~17~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(sklepik Katiany, wieczór, New York)

Nicolas wchodzi do sklepiku. Katiany jak zwykle nie ma przy ladzie.

N.: Katiana! To ja, Nicolas!

Z magazynu wychodzi młoda dziewczyna.

K.: Mówiłam ci, ćwoku, że nie chcę cię tu więcej widzieć!

N.: Jesteś miła i sympatyczna jak zawsze.

K.: Wiem. Wynoś się!

N.: Chcę tylko z tobą porozmawiać, spokojnie.

K.: A rzucić na ciebie jakąś klątwę? Chcesz?

N.: I tak tego nie zrobisz, za bardzo mnie lubisz. I muszę ci powiedzieć, że wyglądasz olśniewająco.

K.: Tia, dzięki. Mam przez to rozumieć, że sobie stąd nie pójdziesz?

N.: Nie, Katiano.

K.: Uch. Czego chcesz, ćwoku?

N.: Czemu ciągle nazywasz mnie ćwokiem?

K.: Bo lubię. O czym chcesz gadać?

N.: Ja w sprawie tej naszej klątwy...

K.: Nie zdejmę jej. Musicie nauczyć się z tym żyć i tyle. To wszystko?

N.: Tak. Ale czemu...

K.: Bo tak! Nie zdejmę tej klątwy, ćwoku!

N.: Katiana, proszę cię!

K.: Mówiłam, że nie! Zamierzasz wiercić mi tym dziurę w brzuchu?!

N.: Tak! Masz to zdjąć.

K.: Pfff, nie. Ale mogę dać ci jedną laleczkę voodoo, żebyś sobie stąd poszedł. Pasi?

N.: Laleczkę voodoo?

K.: Tak, laleczkę voodoo. Doczepisz do niej włosa tej jednej osoby i będziesz mógł ją kłuć,dźgać...

N.: Po co mi to?!

K.: Nie masz żadnych wrogów?

N.: Biorę tą laleczkę, ale jeszcze tu wrócę!

K.: Będę czekać z niecierpliwością.

Katiana podaje Nicolasowi laleczkę voodoo. Nicolas bierze ją.

N.: Żegnam cię, Katiano.

K.: A idź ty, ćwoku jeden!

Nicolas wychodzi ze sklepiku, a Katiana wraca do magazynu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro