Wieczór w Borg Tower

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zoe! Nya! Co tak długo? - zawołał Jay, który chciał wszystkich jak najszybciej wyprawić z domu. Cole wyszedł godzinę temu i powiedział tylko, że wróci rano na śniadanie, Kai i Skylor wybierali się do kina i na tańce, Mistrz Wu i Misako pojechali gdzieś z sobie tylko wiadomych powodów, Lloyd za godzinę szedł na uniwersytet do prof. Frienela ze specjalnyi książkami, które pożyczyła od tamtego Misako, a potem miał lecieć do Ronina na coś tam. Mieliśmy zostać z Jay'em sami i zająć się domem. Konkretnie ustaliliśmy, że zrobimy sobie jedzenie, pójdziemy z psami na spacer(trzeba z nimi chodzić mimo, że mają podwórko), potem wrócimy, pogramy na komputerze, ugotujemy, zjemy kolację, zrobimu popcorn i obejrzymy jakiś film.
- No?! - Jay zaczął tupać, dając tym samym znać, że mamy już schodzić. - Chcecie tam siedzieć do jutra?
- Nie, Jay - odkrzyknęłam mu uchylając drzwi. - Do wieczora!
Aktualnie szykowałyśmy Zoe do wyjścia. Uczesałam jej tylko odpowiednio włosy(nigdy nie doszłam do tego, jak to możliwe, że robotowi rosną włosy), upiełam je i włożyłam jej na głowę dzisiaj kupiony diadem.
- Gotowe - powiedziałyśmy jednocześnie. Zoe z niezbyt zadowoloną miną wstała z krzesła. Cóż, ja też nie lubię zbytnio tych wymyślnych dodatków, a Zoe ma chyba jeszcze większe zaparcia niż ja, nic dziwnego, że jest zdenerwowana.
- To wspaniale - dobiegł z dołu głos Jay'a. - Może w takim razie raczycie w końcu zejść?
- Raczymy - krzyknełam i ze śmiechem zaczęłam zeskakiwać po trzy schodki. Gdy już byłam już pięć stopni nad podłogą, chciałam zrobić wielki duży skok, ale w locie zchwycił mnie Jay.
- Puszczaj - powiedziałam, a on o dziwo bez protestów puścił. Zaraz zobaczyłam Zane'a, który sprowadzał z góry Zoe. Nindroidka była nieprzyzwyczajona do tak wysokich obcasów i potrzebowała pomocy przy schodzeniu po schodach.
- To nie był dobry pomysł, żeby nindroida ubierać w obcasy - stwierdził Zane.
- Zane, według moich danych na takie przyjęcia dobrze jest przychodzić w obcasach - skarciła go Zoe. Zane tylko przewrócił oczami(wyjaśnieniem tego znaku zajął się Jay). Zane był ubrany w swój strój ninja z czasów wojny z cyfrowym mrocznym władcą, gdyż Kai, który pomagał mu się przygotować, uznał go za najbardziej wytworny strój. Odprowadziliśmy ich na plac. Tam Zane posadził Zoe na swoim motorze.
- Może weźmiecie auto Kai'a? - spytałam. - Na tym motorze w szpilkach będzie Zoe bardzo niemiło.
- Ale to Kai'a - zaprzeczył Zane.
- Ale Zoe może jeździć czym chce, a tu bardziej o nią chodzi - odpowiedziałam.
- Mój procesor potwierdza i myślę, że to dobry pomysł - potwierdziła Zoe. Zane bez słowa przeniósł Zoe do wozu Kai'a.
- Tylko jeśli Kai będzie chciał ze Sky jechać tym autem? - spytał Jay. - Ja nie biorę na siebie odpowiedzialności, bo czeka mnie śmierć w płomieniach.
- Nie przesadzaj - uspokoiłam go. - Skylor przyjedzie swoim nowym motorem, więc pewnie nim się wybiorą, a w ostateczności pożyczą pojazd od reszty. Biorę na siebie całą odpowiedzialność.
- Przyznaję 97% racji Nyi - powiedział Zane wsiadając do samochodu.
- Niech będzie - skapitulował Jay. Zane odpalił silnik.
- Dobrego wieczoru! - krzyknął Jay.
- Miłej zabawy na przyjęciu! - krzyknęłam. Gdy auto Kai'a zniknęło w oddali, nadjechała Skylor. Zeskakując z motoru przywiatała się:
- Siema Nya! Cześć Jay! Gdzie Kai?
- Kai obecnie siedzi w swoim pokoju i się szykuje - zawiadomił rudą Jay.
- Chodź, zrobię ci herbaty Sky - powiedziałam, wzięłam przyjaciółkę za rękę i wprowadziłam do środka.

* * *

- Jesteśmy na miejscu! - powiedział wesoło Zane odpinając pas. - Gotowa na zabawę?
- Gotowa - odpowiedziała Zoe. Zane pomógł jej wyjść z samochodu, a potem wziął ją za rękę i zaczął ostrożnie prowadzić po schodach. Gdy tylko weszli na poziom drzwi rozległy się oklaski i z głośników dobiegł głos:
- Witamy nasze najwieksze gwiazdy! Dwoje wyrużniających się spośród wszystkich ninja i dwoje najlepszych wojowników! Brawa dla naszego dwojga ninjadroidów!!!
Oklaskom nie było końca. Po chwili do dwójki podeszła P.I.X.A.L. ubrana w dzisiaj kupiony strój. Przyniosła na atłasowej poduszeczce srebrne shyrikeny i złote noże. Pierwsze przedmioty podała Zane'owi, a drugie Zoe.
- To są znaki od niedawna ninjadroidów - wyjaśniła P.I.X.A.L.. - Waszą pierwszą broń mianowano rodowymi herbami nindroidów i nindroidek. Są dla was.
- Dziękujemy - powiedział Zane i objął ramieniem androidkę. Weszli do środka wśród okrzyków, pochwał i oklasków. Weszli do windy. P.I.X.A.L. nacisnęła guzik ,,96 piętro" i pojechali w górę.
- Czemu tak wysoko? W moich danych danych zapisano, że to miała być defilada, a defilady nie odbywają się na takich wysokościach - powiedziała pytająco Zoe.
- Mamy małe opóźnienie- odpowiedziała szybko P.I.X.A.L.. - Narazie wszyscy się jeszcze zbierają w sali bankietowej na 96 piętrze.
- Rozumiem - powiedział Zane, a Zoe skinęła głową. Po niecałej minucie byli już na górze. Gdy tylko wyszli z windy podjechał do nich C. Borg.
- Bardzo się cieszę, że przyjeliście moje zaproszenie - powiedział z uśmiechem, prowadząc Zane'a i Zoe przez przepełnioną salę. - Jesteście dla nas bardzo ważni.
- Nam również jest przyjemnie przyjść na tą uroczystość - powiedział Zane. Wzrok Zoe mówił: ,, Może tobie tak, ale mnie nie jest przyjemnie. " Po chwili przepchnęli się do ,,mostku". Zoe chyba tylko z grzeczności się nie teleportowała do klasztoru. Na ,,mostku" stali pan burmistrz, komisarz, sekretarka i parę innych osobistości.
- Dobry wieczór Zoe i Zane'ie! - powitał ich burmistrz z uśmiechem na twarzy.
- Witam panie burmistrzu - powiedział z uśmiechem Zane i uścisnął rękę burmistrza Harrisa.
- Witam - wydedukała Zoe.
- To jest nowa sekretarka Roleray - przedstawiał burmistrz. - To pan minister Adams, to...
,, To bez sensu - pomyślała Zoe. - Przecież ja już wiem, kto z nich kim jest. Zostali przeskanowani. Chociaż nie. Nie wiem kim jest ten szatyn tam z tyłu... "
- A to... - Harris wskazał owego tajemniczego szatyna. - Jest kapitan S.T.A.N., nindroid, porucznik naszego nowego oddziału. S.T.A.N. podejdź i przywitaj się, a nie stój w kącie zniesmaczony.
Wyszedł z cienia. Był cały srebrny, z jasnego metalu. Odziwo włosy miał brązowe. Był wysoki. Jedno oko miał granatowe, a drugie zakryte czerwonym szkłem. Twarzy nie było zbytnio widać, bo miał ją w większości zakrytą bandaną.
- Jestem S.T.A.N., sztuczna forma życia utworzona przez C. Borga. Witajcie - wydedukował. Uścisnęli sobie z Zane'm ręce po czym S.T.A.N. wymówił się sprawdzeniem żołnierzy(reszty nindroidów) i odszedł. Zoe patrzyła za nim przez cały czas. Nie wiedziała czemu, ale jej system zaczął szaleć, jalby miał awarię. Obraz jej się rozpikselował i zaczęła się chwiać. Nagle poczuła, jak Zane przytrzymuje ją zanim zdążyła upaść.
- Musimy wyjść, Zoe źle się czuje - usłyszała. - Zoe, chodź. Zaraz się tobą zajmę. Dzięki P.I.X.A.L. zaprowadź nas tam.
Zoe wlokła się, opierając się na Zane'ie. Gdyby miała siłę i wiedziała gdzie się wybierają natychmiast by ich teleportowała, ale w jej systemie panował haos i nie mogła zrobić żadnej analizy. Piksele robiły się coraz większe, aż w końcu obraz zrobił się czarny. Wszystko zniknęło jej sprzed oczu, ale wszystko dalej czuła. Czuła jak położyli ją na jakimś miękkim posłaniu, czuła jak podłączali ją do jakiegoś urządzenia. Haos i alarmy w jej systemie coraz bardziej szalały. Nagle straciła czucie i wszystko znikło.

- Halo? Gdzie jestem? - spytała Zoe wstając. Wokół tylko biała mgła, przez którą nic nie widać. Nagle usłyszała głosy. Wydawały się znajome.
- Zoe! Proszę, obudź się! Potrzebujemy ciebie!
- Zoe, masz uszkodzony procesor... Walcz! Prosimy. Zrobiliśmy, co w naszej mocy, żeby ci pomóc.... Musisz walczyć i wygrać! Wracaj do nas!
Po chwili mgła zaczęła się rozplywać, a ekranowi Zoe ukazał się ogród za klasztorem. Zobaczyła siebie siedziącą na ławeczce z jakimś chłopakiem, którego twarzy nie mogła rozpoznać, jednak głos wydał się jej znajomy. Nie rozumiała rozmowy, ale po gestach i tonie widać było, że jest to conajmniej ostra wymiana zdań. Nagle chłopak wstał i wściekły odszedł, a ona z przyszłości rozpłakała się. Mgła znowu zakryła obraz. Po chwili znów się rozwiała. Tym razem zobaczyła jakieś okropne więzienie, a w nim jakiegoś człowieka w czarnym stroju, który biczował Skylor. Dziewczyna kuliła się i krzyczała. Mgła znowu zakryła wszystko. Tym razem już się nie rozwiała, ale za to znowu odezwały się echem głosy.
- Wielka moc, to także wielka odpowiedzialność...
- ... Przysięgam na wszystkie żywioły...
- Coś zrobiła?!
- Ci się coś nie pokręciło?!
- Wiesz, co robisz?!
- Powinnaś być po naszej stronnie!
- W ogóle nie masz sumienia?!
- Nie!
- Nie!
- Zane!
- Zoe!
- Siostro...

- Nie! Zoe!
- Jak mogłaś?!
- Własnego brata?!
- Zoe...- łkanie.
- Zoe!
Wszystko ucichło, a Zoe mrugnęła strzepując łzę z rzęs.

Otworzyła oczy. Poczuła na sobie czworo oczu i ciepło czyjejś dłoni.
- Zoe! Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku? - spytał Zane. Zoe spojrzała mi w oczy.
- Nie... Wszystko jest raczej w normie... - powiedziała wbrew woli drżącym głosem. - Ale - dodała po chwili - jest mi bardzo słabo...
- Masz dość siły, żeby teleportować się do waszego domu? - spytał rzeczowo S.T.A.N. wstając z krzesła. Zoe dopiero teraz dostrzegła, że cały czas to on siedział w kącie, wyczuwała poza Zane'm drugą obecność, ale myślała, że to P.I.X.A.L., gdyż w tej sytuacji, najbardziej prawdopodobne było, że androidka będzie towarzyszyć swojemu ukochanemu.
- Chyba mam - uśmiechnęła się słabo, sama nie wiedziała dlaczego.
- To zrób to kochanie - poprosił Zane. - Zbierz siły i przenieś się do domu.
- A ty? - spytała Zoe niemo prosząc, by wrócił z nią.
- Zostanę jeszcze z P.I.X.A.L., ale obiecuję ci, że wrócę albo dziś wieczorem, albo jutro wcześnie rano.
- Obiecujesz? - podchwyciła Zoe. Sama nie wiedziała czemu, lecz czuła, że jej brat powinien wrócić z nią, ale uspokajała swoje przeczucia, tłumacząc swojemu sercu, że to pewnie wielka cheć przebywania w obecności brata.
- Obiecuję - powiedział Zane i na znak przysięgi położył rękę na sercu.
- Dobrze - uspokoiła się Zoe.
- Ja już pójdę - powiedział S.T.A.N.. Odłączył Zoe od jakiegoś urządzenia i wyszedł z pomieszczenia, rzucając jeszcze:
- Po teleportowaniu się, musisz się położyć i zregenerować, bo nie doszłaś jeszcze do siebie.
- A tak w ogóle, czemu on tu siedział? - spytała Zoe.
- Nie wiem. Bardzo się o ciebie martwił i nie mogliśmy go od ciebie odciągnąć - uśmiechnął się.
- Acha... - rzuciła tylko Zoe, bo jej myśli już zeszły na inne tory, przypomniały jej się wizje. Jej zamyślenie przerwał głos jej brata.
- Zoe, wracaj do domu - powiedział troskliwie.
- Dobrze, pa Zane - odrzekła i otworzyła portal.
- Pa Zoe. - Na pożegnanie pocalował jej rękę i puścił ją. Zoe pomachała mu jeszcze i wskoczyła do portalu. Po chwili była już w swoim pokoju. Stała twarzą do drzwi. Poczuła zimny wiatr na plecach, przeszedł ją dreszcz.
- Witaj Zoe...

*  *  *

S.T.A.N. wyszedł z Borg Tower. Nagle usłyszał szybkie kroki i krzyki jego siostry:
- S.T.A.N.! S.T.A.N.! Wracaj! Co się stało? - dyszała P.I.X.A.L..
- Nic... Chyba... A właściwie nie wiem... Zostaw mnie narazie.
- Ojciec, pan Borg, się martwi. Może powinieneś z nim porozmawiać?
- Nie, idź już. Wracaj do swojego Zane'a i zostaw mnie.
- S.T.A.N. ...
- Proszę Pix...
Ze smutną minką powoli wracała do środka.
- Nie martw się, to tylko chwilowa niepewność swego, zaraz wrócę do siebie! - krzyknął za nią i zauważył, że ją to pocieszyło. Nie wiedział, co mu jest. Nie mógł ustać w miejscu. Przed oczami wciąż stawała mu ta piękna bohaterka, którą widział dzisiaj na zabawie i którą się opiekował, gdy zasłabła. Nie znosił takich imprez, właściwie, w ogóle nie lubił spotkań w większym gronie osób. Przyszedł tam tylko dlatego, że siostra go prosiła. Miał poznać jej chłopaka. Niezbyt go lubił przedtem, bo zabrał mu siostrę aż do bardzo niedawna. Teraz podczas ich rozmowy, spostrzegł, ocenił i uznał, że chociaż nie może uznać go za równego jego siostrze, to jest dla niej dobry, ale to nie on mu teraz chodził po głowie, tylko ta słodka blondynka w wiśniowej sukieneczce i opaską na oku. Dla niego, opaska dodawała nindroidce tylko uroku. Wyglądało na to, że ona także nie lubi imprez. Bardzo chciał zobaczyć ją jeszcze raz, choćby z daleka. Nie mógł przestać o niej myśleć i cały czas szedł, ale nie wiedział gdzie. Nagle jego system nakazał mu zmienić kierunek, gdyż w odległości 100 metrów znajdowała się przeszkoda. Zignorował to, bo nadal całym sobą skupiał się mimo woli na wspomnieniu tajemniczej bohaterki. Nagle walnął głową w coś ciężkiego i na skutek wstrząsu i przegrzania resorów, stracił przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro