59. Czas uratowac ten świat.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




💚💙🎨🌙

Zielonooka szła obok Nyi w stronę ich tymczasowego domu. Czarnowłosa zaczęła już przeglądać książkę którą dostały od tej całej czarownicy.  Brunetka spojrzała na swoją nogę dość niepewnie.

- myślisz ,że - nie zdążyła dokończyć. Nya od razu jej odpowiedziała wiedząc o co chce spytać.

- na razie lepiej nie próbuj na niej stawać. Daj sobie trochę czasu. To ,jednak poważny uraz. Nawet jeśli ta czarownica dała ci coś co magicznie uleczy twoje złamanie to ,jednak lepiej byś się nie przeciążała. - stwierdziła mistrzyni wody. Luna westchnęła przytakując i idąc powoli dalej. Obie dziewczyny szły w stronę domku ,a kiedy Nya już miała wejść za wodospad została potrącona i przewrócona na ziemie. Luna zachwiała się lekko kiedy Nya upadła pod jej nogi ,jednak udało jej się utrzymać równowagę.

- Nya przepraszam. Gdzie byłyście? W ogóle Luna czemu wstałaś?- spytał od razu Lloyd. Chłopak podał mistrzyni wody dłoń ,by pomoc jej wstać po czym spojrzał na swoją dziewczynę ze zmartwieniem.

- wróciliście już? Gdzie jedzenie?- spytała od razu Luna. Lloyd westchnął ,a następnie podszedł do swojej dziewczyny ,by następnie złapać ją pod ramie.

- idziesz do łóżka. Musisz odpoczywać - stwierdził nie odpowiadając na jej pytanie. Brunetka nie chciała być niemiła dla Lloyda ,jednak jego nadopiekuńczość działa jej lekko na nerwy.

- Lloyd nie jestem dzieckiem. Proszę cię nie przesadzaj z tą troską. Pytałam o jedzenie. Znaleźliście coś jadalnego? - spytała brunetka patrząc na blondyna. Lloyd westchnął i odpowiedział niezadowolony.

- nie. Słabo nam poszło polowanie ,a wszystkie owoce są obce. Nie wiemy czy możemy je zjeść. - stwierdził zielonooki. Mistrzyni wody ,która stala cały czas z boku jedynie skrzywiła się lekko i westchnęła.

- jakoś damy radę. Chodźmy lepiej do domu. Musimy odpocząć. - powiedziała czarnowłosa powoli kierując się do domku. Luna odsunęła od siebie Lloyda i wzięła swój kij.

- bez urazy ,ale łatwiej będzie mi jak będę szła z kijem. Nie umiem i nie przepadam za chodzeniem pod ramie. - stwierdziła zielonooka chcąc już iść przed siebie ,jednak w tym momencie Lloyd wziął ją na ręce.

- nie powinnaś w ogóle wychodzić z łóżka. Powinnaś leżeć. Nie powinnaś też chodzić po obcym terenie. Co jakby coś was zaatakowało? Nya nie dałaby rady sama walczyć ,a ty jesteś łatwym celem. - stwierdził zielonooki. Luna spięła się i ,choć z jednej strony doceniała tą troskę to z drugiej nie chciała czuć się jak dziecko o ,które trzeba dbać jak o jajko. Była silna, zaradna i większość czasu radziła sobie sama ,więc czemu tym razem miałoby być inaczej? Kiedy wpadła z Jayem do kopalni nie potrzebowała bohatera ,który ją uratuje ani nic. Potrzebowała tego ,by traktowano ją na równi. Jay ją tak traktował. Pozwolił jej iść ,choć była ranna. Dopiero kiedy było na prawdę źle zaproponował jej drzemkę.

- Lloyd nie denerwuj mnie. - powiedziała ,jednak została zignorowana. Chłopak jedynie skrzywił się i wziął swoją dziewczynę do domku. Nya weszła pierwsza od razu witając się z Jayem kiedy weszli do salonu. Luna nawet nie miała okazji przywitać się ze swoim bratem ,bo Lloyd od razu zaniósł ją do łóżka.

- No serio? Ja ci wyglądam jak dziecko bym musiała do cholery leżeć cały dzień w łóżku? - spytała niezadowolona. Blondyn położył ją powoli do łóżka po czym od razu spojrzał na jej kolano.

- nie widzisz co z tobą jest? Luna masz zmiażdżone kolano. Jeśli nie będziesz o siebie dbać to zostaniesz kaleką. - powiedział poważnie Lloyd. Luna jedynie parsknęła i skrzyżowała dłonie na piersi.

- czyli co? Mam sobie spać i liczyć na to ,że magicznie moce wrócą i wyzdrowieje? Blagam cię. Po za tym już dostałam lek na to kolano. Mogę chodzić. Nie jestem taka słaba jak ci się wydaje - powiedziała dziewczyna podnosząc się ,jednak od razu blondyn złapał ją za ramie i ponownie położył do łóżka.

- Luna. - powiedział po prostu patrząc na nią zaś Luna odwzajemniła to spojrzenie krzywiąc się przy tym.

- dlaczego traktujesz mnie jak głupie słabe dziecko?- spytała niezadowolona.

- ,bo jesteś teraz słaba. Masz zmiażdżone kolano. Czego nie rozumiesz?- spytał lekko zirytowany blondyn ,a jego dłoń dość mocno zacisnęły się na ramieniu dziewczyny.

- nie prawda. Przypomnę ci ,że to ty jako jedyny jesteś tu dzieckiem. Nie dałeś mi się nawet samodzielnie dostać do domu. Ja umiem chodzić nawet i bez jednej nogi jakbyś chciał wiedzieć. - powiedziała zielonooka dalej się krzywiąc. Lloyd westchnął i usiadł obok niej na łóżku. Nie chciał się kłócić. To zrozumiałe w końcu kochał ją i wolałby nie mieć z nią sprzeczek. Do tego niedawna sytuacja z Morro. Zranił wtedy Lunę dość mocno i nie chciał ,by znowu była zraniona tyle ze tym razem przez niego.

- kocham cię i się po prostu bardzo martwię. Jako twój chłopak powinienem cię bronić... jednak ciągle cię zawodzę. Najpierw Morro, teraz twoje kolano. Czuje się z tym okropnie. Chce przynajmniej zadbać o ciebie byś nie musiała się męczyć i ci pomagać. Nie chce się kłócić ani nie chce byś była zła. Chcę po prostu cię ochronić, pomoc ci i zadbać... - powiedział Lloyd niepewnie z nadzieją ,że Luna przestanie się kłócić. Brunetka tylko siedziała obok patrząc na swoje nogi. Z jednej strony złość jej nie minęła ,a z drugiej rozumiała go i też nie chciała się kłócić.

- nie chce być traktowana jak dziecko okey? Lloyd wiem ,że się martwisz i w ogóle ,ale ty mnie nigdy nie zawiodłeś. Robisz co w twojej mocy ,by mnie uszczęśliwić ,jednak musisz zrozumieć ,że ja nie potrzebuje niani tylko kogoś kto mnie kocha i wspiera. Zamiast ciągle mnie chronić i kazać mi leżeć mógłbyś pomóc mi zwyczajnie. Chciałabym byś walczył ze mną ramie w ramie zamiast chować mnie do pudełka bym była bezpieczna. Nie lubię być traktowana jak jajko. Czuje się wtedy niezbyt dobrze pod względem emocjonalnym. - powiedziała zielonooka opierając swoją głowę na ramieniu chłopaka i wzdychając. - ciężko mi to wyjaśnić ,ale kiedy ktoś traktuje mnie w taki sposób lub jest dla mnie niemiły czuje złość, frustracje i mieszankę negatywnych emocji. Nie lubię tego czuć. Proszę nie traktuj mnie tak...inaczej. - powiedziała z nadzieją. Lloyd milczał dłuższa chwilę jakby nie wiedząc co powiedzieć. W końcu ,jednak objął swoją ukochaną ramieniem ,a następnie przytulił do siebie.

- boje się ,że się stad nie wydostajemy. Nie mamy co jeść ani nie mamy lekarza dla ciebie. Nasze moce nie działają. Jesteśmy w bardzo złej sytuacji.. - powiedział blondyn wiedząc jak okropna spotkała ich sytuacja. Luna milczała chwilę po czym spojrzała na swoje kolano.

- spotkałyśmy z Nyą kobietę. Powiedziała nam kilka rzeczy... zawołaj resztę. W sensie... Jaya i Nye. Musimy pogadać wszyscy razem. - powiedziała brunetka. Lloyd nie ruszył się ,jednak przez chwilę. Wolałby siedzieć i po prostu tulić ją, nie przejmując się niczym. Mimo to brunetka miała coś nowego. Spotkały kogoś? To brzmiało na nowy trop. Dopiero po kilku sekundach Lloyd wstał ,by zawołać resztę. Jay i Nya przyszli do pokoju po kilku sekundach. Wtedy też wszyscy wymienili się swoimi przygodami z dzisiejszego dnia.





~~~

- Czyli wy spotykałyście jakaś kobietę ,która wam powiedziała całą historie tego świata ,a my trafiliśmy na wymarła wioskę? Super. - stwierdził na koniec Jay wzdychając i opierając się o ścianę.

- cóż... przynajmniej przywieźliście nam ciuchy. Nie powiem chodzenie w tym samym cały czas jest niefajne. Czuje się brudna - powiedziała Luna z niezadowoleniem . Cała trójka się zaśmiała na jej słowa. Nikt w sumie nie zdawał sobie sprawy z tego iż Luna jest taką czysciozką. Po Skylor można byłoby się spodziewać czegoś takiego ,ale Luna wyglądała jak ktoś kto przejmuje się bardziej przetrwaniem niż prysznicem.

- to twój pierwszy raz jak tak długo nie bierzesz prysznica?- spytała Nya uśmiechając się i siadając obok niej.

- nie. Tak na prawdę moi adopcyjni rodzice traktowali mnie bardzo źle. Czasami nie mogłam brać prysznica. Wiece... mówiłam już wiele razy iż byłam zaniedbana. Po prostu... brak prysznica sprawia ,że czuje się tak jak wtedy. Chyba nie lubię po prostu wspominać tych czasów. Wiecie... - westchnęła. - po za tym plecy mnie strasznie swędzą. Chce się umyć po prostu. - dodała niezadowolona.

- na razie dostaliśmy kilka wskazówek. Mamy księgę, świadomość tego co tu robimy. To już coś. Do tego noga Luny powinna wyzdrowieć. Nie możemy też zostać tu za długo. Musimy w końcu poruszyć się do przodu. - stwierdziła Nya patrząc na Lloyda i Jaya. Niebieski ninja przytaknął po czym przeciągnął się.

- tak właściwie jeśli Luna będzie mogła chodzić to myślę ,że możemy po prostu ruszyć się przed siebie szukając czegokolwiek. No i jeśli ja i Luna mamy pokonać jakiegoś tak Króla cienia to ... chyba trzeba zacząć go szukać - stwierdził brunet. Luna przytaknęła zaś Lloyd na chwilę się zamyślił.

- najpierw musimy odzyskać moce. Bez nich jesteśmy za słabi. - stwierdził szczerze zielony ninja. Nya przytaknęła zaś Luna od razu przypomniała sobie słowa czarownicy.

Ty i twój brat powinniście odnaleźć perłę ciemności i zniszczyć ją ,by odzyskać moce ,a następnie pokonać króla cienia.

- musimy się wyspać. Jeśli jutro będę mogła chodzić od razu ruszamy ,by odzyskać moce ,a następnie znajdziemy króla cienia i pokonamy go. - powiedziała Luna patrząc na wszystkich po kolei.

- dobrze. To ja i Jay idziemy do salonu na kanapę. - powiedział Lloyd ziewając zaś Luna spojrzała na niego to na Nye i Jaya.

- ah... czyli śpimy podzieleni na płcie.... I ty się Lloyd zgodziłeś? - spytała brinetka śmiejąc się cicho zaś blondyn spokrzal na nią z powagą na twarzy.

- zgodził się. Ciężko było ,ale się udało- powiedział Jay podśmiechując się też.

- przepraszam ,ale co to ma znaczyć?- spytał Lloyd dalej będąc poważnym.

- Lloyd po prostu jesteś tym typem osoby co jak już ma dziewczynę to nie odstępuje jej na krok kiedy coś jej jest - stwierdziła Nya. Luna i Jay zasmiali się zaś Lloyd odwrócił wzrok udając iż nie rozumie tego o czym mówią.

- aż tak bardzo nie przeszkadza wam teraźniejszy układ? - spytał zielonooki zaś Luna pokiwała od razu głową na nie.

- pasuje. Chodźmy już spać po prostu. Chce mieć już jutro. - powiedziała Luna po czym położyła się i zamknęła oczy od razu. -im szybciej zaśniemy tym szybciej będę mogła wstać. - powiedziała z uśmiechem. Reszta się zaśmiała po czym Jay i Lloyd wyszli z pokoju życząc im dobrnaoc. Nya też się położyła ,by udać się do snu. W końcu jutro czekał ich na prawdę ciężki dzień. Coś w końcu mogło się zmienić. Mogli w końcu posunął się o krok dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro