51. Szkarłat

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

💚🥷🍵🐉

Szum wiatru był ledwo słyszalny. Dźwięki lasu były przygłuszenie przez dźwięki deszczu. Księżyc wisiał na niebie dając delikatne światło. Noc była spokojna. Nic nie mogło pójść nie tak ,co nie?

Blondyn obrócił się na drugi bok. Jego umysł był dość mocno skonfliktowany. Zmęczenie, chęć powrotu do snu i odpoczynek były tym czego pragnął ,jednak coś było nie tak. Nie mógł zasnąć. Obudził się w środku nocy. Nie wiedział jak długo już nie śpi. Jak długo czeka. Tak czy inaczej, chłopak ścisnął w dłoni koc którym się przykrył. Było mu gorąco ,ale uczucie niepokoju nie pozwalało mu spać bez koca. Ludzka psychika już dawno przyjęła iż koc jest niczym tarcza chroniąca przed demonami. Lloyd ponownie odwrócił się na drugą stronę zaciskając dłonie w pieści.

Przecież nic wokół mnie nie ma.
Jestem sam z Jayem. Czemu nie mogę zasnąć?

Pytał sam siebie w myślach. Wsłuchał się w dźwięki deszczu czując większy niepokój narastający w jego sercu. Zupełnie jakby czuł ,że coś jest nie tak ,jednak strach nie pozwalał mu otworzyć oczu.

Przecież nic tu nie ma.
Wydaje mi się. Mam po prostu schizę. Zawsze tak jest jak nie mogę spać.

Pomyślał. Chwila minęła ,zanim ponownie się poruszył ,by obrócić się na drugi bok. Nie wiedział nawet już w którą stronę jest odwrócony. Czy w stronę Jaya czy też drzwi wejściowych. Lloyd po chwili wziął głęboki wdech po czym otworzył oczy. Chwile trwało ,zanim jego wzrok się przyzwyczaił do ciemności wokół. Pomieszczenie było puste. Nie było nikogo ani niczego. Deszcz dalej był słyszalny ,a nawet lekko widoczny z daleka. Mimo to jaskinia za wodospadem idealnie chroniła ich przed deszczem i pozwalała spokojnie i w ukryciu spać.

Jestem po prostu przewrażliwiony.

Pomyślał zamykając ponownie oczy. Cisza wypełniła pomieszczenie. Głuche dźwięki deszczu przycichły zupełnie nagle. Cisza wypełniła przestrzeń. Nawet szum wiatru i dźwięki zwierząt zdały się zniknąć. Jedynie szum wodospadu. Tylko tyle zostało. Coś w tej ciszy zaniepokoiło chłopaka ,choć można powiedzieć ,że była to zwyczajna cisza po burzy. Blondyn otworzył oczy ponownie. Tym razem od razu był przyzwyczajony do mroku ,który panował w pomieszczeniu. Jego serce zdało się przestać bić kiedy zobaczył postać w oknie na przeciwko. Była teraz idealnie widoczna. Dziewczyna wydająca się być dość młoda, mająca bladą i jakby pomarszczoną od wody skórę. Po prostu białą niczym kartka papieru. Do tego długie czarne włosy wydające się proste jak druty. Opadały jej na twarz ,a spod tej całej ciemnej zasłony w postaci włosów były widoczne tylko szkarłatne oczy wpatrujące się w niego. Lloyd nie mógł się ruszyć. Po prostu leżał pstrzą na nią. Nie wiedział czy widziała iż nie śpi czy też nie. W końcu mrok mógł utrudnić jej zauważenie tego szczegółu. Mimo to bal się zamknąć oczy i spóźnić ją z oczy ,choć najchętniej ,by się obrócił na drugi bok i udawał ,że nic nie widział. Starał zie oddychać spokojnie i równo ,choć strach bardzo to utrudniał. Chciał po prostu udawać ,że to się nie dzieje albo ,że umysł płata mu figle. Mimo go za bardzo bał się zamknąć oczy. Chłopak wpatrywał się w dziewczynę czując większy strach z każdą sekundą. Dopiero po chwili postać w oknie odwróciła głowę w bok jakby na coś patrząc i odeszła w tamtą stronę znikając z jego pola widzenia.  Dopiero teraz Lloyd mógł odetchnąć ,a jego oddech stał się wysilony zupełnie jakby ostatnie chwilę nie oddychał. Patrzył dalej w okno jeszcze kilka sekund ,zanim postanowił się podnieść i rozejrzeć po pomieszczeniu. Upewniał się ,że cokolwiek to było to nie dostało się pomieszczenia ,choć wiedział ,że coś takiego na pewno ,by usłyszał.

- sshhhh- zupełnie nagle Lloyd usłyszał jakby dźwięk czyjegoś głosu. Raczej ciche shh ,które było nakazem zachowania ciszy. Lloyd rozejrzał się ponownie spięty i czując jak serce bije mu coraz szybciej. Nic wokół nie było. Po prostu pustka i cisza. Dopiero po długiej chwili usłyszał hałas z pokoju obok. Blondyn spojrzał na drzwi do pokoju gdzie spały Nya i Luna. Niepewnie wstał i ruszył w stronę pokoju po ciuchu. Złapał za klamkę i spiął się wiedząc ,że to coś co było za oknem zdawało się pójść właśnie w stronę tego pokoju. Czyżby dostała się przez okno do sypialni? Może innym sposobem? Lloyd nacisnął klamkę i spojrzał do środka. Od razu zauważył iż świeczka dalej się pali. Pewnie Nya nie zgasiła jej nie chcąc ,by w nocy w razie co nie musiała jej zapalać jakby z Luną coś się stało. Tak czy inaczej chłopak zauważył ,że duże łóżko w którym spały dziewczyny teraz jest zajęte tylko i wyłącznie przez Nye ,która spała jak zabita. Chłopak otworzył szerzej drzwi zauważając ,że jakaś postać stoi przy oknie i się gapi na zewnątrz. Chłopak niepewnie podszedł bliżej rozpoznając swoją dziewczynę. Od tylu i w ciemności i tak dalej rozpoznawał ją. Jej włosy były lekko roztrzepane, głowa lekko pochylona do przodu, dłonie bezwładnie wisiały.

- Luna? - odezwał się chłopak podchodząc bliżej. Złapał jej ramie i spojrzał na nią odwracając ją w swoją stronę. Zauważył ,że dziewczyna po prostu patrzy pusto przed siebie w okno. Jej ciało wydawało się lekko bezwładne ,a jej chora noga teraz była spuchnięta. Chłopak lekko przeraził się widząc ,że brunetka stoi jakby nic jej nie było. Zupełnie jakby jej kolano wcale nie zostało zmiażdżone przez konar drzewa.

- Lu? Skarbie halo? - spytał lekko zaniepokojony i potrząsnął nią. Jej wzrok dalej był pusty, powieki lekko przymrużone ,ale jednak dalej spoglądała pusto w okno. Jej wyraz twarzy był spokojny ,a ciało dalej bezwładne. Chłopak dopiero teraz zauważył iż dziewczyna najwyraźniej nie jest wcale przytomna.

- ty lunatykujesz. - powiedział sam do siebie po czym od razu wziął ją na ręce. Nie mogła stać na tym swoim chorym kolanie ani nie chciał ,by zrobiła sobie coś więcej. Wiedział ,że dziewczyna powinna po prostu spać i odpoczywać ,a budzenie jej też nic nie da. Zielonooki ruszył do łóżka po czym położył brunetkę ponownie przykrywając ją i patrząc niepewnie na nią.

- idź spać. Nie ruszaj się Ok? - spytał spoglądając na spokojną twarz Luny. Dopiero po chwili westchnął i zacisnął palce na nosie. - po cholerę ja to mówię? I tak mnie nie słyszysz...- powiedział i odsunął się ,a następnie spojrzał w okno. Był lekko zdenerwowany. To było dziwne iż Luna lunatykowania i podeszła do okna. Czyżby coś widziała? Lloyd dalej pamiętał też te postać którą widział. Czy to możliwe ,że ta postać w jakimś sensie zauważyła Lunę podchodzącą do okna i poszła to wtedy sprawdzić? To dlatego przestała się gapić do salonu? Tylko jeśli tak było to gdzie teraz jest ta postać? Chłopak podszedł do okna rozglądając się po przestrzeni. Nie widział zupełnie nic. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Dopiero po chwili zauważył na parapecie od zewnątrz mokre ślady. Zupełnie jakby woda skapła na parapet. To było dziwne. Może i byli blisko wodospadu i padało na zewnątrz ,jednak ich dom całkowicie znajdował się w jaskini. Byli ukryci przed światem i przed wodą. Po chwili zauważył też mokre ślady na ziemi. Kamienne kostki na zewnątrz były lekko mokre i miały na sobie wodę. Tworzyły ścieżkę zupełnie jakby coś albo ktoś szedł zostawiajac te ślady. Teraz dopiero zauważył ,że ślady zaczynaja się od wodospadu i idą pod drzwi domu ,a później pod owe okno ,a następnie zmierzają dalej zupełnie jakby coś chodziło wokół domu. Lloyd niepewnie zasłonił to okno ,a następnie ruszył do drugiego. Nic nie było wokół ,ale widział znowu te mokre ślady. Cokolwiek tu było rzeczywiście musiało chodzić wokół domu.

Nie ma siły ,która pomoże mi wrócić do salonu bez strachu o własne życie.

Pomyślał po czym zasłonił i drugie okno. Chłopak podszedł jeszcze raz do łóżka patrząc na Lunę. Leżała w bezruchu ,ale jej oczy dalej były otwarte zupełnie jakby dalej była w stanie lunatykowania tyle ,że nie wstawała.

- skarbie proszę idź spać - powiedział po czym dał dłoń na jej powieki i spróbował je zamknąć. Udało mu się bez problemu ,a Luna w tym momencie odetchnęła zupełnie jakby to miało pomóc jej w powrocie do normalnego snu.

- dziękuje - powiedział cicho po czym spojrzał na drzwi do pokoju. Niepewnie wziął wdech i ruszył w stronę drzwi ,by następnie je otworzyć i rozejrzeć się po salonie. Pustka wypełniła pomieszczenie. Lloyd niepewnie spojrzał na okna w salonie ,które były zasłoniete. Nic nie wydawało się być niepokojące. Zupełnie jakby cokolwiek się stało po prostu minęło. Lloyd wziął wdech i ruszył w stronę kanapy ,a następnie usiadł na niej i spojrzał na Jaya ,który spał jak zabity.

Czy tylko ja muszę się budzić w nocy i przezywać horror?

Spytał sam siebie w myślach po czym spojrzał do okna w przedpokoju. To samo okno w którym wcześniej była dziewczyna o czarnych włosach. Teraz nic tam nie było. Drzwi były dalej zamknięte i zastawione krzesłem co było prowizorycznym zabezpieczeniem ,ale dalej nienaruszonym. Do tego inne drzwi do pomieszczeń dalej były zamknięte tak jak wcześniej.

- pierwszy mistrzu spingitsu miej mnie w opiece - powiedział cicho pod nosem po czym położył się ponownie. Chłopak dopiero po chwili zamknął ponownie oczy i schował się całkowicie pod kocem jak dziecko. Za bardzo się bal ,by spać normalnie. Po prostu cały zawinął się w koc chowając się pod nim i modląc się o to ,by nic się nie działo. Modlił się o sen i spokój. Chciał po prostu już zasnąć i zapomnieć ,a jutrzejszego ranka udawać ,że to wszystko tylko mu się śniło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro