30) Te wszystkie sprawy mają ze sobą coś wspólnego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Godzina dziesiąta wieczorem, ciche skrzypnięcie drzwi i prawie bezgłośne kroki. Ktoś najwyraźniej nie chciał być zauważony. Starał się przedostać przez salon niczym cień, myśląc, że współlokatorka już śpi. Mylił się, dziewczyna w krótkich, kruczoczarnych włosach leżała na kanapie, nasłuchując i czekając, aż ów nocny marek zorientuje się, że nie jest sam. Nie mogła wytrzymać tej ciszy, którą wspólnie tworzyły.

- Po co się skradasz? – zapytała i machnięciem różdżki zapaliła światło, a właścicielka mieszkania podskoczyła.

- Tonks! Przestraszyłaś mnie! – zawołała Sara głosem pełnym wyrzutu. – Myślałam, że śpisz.

- Jakoś nie mogłam zasnąć, więc czekałam na ciebie. – wytłumaczyła Dora.- Gdzie ty byłaś?

- Wskoczyłam do Estery zanieść jej zdjęcia. – wytłumaczyła czerwieniąc się.

- I tak długo ci to zajęło? – dopytywała się Dora.

- No bo się zagadałyśmy. – odpowiedziała Sara, a Tonks wybuchła niepohamowanym śmiechem. – No co?

- Tak się składa, że dzisiaj widziałam się z Esterą i powiedziała mi, że spotykasz się z Franczesciem!

- A niech ją hipogryf kopnie! – powiedziała pod nosem, co wywołało u Tonks jeszcze większy napad śmiechu.- A zamknij się! – warknęła Sara, porwała poduszkę i zaczęła nią okładać Dorę.

- Poddaje się! Przestań! – krzyczała Nimfadora, zanosząc się śmiechem.

- Nie przestanę póki się nie uspokoisz! – warknęła ostrzegawczo i uderzyła ją poduszką w głowę. Tonks nie pozostała dłużna i chwyciwszy drugą poduszę odwdzięczyła się Sarze. Śmiały się za każdym razem gdy oberwały z poduszki. Nie pamiętały nawet od czego to się zaczęło. Ich wojna trwała aż do momentu gdy poduszka Tonks nie wytrzymała i pękła, obsypując je miękkim pierzem.

- Ha! Wygrałam! – wykrzyknęła zadowolona z siebie Sara, a Tonks resztami sił zaczęła się śmiać. – Nie śmiej się, bo znowu ci się oberwie!

-Zlituj się nade mną! – zawołała błagalnym tonem Dora.

- Znaj mą dobroć! – powiedziała z wyższością Sara i sięgnęła ręką po kilka kopert, które leżały na stole. Bez pośpiechu otworzyła jedną z nich i zaczęła czytać – To od twojej mamy...

- Mamy? – zapytała zaskoczona i wyrwała list z rąk Sary.

Droga Saro!

Zapewne wiesz dlaczego do Ciebie piszę - Dora uciekła z domu. Od dwóch dni nie daje znaku życia, a ja jestem przekonana, że wiesz co się z nią dzieję. Bo niby do kogo miałaby pójść jak nie do Ciebie i Amelii? Rozmawiałam już z Syriuszem i Molly, do nich także się nie odezwała. To całe nieporozumienie, które miało miejsce jest bez znaczenia! Laura bardzo żałuje, że to wszystko miało miejsce, Ted również jest załamany. Dawno nie widziałam go w takim stanie. Porozmawiaj proszę z Nimfadorą i namów ją do powrotu.

Pozdrawiam

Andromeda

Tonks przeczytała dwa razy list. Euforia i nadzieja jakie ją ogarnęły uleciały bez śladu. Czego się w ogóle spodziewała? Że naprawdę chcą, żeby wróciła? Że naprawdę żałują? Gołym okiem było widać, że ten list był napisany z przymusu. Pewnie cudownie im się żyje w trójkę, bez niej. Wizja szczęśliwej rodziny z Laurą na czele tak rozzłościła Dorę, że porwała list swojej matki na kawałki.

- Co mam jej odpisać? – spytała zakłopotana Sara.

- Napisz jej, że mam się dobrze, o wiele lepiej niż gdybym była z nimi. – warknęła Nimfadora i wyszła z pokoju.

***

- Musieliśmy coś ominąć, Carl! – stwierdziła stanowczo Dora wychodząc z windy w ministerstwie.

- Tylko co? Przepytaliśmy wszystkich mieszkańców Hogsmeade i nikt nie widział tego wieczora ani Emily, ani zakapturzonego faceta.

- Musimy ją znaleźć! Rozumiesz?

- Tomson, Tonks! – rozbrzmiał głos Scrimgeour'a – Skończyliście już swoje śledztwo?

- Niestety nie... Utknęliśmy w ślepym zaułku.- wyznał markotnie Carler.

- Jest kolejna zaginiona. – stwierdził Rufus. – Musicie się tym zająć.

- Zaraz, trzecie porwanie w tym tygodniu? Jak mamy niby prowadzić dwie sprawy? To nierealne! – oburzyła się Dora.

- Uważaj, Tonks! Lepiej mieć za dużo pracy, niż nie mieć jej wcale. – warknął ostrzegawczo i zagroził jej palcem. – Zajmijcie się tym.

- Jak ja go nie znoszę! – jęknęła Dora gdy Scrimgeour zniknął.

- Pamiętaj, szanuj szefa swego, możesz mieć gorszego. – zaśmiał się Carl.

- Uh, zamknij się!

***

Siedział w swoim pokoju i próbował czytać książkę, ale nie potrafił się skupić. W pokoju obok dwie kobiety rozmawiały.

- Wysłałam wczoraj list do Sary, odpisała, że Dora ma się dobrze... - załkała Andromeda.

- To chyba najważniejsze, prawda? Nie masz się o co martwić, nasza Tonks musi przemyśleć kilka spraw. Nawet się nie spostrzeżesz, a ona już wróci. – pocieszała ją Molly.

- Jak to nie mam się czym martwić? Co ty byś zrobiła, gdyby jedno z twoich dzieci się spakowało i uciekło? – spytała z wyrzutem Dromeda.

- No... Pewnie byłabym w opłakanym stanie... - przyznała zakłopotana pani Weasley – Ale znam naszą Tonks, jesteście dla niej bardzo ważni i długo bez was nie wytrzyma.

- Wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? To, że z każdą chwilą mam wrażenie, że Dora miała rację, a ja jak zwykle jej nie słuchałam... Powiedz mi Molly, czy Laura naprawdę się tak zachowywała na zebraniu? – zapytała płaczliwym głosem Dromeda. Remus nie mógł już tego słuchać i jednym machnięciem różdżki wyciszył pokój. Kiedy Andromedy dwa dni temu przybiegła na Grimmauld Place i powiedziała im, że Tonks uciekła, wystraszył się nie na żarty. Według niego nie było nic dziwnego w tym, że Dora tak impulsywnie zareagował, w końcu leżało to w jej naturze, ale nie mógł nic poradzić na to, że tak strasznie się o nią bał. Uspokoiła go dopiero Hestia, która wpadła zostawić raport z warty pod Departamentem Tajemnic, mówiąc, że Tonks ma natłok pracy w ministerstwie i wszystko z nią dobrze. Jednak nawet ta wiadomość nie mogła powstrzymać go przed nieustannym myśleniem o małej, kolorowej Tonks. Odpychał od siebie tę myśl, ale musiał przyznać, że strasznie mu brakuje tego jak Nimfadora wywracała ten stary stojak na parasole wywołując wrzawę w całym domu, jej kawałów, uśmiechu i spojrzenia tych głębokich, czarnych oczu.

- Remus, coś się stało? – wyrwał go z rozmyślań tak dobrze znany głos. Chwilę mu zajęło, żeby zrozumieć, że trzyma w ręku swój zegarek z lusterkiem dwukierunkowym, a na jego tarczy widać twarz Dory.

- Tonks? – zapytał zaskoczony.

- Wszystko w porządku? Dlaczego mnie wezwałeś? – spytała zaniepokojona, marszcząc delikatnie czoło. Remus uśmiechnął się na widok tej miny.

- Tak, wszystko jest dobrze. Ja po prostu... Stęskniliśmy się trochę za tobą. – wybrnął z zakłopotania. Czemu nieświadomie zadzwonił do Tonks?

- Racja, dawno u was nie byłam, ale mam mnóstwo pracy. – wytłumaczyła się Dora.

- Słyszałem, Hestia ostatnio tu wpadła... Wiesz, jest tu teraz twoja mama i...

- Co? – wykrzyknęła Nimfadora.

- Spokojnie, nie wie, że z tobą rozmawiam. Powiedz mi o co takiego się stało? – zapytał ją, a ona opowiedziała mu cały przebieg rodzinnej kolacji, o tym jak Laura kłamała, jak ojciec ją potraktował i o tym jak uciekła.

- A wczoraj mama przysłała Sarze list, wiesz jak ona go napisała? Jakby to robiła z przymusu! Już widzę, jak tam sobie siedzą i wiodą cudowne życie... - zakończyła smutno.

- Nie wydaje mi się, żeby twoja mama to robiła z przymusu. Siedzi teraz w twoim pokoju razem z Molly i wypłakuje jej się. Ona naprawdę żałuje tego co się zdarzyło.- powiedział i zobaczył na twarzy Tonks wyraźne zmieszanie, ale po chwili przybrała naburmuszony wyraz twarzy i powiedział:

- Może i tak, ale nie mam zamiaru z nią rozmawiać póki Laura mieszka u moich rodziców. A poza tym mam za dużo pracy, żeby zajmować się takimi głupstwami. Wiesz, że w ciągu tygodnia zaginęły trzy osoby? Na samym początku moja koleżanka z dormitorium, potem jakaś inna dziewczyna, której sprawę prowadzi Hestia, a dzisiaj Scrimgeour oznajmił nam, że mamy prowadzić dwie sprawy równocześnie, bo zaginęła Ellie Parker. Przecież to niemożliwe, żebyśmy skupili się na dwóch różnych śledztwach. – oburzyła się Tonks.

- Może nie aż tak różnych jak ci się wydaję. Trzy zaginięcia wciągu tygodnia nie wydają mi się sprawką trzech różnych porywaczy. – stwierdził po krótkim zastanowieniu Remus.

- Chcesz powiedzieć, że wszystkie te sprawy mają ze sobą coś wspólnego?

- Na to wygląda.

- Dobra, nie gadajmy o mojej pracy. Lepiej powiedz co tam w Zakonie? – zmieniła temat Dora.

- Prawdę mówiąc nic nowego. Ciągle pełnimy warty pod Departamentem, jutro jest zebranie. Mam nadzieję, że będziesz. Molly ciągle o tobie mówi, tak samo dzieciaki. – powiedział Lupin.

- Będę, obiecuję! – zapewniła go Dora.

- To dobrze, potrzebuję cię. – palnął wilkołak, zanim zdążył ugryźć się w język.

- Co powiedziałeś?

- Że Zakon cię potrzebuję. – wybrnął szybko Remus.

- Do zobaczenia! – pożegnała się i znikła z tarczy. Remus machnął różdżką, już żadne odgłosy nie dobiegały z pokoju obok. Położył się na łóżku i uśmiechnął mimowolnie. Zamknął oczy i zobaczył jej uśmiechniętą twarz. Przypomniał sobie tą noc kiedy po raz pierwszy i ostatni się pocałowali. „Ile wspomnień wywołuje taka zwyczajna rozmowa? Ale nie mogę tak myśleć, muszę z tym skończyć. Na za wiele sobie pozwalasz Lupin! Ona ma prawo być szczęśliwa, a z tobą nigdy tak nie będzie" - zganił siebie w myślach. Ale nie mógł pozbyć się nieprzyjemnie miłego wrażenia, że on i Tonks mają ze sobą coś wspólnego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro