Rozdział 30:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

tydzień później...


Nie wiem co mam powiedzieć.. Cały czas mam treści listu przed oczami... Mama miała rację. - pomyślałam. Przez cały tydzień jakoś wszystko szybko leciało. Miałam urwanie głowy w pracy. Dziś jest sobota i znów zaczęłam myśleć...a nie chcę tego robić. Z Jamesem nie rozmawiałam po za pracą w ogóle.. nie wiem co mam zrobić. Brakuje mi go. Może powinnam dać mu jeszcze jedną szansę?

Zatraciłam się w myślach i wyrwał mnie odgłos dzwonka do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam-- Jamesa.

- Możemy porozmawiać? - zapytał z powagą.

- Tak. Proszę.. - pokazałam, by wszedł.
Nie wiem czy dobrze zrobię... i czy nie będę tego żałować, ale... chcę nam dać jeszcze jedną szansę. - powiedziałam zamykając przy ostatnich słowach oczy. Otwarłam je i zobaczyłam jego szklane i szczęśliwe oczy. Podszedł do mnie i przytulił.

- Dziękuje słonko. Już nigdy więcej.. nie pozwolę Ci odejść... - powiedział wtulając się we mnie. Oderwał się na chwilę i mocno wpił w moje wargi. - Cholera, jak mi tego brakowało. - pisnął. - Ale, usłuchaj mnie dobrze..? - puścił mnie i pogroził palcem. Przewróciłam oczami i oparłam się o blat. - Przeprowadzisz się z powrotem do mnie. - rzucił i już coś chciałam powiedzieć, ale podszedł i położył mi palec na ustach. - To jest dobry pomysł, przynajmniej nie będziesz tu sama. Możesz wtedy przyjść kiedy tylko chcesz i porozmawiać, przytulić się, wygadać... wszystko... Proszę Cię. Wiesz jak mi Ciebie brakowało? Nie spałem, nie miałem komu zrobić śniadania, uśmiechnąć się, porozmawiać, rozpieszczać... Eh.. Niki nie wiem co ty ze mną robisz, nawet tylko stojąc tu obok, ale jak dalej tak pójdzie to nie skończy się to dobrze.. dla Ciebie... - uśmiechnął się na koniec i usiadł na przeciwko. - Nie gryź. - warknął. Zmarszczyłam brwi i przestałam przygryzać wargę. - Rozpraszasz mnie tym. - oparł się łokciem o stół i patrzył na mnie. - To jak? - westchnął.

- Niech Ci będzie, ale... - zatrzymał mnie.

- Nie.. no żadnego.. ale.. - przerwał smętnie. Wstał i wziął mnie na ręce.

- James co ty robisz?!!! - zaśmiałam się kiedy wyniósł mnie na rękach i położył na łóżku. Stanął nade mną i zrobił poważną minę.

- Pomóż Ci się spakować? - zapytał poważnie, a ja wybuchnęłam śmiechem. Po chwili on także się roześmiał i położył obok. - Jeny jak ja się w tobie zakochałem.- westchnął, a ja podniosłam się na łokciach i popatrzyłam na niego.- Co? - zaśmiał się.

- Nic, ja chyba też się zakochałam w tym bogatym dupku.- rzuciłam.

- Oo nie.. - krzyknął i podniósł się. Znów znalazł się nade mną i zaczął łaskotać.

- James. - wydusiłam, nie mogąc złapać powietrza przez śmiech.. Kiedy przestał, chciałam się na niego rzucić z pięściami, ale zrobiłam naburmuszoną minę i przewróciłam się pod nim na brzuch. Usłyszałam cichy śmiech i poczułam jego dłonie pod moją koszulką, na dolnych partiach kręgosłupa.

- Niki, strasznie Cię pragnę. - szepnął mi do ucha, a ja po tych słowach spięłam się co natychmiast poczuł. - Wszystko okej? - położył się obok i popatrzył na mnie. Robiło mi się wstyd. Nie wiedziałam co powiedzieć. Cholera.

- Tak, w porządku. Idę się pa.. - próbowałam się wytłumaczyć nie spoglądając na niego i gwałtownie wstając.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro