zapanować nad płaczem. Załamała się na moich oczach.

Musiałem coś zrobić. Musiałem zareagować.

Powoli i ostrożnie się do niej zbliżyłem.

– Teraz cię przytulę – powiedziałem na tyle głośno, by dotarły do niej moje słowa. – Pozwól mi na to.

Otoczyłem ją ramionami i poczułem, że ona również się we mnie wtuliła, zaciskając dłonie na moich plecach. Nie przestała płakać, ale miałem nadzieję, że dałem jej przynajmniej namiastkę bezpieczeństwa, którego tak długo szukała.

– Jestem tutaj – mówiłem dalej. – Jesteś dla mnie, Brownie. Cała dla mnie. Najlepsza na świecie.



Od J. 

Postanowiłam wrzucić ten rozdział, bo ładnie spaja się z poprzednim, a jest dość krótki. W najbliższym czasie skończymy przygodę z Lavender. Zostało nam niewiele rozdziałów.

Muszę się Wam przyznać, że na początku w mojej głowie Lavender miała być właśnie z Georgem.

Ale wszystko się zmieniło, gdy na scenę wszedł Aurelius. Zrozumiałam, że to on jest dla niej właściwym wyborem. 

A z przeznaczeniem nie sposób dyskutować.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro