87) Sok poziomkowy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PONIŻSZY ROZDZIAŁ JEST PRZEZNACZONY DLA CZYTELNIKÓW 16+

Jeżeli nie masz 16 lat lub po prostu nie chcesz czytać, przejdź do następnego rozdziału, nie stracisz nic z fabuły :)

Tydzień później odbyło się kolejne zebranie Zakonu Feniksa. Laura niestety nie pojawiła się, z resztą nie odezwała się do Tonks od ich spotkania. Nimfadora obawiała się, że jej kuzynka podjęła decyzję i nie powiedziała Derekowi prawdy o sobie. Tonks zastanawiała się czy nie odwiedzić jej po raz kolejny, ale Remus odradził jej to, mówiąc, że musi dać Laurze trochę czasu. Charles i Hestia w końcu się pogodzili. Jones wprowadziła się z powrotem do Tomsona i podjęli wspólną decyzję, że poczekają ze ślubem. A Weasleyowie... Molly chodziła jak na szpilkach, udając, że jej synowie wcale jej nie interesują, a bliźniacy wyprowadzili się w końcu do swojego mieszkania na Pokątnej i rozpoczęli swoją działalność. Kiedy ostatnio Dora się z nimi widziała, chwalili się licznymi zamówieniami z Hogwartu i mnóstwem pomysłów. Przynieśli również jej, Syriuszowi i Remusowi próbki ich wynalazków, których Dora naprawdę się obawiała, zwłaszcza po tym jak świstohuki, które wystrzeliły jej prosto w twarz. W Ministerstwie nie działo się również dobrze, podobno Scrimgeour, tak jak spodziewała się Tonks, postanowił tylko udawać, że poszukują śmierciożerców i przy tej sprawie zostawił zaledwie czterech aurorów. Kingsley właśnie omawiał ze wszystkimi jaki może być kolejny krok ministerstwa. Teorie były różne, ale wszystkie miały to samo zakończenie... Dopóki Dumbledore nie wróci, Zakon Feniksa nie mógł się ujawnić, a nikt nie wiedział gdzie podziewa się dyrektor. Bliźniacy opowiedzieli o różnych domysłach jakie krążyły po Hogwarcie. Tonks pomyślała sobie, że większość z tych pomysłów była wyjątkowo trafna.

- Uważam, że takie tematy nie powinny się pojawić w zamku. – stwierdził Kingsley.

- My się z tobą nie zgodzimy. – odezwali się równocześnie Fred i George.

- Ja również popieram chłopaków, w Hogwarcie zawsze dużo się mówiło. – stwierdził Syriusz. – Dobrze, że chociaż część dzieciaków jako tako rozumie co się dzieje na świecie.

- Niestety, sporo ludzi wyznaję teorię Knota. – stwierdził Fred.

- Gwardia Dumbledore'a połączyła tych, którzy wierzyli Harry'emu, ale niestety nie skończyło się to najlepiej. – dodał George.

- Albus wie co robi, musimy mu zaufać. Gdziekolwiek jest i cokolwiek robi, wszystko to, żeby pomóc Zakonowi. – zapewnił Moody. Później zaczęli planować kolejne tygodnie, ustalali warty pod Departamentem Tajemnic, po raz kolejny rozmyślali nad tym jak Voldemort ujawni się światu, robili to co na każdym spotkaniu. W końcu posiedzenie się skończyło i Tonks odetchnęła z ulgą. Wszyscy zaczęli wychodzić, Remus odprowadził ich do drzwi, a Syriusz stwierdził, że pójdzie nakarmić Hardodzioba. Tonks została w kuchni, posyłając uśmiechy każdemu, kto wychodził.

- Hej, Tonks! – zawołał jeden z bliźniaków, kiedy wszyscy opuścili już kuchnię. Od kiedy uciekli z Hogwartu, starali się raczej nie zostawać z Molly sam na sam, więc gdy ta opuściła pomieszczenie oni zostali.

- Co jest chłopaki? – odezwała się uśmiechnięta Dora.

- Razem z Fredem chcemy dodać taki bonus spożywczy do naszego sklepu. – stwierdził George.

- I w związku z tym chcielibyśmy żebyś spróbowała naszego wyrobu. – oznajmił Fred, uśmiechając się wesoło.

- No nie wiem, trochę obawiam się waszych pomysłów. – powiedziała Nimfadora, spoglądając na nich niepewnie.

- Daj spokój! W tych napojach chodzi o to, że czujesz jego smak cały dzień i możesz rozkoszować się swoim ulubionym napojem bardzo długo. – wytłumaczył jej niczym nie zrażony Fred.

- No dobra. – zgodziła się niepewnie i wzięła od nich butelkę z różowym płynem. Odkorkowała ją i powąchała go. Zapach był bardzo słodki i przypominał jej letnie wieczory.

- Poziomka. – odpowiedział na pytanie, którego nie zdążyła zadać, George i uśmiechnął się zachęcająco. Dora wzięła łyka, podczas gdy Weasleyowie rozprawiali nad swoimi pomysłami na temat sklepu.

- Tonks! – zawołał ją Remus, który wszedł właśnie do kuchni. Dora spojrzała na niego, połykając słodki płyn. – Widziałaś Syriusza?

- Chyba poszedł do Hardodzioba. – stwierdziła Nimfadora po chwili zastanowienia.

- Dobra, to ja idę na górę. – powiedział Lupin.

- My też już pójdziemy. – zadecydował George.

- Trzymaj się Tonks! – zawołał jeszcze Fred, zanim wszyscy wyszli. Dora napiła się jeszcze soku i również opuściła kuchnie, nucąc jakąś mugolską melodię.

***

Krople wody spływały po jego mokrym ciele, oczyszczając jego myśli. Przeszedł go przyjemny dreszcz. Może było to banalne, ale tylko będąc sam był w stanie myśleć racjonalnie. Gdy był w lesie martwił się o to co dzieje się z Tonks, kiedy był w Londynie, a jej nie widział, wszystko mu się z nią kojarzyło. Jednak najgorzej było wtedy gdy byli razem, jej obecność go przytłaczała. Miał wrażenie, że każdego dnia kocha ją coraz mocniej, że jego uczucie rośnie. Teraz wiedział co czuł James gdy widział Lily. Zaczynało się od tego, że czerpiesz przyjemność z rozmowy, widoku albo samej obecności tej osoby, potem wystarczył tylko jeden uśmiech by twój dzień był udany, kończyło się tym, że była dla ciebie niczym powietrze. Tak też było z nim i Tonks, ona była sensem jego życia.

Wyszedł spod prysznica, zakręcając wodę. Wytarł się i spojrzał w ozdobione złotymi wężami lustro. Jego odbicie nie dawało mu satysfakcji, a wręcz przeciwnie, przypominało mu, że jest za stary dla Tonks. Wyszedł z łazienki z ręcznikiem przepasanym na biodrach. Gdy tylko wyszedł z zaparowanego pomieszczenia, na całym ciele poczuł gęsią skórkę. Nagle doznał przyjemnego muśnięcia na plecach. Zatrzymał się nagle, a ktoś szepnął mu do ucha:

- Jeżeli chcesz odzyskać swój ręcznik, to mnie złap.

Sekundę później stał już kompletnie nagi, patrząc jak Tonks biegnie wzdłuż korytarza, wymachując jego ręcznikiem. Nie wiele myśląc pobiegł za nią. Gdy wpadł do swojego pokoju, stanął zdezorientowany i rozejrzał się dookoła. Tonks z hukiem zatrzasnęła drzwi i zablokowała je jednym machnięciem różdżki. Była w swoim jedwabnym szlafroku, który był tak cienki, że wszystko co pod nim było widoczne.

- Tonks, oddaj mi proszę mój ręcznik i wyjdź. – odezwał się, czując jak rumieni się na twarzy. Żadna kobieta nie widziała go w stanie w jakim przyszedł na świat. Nimfadora rzuciła ręcznik w kąt i rozwiązała pasek szlafroka. Jedwab zsunął się po jej zgrabnym ciele na ziemię.

- Teraz też chcesz, żebym wyszła? – spytała kuszącym głosem. Rozsądek kazał mu krzyczeć, że tak, ale jej widok kompletnie odebrał mu mowę. Stał tam zupełnie nagi z otwartymi ustami, wlepiając w nią głodny wzrok. Jej drobne ciało sprawiło, że zdradziła go jego własna męskość: - Widzę, że nie.

- Tonks, czy ty wiesz co robisz? – zawołał Lupin, oddalając się od niej jak najbardziej.

- Jestem już dużą dziewczynką i chcę się z tobą pobawić. – powiedziała i popchnęła go na łóżko.

- Może dajmy sobie na wstrzymanie. – zaproponował.

- A może jednak nie. – stwierdziła i usiadła na nim okrakiem.

- Tonks, ja nie chcę zrobić niczego, czego możemy później oboje żałować. – oznajmił Remus, ale Tonks go nie słuchała, gdy tylko skończył zamknęła mu usta namiętnym pocałunkiem. Lupin wyglądał jak spetryfikowany i spoglądał na jej twarz podczas gdy ona dotykała go opuszkami palców.

- Twoje blizny są takie pociągające. – zamruczała mu do ucha ponętnym głosem.

- Tonks, proszę cię nie mogę tego zrobić. Nie mogę...

- Dlaczego? Nie podobam ci się? – spytała, robiąc smutną minę.

- Nie, to zupełnie nie tak! Bardzo mi się podobasz. Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem i dlatego nie mogę , ze względu na to co do ciebie czuję. – mówił na jednym oddechu, gładząc ją po policzku. Chłonął tą chwilę obawiając się, że zaraz go wyśmieje albo wyjdzie bez słowa.

- Czyli mnie kochasz?

- Tak Tonks, kocham cię. – wymówił to wyznanie tak, że całe drzemiące w nim uczucie rozbrzmiało niczym najpiękniejsza na świecie pieśń. Dora nie odezwała się, spojrzała na niego, a następnie pocałowała go mocno i namiętnie, a on oddał pocałunek. Całowali się przez dłuższą chwilę i Remus czuł się tak jak tego pamiętnego wieczoru po wygranej rozprawie Harry'ego. Jednak Lupin przerwał tę chwilę rozkoszy i powiedział:

- Doro, jesteś pewna, że chcesz to zrobić?

- Oczywiście. Chcę to zrobić tylko i wyłącznie z tobą. – stwierdziła, uśmiechając się kokieteryjnie. Napiła się jakiegoś różowego płynu z butelki, która była już do połowy pusta. Remus nie zwrócił na to uwagi, bo bezskutecznie próbował zrozumieć całą tą sytuację. Ta Tonks, która zawsze podkreślała, że są przyjaciółmi siedziała teraz przed nim roznegliżowana i gotowa na wszystko. Czy nie tego pragnął? Mieć ją całą tylko i wyłącznie dla siebie, kochać ją, całować, ubóstwiać ją każdego dnia. To wszystko było bliżej niż mógłby marzyć, ale coś nie pozwalało mu wyciągnąć w tą stronę ręki. Tonks pogładziła go po policzku i wpiła ponownie w jego wargi. Mokre, delikatne i spragnione takie właśnie były jej usta. Oblizał słodki płyn, który pozostawiła na jego spierzchniętych wargach. Nagle w niewyjaśniony sposób jego opory zniknęły. Ujął Dorę mocno poniżej tali i tym razem to on ją pocałował. Całowali się długo, a ich języki splotły się razem niemal w supeł. Ręce Remusa błądziły po jej nagich plecach, nie omijając nawet najmniejszego kawałka jej delikatnej skóry. Tonks nie była mu dłużna i wplotła obie dłonie w jego wilgotne, przerzedzone już włosy. Opadli na łóżko, całując się tak zachłannie, że zaczynało brakować im tchu. Remus ułożył Tonks pod sobą i zaczął kreślić ścieżkę z pocałunków na jej ciele. Zaczął od policzków, następnie po linii żuchwy, żeby zejść na szyję i wydobyć z ust Tonks zachęcające westchnienie. Obcałował dokładnie jej oba obojczyki, by po chwili skupić się na jej jędrnych, niewielkich piersiach, które był dla jego oczu jak magnez. Zaczął ssać, całować i delikatnie przygryzać jej sutki, dając Tonks i również sobie niebiańską rozkosz. Tonks jęczała głośno, wołają jego imię i wijąc się pod nim z podniecenia. Już Remus miał dokonać czynu wieńczącego ich wyczyn, kiedy oprzytomniał i zamarł w bezruchu, pochylając się nad sapiącą ciężko Tonks i wpatrywał się w jej idealne ciało. Nie mógł tego przezwyciężyć, przestać, nie miał na tyle silnej woli, coś kazało mu na nowo ją całować, ale tym razem nie tak szaleńczo lecz z umiarem. Tonks spojrzała na niego z niedowaleniem, najwidoczniej nie odpowiadał jej taki obrót spraw. Zaczęła kokieteryjnie zachęcać Lupina do dalszych działań. Ten jednak na spokojnie zaczął całować jej ciało, co udobruchało odrobinę Tonks. Nie miał bladego pojęcia jak długo trwało to całe zajście, ale czerpał z tego wszystkiego ogromną przyjemność. Zasnął z uśmiechem na ustach, gładząc po włosach śpiącą na jego piersi Tonks.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro