|10|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 - Jak to wrócił? - zdziwiłam się.

 - Nie mam zielonego pojęcia jakim cudem tak szybko wyzdrowiał - podrapał się po głowie. - Jest w swoim pokoju.

  Skinęłam głową po czym wstałam z łóżka. Poszłam do łazienki poprawić makijaż. Po kilkunastu minutach miałam zamiar wyjść z pokoju, jednak z naciśnięciem klamki w mojej głowie pojawiły się wątpliwości.

 - A jak mi nie wybaczy? Powie, że jestem łajzą i będzie mnie miał za szmatę? - pomyślałam jednak szybko odgoniłam od siebie takie myśli.
 - Będzie dobrze - wzięłam głęboki oddech ciągnąc do siebie klamkę.

  Przeszłam koło pokoju Jay'a. Usłyszałam w nim kłótnię.

 - I kto tu jest większym debilem!? - wydarł się mistrz błyskawic.
 - Największym debilem na świecie to jesteś ty! - krzyknął Cole.
 - A ty we wszechświecie - odezwał się rudowłosy.

  Prychnęłam. Zawsze mają ze sobą spory, a jednak przyjaźnią się. Doszłam do pokoju niegdyś mistrza ognia... Zamknęłam oczy i trzy razy lekko zapukałam. Usłyszałam tupot. Po chwili otworzył mi szatyn. Popatrzał na mnie zdziwiony.

 - Cze-eść - czułam jak gula w moim gardle robi się coraz większa.
 - Pewnie przyszłaś mnie przeprosić - stwierdził.

  Pokiwałam głową.

 - Źle zrobiłam... i teraz to widzę. Działałam zbyt pochopnie. Nie powinnam słuchać co mówią przyjaciele o moim chłopaku... - chciałam ciągnąć dalej, ale Kai mi przerwał.
 - Po pierwsze - zaczął. - To nie jestem już twoim chłopakiem. Zrozum, to co zrobiłaś jest n-i-e-w-y-b-a-c-z-a-l-n-e - przeliterował ostatni wyraz. - Mogłaś mnie zabić.

  Nie wiedziałam co zrobić. Zostać? Uciekać? Szybko go przytuliłam.

 - K-kai - z oczy pociekły mi łzy. - Przepraszam.
 - Odczep się ode mnie - odepchnął mnie od siebie.

  Zatrzasnął drzwi. Zrobiło mi się słabo. Starałam się nie tracić świadomości. Przed oczami pokazały mi się mroczki. Chciałam postawić krok do tyłu, ale skończyło się to upadkiem i uderzeniem głową w ścianę. Zemdlałam.

 *Lloyd*

 - To co jest w końcu z tobą nie tak!? - zdenerwowałem się. - Zrywasz z dziewczyną, bo co? Nie podoba ci się już!?

 - Ty akurat najwięcej o tym wiesz - parsknął.

  Byłem w pokoju Cole'a. Starałem się od niego wyciągnąć informację, dlaczego zerwał z Seliel i jest taki... inny.

 - Może rzeczywiście nie mam pojęcia o miłości, ale to nic nie tłumaczy. Na serio jest coś z tobą nie tak - powiedziałem podejrzliwym głosem.

Cole stanął w miejscu. Nagle upadł na swoje łóżko.

- Hej, co się dzieje? - zestresowałem się.

- Porwali mnie i coś wstrzyknęli - zaczął mamrotać. - Nie mam pojęcia co to było... ale to chyba przez to tak się zmieniam.

- Nie ruszaj się stąd - oznajmiłem szybkim krokiem wychodząc z pokoju. - Pójdę po sensei'a.

- Nie zamierzam - mruknął.

Pobiegłem do pokoju wujka. Zapukałem trzy razy, a potem bez otrzymania odpowiedzi wszedłem do pomieszczenia. Wu sączył spokojnie herbatę czytając jakieś stare zwoje.

- Co się dzieje bratanku? - zaniepokoił się.

- Z Cole'em jest coś nie tak - powiedziałem. - Chodź ze mną.

Odłożył kubek z płynem po czym wyszedł za mną. Po drodze w skrócie opowiedziałem mu o wcześniej zaistniałej sytuacji.

***

 - Najlepiej będzie zrobić podstawowe wyniki. Badanie krwi i podobne - oznajmił. - Posiadam rozległą wiedzę, ale nawet ja nie wiem co mu wstrzyknęli. Nie mogę nic stwierdzać pochopnie.

- Rozumiem - odpowiedziałem oparty o ścianę. - Cole dasz radę iść do lekarza?

- Taak, spokojnie - oznajmił podnosząc się z łóżka. - Ale wolałbym, żebyś poleciał ze mną.

- Okej, w takim razie za dziesięć minut widzimy się przed klasztorem - rzekłem.

On skinął głową. Wyszedłem razem z wujkiem z pokoju Cole'a.

- Co się dzieje? - spytał przechodząc Kai.

- Sensei ci opowie - rzuciłem. - Teraz się śpieszę.

*Hardark (chłopak pod postacią Cole'a)*

Issac wszedł do mojego pokoju. Zamknął za sobą drzwi po czym uśmiechnął się szyderczo.

- Widzę, że zacząłeś wcielać plan w życie - prychnął.

- A jak - zaśmiałem się. - Za moment idę z Lloyd'em na badania. Pewnie polecimy na smoku... może uda mi się go jakoś z niego zepchnąć. Wtedy mielibyśmy już trzech z głowy.

- Dobry pomysł - pochwalił mnie. - Później udam, że też mi coś jest... Kojarzysz może tą rudą dziewczynę? Zapomniałem jak się nazywa...

- Skylor - oznajmiłem.

- A tak... rzeczywiście. No to chyba Kai stracił dziewczynę - prychnąłem. - Zerwałem z tą laską tak dla zabawy.

- Wiem jak lubisz bawić się ludzkimi uczuciami - wywróciłem oczami.

- To moja specjalność - zaśmiał się.

*Kai*

- Czy ten pokój w końcu się skończy? - zapytałem.

- Nie mam pojęcia... ale mam nadzieję, że tak. Nie mogę już dalej iść. Jestem wykończony - mruknął.

Owe pomieszczenie ciągnęło się w nieskończoność. Żadnego wyjścia... wskazówki... chociażby obrazka na ścianie. Nic... zero.

 - Odpocznijmy - usiadłem i poklepałem miejsce obok siebie.

- Nareszcie - położył się na ziemi. - Myślałem, że nigdy tego nie powiesz.

Prychnąłem.

- Trzeba wykombinować jakieś jedzenie. Umieeeram z głodu - stwierdził łapiąc się za brzuch,

- Tego się właśnie obawiałem - powiedziałem.

Usłyszałem ciche pikanie w ścianie. Cole zaczął penetrować wzrokiem cały teren.

- Skąd to? - zapytał.

- A bo ja wiem - mruknąłem podnosząc się z podłoża.

Podszedłem powoli do ściany. Pikanie stawało się coraz głośniejsze. Przyłożyłem do niej głowę. Najprawdopodobniej to stąd dochodził dźwięk. Z tego co dało się zauważyć to pokój nie był już zrobiony z metalu, tylko cegły. Zamachnąłem się po czym uderzyłem pięścią w beton. Lekko co pękł.

- Odsuń się - lekko mnie popchnął. - Ja to zrobię.

Cole uderzył. Ściana rozpadła się na kawałeczki.

- Brawo - zaśmiałem się.

Zacząłem pomagać mu wyciągać kolejne cegły. Za nimi znajdowało się jajowate pudełko, które  wykonane było z metalu. Ostrożnie je wyciągnąłem.

- Otwórz tutaj - przeczytałem na głos, rozkręcając kulę.

Znajdowały się w niej dwie ampułki i kawałek białej kartki... Do czego służyły?



























No właśnie!? Do czego służyły!? Jak możesz dawać takie polsatyy!! Hahahah XD Wracam po tygodniu hihihi, jesteem i tak się pewnie nikt nie cieszy ;-; Życie XDD Piszcie jak wam się spodobał :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro