𝓸𝓱 𝓱𝓾𝓼𝓱 𝓶𝔂 𝓭𝓮𝓪𝓻

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Było grubo po północy gdy głośne spanie oraz ciche przekleństwo przeszyło śpiące ściany dormu, przerywając trwające do tej pory milczenie. Wydawało się, że wszyscy pogrążeni byli we śnie, pozwalając sobie na chwilkę odpoczynku. W pokoju Jimina, Taehyunga i Hobiego dało się słyszeć ciche pomruki V, któremu nie udało się dokończyć zaczętego odcinka jakiegoś anime i biedak zasnął ze słuchawkami na uszach. Słychać również było szelest kołdry za każdym razem gdy HoSeok przewracał się na łożku bądź wierzgał nogami. Symfonię kończyły dwa spokojne oddechy Jimina i Jungkooka, który jak zawsze pod byle pretekstem wpakował się starszemu pod kocyk i teraz zadowolony chrapał wtulając twarz w ramiona tancerza.

W pokoju YoonJinów dalej paliło się światło. Tak dokładniej to jedna mała lampka wciąż świeciła na biurku rapera, oblewając jasnym blaskiem masę papierów i nie wyprane ubrania leżące na krześle. Sam kruchy raper, nadal ubrany w obcisłe jeansy i swoją oversizową bluzę, spał spokojnie zwinięty w kulkę. Pod głową miał pluszaka - Kumamona, którego dostał jakiś czas temu od Tae na urodziny i który do tej pory leżał sobie w jego łóżku przyjmując w swój plusz jego nocne smutki i czasem ślinę.

Najstarszy z zespołu również był w swoim pokoju. Leżał, uparcie walcząc ze zmęczeniem i czytał nową książkę. Kupił ją sobie jakiś czas temu, gdy wpadł w odwiedziny do rodziców i podobnie jak za starych czasów, zahaczył o kameralną księgarnie. Wbrew pozorom Jin lubił czytać. Jak jeszcze chodził do szkoły, przesiadywał godzinami w uczelnianej biblioteczce, pochłaniając dzieło za dziełem. Nie miał zbyt wielu przyjaciół. Co innego mógłby robić?

Od ciągu literek oderwał go trzask zamykanych drzwi. Zazwyczaj tak irytujący jednak tym razem będący niczym wybawianie. Blondyn czekał na to od kilku godzin.

Ostrożnie zamknął książkę, wciskając między kartki zakładkę za którą służyła ulotka jakiegoś fast foodu i powoli wstał, rozciągając bolące mięśnie. Nadchodzący, kolejny w tym roku comeback był doprawdy męczący dla jego obolałego ciała i zmęczonej psychiki. Przeczesał swoje przetłuszczone włosy i zamrugał gdy świat mu zawirował od zbyt gwałtownego podniesienia się. Nim wyszedł z pokoju podszedł jeszcze do łóżka Yoongiego. Jego najstarszy dongseang. Dongseang, któremu wydaje się, że jest najstarszy i że musi na siebie przyjąć każdą odpowiedzialność. Jin pokręcił ze zmęczeniem głową.

— Yoongi — szepnął, potrząsając lekko delikatnym ciałkiem młodszego. —Yoongi wstawaj.

— Hyung..? — nieprzytomny, głęboki i ochrypły głos Mina rozniósł się po pokoju a Kim uśmiechnął się nikle na jego ledwo uchylone, zaspane oczy.

— Zdejmij spodnie, Yoongz. I bluzę. Jest tu okropnie gorąco, klimatyzator znów wysiadł. Rozchorujesz się — brunet przez chwile gapił się w ciemne oczy visuala by sekundę później zamknąć z powrotem powieki. - Yoon.

— N-nie chce. Daj mi spać hyungie — wycharczał młodszy z trudem i słabo spróbował odepchnąć dłoń swojego przyjaciela. Jego również wykańczały ciagle próby do comebacku, deadline'y piosenek i całe zmieszanie w okół nowego albumu. Najchętniej wróciłby do Daegu, zamknąłby się w swoim starym pokoju z plakatami amerykańskich raperów na ścianach i wrócił do tworzenia muzyki z pasji a nie z presji.

— Dawaj. Pomogę ci — odparł szeptem Jin szarpiąc za materiał szarej bluzy.
Często nazywany był mamą bangtanów, chociaż to Hobi bardziej pasował do tego tytułu. Jin poprostu o nich dbał. Siedział zawsze trochę z tyłu, z rezerwą obserwując jak jego młodsi bracia walczyli z życiem. Jednak w momencie gdy kamery gasły a światło reflektorów ich nie dosięgało Kim zmieniał się. Mężniał. Surowym głosem upominał Jungkooka i Taehyunga gdy ich typowe przekomarzania przeradzały się w prawdziwe kłótnie a nawet bójki. Siedział spokojnie obok płaczącego nad swoim jedzeniem Jiminem dopóki ten nie wmuszał w siebie przynajmniej połowy swojej porcji. I sciągał Yoongiego z jego genius lab'u gdy spędzał tam o jedną dobę za dużo. Czasem z nim rozmawiał a czasem łapał za fraki i na siłę zaciągał szamotającego się mężczyznę do dormu i wmuszał w niego leki, przypisane przez terapeutę.

Jin bardzo dbał o swoich dongseangów i teraz miał zamiar zaopiekować się kolejnym.

Kiedy w końcu Yoongi zciagnął z tyłka swoje spodnie i ułożył się w łóżku, starszy jedynie przykrył go kocem i życzył miłych snów, czochrając na dowidzenia zniszczone włosy rapera. Ostrożnie wyszedł z pomieszczenia i powolnym krokiem ruszył przez ciemny korytarz w stronę łazienki. W prawdzie odkąd przenieśli się do większego dormu, mieli znaczenie więcej miejsca i zamiast jednej łazienki na siódemkę (a czasem i ósemkę, bo zdarzało się, że manager Sejin niemal z nimi mieszkał) mieli trzy ale SeokJin i tak wiedział gdzie znajdzie swojego przepracowanego dongseanga.

Z drugiej strony drzwi słyszał cichy szum wody i czyjś głęboki oddech. Jin stanął w miejscu, obserwując jak promień światła oświetla jego stopy i zniekształca cień za jego plecami. Językiem oblizał swoje suche wargi i wyciągnął przed siebie dłoń by zapukać. Zawahał się.

Parę sekund później szum wody ustał a wokalista dalej stał w miejscu, zastanawiając się czy to nie będzie zbyt duża ingerencja w prywatność młodszego. NamJoon był skrytym mężczyzną. Chowającym swoją wrażliwość pod maską chłodnego i groźnego rapera, niepozwalający nigdy nikomu na dojrzenie jego łez. Wyjątkiem był Yoongi.
Jin często z zazdrością przysłuchiwał się opowieścią młodszych chłopców. O tym jak wszystko robili razem, jak jeszcze przed debiutem śmiali się, pracowali i płakali po nocach razem. Czemu Yoongi ufał NamJoonowi a NamJoon ufał Yoongiemu? I czemu żaden z nich nie ufał Jinowi?

Cichy plusk i odgłos czyiś mokrych stóp, odbijających się od lodowatej posadzki, rozniósł się po pogrążonym w śnie apartamencie Bangtanów, Jin dalej się wahał. Potem do jego uszu doleciał szelest ręcznika a oddech mężczyzny w łazience naraz stał się dziwnie drżący. Przez chwile panował cisza, Kim przymknął oczy, a potem głośne pociągnięcie nosem rozdarło powietrze niczym strzała, trafiając prosto w szybko bijące serce visuala. Zabolało niemal fizycznie, jakby ktoś z pięści uderzył go w pod mostkiem. A potem ból wydawał się niemal nie do wytrzymania gdy kolejne pociągnięcie nosem i cichy szloch dotarł do uszu blondyna.

Płacz mężczyzny, który stał teraz w łazience ze spuszczoną głową i opierał się o umywalkę był miękki i cichy. Niemal niesłyszalny i najprawdopodobniej właśnie taki miał być. Cichy, ukryty wśród mroków i smutków nocy. Drobne łezki nigdy nie miały ujrzeć innego blasku niż ten księżycowy.

Ale Kim SeokJin nie miał zamiaru na to pozwalać. Zapukał.

Szloch urwał się niczym zatrzymana piosenka i blondyn był niemal pewny, że mężczyzna po drugiej stronie z przerażeniem wgapia się w drzwi.

— NamJoon? — z pomiędzy jego spierzchniętych warg uciekło imię młodszego, ciche niczym westchnienie.

— Hyu-hyung? — głos rapera był ochrypły, zmęczony. Chłopak odchrząknął.

— Otwórz drzwi, proszę.

Cisza. Jin wstrzymał oddech i oblizał suche wargi w oczekiwaniu. Zdawało mu się, że każda setna sekundy trwała o wiele zbyt długo. Mógł policzyć każde przyspieszone uderzenie swojego serca, które niemal chciało się wyrwać z jego klatki piersiowej. Cisza została przerwana widocznie nerwowym szelestem tkaniny, kolejnym pociągnięciem nosa i cichym, pełnym goryczy przekleństwem. Po chwili dało się słyszeć metaliczne klikanie zamku a po kolejnej, wydłużającej się sekundzie, skrzypienie otwieranych drzwi.

Stał tam. Ze spuszczoną głową i ramionami owiniętymi w okół samego siebie, jakby chciał się ochronić przed oceniającym spojrzeniem starszego. Głowę miał spuszczoną w żałosny sposób, niezdarnie kryjąc tym swoje zaczerwienione i zaszklone oczy. Narzuconą na siebie miał jedynie za dużą szarawą koszulkę z długim rękawem i ciemne bokserki. Jin zwilżył wargi i przełknął gule tworząca się w jego gardle na widok Joona w takim stanie.

— NamJoon.

— H-hyung. — głos rapera brzmiał gorzej niż Jin to sobie wyobrażał. Jego ton był gorzki, cichy a brzmienie złamane i zmęczone. Kim niepewnie postąpił krok do przodu i położył dłoń na ramieniu młodszego na co tamten się wzdrygnął, dalej nie podnosząc wzroku z podłogi.

Zazwyczaj nie szczędzili sobie dotyku. SeokJin nawet nie bronił się przed nazywaniem siebie przylepą a NamJoon czuł się jakoś dziwnie inaczej z dłońmi starszego na swoim ciele. Wokalista wspierał w ten sposób swojego lidera. Starał się delikatnym dotykiem, przytuleniem czy odgarnięciem włosów z czoła, odjąć młodszemu stresu na wszelkiego rodzaju broadcastach, wywiadach czy przed koncertami. A wyższy chłopak czuł się dziwnie bezpiecznie obok starszego, Jin działał na niego uspokajająco.

Ale teraz nie było jak zazwyczaj. Teraz NamJoon drżał pod ciężkim spojrzeniem visuala, z całej siły starał się kontrolować łkanie, które powoli budowało się w jego gardle.

— Chodźmy do twojego pokoju. Musimy pogadać.

________________
___

Witam wszystkich w pierwszym rozdziale nigh hugs.
Jest to bardzo ambitny projekt i jeżeli jesteś ze mną już od baby Bangtan (Omg cześć!) to mniej więcej znasz mój styl pisania i bardzo osobiste podejście do bohaterów.
Dlatego rozdziały będą pojawiać się tu raz na półtora tygodnia, o ile nie postanowię inaczej.

Zachęcam was do komentowania swoich przemyśleń związanych z tą opowieścią! Będę starać się odpisywać na każdy komentarz!

Pytania na ten rozdział:

♥️Jakie są wasze wrażenia po pierwszym rozdziale? Co mogłabym poprawić?

♥️W yoonminkooku jaki jest wasz ulubiony ship? Yoonkook, Jikook czy yoonmin?

Wasza V.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro