{2} Wszystko zgodnie z... planem?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- I co z nim? - spytała bez ogródek kobieta, gdy między drzwiami, a ścianą bladoniebieskiej sali pojawiła się minimalna szparka. - Proszę powiedzieć.

Gdy drzwi otwarły się szerzej, spojrzała wyczekująco w oczy doktora. Jego dłonie trwały w bezruchu, splecione ze sobą luźno na poziomie klatki piersiowej, a ciemne oczy nie wyrażały żadnych emocji. Nie próbował nawet ukryć widoku za swoimi plecami - być może specjalnie, by w ten sposób dać jasnowłosej kobiecie niemą odpowiedź. Trzy pielęgniarki krzątały się wokół szpitalnego łóżka, na którym bez ruchu leżał ich młody pacjent, który nadal nie otworzył oczu.

- Twój syn... nie obudził się.

~ ✶ ✶ ✶ ~

- Czy to znaczy, że odchodzisz? - zapytał Zane.

Jego głos nie wyrażał na tyle jasnych emocji, by Bentho mógł z niego odczytać, czy nindroid cieszy się, czy smuci na tę myśl.

- Nie - zaprzeczył. - Po prostu chciałem odwiedzić swoje miasto - wyznał.

Zane nie obdarzył go falą niezręcznej ciszy. Wolał zająć się zebraniem informacji, które go nurtowały.
Ale nim zdążył wydobyć z siebie następne słowo, jego dłoń powędrowała w okolice skroni.

Bentho pomyślał, że jego towarzysza zaatakował nagły, niespodziewany ból, jednak następne słowa tytanowego ninjy (i fakt, że jest w połowie robotem) rozwiały te przypuszczenia.

- Dobrze, będziemy najszybciej, jak się da - oznajmił do jakiejś niewidzialnej postaci, po czym wyprostował się i spojrzał na Merlopianina. - Pixal wzywa nas do jaskini. Mówi, że to nagły wypadek - oznajmił.

Ku jego zdziwieniu Bentho niemal od razu zawrócił ze wcześniej obranego przez nich kierunku, by udać się w miejsce spotkań.

- Jak widać, będę musiał przełożyć odwiedziny - stwierdził z zaskakującą dla Zane'a lekkością, dorzucając do tego częsty dla siebie uśmiech.

"Czy on... ucieszył się z przeszkody w powrocie do domu?" - dla chłodno myślącego nindroida taka postawa wydała się co najmniej absurdalna. Niestety nie był to czas i miejsce, by rozwiązać tę zagadkę, która przez kilka najbliższych chwil musiała pozostać bez odpowiedzi.

   Jedynym, który zjawił się w tajnej kryjówce później od ich duetu, był Kai, choć wparował na miejsce dosłownie kilka sekund później... i to z takim impetem, że przez chwilę wydawało się, że spotkanie twarzy mistrza ognia z plecami Zane'a jest nieuniknione. Na szczęście tym razem upiekło się im obu.
Po chwili cała ósemka stała w półokręgu przed wielkim ekranem komputera.

- Po pierwsze, mistrz Wu i Misako przesyłają pozdrowienia z wycieczki - zakomunikowała Pixal z uśmiechem.

- I to ta superważna wiadomość, przez którą uruchomiłaś alarm drugiej kategorii? - zażartował Kai. - A mogłem spokojnie dokończyć układanie włosów. - Pogładził swoje sztywno postawione kosmyki. Najgorsze było to, że prawdopodobnie mówił to całkiem serio.

- Możesz zająć się swoim odbiciem w lustrze - podjęła niewzruszenie nindroidka - albo misją odzyskania ładunku.

Pixal wyświetliła na ekranie obraz ciężarówki z policyjnym logo Tyle że ku zdziwieniu Kaia wyglądała ona na nienaruszoną: nikt nie próbował jej wysadzić, nikt nie rozbił szyby, ani nie wyłamał drzwi, by się do niej włamać... Zupełnie zwykła, mieszcząca się w przepisowej prędkości ciężarówka.

- Coś z nią nie tak? - zapytał z powątpiewaniem.

- Policja nie jest tego pewna.

- Ale co to znaczy? - wyrwał się Jay, nie czekając na dalsze wyjaśnienia.

Cole tylko z westchnieniem pokręcił głową, tym razem nawet tego nie komentując.

- Komenda Główna Ninjago City nazdzoruje przebieg trasy pojazdu. Niecałe dziesięć minut temu dostaliśmy wiadomość, że kierowca zmienił tor i nie odpowiada na komunikaty. Nic jednak nie wskazuje na to, że został zaatakowany - wyjaśniła Pixal.

Lloyd skinął głową. Wniosek był prosty.

- Czyli mamy to sprawdzić...

- I dopilnować, żeby paczka dotarła na miejsce - dokończył za niego Kai, czekając już z naciągniętą maską, gotowy, by w każdej chwili ruszyć w stronę swojego pojazdu. - Cokolwiek nią nie jest. - Wzruszył ramionami.

- Na razie policja nie chciała udzielić tej informacji, więc... - Pixal nie dokończyła. A raczej nie dostała szansy, by to zrobić.

Kolorowe kształty mignęły przed jej oczami tak szybko, że dopiero, gdy usłyszała dźwięki po kolei odpalanych silników, zrozumiała, co się dzieje.
Prawie cała drużyna siedziała na swoich miejscach gotowa do startu, czekając tylko na znak, zupełne jakby brała udział w jakimś wyścigu. Choć nindroidka wiedziała, że mniej więcej tak właśnie będzie.

- Spokojnie, ja z tobą zostanę -  oznajmił Zane, kładąc dłoń na jej ramieniu. Oboje uśmiechęli się do siebie.

- Ja też - dorzuciła Nya. - Samuraj jest trochę za duży do takich akcji. Powodzenia chłopaki.

~ ✶ ✶ ✶ ~

- Wiecie, że i tak jest nas za dużo jak na jedną ciężarówkę? - powiedział Jay na tyle głośno, by przekrzyczeć zgrzyty maszyn i pęd wiatru.

Nie musiał. Maszyny ninja miały wbudowaną zdalną komunikację między sobą, więc i tak każdy słyszał każdego doskonale.

- To dobry powód, żeby jeden z nas zawrócił. Na przykład ty, bo ja nie zamierzam - odpowiedział mu Kai, uśmiechając się zadziornie.

Jay zaśmiał się tylko, dodając gazu.

- Wiesz, że moja maszyna i tak jest najszybsza. - Ramy jego pojazdu przez moment przecięły pioruny. - Ale Lloyd trzyma się z tyłu, więc może on zrezygnuje?

- Haha, bardzo śmieszne. Wiesz, że was słyszymy? - przypomniał sarkastycznie zielony ninja, któremu przejechano po ambicji.

Rzeczywiście ochraniał tyły ich drużyny, ale tylko dlatego, że tłumaczył Bentho podstawy działania maszyny. Tak na wszelki wypadek. W końcu jego "pojazdem" była zwykle wielka płaszczka, a to - z wiadomych powodów - nie sprawdzi się na powierzchni.

- No dobra, to jest czas, żeby nauczyć cię, jak się przyspiesza - zakomunikował, Lloyd, bez ostrzeżenia pociągając za wajchę ze swojej prawej strony.

Kilka sekund później ich obu wcisnęło w siedzenia, a za parę następnych wysforowali się na tyle do przodu, by zrównać się z Kaiem, który do tej pory prowadził.

- Cel zaraz będzie widoczny. Uważajcie - powiedział zielony ninja już znacznie poważniej, mając nadzieję, że każdy pamięta plan i że tym razem misja przebiegnie gładko. Bo jak na to, że stanowili zespół już od lat, to wpadki zdarzały im się zdecydowanie zbyt często.

- No to do roboty! - Jay znów doładował pojazd swoją mocą żywiołu, dzięki czemu popruł do przodu niczym jego sloganowa błyskawica (jeśli okrzyk "Błyskawica!" można w ogóle uznać za slogan).

Pozostali zrobili miejsce dla pancernej maszyny Cole'a, któremu wyjątkowo nie przeszkadzało trzymanie się z tyłu. Dzięki temu nikt nie mógł usłyszeć, że douczał się od Zane'a w kwestii gotowania, by następnym razem żaden z jego kumpli nie był ofiarą kuchennych rewolucji...

- Zająłem pozycję! - oznajmił Jay, widząc w lusterku światła ciężarówki, którą miał teraz za plecami. Wziął kilka szybkich oddechów i zaczął automotywującą przemowę. - Dobra, Jay, zrobisz to. Wcale nie rozsmarują cię tu na cienki placek. A w razie czego... Nya lubi placki, prawda?

Wcisnął hamulec, jednocześnie skręcając o dziewięćdziesiąt stopni i tworząc dla ciężarówki barykadę... którą co prawda mogła bez trudu rozjechać, ale od czego był Cole?
Ninja ziemi miał za zadanie złapać ich cel na linkę z hakiem i zmusić do zatrzymania się. I nie uszkodzenia ich drużynowego gaduły.

- Łał, wszystko idzie zgodnie z planem - mruknął Lloyd, nie mając w tej chwili innej roboty niż nadzorowanie całej akcji oraz pilnowanie Kaia.

- Mówisz tak, jakby zwykle było inaczej - zdziwił się Bentho.

- Bo zwykle jest. Ale wtedy wkracza Kai i wszystkich ratuje. - Z komunikatora dobiegł głos samego mistrza ognia, mówiącego o sobie w trzeciej osobie.

Zaraz potem rozległ się złośliwy chichot Jay'a.

- Oj tak, Kai wszystkich ratuje, ale najpierw Kai wszystko zepsuje.

Bentho uśmiechnął się, zamykając na chwilę oczy. Powoli przyzwyczajał się do tych słownych przepychanek, które były częścią braterskich więzi ninja. Więzi, której on ze swoim przybranym bratem nigdy nie nawiązał...

- Brawo, chłopaki! - Wszyscy usłyszeli głos Nyi. - Pixal mówi, że jej czujniki nie wykryły żadnego źródła ciepła, więc nie czeka tam na was żadna bomba. Możecie bez przeszkód zrobić rekonesans.

Wieści brzmiały pomyślnie, jednak nie dla wszystkich.

- Żadnych źródeł ciepła? - powtórzył Lloyd.

Bentho wyczuł, że jego przyjaciel ma pewne podejrzenia. W mig podłapał, o co mu chodzi.

- Więc gdzie kierowca? - wypowiedział na głos myśli zielonego ninjy, po czym obaj wysiedli z pojazdu.

Drzwi ciężarówki okazały się zamknięte od środka, ale nie miały większych szans w starciu z Colem. Po jednym szarpnięciu znalazły się na ulicy, a ninja mogli zajrzeć do środka. Niestety dzięki temu mogli potwierdzić przypuszczenia Lloyda.

- Tutaj też nikogo ani niczego nie ma - oznajmił Jay z miejsca, gdzie powinien znajdować się ładunek. - Dlaczego moje poświęcenie zawsze idzie na marne?! - Jednym susem wyskoczył na zewnątrz, stając na ulicy ze skrzyżowanymi rękami.
Cole poklepał go po ramieniu, próbując się nie zaśmiać.

- Super. Czyli jedyne, czego udało nam się dokonać, to zatrzymanie pustej ciężarówki - westchnął Kai ze skwaszoną miną.

Rzeczywiści - w tym świetle dokonania bohaterów nie kreowały się zbyt doniośle.

- To, o czym nie wspomniałeś, a też należy do naszych "zasług" to stworzenie kilometrowego korku na drodze - dodał Cole.

Zewsząd dobiegły piski klaksonów, których nie oszczędzali rozzłoszczeni kierowcy, co zmusiło bohaterów do zatkania uszu.
Przywódca grupy rozejrzał się dokoła, a jego wzrok spoczął na Benthomaarze.

- Taaak... właśnie to miałem na myśli, mówiąc, że nie wszystko idzie zgodnie z planem.

~ ✶ ✶ ✶~

✶ Jaka jest wasza ulubiona postać?
✶ To znaczy kogo ma być więcej (lub w ogóle się tu pojawić? ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro