Rozdział 16:
- Pamiętaj, że to jest zwykły dom, a nie pałac jak w twoim przypadku. - powiedziałam wyciągając klucze z torebki.
- Ale śmieszne... -westchnął. Weszliśmy do środka i usiedliśmy na kanapie.
- Chcesz coś do picia? - zawołałam z kuchni.
- A co masz... - podszedł do lady.
- Aż tak biedna nie jestem, żebym nic nie miała.. no nie wiem herbata, kawa, sok.. chyba że procenty... - powiedziałam zaglądając do szafki.
- Nigdy, więcej tak nie mów.. - podszedł do mnie i przyciągnął do siebie, a ja zesztywniałam.. - Rozumiesz? - warknął.
- Tak to znaczy jak? - przymrużyłam oczy.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi... - puścił mnie i stanął obok.
- No przepraszam, nigdy nie spotkałam bogatego chłopaka, który był by miły i wyrozumiały... - burknęłam.
- Bo jeszcze, żaden na ciebie nie zasłużył... - wymruczał układając jabłka w koszyku. Nie odpowiedziałam. Wypiliśmy kawę i pokazałam mu dom. James zaproponował, że pomoże mi spakować mamy rzeczy. - No.. uwinęliśmy się. - uśmiechnął się siadając na jej łóżku. Postawiłam bagaże przy drzwiach i oparłam się o ścianę. - Dobra to będę się zbierał.. muszę jeszcze zarezerwować sobie jakiś hotel, bo nie przewidziałem komplikacji... - popatrzył na mnie śmieszne... ,, Tak wiem, że chodziło o mnie"
- No to jedź. zapomniałam, że to te wysokie sfery... - powiedziałam do siebie po cichu idąc za nim. Kiedy James gwałtownie się odwrócił stanęłam w miejscu.
- Jak ja czasami mam ochotę Ci przyłożyć na ten tyłek... - powiedział dociskając mnie do ściany i łapiąc mój pośladek.
- Dobra, sorry.. jedź. - powiedziałam odpychając go rękami.
- Nie, jednak nie pojadę i zostanę tutaj, a w dodatku będę spał z tobą w łóżku. - złożył mokry pocałunek na szyi i popatrzył na moją reakcję.
- Niestety mam za małe łóżko.. - westchnęłam.
- Trudno, najwyżej się nie wyśpisz. - mruknął schodząc po schodach w dół. Otrząsnęłam się po doznaniach przed chwilą i też zeszłam. Przez następne dwie godziny oglądaliśmy jakiś film w telewizji.
- Robimy coś na kolację? - zapytałam.
- Amm... w Londynie jestem raz na rok lub dwa więc wolałbym puść i zjeść coś waszego w restauracji. - powiedział.
- No tak. -westchnęłam. - Tylko w pobliżu nic takiego nie ma, trzeba by zamówić taksówkę. - podniosłam głowę z jego ramienia.
- To co za problem? - zmarszczył brwi i wyciągnął telefon. Wysiedliśmy na głównej ulicy, gdzie było dużo eleganckich restauracji w jego stylu. - Do której chcesz iść? - zapytał.
- Obojętnie... w żadnej z nich nie byłam. - skrzyżowałam ręce na piersiach. Złapał mnie za biodra i pociągnął do jednej z nich. Oczywiście widząc ceny jedzenia na karcie dań, miałam ochotę zamówić suchy makaron.... W końcu James zadecydował i coś zamówił. W trakcie naszej rozmowy zadzwonił jego telefon. Chyba jego mama.. - pomyślałam.
- Sorry. Mama pytała ile jedzenia nasypać psiakom. - przeprosił i dopił resztę soku. Przeszliśmy się jeszcze kawałek i pokazałam mu parę rzeczy, po czym zamówiliśmy taxi i wróciliśmy do domu.
- To ja pójdę się wykąpać.. - rzuciłam wstając z kanapy. James też wstał i popatrzył na mnie.
- Okej to ja pójdę się przewietrzyć.. - powiedział i skierował się w stronę tarasu. Stanął przed nimi, więc postanowiłam podejść. Pociągnęłam za klamkę i otworzyłam je.
- Tu istnieje coś takiego jak klamka. - powiedziałam dość wyraźnie. Odwróciłam się i niespodziewanie dostałam mocnego, bolącego klapsa. - Ała! Za co?! - popatrzyłam na niego jak chichocze.
- Ty już dobrze wiesz za co... - rzucił i wyszedł na taras. Wykąpałam się i poszukałam jakiegoś ręcznika dla Jamesa. Podałam mu go i kiedy poszedł wziąć prysznic postanowiłam znieść walizki mamy. Obejrzałam jeszcze zdjęcia w jej sypialni i zniosłam bagaże do salonu. Poszłam na górę do mojego pokoju.
- Jeny! - podskoczyłam wystraszona kiedy zobaczyłam Jamesa leżącego w moim łóżku.
- Co? - zaśmiał się.
- Nic.. ej no... - popatrzyłam na niego. - Dobra śpij tu...- wzięłam mój telefon i chusteczki.
- A ty gdzie? - wstał i podszedł do mnie od tyłu.. nienawidzę jak połowa mojego ciała boi się a druga go pragnie... Wszystko przez ten mój poprzedni związek!!!
- y.. idę spać? - chciałam zrzucić jego ręce z moich bioder.
- Gdzie? - zapytał.
- Do pokoju mamy.. - rzuciłam i otwarłam drzwi.
- Czyli nici z wspólnego spania? - zapytał z żalem w głosie.
- Taa. - zaśmiałam się. Podszedł do mnie i pocałował. - Dobranoc. - powiedziałam i wyszłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro