Wciąż Cię potrzebuje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnie przez wiele dni po prostu powtarzałam to zdanie. Jak manniane, nie wiem czy nie przekręciłam je z kilkanaście razy. Nie miałam pojęcia co znaczyło. A każdy słownik inaczej je interpretował. Niż on je wymówił. Ono było jakby syczące, jakby przeciągane. Nie takie czyste i bez akcentu. Cholera nie mogłam już nigdzie go usłyszeć, jedynie w mojej głowie jako wspomnienie.

Zero głosu w głowie. Zero uczucia, że jest blisko.. Tylko małe szepty. Jakby chciał ze mną porozmawiać, ale tak jakby nie mógł. Albo po prostu już świrowałam. Wtedy to właśnie odsunęłam się od ludzi.

Pięć lat później:

Kiedy chcesz iść na studia, nie masz pojęcia że to będzie takie pogmatwane. Mam już ponad dwadzieścia trzy lata, rezygnuje z pracy tylko po to że ciekawi mnie poznawanie innych ludzi. Tak, pragnę zjednoczyć ich sobie, z szarej myszki stałam się siłą. Odwaga mnie rozpychała i pragnienie obszernej władzy. Tego chciałam, zamordować tych którzy tworzą wojny, którzy zabijają. Aby świat był lepszy, taki idealny dla każdego. A ten kierunek, może pomóc mi dojść do władzy.

Szalona kobieta, opętana. W jej oczach widziałam demona, wrzaski i kolejne osoby które jej chciały pomóc stawały się celem demona. Zaklinała i więziła je. Ja stałam na uboczu, oparta o ścianę pokoju. A ona wiła się po nim całym, nikt nie mógł jej pomóc. Miała okropny głos, porozcinaną skórę, powyginane kości. Najgorszy widok jaki mogłam kiedykolwiek zobaczyć. Wtedy spojrzała na mnie, uśmiechnęła się podejrzliwie. Byłam jedyną osoba w pokoju, która nie dostała jeszcze jakichkolwiek obrażeń. Ruszyła więc w moja stronę wściekła ale zatrzymała się zaraz przede mną.

-Nie mogę..-warknęła, jej głos jakby zżerał mnie, nie cierpiałam, nie raniło to mnie. Ale obrzydzało, słyszenie go aż tak blisko. Znałam to syczenie, już raz je słyszałam. Spojrzałam na nią z nadzieją, a ona jakby się domyśliła.-On Cię chroni, nie będziesz mogła...-zrobiła krok w tył.-Jesteś nietknięta, zabroniona...- jej twarz się wykrzywiła. – Przez co chce Cię bardziej..- i widziałam jak podbiega w moja stronę z otwartą paszczą. Ale niewidzialna tarcza odbiła ją a ja się przebudziłam.

Znaczy chyba się przebudziłam bo poczułam ciepło obok siebie. Coś mnie przytuliło i pocałowało w czoło.

-Śpij spokojnie, nic już nie będzie Cię niepokoić. -westchnięcie. -Jutro pogadamy, ale teraz musisz odpocząć.

-Wróciłeś...-szepnęłam..

-Jakbyś mogła zapomnieć..

-Jesteś realny? Czy to kolejny sen?- poruszyłam się, ale przecież nie miałam poczucia snu. Przecież wyciągnął mnie z koszmaru.

-A jak myślisz? Zaśnij już..- I znów zabrał mnie sen, ale już bez koszmarów.

I dopiero teraz, zaczęła się cała historia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro