Rozdział 12:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




- Chcesz coś do picia? Kawa, herbata, coś mocniejszego.. - zapytał mnie, wchodząc do wielkiej, białej kuchni.. Jeny.. To wygląda jak jakiś zamek..a nie dom...

- Może być jakiś drink.. - stanęłam przy ogromnym blacie i patrzyłam jak je przygotowuje. Po chwili na mojej ręce poczułam coś mokrego i szybko się odwróciłam. Popatrzyłam na owczarka, który dziwnie się do mnie przysuwa..

- Chce, żebyś ją pogłaskała... - usłyszałam głos Jamesa. - Nie bój się nie ugryzie.. - podszedł do niej i pogłaskał ją. Wyciągnęłam rękę i zatrzymałam ją przez chwilę kiedy psina spojrzała się na nią, ale James chwycił moją dłoń i położył na jej łbie. - To Diana, a Alex pewnie biega gdzieś po ogrodzie.. Jakbyś mogła to zawołałabyś go? - zapytał.

- No okej, a gdzie mam wyjść? - założyłam buty.

- Tu tarasem, ja uszykuję coś do jedzenia... - powiedział. Stanęłam przed drzwiami tarasu, które nie posiadały czego takiego jak ,, klamka" i zestresowałam się trochę. Po chwili James podszedł do ściany obok mnie i nacisnął biały guzik.

- Następnym razem będziesz wiedziała. - uśmiechnął się, a ja szybko wyszłam. Zawołałam kilka razy i w końcu zza krzaków wyłonił się trochę większy owczarek. Od razu podbiegł i zaczął mnie obwąchiwać. - Alex, nie wolno.. jak ty się zachowujesz.. - odwróciłam się na głos za sobą. Pies posłuchał go i odszedł ode mnie. - Sorry. Zawsze tak robi. Choć zrobiłem kolacje. - powiedział i podał mi rękę. Przyjęłam ją i usiadłam przy stole.

- One śpią w domu? - zapytałam z niezręczną ciszą.

- Tak, mają swój pokój. - odpowiedział. - A.. chciałem zapytać.. masz prawo jazdy? - popatrzył na mnie.

- Tak, ale no tak jakby z niego nie korzystam. - spięłam się. - Dlaczego pytasz?

- Nie tak się zastanawiałem... nie napisałaś tego w cv.. - uśmiechnął się.

- Ej! To nie fair! Ty o mnie wiesz już za dużo. - skrzyżowałam ręce na piersiach i udawałam złą.

- No to pytaj o co chcesz. - zaśmiał się.

- Okej, to mam jedno pytanie. Ile miałeś dziewczyn o które naprawdę walczyłeś.. czyli że no zależało Ci na nich i starałeś się.. - zaczęłam.

- Tak szczerze? - zmarszczył brwi, a ja pokiwałam głową na tak. -To nie było takiej. - to mnie zatkało.

- Jak to nie było.? Nigdy nie starałeś się o dziewczynę? - nie wierzyłam w to co usłyszałam.

- No, a jakby Ci... no po prostu jakoś zawsze podchodziłem do tego, że no wiesz jak nie ta to inna, ale .. Nicola .... - położył mi swoją dłoń na mojej widząc lekkie niezadowolenie z moich oczach. - Nicola popatrz na mnie.. - powiedział. Spojrzałam na niego ze smutną miną. - Zmieniłem się. .... Naprawdę.... - pogłaskał moją rękę.

- Wiesz, James ja.. nie szukam przygody na jedną noc... kurde.. wiesz co ja zamówię sobie taksówkę i pojadę do domu... - powiedziałam i wstałam.

- Nie Nicola.. Przepraszam.. - wstał za mną i złapał za biodra. Kiedy chciał coś powiedzieć zadzwonił mój telefon. Nieznany...

- Tak słucham? - powiedziałam do słuchawki.

- Dzień dobry tu odział kardiologiczny szpitala im., św. Tomasza, czy rozmawiam z Panią Nicolą Menher? - serce zaczęło bić mi coraz mocnej kiedy usłyszałam te słowa.

- Taaak. - wyjąkałam.

- Pańska matka miała zawał.. - szok.. o mało nie upuściłabym telefonu. James trzymał mnie i mój telefon.

- Ona żyje tak? - zapytałam nie dopuszczając innej wiadomości.

- Tak, ale niestety mamy jeszcze inne podejrzenia co do jej stanu zdrowia, ale nie mogę takich informacji przekazywać telefonicznie. - powiedziała.

- Nawet jeśli powiem Pani, że jestem w Paryżu i nie mogę przyjechać? - zapytał zdenerwowana.

- No dobrze, ale .. to jeszcze nie potwierdzone... robimy badania.. - wzdychała.

- Co jest do cholery! - krzyknęłam do słuchawki.

- Mamy podejrzenia białaczki. - te słowa sparaliżowały mnie kompletnie. Telefon który puściłam wylądował w rękach Jamesa, a ja stałam nie wiedząc co mam zrobić. Łzy napływały mi do oczu, a serce zaczęło mocno kłuć..

- Co się stało? Kto dzwonił? - pytał James. Nie potrafiłam nic powiedzieć. Podprowadził mnie do wielkiej kanapy i usiedliśmy na niej. Kiedy mnie przytulił nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać.

- To nie może być prawda! - krzyczałam dławiąc się łzami..

- Co kotku? - odsłonił moją twarz z włosów.

- - Przepraszam Cię.. to koniec... ja muszę wyjechać.. zwolnij mnie możesz dyscyplinarnie. - wstałam i nerwowo płacząc próbowałam mu to powiedzieć.

- Nie, przestań. - podszedł do mnie i złapał za rękę, ale wyrwałam mu się.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro