Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mini-maraton rozpoczęty!

*Nya*
Zaciągnął mnie do kasy.
- Poproszę dwa bilety na kolejkę górską - oznajmił, dając panu wyznaczoną cenę.
- Ja nie chce... ale zrobię to dla Jay'a... albo nie... Ugh! - kłóciłam się ze sobą w umyśle.
Idąc w stronę tego ustrojstwa serce podeszło mi do gardła. Strasznie się bałam. Te wspomnienia z
przeszłości, kiedy Kai zaciągnął mnie na jedną z takich kolejek... yhh... lepiej o tym nie wspominać.
Widocznie chłopak zauważył, że się denerwuję, ponieważ objął mnie ramieniem.
- Spokojnie - powiedział kojącym głosem. - Przecież to nic strasznego.
Nieznacznie się zarumieniłam.
- Mam nadzieje, że tego nie zauważył - pomyślałam.
Poszliśmy na miejsce startu i wsiedliśmy do wagonika. Myślałam, że za moment zemdleje. Zrobiłam się
cała blada.
- Nya? Nya! Może to jednak nie był za dobry pomysł - powiedział, kiedy wagonik ruszył.
Na początku jechaliśmy dość wolno. Myślałam, że będzie szybciej, ale kiedy wagonik dojechał na samą
górę, zatrzymał się na chwilę. Zobaczyłam, jak daleko jest do ziemi.
- O boże - oznajmiłam, kiedy wagonik zaczął zjeżdżać na dół.
- Aaaa! - krzyczałam.
Wózek robił jakieś spirale, kręcił się, jechał do góry nogami. Po zakończonym zjeździe Jay spojrzał na
mnie zmartwiony.

*Jay*
Nya miała otwarte usta i nie dawała żadnych oznak życia. Nawet nie mrugała.
- Hej... dobrze się czujesz? - potrząsnąłem nią lekko.
- To było... - zatrzymała się. - Niesamowite! - krzyknęła radosna.
- Podobało ci się - zdziwiłem się.
- Jeszcze się pytasz!? To było świetne - przytuliła mnie. - Dziękuję, że mnie na to zabrałeś.
Razem wyszliśmy z wagonika. Zabrałem ją jeszcze na kilka innych atrakcji. Widziałem, że świetnie się
bawi. Spojrzałem na zegarek. Wskazywał on 18:50.
- Będziemy już powoli wracać - oznajmiłem dziewczynie.
- Okeej - powiedziała podchodząc do mnie.
Razem wróciliśmy do internatu na nogach. Świetnie nam się po drodze rozmawiało. Gdy dotarliśmy do celu, odprowadziłem ją do 'jej' pokoju.
- Dziękuję, że mnie tam zabrałeś - oznajmiła, dając mi całusa w policzek. - Naprawdę świetnie się
bawiłam - rzekła, wchodząc do swojego pokoju i zamykając drzwi.
- Ona mnie... POCAŁOWAŁA! - uradowałem się.
Byłem cały w skowronkach. Szczęśliwy skakałem sobie do mojego pokoju.
Kiedy wszedłem do środka usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni. Dostałem SMS'a od Zane'a:
- Przyjdźcie do pokoju Skylor. Pilne!

*Nya*
Dostałam SMS'a od Zane'a. Pewnie coś się stało. Wzięłam swoją torebkę i na wszedli wypadek spakowałam do niej mój strój ninja.
Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Przeszłam przez szeroki korytarz. Kiedy doszłam do pokoju Sky weszłam bez pukania.
Zauważyłam, że w środku jest cała grupka moich znajomych.
- Hej, co się stało? - spytałam podchodząc do przyjaciół.
Skylor leżała na swoim łóżku nieprzytomna.
- Ktoś ją porwał, ale na szczęście Kai ją uratował - oznajmiła Seliel.
Spojrzałam na mojego brata. Widać było, że bardzo się tym wszystkim przejmował.
- Hm... Odsuńcie się od niej - powiedziałam, szukając w torbie przydatnej rzeczy.
Wyjęłam z niej sztyft do nosa *chodzi mi o te takie, co się wkłada do nosa i np. pachną miętą xd*. Podsunęłam jej go pod nos.
Nic się nie zmieniało, ale po chwili zauważyłam, że zaczęła kręcić nosem.
- A psik! - kichnęła. - Kto dzisiaj nie zmienił skarpet? - spytała zniesmaczona.
Wszyscy się zaśmiali.
- Serio? Wiedziałem, że dużo dziwacznych rzeczy nosisz w torbie, ale takie coś? - zdziwił się Kai.
- No trzeba było czymś ocudzać dziewczyny - rzekłam, chowając przyrząd do mojej torby.
- Powiecie mi co się stało? - spytała lekko skołowana.
- Nie pamiętasz? Jak wyszliśmy z pizzerii ktoś nas napadł i cię porwał. Na szczęście nic ci się nie stało, bo cię uratowałem - oznajmił. - To wszystko moja wina... Gdybym cię nie wyciągnął na dwór nic by się nie stało - zasmucił się.
- To nie jest twoja wina - uśmiechnęła się do mojego brata. - Każdemu mogło się to przydarzyć - oznajmiła wstając i przytulając go .
- Dobrze gołąbeczki, nie chcę wam zbytnio przerywać, ale nadal nie wiemy kto napadł naszą Sky - wtrącił się Jay.

*Kai*
- Mówiłem ci, że to były jakieś zbiry - oznajmiłem, pokazując szatynowi na migi, aby nie mówił o tym.
- Co takie dziwne miny stroisz? - zdziwił się.
- Ehh... Nie ważne - zażenowałem się.
- Dobrze, to my się już zbieramy - oznajmiłem, kierując się w stronę drzwi.
- To do zobaczenia - uśmiechnął się Cole.
- Ja tutaj jeszcze zostanę - rzekła Nya.
- Ja tak samo - dodała Seliel i Pixal.
- Ja chcecie. To do jutra - oznajmił Zane.
- Ja też zostaje - powiedział Jay.
- Nie, ty nie - oburzyła się Skylor.
- Dobra, już wychodzę - zaśmiał się. - Na razie.
- Hejka! - odpowiedziały.

*Nya*
- I jak Sensei powiadomił was o dzisiejszym treningu? - spytałam.
- Tak - odpowiedziały.
- A ty Sky może lepiej żebyś dzisiaj nie ćwiczyła. Co? - zmartwiła się Seliel.
- Nie no coś ty! Jest już okej! Na serio - oznajmiła wysuwając szufladkę z komody. Wyciągnęła z niego swój strój.
- Ale najpierw... opowiesz nam jak tam było na randce - Pixal zrobiła banana na twarzy.
- To nie była randka! - oburzyłam się.
- Dobra, dobra ja swoje wiem - zaśmiała się. - To powiadaj! Zostało nam jeszcze 20 minut.

***
Opowiedziałam im wszystko ze szczegółami.
- Ooooo! Jakie to słodkie - rozmarzyła się Seliel.
- Na pewno będziecie piękną parą - rozmarzyła się Pixal.
- No... Zaraz co!? - szybko zaprzeczyłam.
Wszystkie się zaśmiałyśmy.
- Sky na pewno dobrze się już czujesz? - zapytałam z troska.
- Na pewno - utwierdziła mnie moim przekonaniu.
- To chodźcie, bo się spóźnimy - oznajmiła Seliel.
Dziewczyny poszły do swoich pokoi po stroje, a ja razem z Skylor poszłyśmy już na salę. Przebrałyśmy się w nasze stroje. Po chwili
przyszła reszta naszej drużyny i zaczęłyśmy trening.

***
- Jestem wykończona! - oznajmiłam wchodząc do mojego pokoju.
Leniwie przebrałam się w piżamę i położyłam się na moim łóżku.
Nadal trochę kręciło mi się w głowie po tym porwaniu. Może dziewczyny miały rację, że jeszcze nie powinnam trenować. Ale nie będę ich
tym martwić. Już prawie zasypiałam, kiedy obudziło mnie pukanie do drzwi.
Zmęczona zwlekłam się z łóżka i podeszłam do drzwi.
Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się szatyn z czekoladowymi oczami.
- Kai? - zdziwiłam się. - Co ty tutaj robisz? Przecież jest już około 23.
- Możemy porozmawiać? - spytał lekko zakłopotany.
- Jasne - wpuściłam go do pokoju. Usiadał na moim łóżku. Ja zrobiłam to samo.

*Kai*
- Słuchaj... Jak się czujesz? Bo tak blado wyglądasz i w ogóle - skłamałem.
- Nie jest źle. Mogłoby być gorzej, gdyby nie ty - uśmiechnęłam się do niego. - Ale chyba nie o to chciałeś mnie zapytać - oznajmiła
podejrzliwie.
- No... - zacząłem się jąkać. - Bo chodzi o to że... bo ty mi... i chciałem się zapytać... bo jeżeli nie chcesz to.. - przerwała mi.
Pocałowała mnie namiętnie w usta. Na początku zdziwiłem się, ale oddałem pocałunek.
- Tak - oznajmiła odrywając się ode mnie. - Zostanę twoją dziewczyną.
- Na prawdę? - zdziwiłem się uradowany.
- Na prawdę - uśmiechnęła się do mnie.
- To super! Ale się cieszę - oznajmiłem, podnosząc ją z łóżka i kręcić ją w powietrzu. Po chwili postawiłem ją na ziemi.
- Kocham cię! - powiedziałem.
- Ja ciebie też jeżyku - znowu mnie pocałowała.
- Jutro wszystkich poinformujemy - rzekłem.
- Dobrze - oznajmiła. - A teraz przepraszam cię, ale idę spać. Dobranoc jeżyku.
- Dobranoc bursztynku - powiedziałem otwierając drzwi od jej pokoju.
- Bursztynku? - powtórzyłam zdziwiona.
- No tak - zaśmiałem się. - Bo nosisz go w naszyjniku i jesteś tak śliczna jak on.
Lekko się zarumieniła. Wyszedłem z pokoju szczęśliwy.

*Skylor*
Sama zbytnio jeszcze nie dowierzam co się przed chwilą stało. Na prawdę Kai wyznał mi miłość? Pierwszy raz mam chłopaka, ale wydaje mi
się, że mój jeżyk będzie tym jedynym. Po chwili znowu położyłam się na łóżku z bananem na twarzy.
- I następny rozdział w życiu rozpoczęty - zasnęłam z tymi myślami.

I oto proszę bardzo! Pierwszy rozdział dzisiejszy o 14 :D Piszcie jak wam się podoba i czekajcie na dwa następne o 16 i 18 :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro