~11~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Pokój wewnątrz starego budynku, ranek, New York.)

Derek siedzi na starej kanapie i liczy pieniądze za sprzedane narkotyki. Mruczy coś pod nosem z niezadowoleniem. Czeka na Colina i Harveya.

D.: Gdzie oni są?!

Derek się niecierpliwi. Jest zdenerwowany. Do pokoju wchodzą dwaj mężczyźni.

C.: Już jesteśmy!

H.: Sorry za spóźnienie, szefie.

D.: Niech wam już będzie. Chciałbym sobie z wami coś wyjaśnić, chłopcy.

C.: Coś się stało? Ivanovic nie oddał kasy?

D.: Nie, wszystko z Ivanovicem w porządku. Chodzi o kogoś innego, kto też nie oddawał kasy. I mieliście tego kogoś wyeliminować. Chodzi mi o Jeana, pamiętacie go?

C.: I co z nim?

D.: Nadal spokojnie chodzi sobie po ulicach, o to chodzi!

H.: Ale on przecież nie żyje! Skatowaliśmy go dobre kilka dni temu!

D.: W takim razie jak to jest możliwe, że nadal żyje? Wytłumaczycie mi to?! Nie mógł przecież sobie zmartwychwstać, nie jest jakimś pieprzonym Chrystusem!

C.: Nie wrzeszcz tak, Derek! Powinien nie przeżyć. Trzeba będzie go znowu napaść i tyle.

H.: Możemy powiadomić innych naszych ludzi, szybciej go znajdziemy.

C.: Nadal zachodzę w głowę, jak on mógł przeżyć!

D.: Colin, nie pierdol! Zajmijcie się tą sprawą, a ja w tym czasie wykryję, który z naszych ludzi jest szpiegiem policji. Trzeba szybko się go pozbyć, bo wszyscy zostaniemy przymknięci, a ja nie mam ochoty gnić kilkadziesiąt lat w więzieniu.

H.: To my idziemy, Derek.

D.: Taaaaaaa, idźcie. I macie dopaść tego gnoja.

C.: Rozumie się. Powodzenia życzę, Derek.

Colin i Harvey wychodzą z pokoju. Derek dzwoni jeszcze do kilku osób i też wychodzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro