Rozdział VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Connor pov

Znajduje się obecnie w skrzydle szpitalnym na Tajfunie.
Stoję wraz z Silverem i Shadowem pod pokojem jego brata. Po 3h z pokoju wychodzi Amy. Miła smutny wyraz twarzy.

-Jest z nim coraz gorzej. Jego znak zaczyna coraz mocniej świecić i emitować niepokojąco dużo złej energii. Shadow...Silver...Connor...on nie daje rady. Zaczyna tak jakby poddawać się...nie do końca z Tailsem rozumiemy co mu jest ale wygląda to bardzo źle. Jak i...
-Dobra...nie kończ - czułem ogromną złość do samego siebie. Nemeziz miał rację. Spuściłem się.
-Connor! Nie obwiniaj siebie. To nie twoja wina - Amy próbowała mnie pospieszyć.
-Jest! Mogęłem szybciej swoich zorganizować! M...
-Nie stary. Nie jest - poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu.
-Shadow?
-Trochę winy ponosze tez ja. Widziałem jego jednostke. Mogęłem się upewnić, że wraca do bazy ale tego nie zrobiłem - widać, że miał pretensje do samego siebie. Włączył swój komunikator

Shadow:Cream. Przynieś je. Przydadzą się
Cream:Dobrze. Za 2 minuty będę.

Po niecałych 2 minutach Cream była przy nas z woreczkiem. Można było wyczuć moc chaosu.

-Kontrola Chaosu - Shadow przyjął swoją super formę. - Postaram się jakoś załagodzić to co się z nim dzieje - odparł krótko i przeteleportował się blisko łóżka Sonica. Zaczął jaśniej świeci złotym blaskiem, a Sonica otoczyła lekko złotawa poświata. Po 20 minutach Shadow skończył. Pojawił się znowu przy nas. Zakończył kontrolę nad szmaragdami i wszystkie pojawiły się spowrotem u Cream. Ona zwinnie je spowrotem zawinęła.

-To powinno opóźnić to co się z nim dzieje - spojrzał na mnie i Silver'a. - Ale musimy coś wymyślić aby uśpić Dark'a bądź całkowicie go usunąć.
-Tak to prawda ale teraz musimy również zorganizować oddział ratunkowy. Pamiętasz co tu się działo? - przypomniałem Shadowi.
-Cholera. Oby żyła.
-Napewno Mariia żyje - odparłem pewnie. - Pewnie potrzebuje jej do czegoś.
-Tak wiem. Nawet mogę się domyśleć dlaczego Nemeziz kazała porwać Blaze moją Mariie. Będzie próbowała szantażowac mnie. Musze szybko działać...
-O nie - przerwałem mu chammsko . - Sam na pewno nie pójdziesz.
-Dam rade. Po za tym jutro zaczynamy.
-Uhhh...niech Ci będzie Shad. Hej...Silver?
-Co jej się stało? Dlaczego... - Silver był załamany. Shadow do niego podeszł i go zabrał do jego pokoju.

Ja jeszcze stałem przed oknem sali gdzie leżał Sonic.

-Przepraszam...nie poddawaj się...
jesteś symbolem wolności dla Mobian...

Chciałem jeszcze cos jeszcze powiedzec ale wtem usłyszałem wystrzały z dział. Pobiegłem na mostek aby sprawdzić co się obecnie dzieje. Długo nie czekałem na odpowiedz.

Tails:Drużyna Chaotix, niech jedne z was ruszy do naszych baz położonych na terenie Imperium i wezwie posiłki!
Charmi:Zgłaszam się!
Espio:Tylko uważaj na siebie

Kiedy przybliżyłem do listka on odwrócił się w moją stronę

-Dobrze, że tu jesteś. Zbierz swoje siły i lecie na front.
-Dobra - skierowałem się do changaru lotniczego gdzie mój odział spokojnie kończył poprawki przy swoich zabawkach. - Dobra panowie! Zageszczać ruchy i szykować się do wylotu!

Shadow pov

Po odstawieniu Silvera do jego pokoju sam potem się skierowałem do swojego. Ubrałem się w wojskowy strój, zacząłem zbierać swoje zabawki i przy pomocy kontroli chaosu pojawiłem się przed bramą bazy Eggmana. Już bez zbędnych formalności zrobiłem zwykle  "z buta wjeżdżam"

Mariia pov

Gdzie ja jestem? Moja głowa...tak bardzo mnie boli. Jak tylko przestałam mieć mroczki przed oczami zrozumiałam, że znajduje się w jakimś ciemnym pokoju. Tylko przez małe okienko wpada słabe światło. Próbowałam wstać ale jak się okazało byłam przykuta łańcuchami do jednej ze ścian. Moje ręce były skute nad moją głową. Nie było szans aby się z tego tak łatwo uwolnić.

-Witam śpiącął królewne - gwałtownie podniosłam swoją głowę w stronę głosu. Moje źrenice się pomniejszyły ze strachu.
-N-Nemeziz... - cała się trzęsałam ze strachu.
-Nie bój się. Jeśli będziesz dobrze się zachowywać to nic ci nie zrobię.
-Nie wierzę Ci! - z tego strachu wydarłem się na nią. A mogłam się opanować. Poczułam jak z mojego policzka zaczyna coś spływać. Jak tylko na podłogę spadła pierwsza kropla jeszcze bardziej zaczęłam się bać. To była moja krew.
-Lepiej licz się ze słowami. Jeszcze raz podniesienie na mnie tak głos to postaram się zadać ci taki ból, że na zawsze zapamiętasz iż ze mną się nie zadziera. ROZUMIESZ! - nic nie powiedziałam. Tylko spuściłam swoją głowę. - Cieszy mnie to, że się rozumiemy. A teraz powiesz mi jak można zabić Shadow.
-Co? Nigdy ci tego nie powiem!
-Coś ci chyba mówiłam o podnoszeniu głosu na mnie. Ale skoro tak stawiasz sprawy...to sama się o to prosiłaś - pierwszy jej cios bicza, potem znów pytania jak uśmiercić Shadow'a...moja odmowa...kolejny jej atak i pytanie...
moja odmowa...i tak w kółko...do znudzenia. Byłam wycieczona. Nie tylko fizycznie ale również psychicznie. - Za 30 minut znów tu wrócę. Blaze! Opatrz ją! - Nemeziz wyszłam z pokoju a do niego weszła fioletowa kotka. Zaczęła dezynfekować moje rany i potem staranie zaczęła mnie owijać bandażemi. Chciałam już coś do niej powiedzieć. Dlaczego jest po stronie wroga. Dlaczego nie jest po naszej stronie. Ale wyprzedziła mnie

-przypraszam - powiedziała szeptem prawie płacząc. - Ona nie pozostawiła mi wyboru...
-Zawsze jest jakieś rozwiązanie. Proszę...pomóż mi, a ja pomogę tobie - chwile się wahała ale potem do mnie się ciepło uśmiechnęła. Z jej oczu zniknęła widoczny mrok i zagościł płomyk
-Zgod

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro