Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Isaac*

Miasto było w połowie doszczętnie zniszczone. Wokół mnie kręciło się mnóstwo wozów policyjnych i FBI. Kilka razy rzucili w moją stronę jakimiś bombami. Nie zrobiło to na mnie zbyt dużego wrażenia. Hardark stał na moim ramieniu. Śmieszyło mnie jego niepowodzenie, ale starałem się to ukryć. Nad miastem unosił się zapach spalenizny. Budynki w okolicy zamieniły się w góry gruzu i szkła. Oczywiście nie planowaliśmy zniszczyć całego miasta. Wszystko było częścią planu.


*Kai*

Biegliśmy w stronę miasta. Zauważyłem wielką smugę dymu unoszącą się na niebie. To na pewno nie zwiastowało niczego dobrego. Z pudła, w którym było mnóstwo broni wziąłem miecz, a także wysuwaną - z dwóch stron przyciskiem - włócznię, która uwierała mnie w plecy.

Co chwilę odczuwaliśmy lekkie trzęsienia ziemi. Nie wiedzieliśmy czym były one spowodowane.


*Jay*

- Rozdzielamy się, czy zostajemy wszyscy razem? - spytałem, zatrzymując się przed gmachem jednego z budynków.
- Lepiej zostańmy razem, przecież... - przerwało Lloyd'owi następne, lekkie trzęsienie ziemi. - I tak już wiemy gdzie jest główne zagrożenie.

Zielony ninja i Cole pobiegli przodem. Za nim podążał mistrz ognia wraz ze swoją siostrą i Skylor. Ja z Zane'em i resztą dziewczyn zamykaliśmy obwód.

Zmierzaliśmy do centrum miasta. Mijaliśmy wiele zniszczonych budynków. Ulice w tej części były kompletnie opustoszałe. Gdzieniegdzie mogłem dojrzeć przestraszonych mieszkanców, którzy ukradkiem wyglądali przez okno. Ninjago już nie przerwszy raz zostało zostało zniszczone. To miasto miało naprawdę pecha.

To co zobaczyłem w centrum bardzo mną wstrząsnęło. Zabrakło mi tlenu w płucach. Poczułem, jak moje nogi zmieniają się w watę. Spojrzałem na moich przyjaciół. Na ich twarzach malowało się zdziwienie. Mieliśmy zmierzyć się z 20-sto metrowym stoworem, który był cały owłosiony i wyglądał jak... nawet nie wiedziałem jak ,,to" określić.
Nagle bestia spojrzała na nas. Jej oczy miały czerwoną barwę i wydawały się bardzo znajome.

- K-Kai, coś ci to przypomina? - zapytał przerażony mistrz ziemi.
- Myślisz, że to on? - zdziwiony przyjrzał się istocie.

- O czym wy gadacie!? Akurat teraz musicie mówić tak zagadkowo!? - zdenerwowała się Nya.
- To jest moje złe wcielenie - oznajmił Kai.
- Niby skąd to wiesz? - Skylor poprawiła miecz, który trzymała na plecach.
- Po prostu to wiem. Jakby ci coś siedziało w głowie, to też byś wiedziała - podsumował.
- Czyli mam rozumieć, że ten mężczyzna co stoi na jego ramieniu to zły Cole? - Seliel wskazała palcem na owego pana.

Spoglądając we wskazane miejsce przez Seliel, rzeczywiście zobaczyłem mistrza ziemi. Wszystko to było dla mnie bardzo dziwne. Nic z tego nie rozumiałem.

- Ninja! - usłyszeliśmy gromki krzyk, który zatrząsł ziemią.

- To może zabierzemy się jednak do walki, hm? - zganił ich Lloyd.

Wszyscy jednocześnie ruszliśmy na stwora. Wyciągnąłem moje nunchaku i się przygotowałem.

***

*Cole*

- Auuć - syknąłem, osuwając się po ścianie.

Walka trwa od godziny, a my ledwo co drasnęliśmy stwora. Broń palna nie zrobiła na nim większego wrażenia. Walka wręcz również wydawała się nie robić mu większej szkody. Sytuacja, w której się znajdowaliśmy nie wyglądała zbyt korzystnie.

- Uwaga! Zły Cole schodzi! - krzyknęła Skylor.
- Mówmy mu po imieniu, bo zwariuję! Hardark, okej!? - odpowiedziałem równie głośno.
- Super imię - zaśmiał się Jay. - Ej rzeczywiście jesteś taki Dark!? Bo hard chyba niezbyt! *XDDD*

Postać nie odezwała się do nas ani słowem. Szczerze, bardzo dziwnie było patrzeć na swojego sobowtóra - i to w dodatku złego. Nagle poczułem, że podłoże pode mną zaczyna być nierówne. Spoglądając w dół zauważyłem, że ziemia zaczęła się rozdzielać. Szybko odskoczyłem, aby znaleźć bezpieczny skrawek gruntu.

- Czemu nie mówiliście, że oni mają wasze moce!? - zdenerwował się Zane, patrząc pod nogi.
- Tak jakoś wyszło - speszyłem się i postanowiłem przystąpić do walki.
W końcu kto miał walczyć ze złym Cole'em, jak nie sam Cole?

Odpierałem jego ataki, ale trzeba było przyznać - był mocny. Swoim mieczem niezbyt dawałem sobie radę, a kiedy próbowałem strzelić, on zasłaniał się kamieniami. Nagle poczułem mocne uderzenie w głowę. Zakręciłem się i upadłem. Wszystko wokół mnie wirowało. Nie wiedziałem co się dzieje. Poczułem coś ciepłego, spływającego po mojej twarzy - krew.


*Lloyd*

- Taka walka nie ma sensu - krzyknąłem, osłaniając się przed atakiem wielkiego stwora. Nie dość, że Hardark rzucał w nas kawałkami ziemi, to jeszcze potwór - kulami ognia! Nie mogłem znieść tej bezsilności. Jako zielony ninja powinienem nad wszystkim panować...

- Ej zbierzmy się! Chyba wiem jak go pokonać! - usłyszałem Kai'a, który pomagał walczyć Cole'owi.

Pomogłem im odeprzeć atak Hardark'a, po czym udaliśmy się do bezpieczniejszego miejsa.

- Mam plan, ale jest bardzo ryzykowny - spojrzał ukradkiem na Skylor. - Może jednak nie będziemy potrzebowali mocy, żeby wygrać. Skylor*

- Puść go! - wrzeszczałam do monstra, strzelając z łuku. - Oby ich plan wypalił
- A jak on go zje! - przestraszyła się Seliel używając spinjitzu, aby przeszkodzić Hardark'owi.

On uśmiechnął się wrogo.

- Złapał haczyk - pomyślałam.

Pokazał coś stworowi. Ten popatrzał na Kai'a, którego trzymał w szponach. Po chwili wrzucił go do swojej paszczy.

- Nie! - wszyscy zareagowaliśmy tak samo.

Upadłam na kolana i starałam się wydusić kilka łez. Nasz plan już prawie się udał!

- Zamierzacie tak walczyć w nieskończoność!? Jesteście tylko bandą mrówek, która nie jest mi w stanie nic zrobić! - zaśmiał się stwór, wytwarzając następne trzęsienie ziemi.

Przewróciłam się, lekko obijając nogę. Czas nam się kończył. Jeszcze chwila i...

Stwór zaczął zmierzać w naszą stronę ale znieruchomiał. Zauważyłam małe ostrze wystające z dwóch stron jego grubego cielska.

- Nie! - zdenerwował się Hardark, biegnąc do stwora.


*Kai*

Przebiłem stwora wysuwaną włócznią. Nie mogłem wytrzymać zapachu, który wydobywał się z jego wnętrzności. Kwasy i inne płyny zaczeły podchodzić mi pod kolana.

- Ostatnia szansa - pomyślałem.

Użyłem spinjitzu. Zacząłem się obracać z ogromną szybkością, cały czas trzymając włócznię, aby ona również kręciła się ze mną. Zdawałem sobie sprawę, że od tego czy mi się uda, zależał los moich przyjaciół. Ba, niepowodzenie tego planu mogło skończyć się tragicznie dla całego Ninjago, a nawet świata. Miałem nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z moim pomysłem, inaczej czekała nas pewna śmierć.

*Pixal*

Stwór został rozcięty na pół. Niby zwykła włócznia, ale rozpędzona do granic możliwości jest jak brzytwa. Widok wnętrzności przyprawił mnie o mdłości. Odwróciłam wzrok.

- A gdzie Kai? - zdenerwowała się Skylor, biegnąc w stronę monstra.

Ruszliśmy za nią. Czułam jak mięśnie palą mnie od nadwyrężenia. Kilkugodzinna walka naprawdę dała nam w kość.

***


*Skylor*

Kai'a znaleźliśmy niedaleko stwora. Był nieprzytomny, ale żył. Odetchnęłam z ulgą.
Nastęne niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Potwór zginął, a Hardark razem z nim - przygnieciony nadmiarem ciała swojego pomocnika.

- Wiedziałem, że dacie radę - usłyszeliśmy głos dochodzący z tyłu.
- Wujku! - ucieszył się Lloyd, podchodząc do niego.
- Wszyscy są cali? - zapytał zmartwiony.
- Jak zawsze, sensei - odezwał się Kai, który właśnie powrócił do nas.
- Jakaś lekcja z tej walki? - zapytał spełniony.
- Bez mocy można walczyć - odpowiedział Lloyd, pomagając Kai'owi wstać.
- Strategia jest kluczem do wygranej - wtrącił Zane.
- I dobre teksty! - dopowiedział Jay, podśmiewując się.
- Z przyjaciółmi zawsze można wygrać - ziewnęła Pixal.
- Tak, to prawda - przyznał. - Musicie pamiętać, że to nie moc czyni was ninja. Jesteście nimi ponieważ posiadacie w sobie odwagę, determinację i potrzebę czynienia dobra. Nie wolno wam polegać tylko na swoich magicznych umiejętnościach. Ta walka była dobrą lekcją.
Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami.
- Wracajmy na statek, w końcu trzeba go odnowić - stwierdził Sensei, odwracając się do nas plecami.
- Wujku... - odezwał się Sensei. - Te miecze, statek... wiedziałeś, że utracimy swoje moce?
Wu w odpowiedzi uśmiechnął się tajemniczo. Postanowił, że odebranie mocy swoim uczniom pozostanie jego słodką tajemnicą. Na razie liczyło się tylko to, że poradzili sobie bez magicznych umiejętności, a jego eksperyment się powiódł. Jednego mógł być pewien - ninja wyrosną na wspaniałych ludzi.
























Witam was wszystkich! Tak książka naprawdę długo się ciągnęła... jednak wena jest bardzo BARDZO ulotna 😅 Mam nadzieję, że pomimo tych wszystkich moich zmagań i niechęcią do pisania, rozdziały były w miarę ciekawe i zrozumiałe. Dziękuje wam wszystkim, za wsparcie i śledzenie tejże książki! Jesteście naprawdę niesamowici! Jeżeli podobają wam się moje opowiadania to serdecznie zapraszam na mój drugi profil MysteriousThinks, na którym zaczęłam pisać już jedną powieść, nad którą naprawdę bardzo się staram :D Nie ukrywam, że ucieszyłabym się z aktywności na tamtym koncie ;)) A wracając - naprawdę wielkie dzięki! Jesteście niesamowici!
*podziękowania dla poszczególnych osób pojawią się niedługo!*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro