|19|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Lloyd*

Siedziałem samotnie na górze statku, reszta była na dole przy sterze. Niedługo powinniśmy dotrzeć do miejsca, w którym znajduje się ostatni potrzebny przedmiot, aby wytworzyć odtrutkę.

Zamknąłem na chwilę oczy. Słońce przyjemnie mnie ogrzewało. Od razu świat stawał się choć w małym stopniu lepszy. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Było przyjemnie... i cicho, co nie zdarzało się zbyt często. Chwilę wolnego zawsze zajmowały inne obowiązki niż ratowanie świata.

Poczułem dziwny zapach... jakby spalenizny? Otworzyłem oczy. Rozejrzałem się wokół siebie. Nic nie rzuciło mi się w oczy, co mogłoby być niepokojące. Jednak woń nadal się unosiła i stawała się coraz bardziej wyczuwalna. Dopiero po upłynięciu chwili zobaczyłem, że za burtą unosi się czarny dym. Przeczuwałem tylko jedno - statek się pali.

- Chodźcie tutaj szybko! - krzyknąłem, schodząc pod pokład.
- Co się dzieje? - zdziwiła się Pixal patrząc na mapę.
- Perła się pali! - zdenerwowałem się, po czym szybko ją wyprowadziłem.

*Skylor*

- Chodźmy na zewnątrz sprawdzić co się dzieje - poleciłam Jay'owi.
- Okej, okej.

Razem opuściliśmy pokój. Weszliśmy po schodach po czym ujrzałam, że Pixal używa airjitzu, a Lloyd wymachuje rękoma.

- Gdzie się niby pali? - zdziwiłam się nie widząc źródła pożaru.
- Cały pokład od spodu! Użyj airjitzu i sama zobacz! - burknął.

Jak chciał tak zrobiłam. To co mówił było prawdą. Wszystko się paliło! W niektórych miejscach nawet brakowało już desek.

- Szykujcie wodę! Nie mamy mocy, ale musimy sobie jakoś poradzić! - usłyszałam głos Lloyd'a. - Pixal, idź po Sensei'a, Zane'a i Seliel. Muszą nam pomóc.
- Dobra - oznajmiła wbiegając pod pokład.

***

Napełniałam już któreś z kolei wiadro zimną wodą. Ogień nadal nie przestawał się tlić. Wręcz przeciwnie. Tylko się rozpalał. Zauważyłam, że na panelu monitorującym zaczęła palić się czerwona kontrolka. Po chwili przybyło ich. Wiedziałam co to oznacza. Silniki wysiadły. Zaczynaliśmy spadać. Nic już nie mogliśmy zrobić. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam jak coś mnie docisnęło do podłoża. Zemdlałam.

*Jay*

- Aghh... - wydałem z siebie coś w postaci krzyku.

Otworzyłem powoli oczy. Ujrzałem... niebo? Zaraz niebo!? Zerwałem się z pozycji leżącej. Rozejrzałem się dookoła. Zauważyłem nasz statek. Był w całości... no może prawie. Brakowało tyłu. Podszedłem do rozbitej perły. Większość była spalona.

- Gdzie są wszyscy? - zapytałem sam siebie.

Posmutniałem, ale nie straciłem determinacji. Musiałem znaleźć moją rodzinę! Wszedłem na pokład, w którym było pełno dziur. Starałem się odsuwać gruzy, które przeszkadzały w dostaniu się do środka. Wszedłem powoli pod pokład. Ściany były popękane... wszystko wyglądało bardzo mrocznie. Ujrzałem przewrócony ekran. Końcówka kajuty została oderwana. Nagle usłyszałem ciche mruknięcie.

- Ktoś tutaj jest? - zapytałem? - Lloyd? Seliel? Ktokolwiek!?
- Ja...y... - usłyszałem cichy szept.

Dochodził od spodu przewróconego ekranu.

- Trzymaj się! - rzuciłem się na ratunek. - Za moment będziesz wolny! Albo wolna...

*Hardark*

Kilka godzin wcześniej...

- Naprawdę chcesz żebym podpalił ich statek? - zdziwił się Issac.
- A czemu by nie? - prychnąłem. - Może udałoby się załatwić większość.

- Zawsze masz jakieś dziwne pomysły... ale dobrze, zróbmy tak - stwierdził po chwili zastanowienia.
- I to mi się podoba - pochwalił mnie.

Zniżyliśmy lot i podlecieliśmy do statku. W każdej chwili mogli nas zauważyć. Jednak nie wymagało to zbyt dużej ilości czasu. Kiedy Issac był na tyle blisko, aby dotknąć statku, jego ręka zapłonęła, a z nią deska perły. Przyspieszyliśmy lot. Mistrz ognia rozprzestrzenił ogień na całą długość statku. Wszystko zrobione... teraz tylko się ulotnić i czekać w bezpieczniej odległości.

***

- Tylko ten w niebieskim przeżył? - zapytałem.
- Na to wygląda - mruknąłem. - Nie myślałem, że ten plan zadziała.
- Nie mają mocy. Nie są w stanie się obronić - prychnąłem.























ROZDZIAŁ PISANY BEZ WENY! Taaa nadal nie wróciła ;-; Życie tak bardzo... Możecie pisać, co tam u was itp. Może coś mnie natchnie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro