16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wspomnienia

Narrator

Ciepły wiatr i słońce ogrzało zmarzniętych członków drożyny. Teraz jednak kierowali się do kopalni, zwaną Morią.

Legolas

Ona jest przecież jak jakiś skarb, który ciężko zdobyć. W jej szarych oczach można zobaczyć praktycznie wszystkie jej osobowości (o ile wie się jak szukać); smutek, gniew, wredność, przebiegłość, miłość, troskę.

Tenebris

Kątem oka zauważyłam, że księżniczka przygląda mi się. Przy czym ma rozszerzone źrenice.

Trochę to trwało ale dotarliśmy do bram Mori, których w sumie nie było widać.

- To tu? - zapytałam.

- Tak - odpowiedział Gandalf.

Słońce zaszło a pojawił się księżyc, który ukazał nam bramę.

Gandalf od razu przetłumaczył napis, który był w języku elfów:

- Powiedz przyjacielu i wejdź - przeczytał , iż był w języku elfów, który nie wszyscy z drużyny znali.

- Co to oznacza? - zapytał któryś z hobbitów.

- Jeżeli jesteś przyjazny bramy się otworzą

Czarodziej mówił jakieś zaklęcia, próbował coś mówić w języku elfów. Lecz jak wrota były zamknięte tak były nadal, aż w końcu usiadł.

Przeciągnęłam się i ziewłam. Byłam zmęczona podróżą, wyprawą prze tą głupią górę.

- Widzę, że kogoś morzy sen, mam rację? - zapytał delikatnie drwiąco Legolas.

- Heh, no co ty nie powiesz - odpowiedziałam mu i oparłam głowę o rękę.

Spokojnym krokiem podszedł do mnie Frodo i zapytał:

- Jak jest po elficku przyjaciel?

- Mellon - odpowiedziałam mu, a wrota się otworzyły.

Acha, okej. Ten hobbit jest mądrzejszy ode mnie.

Wszyscy wstaliśmy i powoli, ostrożnie weszliśmy do środka.

- Za chwile zaznacie gościnności krasnoludów - opowiadał Gimli.

- Coś mi się tu nie podoba - rzekłam.

- Tenebris... twoje oczy - ostrzegł Legolas.

- Co?

- One płoną...

- Frodo pokarz mi miecz. Szybko! - rozkazałam.

Gdy tylko delikatnie podniósł, pięknu jasny niebieski, aż od niego tryskał.

- Uciekajmy - stwierdził Gandalf.

Lecz nie było dane nam wyjść.

Lawina kamieni zasypała nam drogę odwrotu.

Bałam się i chwyciłam kogo kogokolwiek za rękę.

Czarodziej szybko zapalił swoją różdżkę, która zaczęła rozświetlać mrok.

I przy okazji okazało się, że chwyciłam oczywiście Legolasa.

Szybko zabrałam z powrotem rękę.

Czułam wielką fale cringu.

- Czyżby moja księżniczka się bała? - szepnął.

- Wcale się nie boje, po prostu jakoś tak wyszło - burknęłam - Coś czuję, że szybko z tąd nie pójdziemy - zmieniłam szybko temat.

Książę nagle się schylił i wyciągnął strzałę z czaszki, która leżała wbita.

- Gobliny - stwierdził po oglądnięciu strzały.

Wszyscy wyciągnęliśmy bronie, wrazie gdyby jakiś chciał nas nagle zaatakować.

Legolas

Stąpaliśmy bardzo ostrożnie i cicho.

Tenebris panicznie bała się zamknięcia, jej oddech był przyspieszony, każdy głośniejszy krok od razu przywoływał jej uwagę, jej dziurki w nosie były rozszerzone, a dłoń ściskała miecz.

Nie dziwie się jej, kiedyś mi opowiadała dlaczego się boi zamknięcia. Powiedziała, ale trochę za późno, ponieważ raz ją zamknąłem nieświadomy jej lęku. Do teraz żałuję, że jej to zrobiłem.

,,
- Jako dziecko nie bałam się zamknięcia, ale tylko do pewnego czasu - zaczęła.

- Co zatem spowodowało lęk? - zapytałem z wyrzutem sumienia.

- Pewnego razu jak byłam mała i akurat byłam u ojca, wkurzyłam się na niego, ponieważ powiedział, że elfy to głupie istoty. Chodź w sumie sama nim byłam, więc tym bardziej moja złość była duża. Nigdy wcześniej nie dostałam kary od niego, więc byłam trochę rozpuszczoną dziewuchą. Szczerze mówiąc nie widziałam go takiego wkurzonego. Krzyczał na mnie jak śmię się w taki sposób do niego odzywać, więc kazał mnie delikatnie zranić. Przy czym to był pierwszy raz jak skazał mnie na zadawanie bólu. Cała drżałam ze strachu, bo nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam. Na początku nawet nie czułam bólu, ponieważ byłam tak zszokowana i zestresowana, że bałam się nawet odezwać. Później zrobił coś co przyniosło ze sobą lęk, a mianowicie wrzucił mnie do ciasnej małej wieżyczki, gdzie było malutkie okno - zatrzymała się na chwile, ale po chwili zaczęła kontynuować - Siedziałam tam kilka dni, oczywiście dostałam jedzenie i picie. - w tym momencie nie wytrzymała, a do jej oczy napłynęły łzy, czego nigdy nie widziałem.

Z jednego oka płynęła czarna ciecz, a z drugiego przezroczysta.

Od razu ją przytuliłem i pocałowałem w czoło."

Zawsze przykro mi się robiło na to wspomnienie.

Moje dzieciństwo może nie należało do najpiękniejszych, ale nie miałam takich przeczyć jak ona.

Jest dzielna.

Większość osób odpychało ją, nie znając samej jej, a jej pochodzenie.

Kilka razy w dzieciństwie się spotkaliśmy, a już w tedy zaczęła ukrywać swoje emocje.

Obecnie z twarzy, ktoś kto jej nie zna nie odgadnie, jakie emocje w niej buzuje.

Jako, że znam ją dosyć dobrze umiem to odgadnąć (najczęściej).

Teraz przypomniało mi się kolejne wspomnienie, które zostało mi w pamięci.

Kiedy była w Mrocznej Puszczy jako dziecko, w pewien sposób pokazywała to, do czego przymusza ją ojciec.

Ona sama nie chciała nauczyć się nieokazywania uczuć oraz ich brak. Sauron ją do tego zmuszał.

To było dosyć dawno, byliśmy mali i właśnie mieliśmy zajęcia z przedszkolanką

,,
- Zatem powiedzcie jak się czujecie i o czym myślicie - powiedziała nauczycielka.

- Czuje się bardzo dobrze i chętnie poszedłbym strzelać z łuku. Ostatnio nauczyłem się z niego strzelać - pochwaliłem się.

- To cudownie - odpowiedziała pani.

Wszyscy powiedzieli z wyjątkiem Tenebris, która miała minę jakby chciała wszystkich zabić.

- A ty Tenebris?

- Czyż to nie urocze, być całkiem samemu
Serce ze szkła, a mój umysł z kamienia - odpowiedział bardzo spokojnie wgapiona w okno.

Wszyscy popatrzyli się na nią z przerażeniem.

- Dzieci, na dziś skończymy i idźcie na obiad, a ty Tenebris zostań na chwile.

Wszyscy wyszli, pani zamknęła drzwi. Ja opierałem się o drzwi. Zabrałem ze sobą książkę, aby udawać, że nie czytam, a tak naprawdę podsłuchiwać.

- Wszystko w porządku malutka? - zapytała nauczycielka, ( Tenebris miała w tedy 12 lat).

- Nie twój interes. Nic Ci nie powiem. A teraz odsuń się bo chcę iść zjeść obiad - warknęła.

- Jeżeli masz jakiś problem możesz mi powiedzieć, spróbuje Ci pomóc.

Tenebris się zaśmiała - Pomóc?! Błagam Cię, a teraz nie żartuj sobie i daj mi wyjść!

Nauczycielka westchnęła i zbliżyła się do zamkniętych drzwi.

Szybko odsunąłem się, aby nie zostać przyłapanym. „

To nie był jedyny raz, gdy inni chcieli wydobyć od niej informacje, na temat planów Saurona.

,, - Masz może kontakt z Sauronem? - zapytała elfka.

- Tak, to mój ojciec - odpowiedziała Tenebris.

- A znasz może jego plany?

- Kolejna. Nic Ci nie powiem. Odpier*olcie się w końcu odemnie! Dajcie spokój!

Wybiegła szybko z pokoju i pobiegła do swojej komnaty.

Wieczorem gdy wracałem, zobaczyłem, że dokądś po cichu idzie. Na plecach miała torbę i kierowała się w stronę stajni.

Szedłem za nią.

Otworzyła boks, w którym była jej ukochana klacz.

- Nikt mnie nie rozumie, nie potrafią odgadnąć po oczach? Przecież one wszystko mówią! Chcą wydobyć ode mnie informacje. Oni nigdy się nie nauczą. Zwiewamy. Nic to po nas. Wolę być wykorzystywana przez ojca, a nie przez nich. Czego oni oczekują od 13 łatki?!

Wsiadła na klacz, a ja jak podbiegłem do niej

- Stój! Dokąd się udasz? Jesteś jeszcze za mała aby sama jeździć! Co jeżeli ktoś się zaatakuje?!

- Jesteś naprawdę cudowny Legolasie. Jako jedyny potrafisz dostrzec we mnie coś więcej. Nie patrzysz na moje pochodzenie, ani nie wykorzystujesz mnie. O mnie się nie martw. Jestem gotowa. Pora aby ptaszek wyfrunął z gniazda i zaczął żyć sam.

Wygalopowała z zamku i uciekła.

Moje serce pękało, bo zakochałem się w niej po uszy. A ona ucieka mi z przed nosa.

Dogadywała się ze mną, a ja z nią."

Na ziemie zciągnął postój.

- Teraz wartę będę ja pełnił - stwierdził Gandalf.

Tenebris

Położyłam się na twardej ziemi, a za poduszkę służyła mi ręka przykryta płaszczem, (zawsze do wyboru miałam jeszcze kamień...

Achhh, jak tęsknie za lasami, szumem wiatru, piękną nocą z rozgwieżdżonym niebem.

A tu co, jedna wielka ciemność.

Klatka, wierza bez okna ani drzwi.

Ciemność i mrok otaczająca ze wszystkich stron.

Było słuchać bardzo wyraźne oddech każdego.

Nie wiem ile się męczyłam, a i tak nie zasnęłam.

Obok mnie leżał Legolas.

Pół świadomie tego co robię, położyłam się tak po prostu na jego klatce piersiowej.

O dziwo od razu praktycznie zasnęłam.

Jego spokojny i stały oddech uspokajał mnie.

Legolas

Poczułem, coś na klatce piersiowej.

Gdy otworzyłem zaspane oczy zobaczyłem, że tym kimś jest Tenebris.

Co?!...

Byłem trochę zszokowany sytuacją jaka własnej zaszła.

Wyciągnąłem rękę i delikatnie gładziłem jej włosy, aż w końcu sam zasnąłem.

Aragorn

Nagle obudziłem się. Byłem w miarę wyspany więc postanowiłem pełnić na wartę.

Gdy wstałem coś mnie prawie zwaliło z nóg.

Tenebris leżała na klatce piersiowej Legolasa...

Jestem ciekaw co zrobi później, gdy trzeba będzie ruszać.

Reakcja może być cudna, a na nią warto poczekać.

Tenebris

Nie wiem ile spałam, ale nie chciało mi się jeszcze wstać.

Pod palcami poczułam włosy oraz ciepły oddech.

Chwila, gdzie ja jestem?!

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżę sobie w najlepsze na księciu.

Co mi zaś strzeliło do głowy?!

Szybko podniosłam się.

Gdy tylko odwróciłam głowę ujrzałam Aragorna, który się ze mnie próbuje nie śmiać.

Podeszłam do niego.

- Cóż za romantyczne spanie w kopalni.

- Zamknij się. Jak komuś to powiesz to nie wiem co Ci zrobię!

- Znając życie nic.

- Jeszcze się zobaczy, teraz ja mogę wziąść wartę.

- Nie weźmiesz teraz warty a pomożesz Aragornowi, budzić resztę - wtrąci się nagle Gandalf.

- Ty budzisz Legolasa - rzekłam - A Boromira możemy to w sumie zostawić.

Obierzyświat tylko przewrócił oczami i zaczął budzić innych.

- Wstawaj Frodo - szturchnęłam hobbita, a ten od razu się obudził - Zaraz ruszamy w dalszą drogę. Obudź Sama.

Podeszłam do Pipina i Merre'go.

- Pobudka zbóje - powiedziałam.

Pierwsze obudził się Pip, a zaraz po nim jego pobratyniec. 

W końcu wszyscy byli na nogach i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Unikałam jak to tylko możliwe, wzroku Legolasa i Aragorna.

Co ja do jasnej ciasnej zrobiłam?!

Szliśmy, szliśmy i szliśmy.

Każdy już chyba stracił nawet rachubę czasu. Noc, dzień wszystko było nam jedno.

Teraz liczyło się tylko to aby wyjść z tąd żywym.

I jak najszybciej.

Kolejny postój mieliśmy kiedy było napotkaliśmy rozwiedlenie dróg.

Czarodziej usiadł i postanowił postój, a sam główkował nad wybraniem dobrej drogi.

Teraz wartę miał Frodo.

Ja siedziałam oparta o ścianę. Nie byłam ani trochę zmęczona.

Reszta drożyny również siedziała oparta o ścianę skalną.

- Gandalfie, co to jest? - zapytał hobbit wskazując na coś.

- Gollum - odpowiedział mu czarownik - Tropi nas od trzech dni.

- Zbiegł  z  lochów Barad- dur?

- Zbiegł albo go wypuszczono. Darzy pierścień miłością i nienawiścią. Tak jak siebie samego. Nieustannie go pożąda.

- Szkoda, że Bilbo go nie zabił

- Szkoda? Szkoda mu było go zabić. Wielu żywych zasługuje na smierć.  A czasem umierają Ci co zasłużyli na życie. Potrafisz im je zapewnić? Nie sadź i nie uśmiercaj tak pochodnie. Nawet mędrzec wszystkiego nie przewidzi czuje, że Gollum zagra jeszcze jakąś rolę, w imię dobra lub zła. Nim to wszystko się skończy. Litość Bilba mogła odmienić nie jeden los.

- Żałuje, że pierścień do mnie trafił. Żałuje, ze to wszystko się zdażyło.

- Jak każdy kto dożył takich czasów. Ale to nie jego wybór, my decydujemy tylko o tym jak wykorzystać dany nam czas. Na tym świecie działają nie tylko siły zła, pierścień trafił do Bilba. A więc i tobie było sądzone go przejąć. To pocieszająca myśl.

Nasza przerwa trwała koło godziny, później czarodziej zdecydował się, w którą stronę iść.

Szliśmy podziwiając chodź trochę stolicę krasnoludów.

- Zaryzykuje i trochę mocniej poświęcę - powiedział Gandalf, który od razu zrobił to co powiedział - Oto jest wielka stolica krasnoludów.

- Jest na co popatrzeć - zachwycał się sam.

Każdemu z resztą zaparło dech w piersiach.

Przeć nami znajdowały się potężne, jak i z resztą wielkie słupy.

Nagle Gimli dostał jakiegoś czegoś i zaczął pędzić gdzieś przed siebie.

- Nie, Nie! - krzyknął ze smutkiem i rozczarowaniem, gdy wparował do jakieś małej komnaty. Wszyscy popędziliśmy za nim.

Krasnolud klęczał przed czyimś grobem i płakał.

- Tu spoczął Balin, syn Fundina. Władca Mori. A więc nie żyje. Tego się obawiałem - rzekł czarodziej.

Patrzyliśmy z żalem na krasnoluda.

Czarodziej przyglądał się jakiemuś trupowi.

Pipinowi dał do potrzymania swój kapelusz i różdżkę.

Delikatnie wyciągnął księgę, którą trzymał kościotrup.

Zdmuchnął z niej kurz i otworzył gdzieś pod koniec.

- W drogę, nie zwlekajmy - stwierdził Legolas, który jak z resztą wszyscy, jak najszybciej chciał się wydostać z tej ciemnej pułapki.

- Zajęli most i drugą salę. Zaryglowaliśmy bramę, lecz w krótce musimy ulec. Ziemia drży, bębny, bębny w głębinach - przewrócił stronę kontynuując - Nie możemy wyjść, w mroku przemyka cień. Nie możemy wyjść, nadchodzą.

Nagle usłyszeliśmy, ze coś się odrywa i spada, odbijając się od ścian.

Popatrzyliśmy w stronę twórcy dźwięku. Oczywiście musiał do być Pipin.

Czarodziej zamknął księgę i podszedł do hobbita, gdy reszta części szkieletu jakiegoś krasnoluda właśnie dołączyła do spadającej głowy.

Wszystkich przeszedł dreszcz.

Hobbit nawet bał się spojrzeć na Gandalfa.

- Głupi tuk. Sam tam skocz i oszczędź nam swojej głupoty - powiedział wyrywając swoje rzeczy.

Nastała chwilowa, ale bardzo stresująca cisza, wszyscy nasłuchiwali czy przypadkiem jakieś odgłosy przypadkiem nie zbliżają się.

Czułam jak motyle w brzuchu mi rosną ze stresu.

Patrzyłam czy nie widać już czyiś ślepi, wyłaniających się.

I nagle stało się coś, czego wszyscy się najbardziej obawiali.

Do naszych uszu dobiegł odgłos bębnów...

- No to już po nas - szepnęłam.

Udało się! Wreszcie napisałam powyżej 2 tyś słów! 🥳

A i bym zapomniała.
Wszystkiego dobrego z okazji dnia dziecka💖


Rozdział jeszcze nie poprawiony

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro