Rozdział 18:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Przylecieliśmy do Paryża i czekaliśmy na lotnisku. Kiedy podjechała biała limuzyna... przekręciłam oczami i wsiadłam. Gdy stanęliśmy pod willa, wybiegły do nas owczarki Jamesa.

- No ej! - pisnął.. Widząc, że psy przybiegł do mnie i zaczęły mnie oblizywać. Zaśmiałam się cicho i pogłaskałam je. Wnieśliśmy wszystkie bagaże do salonu, a ja nalałam im wody do misek. - Dobra, ja muszę lecieć do pracy... za 20 minut mam spotkanie... Cholera! - krzyknął z łazienki.

- Co się stało? - zapytałam idąc w jego stronę.

- Miała przyjść Anna moja sprzątaczka i zrobić porządek.. nawet prania nie zrobiła.. - warknął próbując zawiązać krawat. Podeszłam do niego i sama to zrobiłam. - Dzięki. - pocałował mnie w czoło.

- Dobra, ja tu ogarnę.. jak się nie pogubię. - powiedziałam z uśmiechem.

- Nie no przestań... nie będziesz mi sprzątać.. zaraz zadzwonię i ją o pieprzę. - mruknął pod nosem.

- Przestań. Może się coś stało i nie mogła przyjść? Poradzę sobie. Jedź, bo się spóźnisz. - oparłam się o futrynę przy wyjściu.

- Dobra dzięki. Lecę. - pocałował mnie mocno i znikł za samochodem.

Powędrowałam do łazienki i nastawiłam pralkę. Włączyłam sobie muzykę - choć zajęło mi to dobre 15 minut i zaczęłam od salonu i kuchni. Nie było tu bałaganu. Pościerałam tylko kurze i umyłam podłogi. Postanowiłam iść zwiedzić górę. Wchodząc po schodach oglądałam obrazy wiszące na ścianie. Korytarz był długi i pięknie wykończony złotymi wzorami na ścianach. Chwyciłam za klamkę jednych z drzwi i okazało się, że są zamknięte. Trudno. Złapałam za drugą i trzecią, ale także nie udało mi się wejść. Zauważyła, że na końcu korytarza jedne z nich są uchylone. Otwarłam je lekko i wywnioskowałam, że to pokój Diany i Alexa. Na środku pokoju leżał wielki ciemny dywan, a obok stały dwa legowiska. Odkurzyłam i umyłam podłogę, po czy z powrotem zeszłam na dół.

- Dzień dobry. - podskoczyłam na głos słyszany za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam starszą kobietę.

- Dzień dobry, ale się wystraszyłam. - złapałam się za serce.

- Jestem matką Jamesa, a ty? - podeszła do mnie.

- Ja przyjaciółką Nicola Menher. - podałam jej dłoń.

-Miło mi poznać wreszcie jakąś przyjaciółkę. . - powiedziała trochę ciszej i uśmiechnęła się w moją stronę. - Przyjechałam tylko dać tym głodomorom. - wskazała na Alexa, który zaczął ją oblizywać. - Ale widzę, że mają opiekę. - pokiwałam głową i uśmiechnęłam się. - Dobrze, a wiesz mam jeszcze jedno pytanie.

- Tak? - popatrzyłam na nią jak nad czymś myśli.

- Nie jesteś stąd, prawda? - zapytała.

- Nie z Londynu. - odpowiedziałam, a ona uśmiechnęła się.

- Tak myślałam... - zaśmiała się, choć ja nie wiedziałam o co chodzi. - Przekazałabyś Jamesowi klucze? - wyjęła je z torebki.

- Oczywiście. - przytaknęła. Wzięłam je od niej i położyłam w kuchni na ladzie. Podeszłam i uściskała mnie.

- Mam nadzieję, że do zobaczenia. - uśmiechnęła się i wyszła.

,,Ale ma fajną mamę" - pomyślałam. Wyciągnęłam pranie i poszłam poszukać jakiegoś miejsca do wywieszenia go. Chodziłam dość długo po ogrodzie i w końcu ujrzałam sznurki. Słońce grzało dziś dość mocno więc powinny wyschnąć do szybko. - pomyślałam.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro