|27|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Cole*

   Byliśmy już niedaleko, a przynajmniej tak mówił Lloyd. Szczerze nie mam pojęcia, jakim cudem zmieściliśmy się do tego auta. W każdym razie w samochodzie panował gwar. Lloyd i Zane wypytywali nas o wszystko. W sumie to najbardziej mnie, bo Kai był zajęty Sky, (Takie rymy tylko u Szadoł XDD) która siedziała na jego kolanach. Nie mam pojęcia o czym mówiła mistrzyni bursztynu. Ale jeżeli rzeczywiście sobowtór Kai'a z nią zerwał, to nie zdziwię się, jeżeli ze Seliel będzie podobnie.

- Jak wyszliście? - dopytywał Zane, siedząc z przodu.
- Skalibrowałem tablice i tak jakoś wyszło - odpowiedział Kai, który zainteresował się rozmową.
- Udało nam się wyjść i zjawiliście się wy – powiedziałem, opierając głowę na oparciu.
- Dużo się wydarzyło podczas waszej nieobecności - stwierdził Lloyd.

Spojrzałem pytająco na chłopaka, który po chwili zaczął opowiadać.

- Tak w wielkim skrócie - zaczął. - To Perła i klasztor zostały zniszczone, a nasi wrogowie mają wszystkie składniki aby przemienić się w jakieś... monstra.
- Nie powstrzymaliście ich? - zdziwił się Kai.
- Uwierz, trudno się walczy z mistrzem ognia i ziemi nie posiadając swoich mocy - wtrąciła Skylor.
- Jak to? - zdziwiłem się, ściskając pięść. - Chcesz mi powiedzieć, że mamy walczyć ze sobowtórami, które mają moce, tak?
- Dookładnie – przeciągnął, przewracając oczami.
- Doskonale - zirytowałem się. - To może od razu się zabijmy, hm?
- Brakowało mi twojego poczucia humoru, Cole - zaśmiał się Zane.
- To nie był żart - odpowiedziałem chłodno.

*Seliel*

- Wynieśliśmy wszystko co się dało - poinformowałam Jay'a, który właśnie usiadł na pieńku.
- Dobre i to - popatrzał na przyniesione rzeczy.

Trochę jedzenia, kilka map i narzędzi. Nic poza tym.

- Gdzie oni wszyscy są? - zdenerwowała się Pixal. – Siedzimy tu już kilka dobrych godzin.
- Powinni niedługo się zjawić – stwierdziłam, siadając koło Jay'a.
- Głodna już jestem - powiedziała Nya, krzyżując ręce.
- Nie tylko ty - złapałam się za brzuch. - Nie pamiętam kiedy ostatni raz coś jedliśmy.

*

- Hej - usłyszałam zza pleców. Włosy na ciele momentalnie mi się zjeżyły.
- Cześć - odwróciłam się z lekkim uśmiechem.

Wiedziałam, że nie powiedział o mnie złego słowa, ale przez to całe gadanie Skylor, zaczęłam zachowywać się jak ona. Miałam wrażenie, jakby rzeczywiście to on ze mną zerwał.

- Słyszałem o Sky i chcę żebyś wiedziała, że ja... - zaczął ostrożnie, gestykulując rękoma.
- Nic nie mów - podeszłam, łapiąc go za ręce. - Wiem, że to nie byłeś ty, okej?

Dopiero kiedy to powiedziałam, umocniłam się w przekonaniu, że to prawda. Z twarzy chłopaka zniknął niepokój i zdenerwowanie. Uśmiechnął się, po czym mnie pocałował.

- Kocham cię, wiesz? – stwierdził, patrząc mi w oczy.
- Wiem, wiem - parsknęłam.

*

Dojechaliśmy na miejsce i omówiliśmy po części plan. Wiadome było, że musimy pokonać sobowtóry Cole'a i Kai'a. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Na początku musimy dostać się do miasta i coś zjeść. W końcu nie będziemy walczyć z pustym żołądkiem. Później udamy się do zielarni z Wu. Podobno ma tam dla nas broń, dzięki której będziemy w stanie ich pokonać.

*Nya*

- Jak zamierzamy dostać się do miasta? – zapytałam, kopiąc kamień.
- Tym już się zająłem - wyszczerzył się Wu.
- Jak? Przecież jesteśmy na kompletnym odludziu - prychnęłam.
- Kiedy przenosiliście te wszystkie graty - wskazał na przedmioty, które wynieśliśmy z Perły. - Zrobiłem sobie spacer. Niedługo przyleci transport.
- Zaraz, co? Ale skąd Sensei? - zdziwił się mój brat.
- Mam swoje tajemnice... i kontakty - uśmiechnął się, odchodząc.
- Chcesz powiedzieć, że wcale cię tutaj nie było? - zdziwiony Jay wywrócił się z pieńka.
- Mniej więcej – krzyknął, wychodząc na polanę.
- Wu czasami mnie przeraża - przyznał Lloyd.

*Pixal*

Nagle poczuliśmy silny podmuch wiatru. Zasłoniłam oczy ręką.

- Naprawdę to jest... - Zane starał się przekrzyczeć szum.
- Perła!? - usłyszałam głos Nya'i.

Po chwili wszystko się uspokoiło. Kilka metrów przed Wu ujrzałam... nasz statek?

- Ale jak sensei!? - podbiegł do niego Lloyd. My poszliśmy w jego ślady.
- Perła miała swoje prototypy, a to jest jeden z nich - wskazał laską na ,,Perłę". - Wsiadajcie, nie mamy zbyt dużo czasu.

*

Statek naprawdę przypominał Perłę. Jedyne co go różniło, to unowocześnienie - tego właśnie brakowało. Prymitywny ster i urządzenie. Ważne, że chociaż latała i byliśmy w stanie dostać się do miasta.

- To są wasze nowe stroje - podał całej drużynie ubrania odpowiednie do jego koloru.

Były wyprasowane, a co najbardziej dziwne - z innego materiału niż kiedyś. Nie mogłam go rozpoznać. Dodatki złotego świetnie współgrały z resztą zdobień.

- Gdzie teraz lecimy, sensei? - Dareth (który przyleciał ,,Perłą") odezwał się zza steru.
- Zatrzymaj się na obrzeżach miasta - Wu wyjrzał na zewnątrz. - Tam się wszystko zacznie.









Pewnie znając życie spóźniłam się z rozdziałem, ale przynajmniej wstawiłam jakiś w ferie! Następny rozdział będzie już ostatnim (?) albo przed ostatnim, także będzie się dziać!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro