31) Fajnie jest tak żerować na moich rodzicach?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego dnia od razu po pracy Tonks pośpieszyła do Kwatery Głównej z nadzieją, że mieszkający tam Weasleyowie przewieją wrażenie beznadziejności i bezsilności, które właśnie odczuwała, gdzie pieprz rośnie. Dora szybko wbiegła po schodkach domu z numerem dwunastym i wpadła do przed pokoju, wywracając się razem ze stojakiem na parasole. Reakcja była natychmiastowa, pani Black zaczęła wykrzykiwać co raz to nowe obelgi w stronę domowników, „ No, no, no... Cioteczka bardzo wzbogaciła swoje słownictwo od ostatniego razu" – pomyślała Dora i uśmiechnęła się. Z kuchni wybiegła Molly razem z Syriuszem i Remusem, ale zanim zdążyli cokolwiek zrobić, z góry zbiegła mała Weasleyówna, przekrzykująca Walburgię:

- TONKS! NARESZCIE JESTEŚ! – krzyczała Ginny rzucając się na szyję leżącej na podłodze Nimfadorze.

- Cześć, Ginny! – przytuliła ją Dora, a po chwili nastała zupełna cisza. – Tak bardzo się stęskniłam!

- Jak mogłaś się tak długo nie odzywać? – zapytała z wyrzutem Ginny, kiedy obie już wstały.

- Sprawy zawodowe. – odpowiedziała Tonks i chciała już wyjaśnić małej przyjaciółce jaki kocioł ma teraz w prawy, ale w objęcia porwała ją Molly.

- Kochanieńka, nawet nie wiesz jakie się baliśmy, kiedy Andromeda powiedziała nam, że zniknęłaś. Jak mogłaś to zrobić? Jak mogłaś nas tak nastraszyć? Jak tylko Dromeda się dowie... - rozckliwiała się Molly.

- Co to, to nie! Mnie tu nie ma, rozumiesz Molly? Moja mama nie ma prawa dowiedzieć się, że tu jestem. – powiedziała poważnie Tonks patrząc w oczy pani Weasley, na której twarzy malowało się ogromne zdziwienie. – Gdyby nie Remus pewnie wcale bym tu nie przyszła.

- Remus... - zacmokał z uśmiechem Syriusz, który w swoim zwyczaju opierał się nonszalancko o ścianę. – Czy chcesz przez to powiedzieć, że prowadzisz jakieś tajne, romantyczne rozmowy z naszym Lunatykiem?

- Łapo, daj spokój. – jęknął Remus, rumieniąc się na twarzy.

- Tajne, tak, ale romantyczne? Nieee... - zaprzeczyła ze śmiechem Dora.

- No dobrze, chodźcie może do kuchni. – zaproponowała nadąsana Molly. Tonks spojrzała jeszcze na obdarte z tapety ściany i pomyślała, że stęskniła się za starym domem Blacków. W kuchni nic się nie zmieniło od jej ostatniej wizyty. Dora usiadła między Ginny, a Remusem i uśmiechała do każdego z obecnych. Po chwili pojawili się też Harry, Hermiona, Ron, George i Fred.

- Tonks, to ty żyjesz?- zawołał teatralnie George.

- Muszę cię zmartwić, ale tak. – zaśmiała się Dora. – Jak tam ostatni tydzień wakacji?

- Minęły za szybko. – stwierdził Harry.

- O wiele za szybko. – dopowiedział Ron.

- Dajcie spokój, będziemy na piątym roku, już niedługo SUMy. Rozumiem, że wiąże się z tym sporo nauki...- zaczęła Hermiona, ale Tonks przestała jej słuchać. Nie to, żeby nie lubiła jej, ale Hermiona miała tendencję do prawienia długich wywodów na temat szkoły, a Dorze nie bardzo to pasowało. – Mam nadzieję, że to będzie dobry rok.

- Musi taki być. – poparł ją Remus.

- Nie jestem tego taki pewien... -stwierdził smutno Harry.

- Co ty pleciesz? – zdziwiła się jego nastawieniem Dora.

- Prawie cała szkoła czyta Proroka, a on żywił się mną przez ostatnie dwa miesiące. – powiedział smętnie, a Dora wiedziała dlaczego. Prorok rzeczywiście sporo pisał o Harrym, głównie były to kłamstwa, ale Tonks dobrze wiedziała jak ludzie potrafią być naiwni.

- Ważne jest to, że i my, i ty, i Dumbledore wiemy co zdarzyło się naprawdę. Zdanie innych się nie liczy. Prędzej czy później przejrzą na oczy. – wytłumaczył mu spokojnie Remus, a Dora patrząc na niego stwierdziła, że musiał być świetnym nauczycielem.

- Łatwo powiedzieć jeśli społeczeństwo czarodziejów uważa cię za pomylonego. – powiedział jak do głupiego Potter.

- Ale już nie będzie tak łatwo jeżeli dowiedzą się, że twoim ojcem chrzestnym jest rzekomy seryjny morderca Syriusz Black. – powiedział dumnie Syriusz, a wszyscy wybuchli śmiechem.

- Szkoda tylko, że musisz się ukrywać. – powiedział Harry, patrząc na Blacka tak, jakby za chwilę miał powiedzieć „ Ale ja nie muszę już uciekać.", niestety rzeczywistość była okrutna dla nich dwojga.

- Jeszcze trochę Harry i będziemy mogli żyć razem. – pocieszył go Syriusz i uśmiechnął się ponuro.

- A co do tego, że jesteś pomylony... Nie dziwię się, że tak myślą. – stwierdził George.

- George! Jak możesz! – oburzyła się Molly.

-Ale on ma rację. Trzeba być nieźle pogibanym żeby przeżyć mordercze zaklęcie, pokonać Sama- Wiesz- Kogo trzy razy i wyjść z tego cało. –powiedział Fred, klepiąc Harry'ego po plecach.

- Witam wszystkich! – zachrypiał basowy głos, a wszyscy zebrani odwrócili się za siebie. Moody kuśtykał w stronę stołu. – Dobrze cię widzieć, Tonks.

-Też się za tobą stęskniłam, Szalonooki. – zawołała Dora i posłała mentorowi promienny uśmiech.

- Za długo się obijałaś w tym ministerstwie. – powiedział poważnym tonem Moody.

- Obijałam? Czy ty wiesz co ja tam mam... - oburzyła się, ale przerwała, bo zauważyła cień uśmiechu na jego twarzy. – Jesteś okrutny!

- Nie czas na żarty, Tonks! – powiedział szybko swoim gburowatym tonem. Dzieciaki zostały wyproszone z kuchni, nie protestowały. Przyzwyczaiły się do ciągłego wyganiania, a i tak zawsze próbowały podsłuchać o czym rozmawiali. Nie kazano długo im też czekać na innych członków Zakonu. Już w chwilę później w kuchni pojawili się Kingsley, Hestia, Sara z Amelią, Charles, Dedalus Diggle, Elfias Doge razem z Emmeliną Vance oraz Franczesko, Estera i Giuseppe. – Nie ma Sturgisa? – zdziwił się Szalonooki. – Miał mi zdać raport. – oznajmił wszystkim i w tym momencie małe lusterko leżące na komodzie zaczęło piszczeć.

- To pewnie Artur. – zawołała Molly i podbiegła do szafy. – Coś się stało?

- Tak, powiedz Szalonookiemu, że nie mogę pełnić warty przy Departamencie. Sturgis się nie pojawił. – wydobył się z lusterka głos Artura.

- W co ten Podmore sobie pogrywa! – wrzasnął Moody.

- Nie denerwuj się Szalonooki. Może mu się coś stało?- próbowała wytłumaczyć Sturgisa, Amelia.

- Racja może wróćmy do tematu spotkania. – zaproponowała Estera.

- Macie rację, ale jak tylko go dopadnę to go własna matka nie pozna. – warknął. – Albus miał rację, śmierciożercy siedzą w ukryciu, nic się nie dzieję, ale dobrze wiemy co się stało kiedy ostatnio zostawiliśmy Pottera samego. To nie może się powtórzyć! Dlatego musimy zadbać o to, żeby chłopak bezpiecznie wsiadł do pociągu. W poniedziałek odeskortujemy dzieciaki na King's Cross.

- Ja i Artur oczywiście idziemy. – wtrąciła Molly.

- Nie inaczej, potrzebuję jeszcze trzech osób i to nie ma być Syriusz! – powiedział nie patrząc nawet na stojącego za sobą Blacka.

- Ty to potrafisz popsuć człowiekowi humor. – mruknął markotnie Łapa.

- To kto się zgłasza?

- To zebranie już się zaczęło? – Tonks usłyszała dobrze znany jej głos. Właśnie w tej chwili przez drzwi kuchenne do pomieszczenia weszła Laura i od razu namierzyła Dorę wzrokiem. Laura wzruszyła tylko ramionami i usiadła obok swojej kuzynki, która przeklęła pod nosem.

- Kto idzie? – zapytał ponownie Moody zezując magicznym okiem w stronę Laury.

- Ja pójdę Moody. Będzie już po pełni i z chęcią coś zrobię. – powiedział Remus, który był strasznie blady. Gołym okiem było widać, że to nie jest już ten sam człowiek, z którym Tonks wczoraj rozmawiała.

- Ja też pójdę! Przydam się do czegoś. Ostatnio zaniedbałam moje obowiązki wobec Zakonu. – powiedziała Dora.

- A obowiązki wobec rodziny masz gdzieś. – syknęła Laura tak by tylko Nimfadora usłyszała. Dora zacisnęła ręce i odpowiedziała tak spokojnie jak była w stanie.

- Z tego co wiem nadrabiasz moje zaległości znakomicie.

- W takim razie pójdę ja, Molly, Artur, Remus, Tonks i zaangażuję Podmora. – powiedział Szalonooki i zanotował coś na pergaminie.

- Dzięki twojemu pokazowi przy kolacji Ted i Andromeda chodzą ciągle roztrzęsieni... Myślą tylko o ich Doruni, a twoja matka popędza mnie z szukaniem mieszkania. – warknęła cicho Laura.

- Fajnie jest tak żerować na moich rodzicach, co nie?

- Nie nazwałabym tego żerowaniem, ale tak, bardzo fajnie. – odpowiedziała dumnie Laura, co doprowadziło Dorę do czerwoności.

- Najlepiej dla wszystkich będzie jak wyprowadzisz się z Londynu. – stwierdziła opanowując się z trudnością Dora.

- Nie mam takiego zamiaru. Mieszkanie u twoich rodziców jest mi na rękę i to bardzo. – uśmiechnęła się szyderczo Laura.

- Wykorzystujesz ich!

- Tak, a ty nic na to nie poradzisz. – powiedziała spokojnie kuzynka Tonks.

- Jesteś zwykłą...

- Tonks czy ja ci przeszkadzam? – zagrzmiał Moody, a Dora dopiero teraz zauważyła, że wszyscy zebrani przyglądają się jej i Laurze.

- Ależ skąd Szalonooki, ty mi nie przeszkadzasz, ale ona bardzo. – syknęła Tonks wskazując na kuzynkę.

- Oh Tonks ty ciągle na mnie narzekasz.- zaćwierkała Laura.

- Zamknij się! – warknęła Dora.

- Obie się uciszcie! – zagrzmiał Moody. – Zebranie zakończone.

- Świetnie! – mruknęła Dora i naburmuszona, skrzyżowała ręce na piersi. Kwatera zaczęła się szybko pustoszeć. W kuchni zostali tylko Weasleyowie, Syrusz, Remus, Szalonooki, Estera, Giuseppe, Franczesco i Sara. Moody zaczął pisać list do Sturgisa wyliczając mnóstwo przekleństw.

- No, jeżeli w poniedziałek się nie pojawi inaczej z nim pogadam. – mruknął.

- Daruj mu Szalonooki, nie wiemy co się stało. – wstawił się za kolegą Remus.

- Tonks! Czemuś ty taka nadąsana? – zawołał Syriusz i postawił przed kuzynką butelkę piwa kremowego.

- Masz mnóstwo zalet, kuzynie, ale spostrzegawczość do nich nie należy. – powiedziała Dora i upiła łyk piwa.

- Powiedz mi czemu ty w ogóle przejmujesz się Laurą?

- Nie rozmawiajmy o tym, proszę. – jęknęła błagalnie Dora, a Black uniósł ręce w poddańczym geście. Niestety, przez to pytanie Nimfadora zaczęła się zastanawiać nad zaistniałą sytuacją. „Laura ma rację, zaniedbuję swoją rodzinę. Jestem okrutna wobec rodziców, powinnam z nimi porozmawiać, ale jak to zrobić skoro ta wiedźma ciągle się tam kręci."

W Kwaterze Głównej rodzina Weasleyów jak zawsze sprawiała, że wszelkie rozterki znikają, w związku z tym Tonks szybko zapomniała o kuzynce. Cała rodzina rudzielców razem z Syriuszem, Remusem, Sarą, Esterą, Franczesciem, Giuseppem i Tonks zasiedli do obiadu ze śmiechem na ustach. Molly nalewała każdemu swoją słynną zupę cebulową. Kiedy przyszła kolej na Tonks, pani Weasley postawił miskę na stole z takim impetem, że cała jej zawartość rozpryskała się dookoła.

- Molly! – zawołała Tonks wstając szybko i ścierając z siebie resztki swojego obiadu.

- Oh przepraszam bardzo. – powiedziała sarkastycznie, powodując tym samym ogromne zdziwienie na twarzach wszystkich.

- Coś nie tak? – zapytała się niepewnie Dora.

- Zaraz ci powiem co jest nie tak! Jesteś bezduszna! – krzyknęła Molly.

- Że co, proszę?

- Jesteś bezduszna! Nie interesuje cię to co czują inni, a w szczególności twoja rodzina! – powiedziała dosadnie pani Weasley.

- Jeżeli chodzi ci o sprawę z moimi rodzicami, to nie powinnaś się mieszać. – stwierdziła Tonks.

- Nie powinnam się mieszać, patrzeć obojętnie jak twoja matka płacze? – zapytała oburzona Molly. – Uwierz mi kochanieńka, ale nie potrafię już jej dłużej pocieszać, kiedy ty żyjesz jak gdyby nigdy nic.

- Myślisz, że mnie to nie boli, że chce się z nimi kłócić? Niestety, ale ja i Laura nie możemy przebywać w jednym pomieszczeniu, a oni woleli ją bronić niż mnie. Póki ona tam mieszka nie chce robić im kłopotu. – powiedziała stanowczo, poczym spojrzała na garnek z zupą. – Przepraszam, ale straciłam apetyt. – powiedziała i odpuściła Kwaterę.

***

Patrzyła na swojego męża, który był z każdym dniem coraz bardziej przytłoczony. To samo mogła powiedzieć o sobie. Obojgu zależało bardzo na córce, której nie widzieli już tak długo.

- Musimy coś zrobić, Ted. – powiedziała błagalnym tonem Andromeda, jakby liczyła, że jej mąż zaraz sprawi, że Dora pojawi się w domu.

- Tylko co? Jest pełnoletnia, może decydować gdzie chce mieszkać. – powiedział Ted, który od kilku dni tłumaczy tak postępowanie córki.

- Ona o tym nie zadecydowała, ona została zmuszona przez twoją bratanicę. – zirytowała się Dromeda.

- Nie możemy oskarżać Laury, jest naszym gościem.

- Molly potwierdziła wszystko, te wyzwiska, kpiny, wszystko co mówiła Dora było prawdą. – powiedziała dosadnie Andy.

- Nawet jeśli... Nie mogę wyrzucić Laury. Poproszę ją o przyśpieszenie przeprowadzki, ale tylko tyle mogę zrobić.

- To przez nią twoja jedyna córka uciekła, a ty tylko tyle możesz zrobić? – zezłościła się Andy, a w chwilę później do salonu weszła Laura ze smutną miną. Andromeda już potrafiła rozpoznać kiedy ta dziewczyna kłamię.

- Nimfadora była na zebraniu. Prosiłam, nalegałam żeby wróciła, ale odmawia. Wujku ja nie wiem co mogę jeszcze zrobić. – załkała Laura.

- Nie martw się, ta sprawa niedługo się wyjaśni.- pocieszył bratanicę Ted, ale napotkawszy mordercze spojrzenie żony powiedział – Lauro, jestem zmuszony cię zapytać... Jak idzie ci szukanie mieszkania?

- Słucham? – zdziwiła się Tonksówna.

- Mieszkania, moja droga. Tego którego szukasz od miesiąca. – przypomniała jej Dromeda.

- Ach, no tak. Mam już upatrzone pewne miejsce, ale... nie jestem pewna.- kłamała Laura. – Ja może pójdę się położyć.

- Ona kłamie ci w żywe oczy! – oburzyła się Dromeda, kiedy Laura opuściła salon.

- Zaraz napiszę do Matta. Może on wpłynie na swoją córkę. – powiedział, masując sobie skronie. Andy z satysfakcją spojrzała na męża. „Mam nadzieję, że już niedługo Dora wróci i będziemy, normalną, szczęśliwą rodziną."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro