|3|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zabij ją... Zabij! - słyszałem głos, który mówił mi co mam robić.
- Niee... nie zabije jej - mówiłem przytłumiony.
- Uśmierć ją! Nie jest ci do niczego potrzebna! - przybliżałem miecz do jej szyi.
- Nie mogę jej zabić! - krzyknąłem, zaczynając ronić łzy.
- Zabij!! - ryknął.
- Nigdy! - wydarłem się z płaczem.

Szybko podniosłem się z łóżka. Byłem cały we łzach... jak zwykle zresztą. Jest około 16. Już nigdy w życiu nie położę się po treningu. Przetarłem oczy i wstałem z posłania. W tym śnie... druga osoba, która jest we mnie cały czas każe zabić... moją siostrę.

Przeszedł mnie dreszcz. Poszedłem do łazienki. Kiedy spojrzałem w moje oczy... znowu były czerwone. Szybko pomachałem głową w lewo i prawo. Po ponownym otwarciu, odetchnąłem z ulgą. Znowu miały swój dawny kolor. Poprawiłem włosy nakładając na nie żel. Po około 20 minutach wyszedłem z pokoju.

Skierowałem się do kuchni. Byli w niej Jay i Skylor. Grali w jakąś grę. Nie zwróciłem na nich zbytniej uwagi. Podszedłem do lodówki, w poszukiwaniu składników na kanapkę. Wyciągnąłem masło, szynkę i żółty ser. Nałożyłem wszystko na kromkę chleba. Chciałem odłożyć nóż na bok, ale coś mi to uniemożliwiało.

- Zabij ich... nożem dasz radę... - usłyszałem głos w mojej głowie.

Złapałem się za nią.

- Nigdy! - krzyknąłem na głos.

Opadłem na podłogę cały czas trzymając się za głowę. Zamknąłem szczelnie oczy.

- Zrób to! - ochrypły głos nadal nie chciał odpuścić.
- Kai? Co się dzieje? - ktoś do mnie podbiegł.

- Teraz! - pisnęła osoba, przez którą wyrzuciłem nóż.

- Niee! Nie zrobię tego!

Opadłem bezwładnie na podłogę.

- Kai!? Co jest? - usłyszałem głos mężczyzny.
- Daj mi okład z lodu szybko!

Nie wiem ile to trwało. Nie byłem w stanie, się poruszać. Tak jakbym miał przerwany nerw w kręgosłupie. Dopiero pół godziny otworzyłem oczy. Stali nade mną Skylor, Jay i Zane.

- Żyjesz? - spytał niebieski ninja kucając przy mnie.
- Jeszcze nie wiem - oznajmiłem, podnosząc się do pozycji siedzącej.

Poczułem ostry ból głowy. Syknąłem.

- Dajcie jeszcze woreczek z kostkami lodu - powiedział Zane.

Po chwili otrzymałem wcześniej wymienioną rzecz. Przyłożyłem sobie ją do czoła. Ból zaczął ustawać.

- Co się z tobą stało? - spytała zatroskana Skylor.
- Nie ważne... - nie chciałem mówić im o moim problemie.
- Jak nie ważne!? - wrzasnął Zane. - Prawie codziennie krzyczysz bez powodu "Nie!" "Nie zrobię tego!" "Nigdy!". Co się z tobą dzieje chłopie?

Popatrzałem na blondyna. Widać, że z jednej strony był zły, a z drugiej - zmartwiony. Wziął głęboki oddech i ponownie przystąpił do dialogu.

- Powiesz nam w końcu co się z tobą dzieje? Nie możesz tego ukrywać - powiedział kucając przy mnie.

Po chwili zastanowienia postanowiłem im powiedzieć.

- Ja... - pomyślałem od czego mam zacząć. - Słyszę głosy w głowie, które każą mi... zabijać.

Wszyscy osłupieli.

*W tym samym czasie...*

*Cole*

- Już wiem co dla ciebie znaczy park - wywróciłem oczami.

- No co takiego? - spytała, patrząc na cenę bluzki.

- Shopping! - wrzasnął.

Różowowłosa zaśmiała się.

- No chyba nie jest aż tak źle? - spytała nie zwracając na mnie uwagi.

- Nieee no w ogóle super jest - powiedziałem z sarkazmem.

Usłyszałem dźwięk SMS-a. Wyjąłem telefon z tylnej kieszeni, trudząc się, żeby nie upuścić żadnej z toreb.

"Przychodźcie do domu. Mamy problem - Jay"

- Ejj wracamy, jest jakiś problem - powiedziałem.

Dziewczyna nie odpowiedziała.

- Hej! - tryknąłem ją w ramię. - Ziemia do Seliel.

- Hmm co? - obudziła się.
- Wracamy do domu - powiedziałem odciągając ją od sterty ubrań.
- Ale tam była taka ładna bluzka na przecenie - stwierdziła zrozpaczona.

Trochę to potrwało za nim wyszliśmy z galerii. Różowowłosa cały czas spoglądała na ubrania, które były wystawione na manekinach.

Chcieliśmy wytworzyć smoki, ale niestety... nie mamy mocy.

- No trudno - wzruszyłem ramionami. - Wracamy na nogach.
- Ja na nogach nie wracam - oznajmiła. - Jadę autobusem.
- No dobra - przeciągnąłem się.

***

Pół godziny byliśmy już w domu. Wszedłem do salonu. Seliel poszła do swojego pokoju odłożyć rzeczy. Wszyscy siedzieli w pokoju dziennym. Byli zmartwieni.

- Co się stało?


























Biedny Kai'uś :'( Słyszy głosy i wgl... piszcie jak wam się to podobało :) Miałbyć od rana, ale zapomniałam hihi






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro