14. Dom

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego niepodobny; ty panowały inne, odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy; tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie niezwykli."

Fiodor Dostojewski

*****

Dwa dni później Oliwia była na swoim treningu, a Aśka siedziała w salonie ich mieszkania i popijała wolno swoją herbatę. W telewizji leciał jakiś serial, którym była mało zainteresowana. Cały czas rozmyślała o grobie rodziców. Przecież już na pierwszy rzut oka było widać, że ktoś się nim zajmuje. Tylko kto?
Nagle dziewiętnastolatkę olśniło.
Przecież, mimo jej wyjazdu, na podkarpaciu była jeszcze rodzina jej mamy. Po wyjeździe do Gdańska utrzymywała kontakt ze swoimi kuzynkami, często do nich dzwoniła, widywały się na święta, ale przez ostatnie dwa lata wszystkie- łącznie z Aśką- były tak zajęte swoimi sprawami, że ostatni raz rozmawiały ze sobą na Wielkanoc. Oczywiście były jeszcze ich urodziny, lecz każda ograniczała się do krótkiego SMS-a.
Oddaliły się od siebie i to bardzo. Polonówna już od dłuższego czasu chciała się z nimi zobaczyć, lecz najpierw powrót do Rzeszowa, później spotkanie z Dawidem oraz dostanie się do drużyny, spowodowały, ze nie miała na to czasu.
***
W piątek Oliwia była na treningu, za to Aśka dzięki braku zajęć w tym dniu udała się do swojego starego domu.
Jeszcze przed wyjazdem z Gdańska babcia dała jej do niego klucze, bo dom de facto należał do brunetki, gdy tylko osiągnęła osiemnasty rok życia.
Dziewczyna nie chciała fatygować swojego chłopaka, by ją odwoził, ponieważ musiał on skupić się na treningu, bo już w niedzielę Rzeszowianie mieli stoczyć walkę z Radomiem. Zresztą budynek nie znajdował się wcale tak daleko od jej obecnego miejsca zamieszkania. Do celu czekoladowooka miała tylko kilkanaście minut marszu przez Park Kultury i Wypoczynku.
Jej dom był ostatnim w szeregowcu znajdującym się przy Podwisłoczu.
Po dotarciu na miejsce, brunetka długo jeszcze stała przed bramą, niemo wpatrując się w jedno z okien na piętrze i ściskając w dłoni klucze, przy których znajdowała się przywieszka z wyjącym wilkiem. Kupiła ją, gdy była z rodzicami w Ustrzykach Górnych na wakacjach.
Asia wzięła głęboki wdech i otworzyła furtkę. Każdy jej krok w stronę budynku był coraz pewniejszy, a serce coraz bardziej się uspokajało. W jej oczach zakręciły się łzy, lecz nie ujrzały one światła dziennego.
Dziewczyna nawet nie wiedziała, że jest obserwowana.
Przekroczyła próg domu i weszła do środka, a tam uderzyła ją fala wspomnień.
Doskonale pamiętała jak w korytarzu, w którym się obecnie znajdowała stłukła ulubiony wazon mamy. Bardzo bała się jej reakcji, ale na szczęście mama okazała się wyrozumiała wobec jedynej córki i jeszcze tego samego dnia kupiły one nowy wazon, o wiele ładniejszy od poprzedniego. Ów przedmiot stał dokładnie w tym samym miejscu, w którym pozostawili go mieszkańcy- na parapecie.
Joasia poszła dalej, czując, że w jej oczach zbiera się coraz większa ilość słonej cieczy.
Weszła do salonu. Wszystko było zakurzone- nic dziwnego, przecież nikt tam nie zaglądał od dziewięciu lat. Biała kanapa stała naprzeciwko telewizora, obok którego znajdował się kominek. Po przeciwnej stronie do wejścia znajdowały się szklane drzwi na taras, z którego roztaczał się widok na rzekę Wisłok. Tuż przy kanapie pięły się w górę spiralne, drewniane schody, lecz brunetka nie zamierzała na razie tam wchodzić.
Poszła do kuchni. Ciemne, drewniane meble świetnie kontrastowały z bielą ścian i idealnie pasowały do brązowych płytek na podłodze. Tam też było mnóstwo kurzu. Jednak żadnego jedzenia. Pewnie babcia musiała o to zadbać jeszcze przed wyjazdem.
Po odwiedzeniu pokoju gościnnego, który urządzony był w odcieniach zieleni i szarości, nadszedł czas na pierwsze piętro.
Brunetka wychodziła po schodach powoli, niepewnie. Każdy jej krok był niczym skradanie się kota, czekającego na dogodną sytuację do ataku.
Pierwsze drzwi na lewo. Sypialnia rodziców. Taka sama jak dziewięć lat temu. Te same, jasnopomarańczowe ściany, ta sama biała tapeta ze słonecznikami, znajdująca się na jednej z nich, to samo łóżko z brązową pościelą, ta sama toaletka mamy, to samo biurko taty, te same ciemne meble. Zakurzone i zapomniane na lata.
Po policzku Polonówny spłynęła pojedyncza łza.
W pokoju rodziców spędziła trochę czasu oraz poprzeglądała zawartość szaf, szuflad i komód. Wszystko było tak jak lata temu. Nic nie zostało tknięte od czasu wyjazdu na wakacje do Jasła. Nawet na biurku leżał niedokończony i zakurzony projekt taty do pracy, który miał dokończyć po powrocie. Już nie wrócił.
Na twarzy dziewczyny pojawiły się słone łzy, a ona poszła dalej- do swojego pokoju.
Pomieszczenie było pomalowane na błękitny kolor, a na jednej ścianie- podobnie jak u rodziców- była kremowa tapeta z niebieskimi różami, oraz pięknie wykaligrafowanym napisem „Miłość" w różnych językach. Białe meble dodawały uroku pokoikowi.
Stała tam nawet biblioteczka z dużą ilością książek. No, tak. Asia była książkoholiczką od najmłodszych lat.
Na ścianie, do której przylegało łóżko wisiały zdjęcia- Resovii, reprezentacji Polski, Rzeszowa, Podkarpacia. Po środku tych kolorowych obrazków wisiało, większe od pozostałych, zdjęcie na którym szczęśliwe małżeństwo siedziało na ławeczce w parku, a pomiędzy nimi znajdowała się mała brunetka z dużymi, czekoladowymi oczami.
Dziewiętnastolatka przejechała dłonią po fotografii, a z jej oczu wypłynął potok łez. Upadła na podłogę i siedziała na niej płacząc i wpatrując się w błękitną ścianę, pokrytą zdjęciami.
Wiedziała, że jej rodzice nie chcieliby, żeby płakała, ale to było silniejsze od niej samej. Nie potrafiła powstrzymać łez, które bezustannie wypływały z jej dużych, czekoladowych oczu.
Obok niej leżał duży, biały miś. Jego najlepsze lata już minęły, chociaż, gdyby go porządnie wyczyścić, mógłby jeszcze komuś posłużyć.
Kiedyś, chyba miała wtedy pięć lat, dostała go na urodziny od rodziców. Na początku wszędzie go ze sobą zabierała, co nie było wcale takie łatwe, ponieważ był on niewiele mniejszy od niej samej.
Gdy rodzice wyjeżdżali i zostawiali ją z sąsiadką- którą Asia wprost uwielbiała- wtedy już praktycznie ani na krok nie ruszała się bez ukochanego pluszaka. Pani Kwiatkowska zawsze śmiała się, że jest on cieniem brunetki.
Wtedy ktoś wszedł do pokoju. Ale Asia nie przestraszyła się. Poznała chłopaka po krokach. Tak długo go znała, że na pewno nie pomyliłaby go z kimś innym. Zresztą tylko on wiedział dokąd się wybiera, a dom od lat stał zamknięty, więc wątpliwe byłoby stwierdzenie, że wszedł któryś z sąsiadów, lub przypadkowy człowiek, który akurat wtedy tamtędy przechodził.
To, że tam był znaczyło o tym, że jego trening musiał się już skończyć. I to przynajmniej pół godziny temu.
Dawid usiadł za swoją ukochaną na podłodze i objął ją pocieszająco ramieniem. Brązowooka wtuliła się w jego tors wciąż szlochając.
Chłopak zaczął jedną ręką gładzić delikatnie jej włosy, a drugą głaskał ją powoli po plecach, co nieco uspokoiło dziewczynę.
-Ciii. Nie martw się, oni nie chcieliby, żebyś płakała. Mam rację?
Dziewiętnastolatka kiwnęła twierdząco głową.
Siatkarz wstał i pomógł to zrobić swojej dziewczynie, po czym powiedział:
-Chodźmy już. Przyjdziemy, gdy będziemy mieć więcej czasu i trochę tu posprzątamy.
Dziewczyna przystała na propozycję bruneta i ruszyła za nim na dół. Jednak w salonie przystanęła na chwilę i podeszła do niewielkiej biblioteczki ściągając z niej duży album ze zdjęciami.
-Teraz możemy iść.- odezwała się po raz pierwszy tego dnia do chłopaka.
Dawid uśmiechnął się i złapał ją za rękę, prowadząc ją do swojego samochodu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro