|2|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Kilka dni później...*

*???*

- Nareszcie mój plan się powiedzie! - krzyknąłem złośliwie. - Od roku na to czekam!

Siedzę na krześle pijąc whisky. Dzisiaj moje największe dzieło się spełni! Jest szesnasta. Za 6 godzin mój działania zostaną wcielone w życie.

Wstałem powoli z krzesła, które lekko zaskrzypiało. Pogoda dzisiaj dopisywała. Pochmurny, normalny dzień... jednak dla mnie będzie miał on wielkie znaczenie. Mieszkałem w skromnym mieszkaniu w bloku na trzecim piętrze. Na ścianach wisiało pełno mieczy, łuków, noży i innych takich. W owym lokum były dwa pokoje. Jeden sypialny, który praktycznie był też składzikiem na bronie i drugi, w którym były stroje i tym podobne. Znajdował się w nim również mały aneks kuchenny. Drzwi były brudne i podrapane. Niegdyś białe, teraz jednak zszarzałe od starości. Zacieki na ścianach przysparzały o dreszcze.

Pewnie uważacie mnie za dobrą osobę... o niee... na pewno nie dobrą... ta osoba niedługo stanie się najpotężniejszą na całym świecie!

Spojrzałem w lustro. Było to odbicie chłopca, który z pozoru i wyglądu będzie starał się pomóc... ale z wnętrza... zabić...

*Cole*

- Może skończyłbyś już trening? - jęknęła osoba za mną.

Odwróciłem się zadając ostatni cios manekinowi. Była to różowowłosa dziewczyna - Seliel.

- No dobrze - odpowiedziałem uśmiechając się.

Podszedłem do niej i pocałowałem. Zaśmiała się.

- Co? - prychnąłem.

- Nic - zatkała nos. - Ale jeżeli mamy się gdzieś przejść, to tylko wtedy jak weźmiesz prysznic.
- A-aa - zrozumiałem łapiąc się za głowę i opuszczając sale.

Od kiedy nasze moce zostały odebrane nie jestem już taki silny. Kiedy byłem mistrzem ziemi praktycznie nie musiałem trenować. A teraz? Ledwo co podnoszę 100 kilo *Cole siłacz hihi* Dlatego staram się często trenować więcej niż inni, żeby zminimalizować tą różnice.

***

Po wzięciu prysznica i przebraniu się w świeże ubrania postanowiłem coś zjeść jak to ja. Miałem ochotę na ciasto czekoladowe. Z szybkością pędziwiatra przemierzyłem korytarz. Otwierając lodówkę ujrzałem moją drugą miłość. Ciasto! Było w całości. Wyciągnąłem je i położyłem na blacie. Wziąłem nóż. Odkroiłem mały kawałek. Zostawiłem go na podkładce, a sam wziąłem praktycznie całe ciasto. Zostawiłem trochę, żeby Zane znowu na mnie nie wrzeszczał.

Zabrałem się za pałaszowanie swojego pokarmu. Całą twarz miałem brudną od czekolady. Po chwili do kuchni wszedł ninjadroid. Przystanąłem w spożywaniu pokarmu. Popatrzył na mnie błagającym wzrokiem, po czym nalał sobie soku.

- No co? - powiedziałem z pełną buzią.
- Nic - prychnął biorąc łyk napoju.

Zacząłem się śmiać. Toster *Zane dla niekumatych xd* spojrzał na mnie przewracając oczami. Wzbudziło to we mnie jeszcze większy śmiech. Przez przypadek strąciłem resztę ciasta, która została na moim talerzu. Zatrzymało mi się serce.

- Mo-oje c-ciasto - powiedziałem nadal wstrzymując oddech.
- Moje ciasto Cole - zaśmiał się Zane. - To ja je upiekłem.

Do oczu naszły mi łzy.

- On jeszcze mógł tak długo żyć - zacząłem płakać. - W moim żołądku byłby co najmniej z 6 godzin! Zane to twoja wina!
- Moja!? Przecież to ty strąciłeś ciasto - bronił się.
- MOJE CIASTOOO! - krzyknąłem płacząc.
- Co znowu się stało!? - do kuchni wszedł Kai.

Popatrzał się na nas dziwnie po czym powoli zaczął się wycofywać.

- Yhh no doobra - zezłościł się Zane. - Zrobię ci następne.
- Dzięki! - oznajmiłem szczerząc się do blondyna.

Prychnął po czym zaczął wyciągać składniki na moją drugą miłość. Wyszedłem z kuchni w poszukiwaniu mojej dziewczyny. Prawdopodobnie siedziała w swoim pokoju. Jak pomyślałem tak zrobiłem.

Zapukałem trzy razy w drzwi. Po chwili otworzyła mi Seliel.

- To jak... - powiedziałem wchodząc do pokoju. - Gdzie chcesz iść?
- No nie wiem... - zastanowiła się. - Może do parku?
- Znowuu? - jęknąłem.
- Co chcesz od parku? - zdziwiła się.
- Ehh dobra nie ważne. To do parku tak? - dopytałem.
- Mhm - mruknęła. - Za 15 minut przed klasztorem.
- Ja już jestem gotowy - oznajmiłem.
- Serio? - spojrzała na mnie.
- A co nie widać? - obejrzałem się z każdej strony.
- Ehh... - westchnęła.

Podeszła do swojego biurka biorąc z niego lusterko. Dała mi je do ręki.

- Co mam z nim zrobić? - zdziwiłem się. - Zbić je?
- Przejrzeć się - wywróciła oczami.

Zrobiłem jak powiedziała. Całą twarz miałem w czekoladzie.

- No to nie jestem gotowy - zaśmiałem się oddając dziewczynie lusterko.
- Idź się przygotuj murzynie - powiedziała uśmiechając się.

- Colee... - usłyszałem wychodząc z pokoju.
- Tak wiem, wiem nie musisz powtarzać - prychnąłem idąc do toalety.





















Hejka wszystkim! Nie wiem co mnie wzięło dzisiaj na pisanie o miłości Cole'a do ciasta czekoladowego xd Ogółem jakiejś głupawki dostałam. Co kilkadziesiąt słów kładłam głowę na biurku mówiąc: Bosz co ja piszę. Cole i jego druga miłość hahahah.
Jeżeli spodobał ci się rozdział został gwiazdkę ;D One bardzo motywują hihi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro