Rozdział 41:

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  - Jak to się stało? - zapytałem cicho, po pół godzinnej ciszy. 

- Nie wiem, zadzwonił do mnie, że wróci wcześniej z pracy i ... nagle zadzwonił telefon, że ... że miał wypadek. - mama znów zaczęła płakać i mocno ją przytuliłem. Nagle usłyszałem trzask zamykania drzwi i spojrzałem za siebie, gdzie ujrzałem ją.

* oczami Nicoli*

Kiedy chodziłam ulicami Londynu i zastanawiałam się, nagle zadzwonił mój telefon. Gdyby to James nie odebrałabym, ale była to jego matka, więc odebrałam. Powiedziała, że miał wypadek i jest w ciężki stanie, dlatego nie zastanawiałam się szybko zamówiłam najbliższy lot. Kiedy wbiegłam zdyszana do szpitala, zobaczyłam na końcu korytarza Panią Rose i Jamesa. Bałam się podejść. Kiedy James odwrócił się i spojrzał na mnie, wstał i podszedł do mnie. Spojrzałam na jego matkę, która wygląda okropnie i cały czas płakała... czyżby... 

- James, czy twój ojciec.... - przerwał mi. 

- Tak. - załamał mu się głos, a ja nie zastanawiałam się i rzuciłam mu się na szyję. Przytuliłam go tak mocno, jak tylko potrafiłam. Cholernie byłam zła, na niego, ale wiem, że teraz mnie potrzebuje... W końcu kiedyś przechodziłam to samo... 

- Będzie dobrze... - szepnęłam mu do ucha, a on spiął się jeszcze bardziej i mocniej mnie objął. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i podeszłam do Pani Rose. Spojrzała na mnie i kiedy chciałam coś powiedzieć, ona zatrzymała mnie. 

- Nic nie mów. - powiedziała połykając łzy i przytuliła mnie. 

- Chodźcie, jedziemy stąd. - powiedział James, a my wstałyśmy. Chwyciłam moją walizkę i wyszliśmy ze szpitala. Pomogłam wsiąść jego mamie a sama stanęłam przed samochodem. - Co robisz? - zapytał.

- James, weź mamę do siebie i zaopiekuj się nią. Nie może być teraz sama. Weź sobie parę dni wolnego, zastąpię Cię. - rzuciłam. 

- A ty? - zapytał. 

- Ja? Zamówię taxi i pojadę do Selen. - odpowiedziałam.

- Nicola dl... - przerwałam mu. 

- Dobrze nam to zrobi. - zauważyłam podjeżdżającą taksówkę. 

- Dobrze?! - podniósł głos. - Ty chyba żartujesz.... Nicola ja.... - znów mu przerwałam. 

- Jest  moja taksówka. - rzuciłam. - Odezwę się. - oddaliłam się  i wsiadłam do samochodu. Emocję jakie mną targały są nie do opisania... z jednej strony cholernie chciałam go pocałować, przytulić ... a z drugiej dalej byłam zła i bałam się, że znów będzie tak jak przed moim wyjazdem. 

Stanęłam pod mieszkaniem Selen i zadzwoniłam.

- Nicola? Jeny, gdzie ty byłaś?! Wszyscy się o ciebie martwiliśmy?! - krzyczała na mnie.

- Mogę przenocować? - zapytałam. 

- No pewnie i żebyś miała dobre usprawiedliwienie na to twoje nie zniknięcie. - pogroziła mi palcem i znikła za drzwiami kuchni. Usiadłam na kanapie i czekałam, aż przyjdzie. - No więc, gdzie byłaś? - zapytała.

- Musiałam odpocząć. Byłam w Londynie i pewnie nie wróciłabym jeszcze gdyby nie... - zatrzymałam się, czując wibrację telefonu. 

,, Kocham Cię. Proszę wróć do domu. ;(" - James. Westchnęłam i wygasiłam telefon. 

- Gdyby nie co? - spojrzała na mnie. 

- Ojciec Jamesa miał wypadek. - powiedziałam półgłosem. - I .. nie żyje. - dokończyłam. Selen zamurowało. Nie wiedziała co ma powiedzieć. - Selen, ja wiem, że ty nie chcesz żebym poruszała ten temat, ale wydaje mi się, że powinnaś powiedzieć Lukowi. 

- Pogięło Cię?! - podniosła głos. 

- Ja nie żartuje, przemyśl to, ale rozsądnie. - westchnęłam. - A teraz pozwól, że położę się spać, bo jutro czeka mnie długi i ciężki dzień w pracy.

- No to dobranoc. - wstała. - Niki? - spojrzała na mnie.

- Co? - otwarłam oczy. 

- On Cię kocha. - rzuciła i znikła za drzwiami. 



****************

Witajcie!

 Jeszcze zostały mi do dodania dwa rozdziały i mam nadzieję,  że spodoba wam się zakończenie. ;D 

Trzymajcie kciuki bo w poniedziałek testy próbne!! ;(((


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro