Rozdział 24:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



* oczami Jamesa*

Nie! Dosyć! Teraz to mnie zdenerwowała... Cholera! Zachowuje się jak małolata. Zamiast powiedzieć o co jej chodzi to bawi się w kotka i myszkę.

Dobra! Poniosło mnie nie powinienem tak na nią krzyczeć, ale puściły mi nerwy. Nie chciałem odwozić jej do mieszkania, lecz nie miałem siły się z nią kłócić. To jeszcze bardziej pogorszyło by nasze relacje. Przyjechałam z powrotem pod willę i zobaczyłem.. samochód rodziców? Zaparkowałem i zobaczyłem, że mama siedzi na schodach przed domem.

- Mamo? - stanąłem przed nią.

- Cześć synku.. - uśmiechnęła się i wstała.

- Co ty tu robisz? - zapytałem przytulając ją.

- Och... synku, bo muszę z tobą porozmawiać,a z resztą chciałam was zobaczyć.. A właśnie gdzie jest Nicola? - popatrzyła na mnie jak otwieram drzwi.

- Am... mieliśmy lekkie spięcie.. - złapałem się za kark. Weszła do domu i usiadła na kanapie.

- Chcesz coś do picia? - zapytałem.

- Nie. Usiądź.. - rzuciłam i rozglądała się po pokoju. Tak, wiem czego szukała. - Więc słucham, co się stało? - zapytała.

- Nic, mamo.. - popatrzyłam na nią.. a w sercu pojawiła mi się jakaś cholerna pustka... Alex i Diana kręcili się smętnie po salonie i chodzili z piłeczkami...

- James... przecież bez powodu, by się nie wyprowadziła.. - zrobiłam smutne oczy i położyła mi dłoń na kolanie.

- Cholera zależy mi na niej. - prawie pisnąłem i oparłem się na kanapie.

- Widzę.. więc walcz. - uśmiechnęła się.- Ale.. mam dla Ciebie, także smutną wiadomość. Tata się, źle czuję i musisz lecieć za niego na konferencję do Włoszech. - powiedziała.

- Cholera... akurat teraz.. Dobra. - westchnął. - A jak on się czuje? - zapytałem.

- Dzisiaj został na obserwacji w szpitalu, ale już jest lepiej. Jutro powinien wrócić do domu, to może wpadnij to wszystko Ci wyjaśni. - opowiedziała.

- Okej. Postaram się. - przetarłem twarz dłońmi i uśmiechnąłem się lekko kiedy zobaczyłem, że cały czas patrzy na mnie z taką troską... - Nie martw się mamo.. - pogłaskałem ją po ramieniu.

- Jak mam się nie martwić.. jak znalazła się właśnie dziewczyna na której Ci zależy, a ty musisz wyjechać.. zamiast stać pod jej mieszkaniem.. - zaśmiała się cicho.

- No spokojnie.. przecież to 2, 3 dni. - powiedziałem, ale i tak wiedziałam, że to nie jest dobra wiadomość. - A wiesz może kiedy? - zapytałem.

- Chyba w sobotę.... - rzuciła.. cholera mam 2 dni licząc od jutra... Będę miał ciężką noc... - No dobra ja lecę, bo chciałam jeszcze wpaść do taty, a ty trzymaj się... - przytuliła mnie mocno, a ja odprowadziłem ją do samochodu. Wróciłem do willi i nie wiedziałem co mam teraz robić. Zamknąłem taras i nakarmiłem psiaki. Zdjąłem garnitur i ubrałem dresy. Wychodząc z sypialni zauważyłem, że gabinet jest otwarty.. Co cholera nie zamknąłem go? Wszedłem do środka i podszedłem do biurka.
O kurwa! Usiadłem w fotelu i zobaczyłem wysunięty kosz... No.. to kurwa zajebiście! Teraz się tłumacz dupku..Kim byłem w przeszłości? No więc.. Kiedy miałem 18 lat chciałem szybko zarobić. Wkręciłem się do jednego z klubów z striptizem i tam zarabiałem.. Po jakimś czasie... rodzice zorientowali się...i chcieli podać to na policję.... przychodziły do mnie groźby.. tak właśnie z tymi zdjęciami... Spotkałem się z nimi i powiedziałem, że po prostu przestaję tu występować, ale ich nie wsypię. Potem otworzyłem firmę... Jak miałem 21 lat ojciec przepisał na mnie firmę i kiedy jej obroty na chwilę spadły postanowiłem dorobić... Odnowiłem kontakty z starymi znajomymi i poprosiłem o prywatne, chętne klientki do domu.. Było ich dość sporo... ale w końcu zaczęło mi czegoś brakować... Rodziny? Miłości? Szczęścia? Myślałem, że seks i pieniądze to wszystko, ale .... myliłem się.. Wtedy poznałem Nicole.. odmieniła moje życie cholernie...zakochałem się w niej...



**********************

Hejka!!! Jeny jak ja was kocham.!! Kolejna książka, która powstaje dla was i dzięki wam. Jesteście niesamowici!! 

  ,, Nie potrzebuję skrzydeł, by latać potrzebuję ludzi, dzięki którym nie upadnę. "  



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro